1 grudnia 2005

W nawiązaniu do tradycji Wtorków Filmowych w Pograniczu, w dniu 1 grudnia 2005 r. został zainaugurowany nowy cykl spotkań projekcją filmu"Truposz" w reżyserii Jima Jarmuscha (Dom Pogranicza o godz. 19.00).

Truposz (Dead Man), 1995

Reżyseria: Jim Jarmusch

Scenariusz: Jim Jarmusch

Występują: Johnny Depp, Gary Farmer, Lance Henriksen, Iggy Pop

Czas trwania: 115 min.

Ameryka Północna. Koniec XIX w. Historia młodego księgowego o nazwisku William Blake, który przybywa do miasta Maszyna (Machine) w poszukiwaniu pracy. Gdy okazuje się,że pracy nie ma, postanawia znaleźć jakieś schronienie. Z pomocą przychodzi mu młoda dziewczyna. W wyniku strzelaniny ginie ona i jej narzeczony, syn wpływowego właściciela fabryki w miasteczku. William zostaje oskarżony o podwójne mordestwo i musi uciekać z miasta. W puszczy spotyka Indianina o imieniu Nobody (Nikt), który pomaga mu przetrwać. Jednocześnie za głowę Blake'a zostaje wyznaczona nagroda. Rozpoczyna się droga Williama, droga do legendy...

Fragment eseju Indianie, jakich zapragniesz. Konstruowanie "dzikiego" w filmie amerykańskim ("Fa-art. Kwartalnik literacki 3-4 (57-58), 2004)

Bartosz Hlebowicz

Indianin magiczny 

Jim Jarmush, reżyser osobny, nakręcił w 1996 roku niezwykłego Truposza (Dead Man). Absolutnie zgadzam się z Jacquelyn Kilpatrick, która twierdzi, że ten film staje się lepszy przy każdej następnej lekturze („Jeden seans to absolutnie za mało na ten film”). Film roi się od cudownych dialogów, ironicznie nawiązujących do stereotypowych kwestii z filmów Howarda Hawksa czy Johna Forda. Na przykład groźny dyrektor zakładu metalowego (Robert Mitchum) w mieścinie na krańcu świata, czyli na krańcu Dzikiego Zachodu zwraca się do płatnych morderców tymi słowy: „Ponoć jesteście najlepszymi zabójcami ludzi i Indian”. Choć słowa te śmieszą, wypada pamiętać, że Jarmusch naśladuje dialogi ze starych westernów, w których bynajmniej nie brzmiały one zabawnie. W Poszukiwaczach John Wayne wygłaszał na przykład taką kwestię: „Człowiek jedzie na koniu, póki ten nie padnie. Komancz jedzie na takim koniu jeszcze dwadzieścia mil, a potem go zjada”. Albo próbka z El Dorado Howarda Hawksa – stary Bull Harris (grany przez Arthura Hunnicutta), doświadczony w potyczkach z Indianami, odpowiada na pytanie „Czy znacie sposób na wytrzeźwienie?”: „Tak, gromada Indian polująca na skalpy”. W innym miejscu „przeczuwa” przyjazd bandyty-rewolwerowca do miasteczka: „Słyszałem, że on jest pół-Indianinem. Swędzi mnie kark, to oznacza, że Indianie nadciągają”. „Wyczuwam Indianina” – już nie w tonacji żartu, ale jak najbardziej serio mówi bohater „Nie do wybaczenia” Johna Hustona, podejrzewając, że w jego domu był „czerwonoskóry” (gdy wypowiada te słowa, stoi parę metrów przed wejściem, z czego wynika, że „zapach” Indianina musi być naprawdę silny). W innym momencie ten sam bohater mówi: „Ich smród wyczułbym na milę”.

Indiański bohater Truposza nosi imię Nikt, choć współplemieńcy nazwali go Xebeche – Ten, Kto Mówi Głośno Nie Mówiąc Nic, komentując w ten sposób jego gadatliwość i demonstrując własną niewrażliwość na poezję białego człowieka. Indianin bowiem bez przerwy cytuje Williama Blake’a. Otóż okazuje się, że Xebeche był porwany przez białych, wywieziony do Europy i wystawiany na pokaz w klatce. Jakimś sposobem w Europie zdołał nauczyć się wysokiej kultury białego człowieka.

Sentencje wypowiadane przez Xebecha przypominają „mądrości” wygłaszane przez dostojnych starych przywódców czy szamanów we wcześniejszych westernach, w których sugerowały trwałość i siłę indiańskiej ustnej tradycji. Popularny typ indiańskiego wodza, który nie potrafi mówić ludzkim językiem, tylko na co dzień sypie metaforami, został w Truposzu delikatnie wyśmiany – ponieważ Xebeche wygłasza nie maksymy przekazane mu przez przodków, lecz fragmenty poezji Williama Blake’a! Gdy właściciel trading post odmawia Indianinowi sprzedania tytoniu i wygłasza rasistowskie uwagi na temat „Indian i filistynów”, Xebeche zwraca się do niego słowami z Wiecznej Ewangelii:

Wizja Chrystusa, którą nosisz w sobie,

Jest mojej Wizji Największym Wrogiem

Zaś pouczając filmowego imiennika poety, Williama Blake’a – księgowego z Cleveland (w tej roli Johnny Depp), Indianin cytuje jedno z Przysłów piekieł:

Orzeł nigdy więcej czasu nie stracił, niż kiedy się do rad wrony stosował

Wreszcie, filmowym wydarzeniom kilkakrotnie towarzyszy fraza z Wyroczni niewinności, wypowiadana przez Xebeche jako złowrogi komentarz do poczynań księgowego, którego los zmienił w bezlitosnego zabójcę różnego rodzaju bandytów:

Każdej Nocy, Dnia każdego,

Ktoś Się Rodzi dla Życia Nędznego

Ktoś Rodzi Się dla słodkiej radości.

Inny się Rodzi dla Nieskończonej Nocy

Jarmuschowi udało się przekazać fascynującą wizję „duchowości” indiańskiej, tak często eksploatowanej i poddawanej płytkiemu mistycyzmowi w filmach amerykańskich. Otóż Jarmusch demonstruje, że możliwy jest taki Indianin, który bierze to, co mu jest potrzebne z różnych źródeł, i że to właśnie może być „indiańska szkoła życia” (w tym sensie Xebeche jest kontynuacją postaci Philberta Bono z Powwow Highway (1989), obydwaj bohaterzy zresztą grani przez tego samego aktora, Gary Farmera). Pomysł, by wkładać w usta Xebeche słowa angielskiego poety służy więc nie tyle wyśmianiu tubylczej mądrości, co ironicznemu spojrzeniu na jedną z westernowych klisz, przedstawiających Indianina jako posiadacza wszelkiej wiedzy, a zwłaszcza tajemnej. Indianin może być normalnym człowiekiem, może też znać poezję – mówi po prostu Jarmusch.

A przy tym wszystkim Nikt (pewne, że i to imię przyjął pod wpływem lektury Odysei) – Xebeche jest zupełnie niezwykły. Otóż Nikt to outsider dla społeczności indiańskiej (a ściślej dwóch społeczności). Jest indiańskim mieszańcem: płynie w nim krew dwóch plemion Prerii: Blood i Blackfeet, pozostających ze sobą we wrogich stosunkach. W rezultacie w żadnej prawdopodobnie nie jest szczególnie mile widziany. Xebeche to odludek, który podróżuje przez świat, jakby od niechcenia czyniąc dobro i naprowadzając zagubionych poetów w rodzaju księgowego Williama Blake’a na ścieżkę Prawdy i Poznania. Prawdziwy indiański szaman, którego niewielu rozumie, ale który bywa potrzebny, gdy idzie o sprawy najważniejsze.

W finałowej sekwencji Jarmusch portretuje, niemal bez słów, wioskę Indian Makah z Północno-Zachodniego wybrzeża, dokąd Xebeche przyprowadza umierającego (nieżywego?) Blake’a przed wyprawieniem go w ostatnią podróż. Jakby pragnąc oddać hołd niezwykłej kulturze, omijanej w amerykańskich filmach, Jarmusch pozwala kamerze przesuwać się powoli po surowych azjatyckich twarzach Indian, ich chatach – tak zwanych długich domach, rzeźbionych totemach. Indianie znów milczący, ale tym razem po to, żeby widz przez kilkadziesiąt sekund mógł się napawać ich odmiennością i unikalnością.

Blake William,

1998. Wieczna Ewangelia. Wybór pism, wybór i opracowanie Michał Fostowicz, Wrocław: Pracownia „Borgis”.

2001. Milton. Zaślubiny Nieba i Piekła, przełożył Wiesław Juszczak, Kraków: Universitas.

Kilpatrick Jacquelyn,

1999. Celluloid Indians. Native Americans and Film, Lincoln-London: University of Nebraska Press.

Prats Armando José,

2002. Invisible Indians. Myth and Identity in the American Western, Ithaca-London: Cornell University Press.