24 lutego 2004 - Wtorki filmowe w Pograniczu

Wtorki filmowe w Pograniczu 
Aguirre, gniew boży, reż. Werner Herzog, prod. niemiecko-meksykańsko-peruwiańska, 1972 rok 
DOM POGRANICZA, godz. 17:00

Aguirre, gniew boży 
reżyseria: Werner Herzog 

prod. niemiecko-meksykańsko-peruwiańska, 1972 rok 


Znakomite studium żądzy i szaleństwa. Historia ponoć prawdziwa. Narratorem jest hiszpański ksiądz, uczestnik wyprawy, która w roku 1560 przedzierała się przez peruwiańską dżunglę. Chcieli dotrzeć do Eldorado - mitycznej krainy złota. 

Najważniejszym z konkwistadorów był Lope de Aguirre (świetny Klaus Kinski). To nic, że inni dzierżyli dowództwo, to on sterroryzował wszystkich. Pragnienie bogactw, władzy i sławy doprowadziło go do obłędu. Uznał, że jest gniewem bożym, uosabia wolę Pana. Dlatego przepadnie każdy, kto mu się przeciwstawi. 

To, co się dzieje na tratwie konkwistadorów, to wspaniała lekcja zachowań stadnych. Rozsądni ulegają groźbom ogłupiałych okrutników. Przedstawiciel Kościoła "w imię Najwyższego" staje po stronie silniejszych. Konkwistadorzy, ogłosiwszy, że zerwali z Hiszpanią, wybierają jednego spośród siebie na cesarza (cesarza figuranta - bo rządzi przecież Aguirre). Ów cesarz natychmiast przyswaja sobie pańskie gesty: składa idiotyczne deklaracje i obżera się, gdy innym doskwiera głód. W końcu zostaje skrytobójczo zamordowany. Głód, choroby i strzały Indian ukrytych w dżungli dosięgają stopniowo wszystkich wędrowców. Indianie ludożercy krzyczą z brzegu: "Mięso płynie, mięso płynie"... 

Werner Herzog nie kręcił filmu w atelier czy na jakiejś "cywilizowanej" rzeczce, lecz w Amazonii. Warunki pracy były diablo trudne. Wybuchały kłótnie: do dziś słynne są ówczesne spory Klausa Kinskiego z Herzogiem, opisane później przez obu. 

Poetyka, w jakiej zrealizowano "Aguirre...", może się wydać dziś archaiczna. Kamera jest statyczna, raczej się obraca, niż wędruje. Czasem zdjęcia kręcone są z ręki, wtedy przeważają zbliżenia. Nie sposób jednak zapomnieć otwierającego film zejścia konkwistadorów z tonącej we mgle lesistej góry ani narastającej atmosfery strachu i osaczenia. Jeśli coś mnie u Herzoga drażni, to hiszpańscy konkwistadorzy mówiący po niemiecku. To jednak głupi zarzut, bo w filmie Carlosa Saury "Eldorado", opowiadającym tę samą historię, konkwistadorzy mówią po hiszpańsku, a całość jest o kilka klas gorsza. 

Gazeta.pl Jacek Szczerba (16-05-01 03:00)