4 marca 2003

Wizyta w "Pograniczu" Ewy Konczał z Fundacji Ashoka.

Wtorki Filmowe w Pograniczu
Lisbon story, reż. Wim Wenders, prod. niemiecko-portugalska, 1994 rok.

"Lisbon story", reż.: Wim Wenders 

scenariusz: Wim Wenders 
muzyka: Madradeus 
prod. niemiecko-portugalska, 1994 rok 
czas trawania: 100 min. 

Zaczęło się od zamówienia władz miejskich Lizbony i producenta Paula Branco. Wim Wenders, wieczny wędrowiec niemieckiego kina, otrzymał propozycję zrobienia filmu o mieście nad Tagiem. Przymusowa przerwa w produkcji filmu "Po tamtej stronie chmur" musiała wystarczyć. W niecałe pięć tygodni powstała "Lisbon Story", w niczym nie przypominająca zwyczajnych ekranowych folderów. Wenders, od dawna zafascynowany Lizboną (pokazywał ją wcześniej w "Stanie rzeczy" i "Aż na koniec świata"), myślał zrazu o filmie dokumentalnym. Już na planie zrodził się pomysł, by między autentyczne obrazy i dźwięki miasta wpleść skromnie zakrojoną, ale ważną intrygę. Bohaterem opowieści stał się filmowiec, realizator dźwięku Philip Winter, który przybywa do Lizbony z Hamburga na wezwanie reżysera Friedricha Monroe. Monroe zamierzał wrócić do czasów szlachetnej naiwności i świeżości dawnego kina, chciał nakręcić film niemy o Lizbonie, ale zdał sobie sprawę z nierealności pomysłu i prosił, by Winter rejestrował odgłosy życia miasta. Mimo że Monroe tajemniczo zniknął - Winter wyrusza na ulice ze swym mikrofonem. Szuka przyjaciela i zachwyca się urodą starych zakątków Lizbony. Czyta poezje Fernando Pessoi i fascynuje się osobowością Teresy Salgueiro, wokalistki znanego (także z występów w Polsce) zespołu Madredeus, który w swoim repertuarze wykorzystuje tradycje portugalskiej muzyki fado. Te ballady stały się jednym z głównych źródeł inspiracji Wendersa. Reżyser mówił, że pozwoliły mu odkryć Lizbonę, odsłoniły duszę miasta, które nie poddało się procesom alienacji, pozostało otwarte na świat i ludzi. Jedną z postaci opowieści jest Manoel de Oliveira, weteran kina portugalskiego, realizujący filmy od blisko 70 lat. 

Wenders powraca w filmie do różnych motywów kina i własnej twórczości. Wskrzesza postać reżysera Monroe ze "Stanu rzeczy" w wykonaniu Patricka Bauchaua. Powierza rolę dźwiękowca Rudigerowi Voglerowi, odtwórcy ról niespokojnych wędrowców z "Alicji w miastach", "Fałszywego ruchu" i "Z biegiem czasu". Jego film, nasycony ironią, inkrustowany humorem i wypełniony muzyką z kręgu fado, jest dokumentem, esejem, medytacją, ale i fikcją fabularną. Reżyser wsłuchuje się w duszę miasta i snuje refleksje na temat kina. Rozmyśla o funkcji zbanalizowanych przez media obrazów, które "już nie pokazują, lecz sprzedają", i o roli dźwięku, który potrafi przywracać obrazom pierwotną czystość i prawdomówność. "Lisbon Story" to film o paradoksach kina, o mieście i o kulturze Portugalii, a przecież także film o uczuciach wiążących ludzi, o solidarności, przyjaźni, nawet o miłości. 

Wacław Świeżyński, "Gazeta Wyborcza"