Debata z B. Osadczukiem

22-29 stycznia 2002 - 10+1 IV Środkowoeuropejskie Forum Kultury - „W Obliczu Przyszłości” – debata z udziałem Bohdana Osadczuka

Ze względu na obszerność i bogactwo zarówno tematów jak osób zabierajacych głos w debacie pozwalamy sobie przytoczyć jedynie jej fragmenty.


... prof. Bohdan Osadczuk: 
Może zacznę od Ameryki. Uważam, że ta tragedia amerykańska, która się stała 11 września jest przełomowym, nie tylko dla Ameryki momentem, ale też dla całego świata. Na pewno dla Europy. Ja bym powiedział tak, że właściwie skończył się wiek cywilizacji entuzjazmu, sukcesu i rozrywki. Mamy powrót czy nawrót do jakiegoś wstrząsu moralnego. Ja może przytoczę taką historię, mało znaną oczywiście. Mój starszy przyjaciel, nie żyjący już historyk literatury Dmytro Czyżewski, który miał profesurę najpierw na Karlovym Uniwersytecie w Pradze, a potem po wojnie w Haidelbergu i został zaproszony do Harvardu, i pojechał – wszyscy mu odradzali, że jednak Haidelberg to takie piękne miasto i stary uniwersytet, – ale on pojechał i niedługo był tam i wrócił, z powrotem. I wszyscy zdziwieni byli dlaczego? Bardzo prosta sprawa, Amerykanie nie wierzą w diabła! I w takim społeczeństwie nie można żyć! Wierzą tylko w entuzjazm, w sukces. Dla mnie to było niezrozumiałe. Teraz to zrozumiałem, po 11 września. To jest to co zobaczył Czyżewski i czego się przestraszył. To, co się stało w Ameryce, zresztą można zapytać, czy to, co Zdziechowski przewidział, czyli też koniec epoki jakiegoś sukcesu, to się załamało na wrześniu 1939r i zaczęła się epoka barbarzyństwa. I nam się zdawało, że po Oświęcimiu jest już koniec barbarzyństwa, okazało się że nie. Była wojna okrutna w Wietnamie, była wojna w Korei, były genocydy w Afryce, było Sarajewo i Mostar. Myśmy dwa lata temu byli, Mostar to miasto z wydłubanymi oczami, to jest coś potwornego. Ja myślę, że porównując to, co stało się w Nowym Jorku, z Sarajewem i Mostarem – Sarajewo i Mostar to większa tragedia właściwie. Tylko, że Bośniacy, co mogą Bośniacy zrobić w świecie, a co mogą Amerykanie, to są właśnie te niewspółmierności w porównywaniu tragedii i znaczenia dla kultury, dla cywilizacji, dla religii itd. No a Czeczenia? A teraz, co oznacza 11 września? Obawiam się, że oznacza też koniec wieku emancypacji Europy, przecież jeszcze kilka miesięcy temu, przed 11 września, taki pan Solana był gwiazdą prawie, polityki światowej. Kto dziś pamięta o panu Solanie, kto to jest pan Solana, a gdzie jest pan Prodi? Jest kryzys instytucji europejskich, mało tego, głęboki kryzys NATO. Ameryka nie pytała NATO i nie pytała żadnych instytucji europejskich, tylko zwróciła się do pojedynczych rządów państw suwerennych. Czyli dostały w łeb wszystkie międzynarodowe instytucje, dotychczas uznawane jako najwyższe czynniki sprawujące władzę. Wieję z takiej OBWE, to jest jakiś obraz nieszczęść i niemocy, kompletnej już niemocy. Ja noszę pieniądze euro, ale nie wierzę, że nastała nowa era, to jest raczej taki, no nie będę się wdawał w to. Unia walutowa miała być przy końcu zjednoczenia Europy, a nie na początku. I nie będzie żadnej zjednoczonej Europy, to są mrzonki. Nie będzie ani federacji, ani nawet konfederacji nie będzie. Bo żadne państwo europejskie nie chce zrezygnować z suwerenności. I na tym polega całe oszustwo o tworzeniu wspólnych sił zbrojnych europejskich. Nie dojdzie do tego, państwa europejskie ograniczają budżety, wydatki na sprawy obrony dla własnych państw. Niemcy nie mieli samolotów żeby przerzucić żołnierzy, trzy tygodnie głowili się jak przerzucić żołnierzy do Afganistanu i wypożyczyli potem kilka samolotów ukraińskich i rosyjskich, transportowych – żeby zawieźć. Polacy mają kłopot jak swój kontyngent tam dowieźć, do Afganistanu, żeby to jak najmniej kosztowało. No, więc taka jest rzeczywistość a nie inna. Ale jest jeszcze, na tle kryzysu czy zmierzchu Europy, jest jeszcze coś innego. Jest niebezpieczeństwo legitymizacji ustrojów totalitarnych albo takich satrapów środkowoeuropejskich, postkomunistycznych jak Karimow, czy inni władcy w Azji Środkowej. Jest niebezpieczeństwo przemilczania, albo udawania, że nie istnieje tragedia narodu czeczeńskiego. Wytępiania całej nacji czeczeńskiej, czy tępienia w Chinach mniejszości narodowych na pograniczu z Kazachstanem itd. Więc tutaj się zarysowuje ogromne niebezpieczeństwo, zagrożone są podstawy tej wartości w cywilizacji euroatlantyckiej, które dotychczas były jakimś wymiernikiem zasad demokracji liberalnej. Z jednej strony możemy się cieszyć, że 11 września w tej tragedii dostało w łeb widmo amerykańskiego izolacjonizmu, odwrócenie się Ameryki od Europy, a z drugiej strony nastąpiło osłabienie antyamerykanizmu, który się zarysowywał w takiej postaci: konfiguracji Rosji, Niemiec i Francji z rozmaitych względów. Albo w takiej konfiguracji, o której marzył pan Putin – Rosja, Indie, Chiny jako nowa konfiguracja antyamerykańskiej koalicji. To się zawaliło, ale taki sojusz Busha z Putinem i Karimowem to jest straszne. 
Dziękuję... 


... prof. Bohdan Osadczuk 
Ja krótko, tylko to, czego nie zdążyłem powiedzieć, a co mi teraz przyszło do głowy i na język. Są dwa procesy wzajemnie sobie przeczące. Bo z jednej strony jest ten proces globalizacji, który niby oznacza scalanie rozmaitych organizmów i kultur, i cywilizacji, i tożsamości narodów, kultur i tradycji itd. A z drugiej strony mamy odrodzenie regionalizmu, rozmaitych małych prowincji, powiedzmy w federalizmie niemieckim, wybujały takie tendencje, nie separatystyczne, ale powiedzmy, że Bawarczycy są dumni z cudu gospodarczego swojego i wiele takich rzeczy. Mnie się zdawało, że prowincje już utonęły

W tym takim sosie ogólnopaństwowym, czy niwelującym odrębności kulturowe i tradycje. A mamy właśnie ten ruch do przywracania tych regionalnych wartości i współpracy regionalnej...

Komentarze: