Dragan Velikić, „Śladami” / recenzja Marty Kowerko-Urbańczyk

Dragan Velikić, „Śladami” / recenzja Marty Kowerko-Urbańczyk

Dragan Velikić, „Śladami”. Erudycyjna i wielowątkowa powieść serbskiego pisarza Dragana Velikicia została doceniona przez serbską krytykę i uhonorowana nagrodą dwutygodnika NiN za najlepszą powieść roku.

Jak zgodnie zauważyli serbscy recenzenci, „Śladami” to również najbardziej intymne i najbardziej kunsztowne z jego dzieł.

W Polsce ukazały się do tej pory trzy z kilkunastu powieści Dragana Velikicia: „Casus Brema” (Pogranicze, 2005), „Lufcik” (Pogranicze, 2013), „Bonavia” (Czytelnik, 2016). W polskiej recepcji zwrócono uwagę na ich fabularną nieśpieszność i wyrafinowanie konstrukcyjne, mnogość zapętleń i repetycji. Wszystko to można znaleźć także w najnowszej książce, gdzie serbski autor eksploruje najbardziej zajmujące go motywy. Czas i pamięć. Hotele, pociągi, cmentarze. A przede wszystkim trochę prowincjonalne środkowoeuropejskie miasta i ich palimpsestową historię, w którą wplątane są jednostkowe losy. Tworzy przy tym neurotycznego i introwertycznego bohatera. O ile dotychczasowe powieści Velikicia były zaludniane fikcyjnymi figurami, o tyle tu nieznany z imienia, pierwszoosobowy narrator - alter ego autora pozostawia w tekście liczne tropy odsyłające do własnej biografii. Główną bohaterką tej prozy jest matka bohatera, a jej relacja z najbliższymi staje się osią fabularną tekstu. Matka dodatkowo również uwiarygadnia pierwszoosobowego narratora jako pisarza:

- „Co ty robisz? Piszesz?

- Tak. Nową powieść.

- Na pewno znów coś zmyślasz – spogląda na mnie karcąco. – Nie podoba mi się u ciebie to, że wymyślasz. Prawdziwy pisarz nie wymyśla. Mało jest prawdziwych pisarzy – mówi”.  S.36

Dominująca matka narzuca synowi ramy, z których trudno mu się wydostać. Nadmierna kontrola prowadzi do przesadnej ostrożności, budzi poczucie rezygnacji i niepewność towarzyszące mu w dorosłym życiu. Po latach i już po jej śmierci starzejący się narrator konfrontuje się z przemilczanymi faktami z własnego życiorysu, podążając śladami matki.

Reminiscencje dotyczące dzieciństwa powracają jednak uporczywie na kartach powieści, jakby w tych zapętleniach narrator mocował się ze samym sobą. Introwertyczny, skupiony na własnych przeżyciach wewnętrznych ze wstydem wspomina gderaninę matki o śmieceniu na plaży. Zbulwersowana głośno zwracała wszystkim uwagę tak, że obcy ludzie wytykali ją palcami, nazywając wariatką. Równocześnie, po latach sam narrator, jak mantrę powtarza  jej słowa. We wzajemnej relacji kryje się bowiem pewien pat  -  nie możemy się uwolnić od wartości wyznawanych przez rodziców i ról nam przez nich wyznaczonych, jednocześnie nie potrafiąc w nich trwać.

„Wygrali, mamo. Ludzie z plaży zawładnęli światem. Obojętni, otępiali od przyjemności, błąkają się po egzotycznych krajach. Nie znają wartości niczego. Pod maską wolności ukrywają swoje biedne dusze. Hordy prostaków w markowych ubraniach i butach ciągną markowe walizki i torby po foyer hoteli. Wypełnili lotniska i dworce. Podróżują statkami. Na wszystkie strony rozlewają się tłumy turystów. Zanieczyścili całą planetę”.

Rodzinne wątki stają się pretekstem do snucia uniwersalnej opowieści o przemijaniu.  Poprzez doświadczenie straty matki, serbski powieściopisarz tworzy poruszającą, wielowątkową historię o godzeniu się z upływem czasu, w tym z własną chorobą i śmiertelnością. W pewnym momencie pierwszoosobowa narracja załamuje się niespodziewanie, jakby nagle narrator stracił kontrolę nad światem przedstawionym. W jej miejsce pojawia się prowadzona w trzeciej osobie opowieść, dzięki której czytelnik dowiaduje się o postępujących problemach z pamięcią bohatera i jego zmaganiem się z chorobą. Tym samym okazuje się, że więcej go z matką łączy niż dzieli, mimowolnie powtarzając jej los, pod koniec życia pogrąża się w demencji. I dopiero wtedy bohater zdobywa się na trudno uchwytną, ledwo wyrażoną czułość.

Co zatem ocala opowieść, która rwie się, gubi? Miejsca, przedmioty, pamiątki, drobne ślady. Wszystkie one budzą w dziecięcym bohaterze świadomość, że przestrzeń skrywa swoją przeszłość, której nie da się wyciszyć, nie da się pominąć, trwa wciąż obecna, domagając się opowiedzenia.

„Pod koniec lat sześćdziesiątych przeprowadziliśmy się z rodzicami na nowo wybudowane osiedle w pobliżu szpitala wojskowego. Zostałem zmuszony rozstać się z miejscem o długiej przeszłości. Znalazłem się nagle na otwartym terenie, bezbronny, bez lokatorów, mieszkających tu przede mną, z którymi w jakiś cudowny sposób dzieliłem tę samą przestrzeń. W nowym mieszkaniu nie było śladów. Nie było historii. Wszystko pachniało nowością: lakierowany parkiet, drewniane sprzęty, szafki wiszące w kuchni, piec gazowy. Byłem sam”. s. 96

Ślady odsyłają do miejskiej topografii. To właściwie samo sedno pisarstwa Velikicia, mocno zanurzonego w historii i kulturze regionu. Serbski autor konsekwentnie w swoich książkach buduje literacki obraz Puli – miasta, będącego przedmiotem nostalgii, które wielokrotnie w dwudziestym wieku doświadczało zmiany przynależności państwowej i zarazem - podobnie jak wiele innych miast Środkowej Europy - exodusu i wymiany ludności. „Śladami” nie jest jednak wyłącznie opowieścią o  Puli, bo w repetycjach powracają te same scenariusze, rozgrywające się w różnych miastach i różnych czasach.

Wielość planów oraz wielość czasowych i przestrzennych porządków spaja kilka wątków. Utyskiwanie matki o ukradzionym z pociągu zeszycie, w którym odnotowywała odwiedzane hotele, to jedno z najwcześniejszych wspomnień narratora. Po latach, przewrotnie nazywając utracony notes metryką chrztu, podąża śladami matki, tworząc własny rejestr odwiedzanych miejsc. W tych tymczasowych miejscach przepływu - w obliczu stale zmieniających się granic i historycznych narracji  - narrator odnajduje pewną stałość, powtarzalność i podobieństwo środkowoeuropejskich losów.

Jedną z postaci, dla której niestabilność granic stała się częścią biografii, jest Lisetta, starsza sąsiadka, która tymczasowo zajmowała się bohaterem w dzieciństwie. Jej życie to historia migracji bardzo charakterystycznych dla Europy Środkowej – urodzona w Salonikach, mieszkała w Wiedniu i Treście, by pod koniec życia osiąść w Puli i tam właśnie poznać narratora.

„Nie przeczuwa, że konstantą jej życia staną się podróże przez państwa, które rodzą się i znikają. W ciągu osiemdziesięciu lat życia uzbiera całą kolekcję dokumentów: formularzy zameldowania i wymeldowania, dowodów osobistych, pełnomocnictw, książeczek pracy i zdrowia, pozwoleń, testamentów, paszportów. I będzie jak jej ojciec obojętna wobec flag i hymnów, zawsze zadając sobie pytania, dlaczego fotografie suwerena nie są wielkości znaczka pocztowego”.  s. 170

Lisetta - trochę obca, trochę tajemnicza, bardzo przy tym fascynująca – wprowadza dziecięcego narratora w świat śladów i pamiątek. Wzbudzając w nim marzenie o beztroskiej, mniej obciążonej wymaganiami relacji, stanowi zarazem powieściowy kontrapunkt matki. Ślady po matce niosły ze sobą poczucie winy i obowiązku. Nieskrępowana spontaniczność, którą symbolizowała Lisetta, kusi zresztą nie tylko dziecko, każdy z bohaterów lokuje w niej inną tęsknotę. Jej życiorys powtarzany w kilku wersjach, opowiadany przez nią samą, zniekształcany przez plotkę, powraca wreszcie w retrospektywnej, trzecioosobowej narracji.

Niedużą objętościowo książkę można więc czytać na kilku poziomach. Tytułowe ślady skrywają wielorakie sensy. To tropy, które prowadzą przez ukochane, utracone miasto, odsłaniając jego palimpsestową historię. Blizny, które pozostawia matka i szlaki, które wytycza. Drobne odpryski codzienności, zapętlone wspomnienia snute jakby na przekór chorobie i przemijaniu. W kunsztownej prozie Dragana Velikicia, miejscami gorzkiej, a miejscami przejmująco pięknej to właśnie ślady stanowią najpotężniejszą broń przed niepamięcią.

Marta Kowerko-Urbańczyk