Ketman kulturowy

"Ketman kulturowy". Adam Puchejda, Kultura Liberalna 13.06.2014, rozmowa z Krzysztofem Czyżewskim

Kultura, która ulega rzeczywistości, podlizuje się jej, przejmuje gotowe wzorce, tak naprawdę ją zdradza. Ta zdrada stała się naszym udziałem. Z Krzysztofem Czyżewskim, szefem ''Pogranicza'', rozmawia Adam Puchejda, Kultura Liberalna

Adam Puchejda: Nowe festiwale, nagrody literackie, muzea. Kultura w Polsce kwitnie? 

Krzysztof Czyżewski: Z oddali może wygląda to nieźle, ale kiedy przyjrzeć się z bliska, posłuchać ludzi, to obraz wcale nie jest taki różowy.

Chodzi o pieniądze? 

- Nie. Pieniądze są ważne, ale to tylko część portretu. Przede wszystkim w Polsce kultury nie traktujemy poważnie, nie uznajemy jej za partnera, który pomoże nam zmierzyć się z rzeczywistością. Ciągle żywimy iluzoryczne i nieodpowiedzialne mniemanie, że nasz demos, "lud", chce kultury lekkiej i łatwej, a problemy samej kultury uznajemy za drugorzędne, wtórne wobec naszego bezpieczeństwa czy rozwoju gospodarczego.

60 proc. Polaków nie czyta żadnych książek. Może sami sobie jesteśmy winni? 

- Przyzwyczailiśmy się, że nic się nie da zrobić, że to procesy, na które nie mamy wpływu. A to my sami sprawiliśmy, że kultura jest dla nas jedynie kolejnym projektem lub dodatkowym wydatkiem, że nie służy już przekazowi wartości. Dużo ostatnio mówiliśmy o tym - np. przy okazji dyskusji wokół wywiadu z Marcinem Królem[''Byliśmy głupi'', ''Magazyn Świąteczny Wyborczej'', 8-9 lutego] - że w ostatnich 25 latach nie byliśmy z ludźmi szczerzy, gdy mowa była o rzeczywistych kosztach i zagrożeniach transformacji.

Tym, co mnie jednak uderza, jest fakt, że prawie w ogóle nie mówimy o tym, że w nowej Polsce powinniśmy byli podjąć próbę zbudowania innego systemu wartości, takiego, który mierzyłby godność człowieka nie stanem konta w banku, tylko znacznie pojemniejszym wskaźnikiem dobrego życia, w którym stan posiadania jest tylko częścią całości. Nie chcę deprecjonować bogactwa materialnego i rozumiem weberowską logikę etosu bogacenia się, ale poprzestać na tym, a co więcej, uznać to za źródło szczęścia, to czyste szaleństwo.

Stan kultury jednym z mierników bogactwa? 

- Tak. W rozwiniętym świecie nikt się już dzisiaj nie śmieje z Bhutanu, którego bogactwo liczone jest w jednostkach szczęścia obywateli. Decyzja króla tego kraju, mająca powszechne społeczne poparcie, by uznać szczyty himalajskie za zamieszkane przez bogów i przez to niedostępne dla wielkiego biznesu wspinaczkowego, nie przysporzyła bogactwa materialnego mieszkańcom, ale czy uczyniła ich mniej szczęśliwymi?

Tacy ekonomiści jak noblista Kenneth Arrow w mierzeniu bogactwa oprócz kapitału produkcyjnego uwzględniają także inne kapitały - naturalny, ludzki i społeczny. Tymczasem kultura staje się dzisiaj w coraz większym stopniu zakładnikiem fiskalno-produkcyjnego sposobu myślenia. Dobrze funkcjonuje ono w połączeniu z wolnościowym etosem kultury, którego znaczenie trudno przecenić w Polsce walczącej ze zniewoleniem za okupacji i totalitaryzmu. Czasy się jednak zmieniły i nasza wolność staniała, stała się wolnorynkowa, obiecuje tylko indywidualny sukces i konsumpcyjne rozpasanie.
oney Can't Buy' and What it Shouldn't Buy'' - odpowiada Michael Sandel

cały artykuł http://wyborcza.pl/magazyn/1,139105,16151720.html