opłaca się robić dobre rzeczy

Misja, pasja, odpowiedzialność, satysfakcja – te słowa najczęściej powtarzają właściciele niewielkich oficyn wydawniczych. Jak sobie radzą w niszy? Co mogą przeciwstawić gigantom? Co oferują czytelnikom? Dlaczego nie satysfakcjonuje ich praca w dużych oficynach? Jakich wydawców warto obserwować? Wreszcie: czy prowadzenie własnego wydawnictwa się opłaca?

O tym, że wielką literaturę z powodzeniem można wydawać w małych ośrodkach, przekonuje sejneńskie wydawnictwo Pogranicze, działające przy Ośrodku „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”. Nazwa jest znacząca, oficyna prezentuje bowiem literaturę z regionu środkowej Europy, a więc terenu będącego prawdziwym tyglem kultur, w którym wzajemnie przenikają się narodowości, języki i twórcze postawy. To miejsce o trudnej i skomplikowanej historii, którą starają się zrozumieć i przedstawić autorzy książek wydawanych przez ośrodek w Sejnach.

Flagową serią wydawnictwa jest seria Meridian pod redakcją Krzysztofa Czyżewskiego, prezentująca dokonania najwybitniejszych pisarzy środkowoeuropejskich. Do tej pory ukazało się w niej prawie trzydzieści tytułów, wśród których znajdują się książki prozatorskie, poetyckie i eseistyczne takich autorów, jak Claudio Magris, Drago Jančar, Ismail Kadare, Norman Manea, Miljenko Jergović (laureat nagrody Angelus), Elias Canetti, Fatos Lubonja, Attila József, Tomas Venclova czy Josef Škvorecký (sejneńskie wydawnictwo zaryzykowało wydanie opus magnum tego pisarza, ponad osiemsetstronicowej powieści „Przypadki inżyniera ludzkich dusz” – ryzyko się opłaciło, czeski autor otrzymał za tę powieść Angelusa). Rzut oka na listę nazwisk wystarczy, by zrozumieć, że bez książek wydanych przez Pogranicze biblioteka każdego inteligenta, zwłaszcza zainteresowanego dziejami Mitteleuropy, byłaby rażąco niepełna.

Największy jednak rozgłos Pogranicze zyskało dzięki publikacji w roku 2000 książki Jana Tomasza Grossa „Sąsiedzi”. Wydanie książki poświęconej mordowi w Jedwabnem wzbudziło ogólnonarodową debatę na temat polskiego antysemityzmu. Echa tej debaty nie milkną do dziś, czego przykładem może być fala niedawnych dyskusji poświęconych filmowi Władysława Pasikowskiego „Pokłosie”, odnoszącemu się w pewnym stopniu do opisanych przez Grossa wydarzeń.