"O Miłoszu książka użyteczna" - recenzja Tomasza Jędrzejewskiego

"O Miłoszu książka użyteczna" - recenzja Tomasza Jędrzejewskiego

Polecamy recenzję książki Krzysztofa Czyżewskiego "Miłosz. Tkanka łączna" autorstwa Tomasza Jędrzejewskiego. Ukazała się ona pod tytułem "O Miłoszu książka użyteczna" w marcowych Nowych Książkach (3/2015).

Niewielu pisarzy byłoby w stanie napisać taką książkę jak ta. Stoi za nią nie tyle nawet znajomość, ile „przyjaźń” z pismami Czesława Miłosza. Nadto– znajomość z samym Miłoszem. I wreszcie – wieloletnie (to już ćwierć wieku) praktykowanie idei pogranicza.

Ten trzeci element warty jest podkreślenia, bo Tkanka łączna wyrasta wprost z przedsięwzięć zespołu „Pogranicza”, licznych prac, starań i projektów. Jako książkę z ducha miłoszowską, nie zaś „miłoszologiczną” można ją odbierać w perspektywie życiowej praxis. Między ideą a rzeczywistością nie należy czynić wielkich przedziałów – zdaje się, że to przekonanie łączy Miłosza i Czyżewskiego. I to przekonanie Tkanka łączna puszcza w ruch.

Za najciekawszą część książki uważam esej Wędrowny. Opowieść o Miłoszu jako człowieku ciągle podróżującym (poszukującym) jest – można by sądzić – obciążona dużym ryzykiem banału albo powtarzania tego, co już dobrze wiadome. Czyżewski jednak zręcznie ustrzegł się oczywistości – i w swojej narracji kierował się ku bezdrożom i traktom rzadko uczęszczanym. Rzecz zaczyna się od opisów miejsca stanowiącego ośrodek wyobraźni poetyckiej Miłosza i w istocie centrum jego świata: od doliny Niewiaży. Autor pozostał więc wierny pisarzowi, który Dolinę Issy rozpoczął słowami: „Należy zacząć od opisu Kraju Jezior, w którym mieszkał Tomasz”. Czyżewski mógł tak napisać, bo jako jeden z nielicznych z autopsji zna Szetejnie i okolice. Z pełną odpowiedzialnością potrafi opowiadać o diabłach zamieszkujących tereny nad Niewiażą. I jeszcze jedno świadectwo eseistycznego chodzenia po manowcach: autor Tkanki łącznej znalazł klucz (jeden z kluczy) do tajemnic biografii i twórczości Miłosza w Godzinie myśli Słowackiego. Odniesienie ryzykowne, a jednak w narracji dobrze umotywowane.

Szczególnie intrygująco brzmi zdanie: „U początku wędrówki człowieka stoi diabeł, sama zaś wędrówka staje się walką z nim”. Znaczy to – w interpretacji Czyżewskiego – że decyzja o wyruszeniu w drogę jest formą walki z diabłem, ciągłą ucieczką przed ciemnymi mocami. Ale myślę, że warto zaproponować inne odczytanie: to diabeł jest tym, który namawia do drogi; to z jego podszeptu opuszcza się Miejsce: albo też to on zmusza do ruszenia w świat. Dolina Issy kończy się przecież odjazdem ze stron rodzinnych, przypominających – przynajmniej czasami – raj ziemski. Przy takiej konkurencyjnej interpretacji dużej mocy nabiera cytat z Oskara Miłosza: „Biada temu, kto wyrusza i nie wraca”. Czyżewski kilkakrotnie powołuje się na przywiązanie Miłosza do konkretu: zmysłowo uchwytnych elementów rzeczywistości. To współodczuwanie świata przydaje esejom dużych walorów – tak to nazwijmy – poetyckich. Z przyjemnością czyta się nazwy miejscowości wyznaczających horyzont życia młodego Miłosza: Serbiny, Użumiszki, Wędziagoła, Szetejnie, Opitołoki, Świętobrość. To jest właśnie wędrówka z Miłoszem po obszarach prowincji, utrwalonych w jednym z najważniejszych tekstów poety – Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada. W tym Miłoszowskim zamiłowaniu do konkretu doszukiwałbym się dowodu duchowego pokrewieństwa z Goethem, który w 1801 r. pisał w liście do Schillera: „Kunszt poezji wymaga od podmiotu, który ją uprawia, pewnego dobrodusznego, zakochanego w rzeczywistości ograniczenia, poza którym leży absolut. Żądania stawiane z góry niszczą ów niewinny i twórczy stan i na miejsce prawdziwej poezji wprowadzają jako poezję coś, co w żadnym razie poezją nie jest”.

Na dużą pochwałę zasługuje, uważam, troska Czyżewskiego o prywatną geografię, osobistą historię (swoją oraz Miłosza), pozwalająca odnieść wszystkie refleksje autora do realnych miejsc, ludzi i czasów. „Nie ma dla nas innej drogi ku rzeczom wielkim i ostatecznym niż przez pamięć szczegółu, miłość poszczególnego, prawdę stającą się na co dzień, wartości uwierzytelniane wobec bliskich i wobec Innego z najbliższego sąsiedztwa” – pisze Czyżewski. Dodałbym, że to Miłoszowskie przywiązanie do tego, co w zasięgu wzroku i słuchu, tak zwany patriotyzm ziemi, ma swoją osobną nazwę w języku litewskim: to gimtinė, dające się przetłumaczyć jako „kraj urodzenia” czy „strony rodzinne”. Najciekawiej napisane są właśnie te fragmenty, które dotyczą gimtinė, kształtujących losy i wyobraźnię młodego Miłosza.

Przy całej elegancji tej książki (wypada pochwalić osoby, które pracowały nad stroną edytorską i redakcyjną), jasności myśli i często urzekających passusów – miałbym jedną wątpliwość. To, co jest siłą języka i refleksji autora („zakochane w rzeczywistości ograniczenie”), w pewnym sensie (w pewnych miejscach) jest też jej słabością. Odnoszę wrażenie, że w esejach Krzysztofa Czyżewskiego świat Miłosza rysuje się prawie w baśniowych kolorach. Czy takie było założenie, zgoda na to, że w opowieściach o miejscach prawie mitycznych nie można lub nie trzeba wyrzekać się lekkiej mitologizacji? Nie wiem, ale w Tkance łącznej brakuje mi tej antynomii (piękna i okrucieństwa; czarów i zwyczajności), którą w opisie stron rodzinnych Miłosz zawierał w Dolinie Issy, Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada i innych tekstach poetyckich oraz wspomnieniowych. Groza, którą przejmowała poetę natura, jest książce Czyżewskiego jak gdyby zepchnięta na dalszy plan i ledwo wzmiankowana. Czyżewski pisze językiem giętkim i bogatym, podbudowanym wszechstronną wiedzą, wykorzystywaną z dużym wyczuciem i nigdy na pokaz. Ktokolwiek zresztą kiedyś słuchał i czytał wypowiedzi założyciela „Pogranicza”, przyzna, że Czyżewski jest po prostu mądry i każda rozmowa z nim jest wartościowa. Tym bardziej chciałoby się, żeby – mimo duchowego braterstwa z Miłoszem – niekiedy zrezygnował z dokładnego, słowo w słowo, przywoływania wypowiedzi poety. Niektóre frazy już tak bardzo się osłuchały i powtórzono je tak wiele razy (na przykład sakramentalna „erozja wyobraźni religijnej”), że przestają przemawiać właśnie... do wyobraźni.

Sporo uwag autora powtarza się w książce, co wynika oczywiście z tego, że Tkanka łączna to zbiór esejów, wywiadów i innych wypowiedzi Czyżewskiego z różnych lat. Zmieszczenie pod jedną okładką wszystkich tych tekstów budzi pewne zastrzeżenia, zważywszy na nieuniknione dysproporcje w jakości owych pism; z rezerwą czyta się końcowe wywiady (choć dobre jako wywiady prasowe) po wcześniejszych subtelnych esejach. Jeśli już jednak chciano zebrać wszystko razem, należałoby chyba usunąć wypowiedzi całkowicie redundantne wobec tego, co wcześniej. Te usterki obniżają nieco przyjemność lektury, ale Tkanka łączna i tak pozostaje nad wyraz wartościową książką i – dodajmy – książką użyteczną, z której warto zrobić odpowiednie wypisy. Miłoszologowie, ale także praktycy idei znajdą w niej wiele ważnych drogowskazów.