Różnorodność kulturowa: dlaczego warto otwierać się na innych ludzi?

Różnorodność kulturowa: dlaczego warto otwierać się na innych ludzi?

"Zwierciadło", 16 KWIETNIA 2017,  RENATA ARENDT-DZIURDZIKOWSKA, m.in. o pracy Pogranicza

Sąsiedzi śpiewają sobie nawzajem

Kim są nasi sąsiedzi? Wspaniałe inicjatywy kulturalne kierują nas w stronę świadomości potencjału różnorodności. Choćby Ośrodek „Pogranicze – Sztuk, Kultur, Narodów” w małych nadgranicznych Sejnach na Suwalszczyźnie. Powstał ponad 20 lat temu z inicjatywy dwóch rodzin – Krzysztofa i Małgorzaty Czyżewskich i Bożeny i Wojciecha Szroederów, związanych z teatralnym ruchem alternatywnym. Przyjechali do Sejn ze spektaklem „Krwawe gody” według Lorki. I właśnie tu uświadomili sobie, że pragną czegoś innego: nie chcą już występować na festiwalach teatralnych, chcą przestać mówić, zacząć słuchać. Stworzyli Pogranicze – Sztuk, Kultur, Narodów. Zanurzyli się w ten nowy świat, w pamięć ludzkich doświadczeń. Przełomowym doświadczeniem okazało się spotkanie nazwane „Pieśnią Starowieku”. Do sejneńskiej Białej Synagogi, którą Pogranicze się opiekuje, zostali zaproszeni sąsiedzi, ludzie różnych narodowości, Litwini, Polacy, Ukraińcy, Białorusini, Romowie z Suwałk, Rosjanie ze wspólnot staroobrzędowców. Śpiewali stare pieśni, także żydowskie. We wspólnym ogromnym kręgu usiedli sąsiedzi i po raz pierwszy posłuchali siebie nawzajem. Popłynęły opowieści o ludzkich losach, niezażegnanych sprawach z przeszłości, traumach wieku. Później były „Kroniki sejneńskie”. Polskie i litewskie dzieci pod kierunkiem Bożeny Szroeder stworzyły żywy spektakl o miejscu i ludziach. Najpierw dzieci poznawały historię miasta; kto w Sejnach mieszkał, czym się zajmował, skąd przybył. Rozmawiały z nauczycielami, historykami i starymi ludźmi. Notowały niespisywane dotąd wspomnienia swoich dziadków, tworzyły drzewa genealogiczne, rozmawiały z rodzicami o losach bliższych i dalszych krewnych. Narysowały na wielkim płótnie plan miasta – mitycznego i prawdziwego. Później ulepiły Sejny z gliny. I powstały „Kroniki sejneńskie”. Dzieci czytały o wszystkim, czego się dowiedziały. Starsi – poruszeni, przejęci – wsłuchiwali się we własne opowieści. Potem wszyscy śpiewali, każdy po swojemu. Znów sąsiedzi śpiewali sobie nawzajem. Spektakl dał impuls dalszemu odkrywaniu dziejów miasta i losów ludzi; ten projekt trwał pięć lat. A potem powstała książka o tym samym tytule, której współautorami są dzieci.

 czytaj całość w "Zwierciadło"