Starowiercy - Andrzej Sidor

Starowiercy - Andrzej Sidor

29 czerwca 2010 roku w Piwnicach Domu Pogranicza odbył się wernisaż wystawy fotografii Andrzeja Sidora pt: Starowiercy.

Oczywiście w świecie Staroobrzędowców istnieją nadal pewne tabu. Nie fotografowałem wnętrza molenny, nie fotografowałem ikon ani nabożeństw. Ludziom spoza społeczności Staroobrzędowców nie wolno dotykać świętych ksiąg. Szanowałem to i tego nie robiłem. Swobodnie jednak mogłem poruszać się po wsi, „podglądać” codzienne życie jej mieszkańców, gościć w ich domach, uczestniczyć w kąpieli w bani.

/Andrzej Sidor/

Andrzej Sidor - ur. 1976 roku w Suwałkach. Mieszka na Suwalszczyźnie. Ukończył Wydział Leśny SGGW w Warszawie. Od 2000 roku współpracuje z Polską Agencją Fotografów „Forum”. Zajmuje się fotografią inspirowaną pejzażem, a także etnograficzną i społeczną. Od 10 lat fotografuje polskie zwyczaje i obrzędy. Jego fotografie znajdują się m.in. w albumach „Polska niezwykła”, „Polska ginąca”. Publikował m.in. w „Traveler”, „Kalejdoskop”, „Polityka”, „Newsweek”, „Gazeta Wyborcza”, „Przekrój”, „Rzeczpospolita”, „Wprost”, „Zoom”, „Almanach sejneński”.

Twórca między innymi fotoreportaży: „Staroobrzędowcy”, „Wierszyna” (o polskich osadnikach na Syberii), „Śpiewacy pogrzebowi na Suwalszczyźnie”, „Synowie Abla” (o szlachcie zachciankowej z okolic Sokółki i Ciechanowca), „Szeptuchy”, „Życie po śmierci” (o preparatorstwie w Czechach i Polsce), „Bezdomni”(o schronisku dla bezdomnych zwierząt na Paluchu w Warszawie).

Dziękujemy Polskiej Agencji Fotografów FORUM za możliwość zaprezentowania fotografii w Sejnach oraz Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku za wykorzystanie odbitek. 

Rozmowa z Andrzejem Sidorem

Wiesław Szumiński: Cykl fotografii zatytułowany „Starowiercy” był jednym z pierwszych, który zrealizowałeś. Mam wrażenie, że jest on w Twojej pracy bardzo ważny, bo wytyczył niejako kierunek Twoich poszukiwań, Twoich fotograficznych zainteresowań. 

Andrzej Sidor: Poważnie zacząłem myśleć o fotografii na studiach. Studiowałem na wydziale leśnym w SGGW w Warszawie. Fotografowałem rośliny. Był to swoisty „fotograficzny zielnik”, który przygotowywałem na zaliczenie trzeciego roku studiów. Ów cykl, oraz fotografie z wyprawy na Czarnohorę na Ukrainie, na której byłem ze studentami z koła fotograficznego, pokazałem w agencji fotograficznej „Forum”. Widocznie się podobały, bo zaproponowano mi zrobienie fotoreportażu. Staroobrzędowcy to był temat, który wybrałem na tą pracę. 

WS: Opowiedz o tej pracy. 

AS: Czas, kiedy realizowałem ten temat to był koniec dwutysięcznego roku. Do Gabowych Grądów trafiłem w listopadzie. Praca nad tym cyklem zajęła mi nieomal pół roku. Robiłem zdjęcia w Hołnach Wolmera, w miejscowości Bór, ale przede wszystkim w Gabowych Grądach. Tuż po przyjeździe trafiłem na pogrzeb jednego z mieszkańców tej miejscowości. Wieś podzielił wtedy konflikt wokół osoby nastawnika i pogrzeb odbywał się bez jego udziału. 

WS: Powszechnie panuje przekonanie że Staroobrzędowcy to społeczność hermetyczna, nieufna wobec przybyszów. Czy Twoje doświadczenia potwierdzają takie o nich opinie? 

AS: Znam społeczności o wiele bardziej hermetyczne, takie do których nie ma w ogóle wstępu. Na przykład myśliwi. Staroobrzędowcy przyjęli mnie bardzo życzliwie i czułem się wśród nich bardzo dobrze, po prostu normalnie. Jak wiesz, pracowałem fotografując to jak żyją przez niemal pół roku. Bywały okresy, że mieszkałem z nimi w ich domach. Oczywiście zanim wyruszyłem do Gabowych Grądów, przygotowywałem się teoretycznie do tej pracy. Czytałem teksty o nich, o ich kulturze, o ich religii. W nich też znalazłem takie opinie, o których mówisz, że to społeczność zamknięta. Rzeczywistość okazała się jednak mniej „straszna”. 

WS: Twoje fotografie świadczą o tym, że byłeś z nimi bardzo blisko. 

AS: Oczywiście w ich świecie istnieją nadal pewne tabu. Nie fotografowałem wnętrza molenny, nie fotografowałem ikon ani nabożeństw. Ludziom spoza społeczności Staroobrzędowców nie wolno dotykać świętych ksiąg. Szanowałem to i tego nie robiłem. Swobodnie jednak mogłem poruszać się po wsi, „podglądać” codzienne życie jej mieszkańców, gościć w ich domach, uczestniczyć w kąpieli w bani....(śmiech) 

WS: Twoje kolejne projekty przekonują mnie, że wybór Staroobrzędowców na temat pierwszego Twojego reportażu nie był li tylko dziełem przypadku. Po skończeniu tej pracy wyruszyłeś na Mazury. Fotografowałeś odchodzący w przeszłość świat PGR-ów. Twój reportaż o dzieciach z PGR-u Borki jest równie egzotyczny co przejmujący. 

AS: Był rok 2001. PGR-y były wtedy masowo likwidowane i rozparcelowywane. Zostali tam ludzie, bez środków do życia, bez pracy. Po powrocie stamtąd zauważyłem, że na moich fotografiach dominują dzieci i to ich uczyniłem bohaterami tego fotoreportażu. 

WS: Swój obiektyw kierujesz często w stronę miejsc i takich społeczności, które z pozoru wydają się mało efektowne, marginalne, takich którymi nie zajmuje się świat mediów. 

AS: Tak. Tam bowiem znajduję inspirację dla mojej pracy. Pociąga mnie to co ciche, niehałaśliwe, to co nienowoczesne, odchodzące. Tematem swoich kolejnych fotoreportaży uczyniłem preparatorów zwierząt do których wędrowałem przez ponad rok pokonując przestrzenie od Białegostoku po Czechy, ludzi trudniących się odławianiem bobrów. Od dziesięciu lat fotografuję zwyczaje i obrzędy religijne, wyszukując miejsca gdzie przybierają one wyjątkowy charakter. Jest to świat odchodzący w niepamięć, a warty uwiecznienia i pamiętania o nim. 

WS: Wydaje mi się że Twoje studia na wydziale leśnym pozostały nie bez echa i mają swoje odbicie w tematach, które wybierasz dla swoich fotograficznych reportaży. Myślę, że temat jest wyjątkowo ważny dla Ciebie, że w Twojej pracy odgrywa on równie znaczącą rolę jak sam obraz, jak kompozycja zdjęcia. 

AS: Fotografowałem żubry w Puszczy Białowieskiej, fotografowałem psy w schronisku dla bezdomnych zwierząt w Warszawie i ludzi obrączkujących ptaki w tzw. „Akcji Bałtyckiej”. Moim tematem jest też pejzaż. 

WS: Wracam do tematyki Twoich zdjęć. Przyznaję, że mnie samego fascynuje to co wybierasz. Twoje cykle fotograficzne o Polakach ze wsi Wierszyna położonej nieopodal Irkucka, którzy wyemigrowali ze Śląska na Syberię w roku 1911 i do tej pory zachowali swoje obyczaje i śląski dialekt, czy ten zatytułowany „Szeptuchy”, w którym odkrywasz świat znachorek i znachorów, zamawiaczy chorób z wiosek na Białostocczyźnie, nie są tylko zwykłą fotografią, a przejmującymi opowieściami o świecie mało znanym, albo wręcz nie znanym, nie przeczuwanym nawet, alternatywnym świecie, który toczy się równolegle, tuż obok nas. 

AS: Pociąga mnie to co mało znane, zapomniane, odchodzące w przeszłość, przegrywające z nowoczesnością. Poszukuję takich tematów, a kiedy na nie trafiam, staram się je utrwalić na fotografiach, uwiecznić, ocalić. Fotografuję inność, nieprzeciętność. Od lat wynajduję i tu, na Suwalszczyźnie, i w różnych innych miejscach Polski, ludzi trudniących się twórczością, artystów ludowych, nieprofesjonalnych. Fotografuję ich w miejscu, w którym żyją, w którym pracują. Utrwalam ich pracę, ich pasje. 

WS: Wydaje mi się, że sam jesteś człowiekiem, który żyje swoją pasją, dlatego z pewnością bliscy są Ci tacy ludzie. Ale powróćmy do cyklu który zatytułowałeś „Starowiercy” i od którego zaczęliśmy tą rozmowę. Fotografie, które zrobiłeś w roku dwutysięcznym, mają w tej chwili wartość niemal archiwalną. Świat, w którym żyjemy zmienia się tak szybko... 

AS: Tak. Nie wszystkie miejsca, które wtedy sfotografowałem są dzisiaj rozpoznawalne. Odchodzą ludzie. 

WS: Odchodzą fizycznie, umierają, a ci którzy zostają noszą w sobie często już inny obraz świata, co zmienia go zapewne równie silnie jak śmierć. Po raz pierwszy Twoja opowieść o Staroobrzędowcach pokazana była w całości, w bieżącym roku w galerii Centrum im. Ludwika Zamenhofa w Białymstoku. 

AS: Tak. Na ten cykl składają się 32 fotografie i multimedialny materiał im towarzyszący. Obecna wystawa w Ośrodku „Pogranicze” w Sejnach jest drugą pełną prezentacją tych zdjęć. 

WS: Cieszę się bardzo, że pokazujesz je w miejscu, w którym żyją bohaterowie Twojej opowieści. Sejny, to przecież miasteczko zamieszkałe również przez Starowierów. Bardzo Ci dziękuję.