Tkanie przenika nasze pogranicze. Krzysztof Czyżewski o wystawie tkanin regionu

Tkanie przenika nasze pogranicze. Krzysztof Czyżewski o wystawie tkanin regionu

"Miłość i zgoda - domu ozdoba. Makatkowa Sejneńszczyzna'

Tkanie. Niedostrzegalne jak oddech. Siedem lat tkania – rzuca mimochodem Biruta Raglis, czule muskając dłonią misternie ornamentowaną serwetę, i po chwili dorzuca z uśmiechem: Ale to tylko z jednej strony… Tkanie przenika nasze pogranicze. Gdzie nie wejdziesz serwety, krajki, makatki, kapy, poduchy, kobierce, kilimy, litewskie staltiesy, nėriniai... Niewidzialna dla postronnych, acz nie ustająca jak serce praca krosen, niesłyszalne uderzenia płochy i bidła, nieuchwytny szelest snowadeł i motowideł, przeoczony w zabieganiu ruch czułenek i błonki. Kiedyś była to miara bogactwa, dobrze wyważona wiedzą o kunszcie i smakiem piękna. Przed wojną tych, których nie stać było na płacenie podatków za tkanie, karano więzieniem, dobrodusznie zamieniając je na pracę w kopalni. Dla budowniczych mostów to nie tylko metafora, ale też niewidzialna materia ich sztuki. Pierwsze Misterium Mostu osnuliśmy wokół tkania, opierając się na dorobku pracowni od lat prowadzonej przez Urszulę Wasilewską. A teraz Ula zaprosiła nas na prawdziwą ucztę tkaniny. Razem z Birutą i innymi artystkami, a także z młodzieżą sejneńskiego gimnazjum. Z Rachelan, Jenorajścia, Żegar, Sztabinek, Bubeli, Radziuć, Puńska i Sejn, ze starych kufrów, izb gościnnych, ścian kuchennych, stołów biesiadnych, małżeńskich łożnic i czego tam jeszcze, wyciągano i gromadzono najpiękniejsze tkaniny, by skomponować je w sutą opowieść o tajemnicy tkania.
Biała Synagoga zamieniła się w ogromną nicielnicę, na której rozpięte są struny tkanin, przez które, jak nitki osnowy przewlekają się spojrzenia i muskania zaczarowanych ludzi. Co jest takiego w dotyku utkanej na krosnach materii przez spękaną życiem dłoń człowieka, co tak porusza nas do głębi, w oczach pozostawia świetlistą poświatę, jakby na moment uchylony nam został przesmyk do samej esencji bytu? Spektakl „Wielopole, Wielopole” widziałem dziesiątki lat temu, ale nic nie zaciera we mnie obrazu Tadeusza Kantora ścielącego zgrzebny stół białym obrusem, jego dłoni muskających płótno. Przestrzeń synagogi aż gęsta była od rytuałów dotyku… I cichych rozmów, i urywanych opowieści w odpowiedzi na pytania młodych, których słuchać mógłbym bez końca. O nitce, która będzie twarda, jeśli ze starej owieczki, a przez to barwa będzie inna i z jednego garnka mogą być dwa różne kolory. O wywarze z kory dębu, którym dobrze jest konserwować płótno, bo na nim nigdy kolor nie płowieje. O fioletach zatrwianu i żółciach kocanki albo suchołuski. O bardzo cieniutkiej nitce, która pojawiła się u nas ponad sto lat temu, chyba z wielbłąda…
Załączam morze obrazów, dzieło Wiesława Szumińskiego i Michała Moniuszki, które mówią więcej niż potrafią słowa.

Krzysztof Czyżewski

MAKATKOWA SEJNEŃSZCZYZNA