Krzyże wsi Żegary

Krzyże wsi Żegary

Nieraz zastanawiam się, czy mieszkający w Żegarach ludzie są bardziej wierzący niż w innych wsiach, gdzie  krzyży i krzyży-pomników w takiej ilości nie spotyka się. A może to tylko wiara na pokaz, zamiłowanie do sztuki?

Zapewne tutejsi mieszkańcy mieli za co Bogu dziękować, choćby za stworzone tu piękno w postaci jezior i pagórków nie zawsze miłych do uprawy roli. Duża liczba dróg i związanych z nimi krzyżówek także stwarzały odpowiednie miejsce do postawienia krzyża. Wieś wiele przeżyła w XX wieku, co dało również motyw do postawienia kolejnego. Jakakolwiek nie byłaby motywacja, postaram się do opisania krótkich historii każdego z nich.

Zacznę od opisu krzyży-pomników już nieistniejących, o których starsi ode mnie pamiętali i przekazali mi wiadomości. Otóż przy moście na rowie o długości około stu metrów, łączącym jeziorko Durakis Mały (Duralukas) z jeziorem Gaładuś, stała statuetka wykonana z gipsu, przedstawiająca postać Jana Chrzciciela. Symbolicznie stała przy wodzie, bo i święty chrzcił pogan, wprowadzając ich do wody. Tę figurkę ufundował pan Ejsymont, właściciel dworu Krasnogruda, a umieszczona została na wierzbie. Zapewne jeszcze by stała długie lata, ale w drugiej wojnie światowej, gdy cofające się wojska niemieckie ów rów zaminowali, a radzieckie ich atakowały, wszystko 2 sierpnia 1944 roku uległo zniszczeniu. Gdy po paru latach mostek stanął na nowo, już nikt nie zadbał, aby również odbudować figurę.

Na krzyżówkach w środku wsi, skąd drogi prowadzą do Sejn, Ogrodnik i Dusznicy, na posesji J. Pietranisa, stał bardzo pochylony drewniany krzyż. Starsi ludzie opowiadali, że miało to uchronić mieszkańców od rozprzestrzeniania się cholery. Na początku lat sześćdziesiątych proboszcz Sejn ksiądz Antoni Wężyk kazał ten krzyż usunąć, więc mieszkańcy na polu popiłowali go i spalili. Na to miejsce, ale już po drugiej stronie drogi, na prośbę mieszkanki Agaty Waszkiewicz jej kuzyn Zygmunt postawił w 1963 roku żelazny krzyż o wysokości dwu i pół metra dla upamiętnienia jej córki zaginionej w czasie wojny. W tym czasie wymagano specjalnych na to zezwoleń i z tego powodu fundatorzy mieli pewne nieprzyjemności ze strony bezpieki.

Przy drodze do Ogrodnik, a właściwie przy jej odnodze prowadzącej do dworu w Krasnogrudzie, do lat siedemdziesiątych znajdowały się dwa wysokie drewniane krzyże. Na dole jednego zachowała się wycięta data: 15 VI 1920. Róża Żibudowa z domu Pietruszkiewicz pamiętała poświęcenie przy żegarskim kościółku, jak jeden jego koniec ułożono na kołach przednich wozu, a drugi nieśli na ramionach mężczyźni. I tak był noszony po całej wsi, co miało uchronić jej mieszkańców od choroby, po litewsku nazywanej šiltine [tyfus – red.], która po pierwszej wojnie rozprzestrzeniała się bardzo, a w Żegarach nawet zmarło kilka słabszych osób.

Parę metrów dalej drugi drewniany krzyż postawił właściciel dworu Bronisław Kunat, o czym dowiedziałem się niedawno od pani Anny Kuleszowej. Na wsi w maju była tradycja chodzić i śpiewać przez trzy dni przy krzyżach litanie i ja w niej ze swoim dziadkiem również brałem udział. Zaczynaliśmy to chodzenie od wymienionych krzyży, a kończyliśmy przy „krzyżu Karulisa”. Oba zostały przed kilku laty połamane w czasie wichury przez zwalającą się w tym miejscu ogromną lipę i oba wówczas się spaliły.

Przy poprzednio wspomnianych skrzyżowaniach dróg, na posesji A. i S. Jakubowskich, obecnie H. i T. Waszkiewiczów, stał jeszcze jeden drewniany krzyż. Został połamany przez autobus, który zimą wpadł w poślizg i wyrzuciło go z drogi. O jego dacie postawienia nie pamiętała nawet tam urodzona E. Brzezińska.

Gdy mieszkańcy wsi przy parcelacji i rozdawaniu gruntów przeprowadzali się na wytyczone kolonie, zabierali z sobą stojące przy domach krzyże. Tak również postąpił Paweł Pietruszkiewicz, ojciec już wymienionej Róży. Swój krzyż postawił przy drodze wiodącej do wsi Dworczysko, pod lasem Gajdziuszki. Córka pamiętała nawet taką opowieść: gdy ojciec, orząc przy nim, zostawił nowe obijaki (obuwie o drewnianych spodach), nazajutrz znalazł, ale bardzo stare i znoszone. Podejrzewał, że je zamienili idący z wieczora na odpust do Sejn żebracy z Litwy. Ten sam Pietruszkiewicz wzniósł jeszcze drugi krzyż, gdy mu zmarło dwóch synów: Jonukas i Antanukas. To była ofiara złożona Bogu, aby to się nie powtórzyło. I o dziwo, urodziło się pięć dorodnych, ale córek. Gdy one urosły, już po wojnie, to dosyć bogate gospodarstwo zostało podzielone na trzy. Nowo przybyli zięciowie pochodzili z różnych parafii i nawet mówiący innymi językami. A opisany krzyż stoi i teraz, chociaż mocno pochylony. Może dlatego, że obłożony kamieniami, a i wykonany z wspaniałego drewna, przywiezionego z działu lasu pod nazwą Borsukalnis (Borsucza Góra). I jest to ostatni istniejący w Żegarach krzyż drewniany. Ludzie pamiętali, że jeszcze jeden stał na skrzyżowaniu dróg Bubele–Radziucie.

Najstarszy z kamienia krzyż stoi na rozstaju dróg Żegary–Sejny–Jenorajście. Ufundował go mieszkający w Sejnach, znany krawiec Wincenty Pietruszkiewicz. Szył przeważnie dla osób duchownych z miejscowego seminarium, co zresztą zaznaczył na tablicy umieszczonej przy pomniku, wykonanej aż w Kownie, z napisem w języku litewskim: „Kas kryzui Vincas Petruškevičius – kunigu siuvejas 1900 m”. Po polsku tak by to brzmiało: „Kto krzyż niesie, tego Bóg kocha; postawił Wincenty Pietruszkiewicz, księżowski krawiec”. A intencja była taka, aby mu dzieci nie umierały i zdrowo rosły. A skoro stąd pochodził, więc wzniósł tu i pomnik. Obecnie opiekuje się nim jakby wnuk Wincentego: Józef Pietruszkiewicz z żoną Gienią. Przed trzema laty ich daleki krewny ksiądz Józef Draugialis, pracujący na misji w Argentynie, w czasie wakacji dał fundusze na odnowienie pięknego krzyża i wykonanie nowej tablicy. Jednocześnie całość została tak poustawiana, żeby nie znajdował się w pasie drogi i był bardziej odwrócony w stronę pobliskiego kościoła. A wracając do daty powstania pomnika, zastanawiam się nad możliwością wykonania w tamtych latach napisu na tablicy w języku litewskim, właśnie wtedy gdy zabraniano jego używania. Zapewne dobry krawiec szył ubrania również carskim urzędnikom, a oni za dobre usługi nie robili w tym trudności.

W odległości półtora metra od opisanych krzyżówek, przy byłych budynkach Chmielewskich, znajdował się również kamienny krzyż-pomnik. Tu go przywieźli A. i S. Pietruszkiewiczowie z Bubel, gdzie sprzedali swe gospodarstwo innemu rolnikowi, któremu osobisty pomnik nie był potrzebny. Bez wyrytych w kamieniu słów sławiących Boga mieściła się data 1939–1941, odnosząca się do pobytu pana Stanisława w niewoli niemieckiej. Gdy podpisał zgodę na wyjazd do radzieckiej Litwy, Niemcy skrócili mu pobyt w niewoli. W taki sposób wielu byłych uczestników wojny wrześniowej wydostało się z jenieckich obozów jako konsekwencji podpisanego 23 sierpnia 1939 roku w Moskwie paktu Ribbentrop–Mołotow.

I jeszcze o kilometr dalej w stronę Bubel, przy dróżce wiodącej do posiadłości A. i S. Janczulewiczów, widać cementowy, pomalowany na czarno krzyż-pomnik. W odróżnieniu od poprzednio opisanego, przewiezionego na cmentarz sejneński, ten został stąd przeniesiony i w 1980 roku umieszczony zamiast tu stojącego drewnianego krzyża. Natomiast na cmentarzu wzniesiono nowy pomnik-nagrobek, na mogile tam pochowanych.

Najbardziej znany, nie tylko mieszkańcom Żegar, jest pomnik przy drodze w środku wsi, poświęcony pięćsetnej rocznicy śmierci wielkiego księcia litewskiego Witolda, która wypadała w 1930 roku, a obchodzono ją nie tylko na Litwie, ale również na Wileńszczyźnie i Suwalszczyźnie. Tam gdzie tylko mieszkali Litwini. Władze ówczesnej Polski niechętnie na to patrzyły, a zwłaszcza na umieszczanie napisów w języku litewskim. A przy pasie graniczno-demarkacyjnym w ogóle nie zezwalały na budowę jakichkolwiek przypominających rocznicę obiektów. Wobec tego mieszkający tam Litwini upamiętniali tę datę w inny sposób. Na przykład młynarz z Dusznicy A. Makowski posadził przy zagrodzie trzy dęby, jeden z nich rośnie nadal. A chłopcom urodzonym w tym roku nadawano przeważnie imię Witold.

Nie obeszło się i w Żegarach bez kłopotów. Po przywiezieniu pomnika z Suwałk przez pół roku mieszkańcy ukrywali go na wysepce jeziora Dusalis Większy. A gdy otrzymali zezwolenie i postawili, władzom nie podobał się wyryty w kamieniu napis. A jest całkiem niepolityczny: „Auna Liet. Św. Kazim. Dr-gijos, Żagariu skyzius, 1933–34 m. Św. Metai”, co w języku polskim brzmi tak: „Ofiara Lit. Św. Kazim. Organizacji, Żegarski oddział, 1933–34 r. Św. Rok”. Policja w Berżnikach przed Wielkanocą zatrzymała mego ojca jako twórcę tego napisu i trzy dni przesiedział w areszcie, aż im porąbał drzewo na opał i przyrzekł, że na blasze umieści ten sam napis po polsku. I tak to wisiało do czasu, kiedy ktoś ciekawski zechciał zobaczyć, co jest napisane pod spodem blachy. Ta się osunęła i wszystko brzydko wyglądało. Wobec tego mój ojciec namówił tu mieszkającego Polaka o demokratycznych poglądach Mariana Szubę, aby tę tablicę całkiem usunął. On chętnie to zrobił i po jej rozbiciu utopił w Dusalisie Małym. Nikt nic nie szukał, a i bodajże w tym czasie komendantem policji w Berżnikach został Dolaciński, którego pamiętam jako  magazyniera pracującego przez kilka lat w punkcie skupu zboża w Sejnach.

Wobec tylu utrudnień w stawianiu pomnika jego poświęcenie przez księdza Wincentego Astasiewicza odbyło się dopiero w 1935 roku. Pieniądze na budowę zbierano z przedstawień i składek miejscowego koła towarzystwa imienia Świętego Kazimierza. A gdy się okazało, że wciąż za mało pieniędzy, mieszkańcy złożyli się po złotówce od gospodarstwa. Zapewne dlatego na fotografii robionej przy wyświęceniu rozpoznać można mieszkańców prawie z każdego domu. Na przedzie ksiądz Astasiewicz oraz komitet budowy pomnika: Bronisław Pietruszkiewicz, Kazimierz Dapkiewicz i Józef Maciukanis, którzy w tym czasie tworzyli również zarząd organizacji w składzie (w tej kolejności): przewodniczący, sekretarz i skarbnik koła. B. Pietruszkiewicz jako najwyższy rangą za ten „wyskok” ucierpiał najbardziej. Przed samym wybuchem wojny został aresztowany i umieszczony wśród osób niepewnych w słynnym obozie Berezy Kartuskiej na parę miesięcy. Gdy po wyswobodzeniu obozu wrócił do domu, rodzina ledwie go rozpoznała.

No i jeszcze jeden krzyż-pomnik z kamienia w międzywojniu, którego fundatorem był Antoni Pietruszkiewicz, syn byłego nosiciela książek (albo książkonosza, lit. knygnešys) Karulisa, w intencji dzieci, aby mu nie umierały. Tak mu podpowiedział pewien ksiądz i to się spełniło, gdyż urosło dwóch synów, którzy zginęli w litewskiej partyzantce, i córka Biruta, jeszcze żyjąca w Olicie (Alytus). A pomnik aż trzy razy przenosili, gdyż najpierw stał przy byłej zagrodzie Pietruszkiewiczów i przeszkodził w budowie remizy strażackiej, potem przestawiony na drugą stronę drogi znów zawadzał grający tam w piłkę, a następnie znalazł się na uboczu przykościelnego cmentarza. I dopiero w 1990 roku mieszkańcy, porządkując ten teren z okazji obchodów Święta Ziemi, umieścili go na honorowym miejscu, naprzeciw odbudowanego kościółka. Napis na nim brzmi: „Nukryznotaris, pasigailik muru, 1926 m” (Ukrzyżowany, zlituj się nad nami, 1926 r.). Obecnie, z braku właścicieli, opiekuje się nim Monika Janczulewicz, daleka krewna fundatora.

Pierwszy po drugiej wojnie światowej pomnik z kamienia postawił mój ojciec w ogródku przy domu w 1950 roku. A zamówił go po śmierci swej matki w 1946 roku w Suwałkach. Drugi, wykonany z podobnego kamienia stoi na cmentarzu mogilnym w Sejnach. Na tym przy domu widnieje napis: „Gerasis Jezau, buk muru globejas. Pusiminimui, 8 X 1940 – 5 VIII 1944” (Dobry Jezu, bądź naszym opiekunem. Ku pamięci 8 X 1940 – 5 VIII 1944). Te daty oznaczają deportację naszej rodziny do Niemiec i z niej powrót. Mama opowiadała, że ojciec, jeszcze będąc w Niemczech, złożył przyrzeczenie Bogu, że jeśli szczęśliwie wróci do domu, to postawi krzyż, i to uczynił, mimo że wówczas ciężko było przeżyć. Za wykonanie tych dwóch pamiątek rodzice zapłacili produktami rolnymi.

W 1957 roku Bronisław Pietruszkiewicz i jego syn Witold ustawili dwa z cementu odlane krzyże: jeden naprzeciw domu stojącego przy drodze do słynnego dworu w Krasnogrudzie, a drugi na działce ziemi w środku wsi. Ich synowa Teresa umieściła napis: „Duve, melski uz mus” (Boże, zmiłuj się nad nami) z myślą o szczęśliwym powrocie rodziny po zawieruchach wojennych do domu. Wioskowy plotkarz głosił jednak, że to ofiara Bogu, aby córki i siostry rychło powychodziły za mąż. Jakby tam nie było, ale te trzy dziewczyny dosyć szybko znalazły kandydatów i urządziły wesela.

Na wiosnę 1990 roku na kościelnym cmentarzu stanął wysoki, żelazny krzyż, przywieziony z Mariampola. Inicjatorzy tego przedsięwzięcia, zapewne działacze „Sajudisu” (litewski odpowiednik „Solidarności”), chcieli go umieścić w okolicach źródeł Szeszupy (Šešupe) płynącej już szerokim nurtem przez ich miasto. Ponieważ tam mieszka ludność polska i zapewne nie byłaby tym zainteresowana, ktoś z Puńska podpowiedział, że równie dobrym miejscem są Żegary, też bogate w wodę w jeziorach. Tego roku po raz pierwszy odrodzona Litwa obchodziła Dni Ziemi. I tak umieszczona tablica u podnóży krzyża upamiętnia ten pomnik, zaś oryginalna, wykonana z mosiądzu, ze względu na bezpieczeństwo wisi wewnątrz kościoła.

W tym czasie granicę państw jeszcze strzegli radzieccy żołnierze i było sporo kłopotu, aby go przewieźć, we wszystkim bowiem dopatrywano się politycznej sprawy. Poświęcenie tego krzyża 22 kwietnia przez księdza Zenona Parakiewicza przerodziło się w ogólną uroczystość mieszkańców okolicy. Przybyło na nią paru litewskich piosenkarzy na czele ze znanym twórcą zespołu „Armonika” S. Liupkievičiusem. Nagrało tę imprezę Polskie Radio w Białymstoku.

Przy drodze z Żegar do Jenorajścia znajduje się piękne agroturystyczne gospodarstwo W. i R. Maciukanisów. Przed pięciu laty Antoniemu, ojcu Romualda, przyśniła się w nocy Matka Boska i rodzina doszła do wniosku, żeby tę postać upamiętnić. Wobec tego przy drodze do pensjonatu postawiła z kamieni i szkła kapliczkę, a w niej umieściła figurę Najświętszej Marii Panny. Jakby nie było z tym snem, jedyna to kapliczka stojąca na straży chrześcijańskiej wiary przy tej szosie. Następna, później postawiona, jest na terenie wsi Radziucie.

No i ostatni obiekt sakralny we wsi Żegary powstał w ubiegłym roku u moich sąsiadów. Pomnik z zabytkowym odlanym z metalu krzyżem u wierzchu ufundowała Biruta Maciukanis, z domu Sławanis. Ona też jest autorką ciekawego wpisu, wyrytego w kamieniu: „Cia yza Dievas, neuzmiškit, pasimelskit iz bukit laimyngi 2007 Birute Maciukaniene” (Tu jest Bóg, nie zapomnijcie, pomódlcie się i bądźcie szczęśliwi – 2007, Biruta Maciukanisowa”. To jakby wskazanie i życzenie tej rodzinie, z której pochodziło słynne siedem sióstr, które opisałem w czwartym tomie sejneńskiego almanachu.

Tak to wyglądają pokrótce opisane historie żegarskich krzyży – wsi, która zaskakuje pod wieloma względami. Chociażby tym, że tu zamieszkiwali ludzie już przed trzema tysiącami lat, o czym świadczy znaleziony w torfowisku kamienny toporek. Dziś trudno określić, jaką wówczas mieli kulturę i jakim posługiwali się językiem.

Żegary, 20 października 2008 roku

Piotr Dapkiewicz

Tekst ukazał się w 6 tome Almanachu Sejneńskiego, w części Notatnik Żegarski