Czas wizjonerów się skończył, "Kurier Poranny" 7.10.2006

Do polityki trafiają najgorsi. Młode demokracje w krajach byłego bloku sowieckiego nie poradziły sobie z problemami. I lepiej szybko nie będzie - taką pesymistyczną wizję przedstawił w Sejnach Bohdan Osadczuk, wybitny dziennikarz, uhonorowany wczoraj tytułem "Człowieka Pogranicza".

Jak mówi Krzysztof Czyżewski, szef Ośrodka Pogranicze, przyznającego wyróżnienie, nikt nie zrobił tyle dla pojednania polsko-ukraińskiego co Osadczuk - Ukrainiec z pochodzenia. Polaków i Ukraińców przekonywał do historycznej zgody z sąsiadami, doradzał zarówno prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, jak i Leonidowi Kuczmie. To, że Polska jako pierwsza, uznała niepodległą Ukrainę, a później zaangażowała się w poparcie tzw. pomarańczowej rewolucji jest w dużej mierze jego zasługą. 

Miał być leśnikiem 

86-letni Osadczuk urodził się na Ukrainie. Od kilkudziesięciu lat mieszka w Berlinie. Był dziennikarzem wielu pism ukazujących się na Zachodzie, w tym także paryskiej "Kultury". Z Jerzym Giedroycem znali się bardzo dobrze. 

- Najpierw chciałem być leśnikiem, potem kucharzem. Zostałem dziennikarzem - opowiada. 

Tym, co dzieje się zarówno w komunistycznej Polsce, jak i w sowieckiej Ukrainie zajmował się cały czas. 

Ukraina przegrała 

Do tego, co dzieje się obecnie na Ukrainie Osadczuk ma bardzo negatywny stosunek. Sądzi, że ten kraj przegrał swoje pięć minut związane z pomarańczową rewolucją. 

- Niepokojące są procesy zachodzące w Europie - zarówno wschodniej, jak i zachodniej - uważa. - Do polityki pchają się albo karierowicze, albo różnego rodzaju kombinatorzy. Czas wizjonerów się skończył. 

Zdaniem Osadczuka, kraje Europy Wschodniej nie zbudowały prawdziwej demokracji i społeczeństw obywatelskich. 

- Zmiany okazały się powierzchowne, zbyt wcześnie tu i ówdzie ogłoszono sukces - mówi. - Pojawiają się tęsknoty za dawnym systemem, w wyborach wygrywają populiści czy nacjonaliści. 

"Kurier Poranny" 7.10.2006