Byłoby lepiej dla wszystkich gdybyście wyjechali - usłyszeli z ust wysoko postawionego działacza partii komunistycznej, który złożył im niezapowiedzianą wizytę domową. O świcie 18 stycznia 1980 roku cała rodzina ruszyła z dworca Balti Jaam na Zachód. Nora powiedziała dzieciom, że właśnie zaczyna się ich podróż dookoła świata. Po dwóch godzinach dotarli do granicy. Celnik wyciągnął wszystkich z pociągu i rozpoczął rewizję. Jego pomagierzy sprawdzili nawet becik najmłodszego synka, Michaela. Najbardziej zainteresował ich jednak magnetofon i taśmy. Po chwili w wielkiej hali odpraw rozbrzmiała „Missa Syllabica” Arvo Pärta. Po niej „Arbos” i „Cantus”. I nagle, wspomina Nora Pärt, ta kolejowa stacja stała się znów spokojna, zwyczajna i piękna.
Jak po śniegu
4 lata wcześniej Arvo Pärt zapisał dwie strony papieru nutowego. Niezwyczajne w tym geście było to, że poprzedziła go blisko dekada milczenia. Od premiery jego utworu „Credo” w roku 1968 nie tylko trafił na indeks estońskiej cenzury - za jawnie nieobyczajną chrześcijańską propagandę - ale sam skazał się na wewnętrzną emigrację. Choć wcześniej z powodzeniem realizował się jako awangardzista - pisząc m.in. „Nekrolog” - pierwszą estońską kompozycję w duchu serializmu - czuł, że nowe, złożone muzyczne formy są, jak mówił, dziecinną zabawą. Zamiast pisać wolał czytać, najlepiej średniowieczne zapisy muzyczne lub Ewangelię. Dołączył też do wiernych cerkwi prawosławnej. Chciałem zacząć od nowa. Wyjść przed dom na ścieżkę, którą dopiero co zasypał śnieg i nikt jeszcze nie zdążył zostawić na nim śladu – wspominał Pärt powstanie utworu „Für Alina”.