Litwini w Polsce boją się o przyszłość

Litwini w Polsce boją się o przyszłość

Szef MSZ Radosław Sikorski obiecuje naprawienie szkód w gminie Puńsk, gdzie nieznani sprawcy zamalowali litewskie nazwy na tablicach i znieważyli pomnik litewski, a premier Litwy Andrius Kubilius potępił incydent jako podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym - to echa poniedziałkowych wydarzeń w Puńsku.

W poniedziałek odkryto, że ktoś zniszczył 28 tablic z polsko-litewskimi nazwami miejscowości w gminie Puńsk (ok. 80 proc. mieszkańców tych terenów to Litwini). Litewskie nazwy zamalowane zostały białą i czerwoną farbą, niejako w kształt polskiej flagi. Dodatkowo w skansenie w Puński zniszczony został pomnik, upamiętniający stulecie pierwszego przedstawienia teatralnego wystawionego w języku litewskim w gminie. Wczoraj w rejonie wsi Bubele k. Sejn ktoś uszkodził i oblał farbą pomnik litewskiego poety Albinasa Żukaskasa. Minister Sikorski obiecał, że wszystkie szkody zostaną naprawione. - Szukamy sprawców skandalicznego incydentu w Puńsku; naprawimy szkody. Mniejszości mają prawo do dwujęzycznych tablic - napisał na Twitterze szef polskiej dyplomacji. Wcześniej ministerstwo w specjalnym oświadczeniu potępiło ten "chuligański wybryk".

Głos w sprawie zabrał też premier Litwy. - Uważam za swój obowiązek kategorycznie potępić wszelkie podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym na Litwie. Wierzę, że polski rząd będzie działał tak samo, gdyż to, co widzieliśmy wczoraj w doniesieniach telewizyjnych z Puńska, nie było niczym innym jak ordynarnym podburzaniem do nienawiści na tle narodowościowym - powiedział premier w wywiadzie dla państwowego radia litewskiego.

Prokuratura w Sejnach wszczęła już śledztwo, które ma wyjaśnić, kto odpowiada za te zniszczenia. Specjalne spotkanie dotyczące tych wydarzeń i ewentualnej współpracy odbyli ministrowie sprawiedliwości Polski i Litwy. Specjalny zespół dochodzeniowy - w skład którego wchodzą policjanci, strażnicy graniczni i funkcjonariusze ABW - powołał też wojewoda podlaski Maciej Żywno.

Jednak te wszystkie wydarzenia powodują, że Litwini mieszkający na północy województwa zaczynają się bać o swoje bezpieczeństwo. Częściową winą za to, co się stało, obarczają polskich polityków, w tym ministra Sikorskiego, który dość ostro wypowiadał się w sytuacji, kiedy zrywane były tablice z polskimi nazwami po litewskiej stronie granicy.

ROZMOWA z przewodniczącym Stowarzyszenia Litwinów w Polsce 

Adam Matys: Jak pan myśli, co kierowało osobami, które zamalowały litewskie nazwy miejscowości w gminie Puńsk i uszkodzili oba pomniki? 

Olgierd Wojciechowski: Trudno powiedzieć. Na pewno jest to wynik pewnej niedobrej atmosfery, jaką tworzy się wokół mniejszości litewskiej w Polsce. Ostatnie wydarzenia, czyli likwidacja jedynego programu telewizyjnego „Panorama litewska” emitowanego w TVP Białystok i ta akcja zorganizowana przeciwko nazwom miejscowości w języku litewskim i pomnikowi, dają dużo do myślenia.

Czy według pana te incydenty mogły być spowodowane nieprzychylnymi wypowiedziami Ministerstwa Spraw Zagranicznych w stosunku do Litwy? 

- Myślę, że tak. Według mnie powinno się budować relacje między narodami. To nie jest tak, że Litwini i Polacy to są dwa odrębne narody. Znamy przeszłość, w końcu w pewnych etapach nasza wspólna historia była trudna. Dlatego moim zdaniem te wypowiedzi powinny być ostrożniejsze. To na pewno jedna z przyczyn. W ogóle w Polsce mało się mówi o mniejszościach. W programach nauczania mamy 3-4 tematy dotyczące mniejszości narodowych. Powinno być ich zdecydowanie więcej, zwłaszcza w regionach, gdzie sama mniejszość mieszka. Przecież trudno jest mi podejrzewać, że ktoś specjalnie przyjechał z głębi Polski, by pomalować te tablice. Zrobił to pewnie ktoś z tego regionu.

Dlaczego do tej fali nienawiści doszło właśnie teraz? Czy według pana w ostatnim czasie wydarzył się coś, co mogło popchnąć sprawców do takich czynów? 

- No właśnie nie. Wiem, że w Warszawie 30 sierpnia planowany jest okrągły stół na temat 20-lecia ustanowienia stosunków dyplomatycznych między Polską a Litwą. Ale chyba nie ma co wiązać tych dwóch spraw.

Jak te incydenty są odbierane przez Litwinów mieszkających w Polsce? 

- Jesteśmy przestraszeni, boimy się. Jak się patrzy na te zamazane tablice z nazwami miejscowości w języku litewskim, to rodzi to pewne obawy, co będzie dalej. Niedawno byłem pod budynkiem szkoły litewskiej w Sejnach i zastanawiałem się, czy za kilka, czy kilkanaście godzin nie będę tam oglądał powybijanych szyb. Na taką skalę i tak zorganizowana akcja przeciwko mniejszości litewskiej występuje po raz pierwszy.

Co według pana należy zrobić, aby w przyszłości zapobiec tego typu wydarzeniom? 

- Powinno się budować dobre relacje między Polakami i Litwinami zaczynając już od najmłodszych. Szkoły powinny uczyć większej tolerancji. Mamy ustawę o mniejszościach narodowych. W przypadku Litwinów realizowana jest ona tylko w gminie Puńsk. W innych regionach nie działa, a szkoda. Według mnie samorządy, bo to na nich barkach spoczywa realizacja tej ustawy, powinny naprawdę odpowiedzialnie podejść do tematu i stworzyć odpowiednie warunki do rozwoju mniejszości. A nie hamować ten rozwój przez likwidację programów telewizyjnych, o których już wspomniałem. No i na końcu - wypowiedzi polityków powinny być bardziej przemyślane.

Adam Matys, bdc, 23.08.2011,
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok