Sejny w artykule z "Le Monde Diplomatique"

Sejny w artykule z "Le Monde Diplomatique"

Francuskie czasopismo,  Le Monde Diplomatique, opublikowało artykuł o Polsce północno-wschodniej -- w tekście znajduje się fragment wywiadu z Bożeną Szroeder, w którym opowiada ona o wielokulturowej tradycji Sejn.

Polska Orientalna

Artykuł dziennikarzy - korespondentów; Sébastiena Laurenta i Geslina Goberta.

W latach 2007-2013, 66 mld euro z funduszy strukturalnych zostało zainwestowane w modernizację wschodnich regionów Polski. Umożliwiło to rozpoczęcie przemian w tym obszarze kraju. Ale ściana wschodnia, odcięta od gospodarczego zaplecza krajów sąsiedzkich przez Schengen, nadal pozostaje w tyle za polskim „cudem gospodarczym”.

Zaledwie cztery godziny po południu mrok okrywa już zarośla w województwie podlaskim. Na końcu drogi, znajduje się rezerwat przyrody w Białowieży, pierwotny las, gdzie setki żubrów nadal mogą swobodnie wędrować.  Nie ma tu kowbojów czy Indian, jesteśmy w Polsce Wschodniej, „Dalekim Wschodzie” Unii Europejskiej (UE), rozciągającym się z północy na południe od Białorusi, do podnóża Karpat i otwartych Ukraińskich równin. Minąwszy Warszawę, duże miasta są tu rzadkością, z wyjątkiem Białegostoku i Lublina. Sieć kolejowa jest słaba a autostrady ustępują miejsca drogom krajowym, boleśnie obciążonym ciężarówkami powracającymi na Litwę, Białoruś i Ukrainę. „Jesteśmy fizycznie odizolowani od Warszawy, przepraszam” – mówi nam Andrzej Czapski, prezydent miasta Biała Podlaska. Tu nie ma pracy, duże firmy w regionie zostały zamknięte w latach transformacji gospodarczej. Trwa polski „cud gospodarczy”, osławiony przez zachodnie media (3,8% wzrostu w 2010 r., 4% w 2011), wiejski wschód pozostaje w tyle.

„Przez dwadzieścia lat, nierówności w stosunku do zachodu kraju jeszcze się pogłębiły” mówi Wiktor Wojciechowski, profesor w Szkole Głównej Handlowej. We wschodnich regionach brakuje infrastruktury, która pozwoliłaby im przyciągnąć inwestorów. „W województwie podkarpackim, przeciętne wynagrodzenie było już 12% poniżej średniej krajowej w latach 2000. W 2012 różnica ta osiągnęła 17%. Produkt Krajowy Brutto (PKB) z województwa lubelskiego stanowi jedynie 3,9% PKB w skali kraju, wobec 4,5% w 1995 r. Średni PKB z trzech regionów wschodnich (podlaskie, lubelskie i podkarpackie), spadł by w 2008 roku być o 30% niższy od średniej krajowej.

„Głównym pracodawcą w mieście jest administracja publiczna - uznaje Czapski. Niemożliwe jest, by zatrzymać tu młodych ludzi, którzy chcą emigrować do Warszawy czy Europy Zachodniej. „Od czasu integracji Polski z Unią Europejską w dniu 1 maja 2004 r., prawie dwa miliony ludzi, głównie absolwentów, wyjechało szukać szczęścia za granicą. Według Narodowego Biura Statystycznego, 550 000 Polaków pracuje obecnie w Anglii, 140 000 w Irlandii, 90 000 we Włoszech, 80 000 w Hiszpanii, 50 000  we Francji i 70 000 poza Unią Europejską. Dla polskiego rządu to „stracone pokolenie”, którego odpływu nie sposób powstrzymać. Tomek, lat trzydzieści, jest jednym z niewielu, którzy wrócili do Białegostoku. Głos ma pewny, ale spojrzenie zdradza obawy. „Spędziłem pięć lat w Chinach, ucząc języka angielskiego. Cieszę się, że w końcu jestem w domu, mimo że tak naprawdę nie wiem, jak udało mi się znaleźć tu pracę”. W rzeczywistości fakt, że stopa bezrobocia wynosi około 13% w Białymstoku, a 15% w mieście takim, jak Biała Podlaska - jednym z najbiedniejszych w Polsce – wynika w dużej mierze z olbrzymiej emigracji. „Ludzie odchodzą od osiedlania się w małych miastach, i przeprowadzają się do Warszawy, wieś się wyludnia, a ludność małych miasteczek nie przyczynia się do rozwoju kraju. W województwie podlaskim, gęstość zaludnienia wynosi 59 osób na kilometr kwadratowy – to tylko połowa średniej krajowej. Emigracja przyspiesza dalsze wyludnianie: 1 maja 2011 r. Niemcy otworzyły swój rynek pracy dla pracowników z ośmiu krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Berlin oczekuje, że w najbliższych latach do Niemiec przyjedzie około sto tysięcy ludzi rocznie, a liczba Polaków zasili grono czterystu tysięcy rodaków już mieszkających po drugiej stronie granicy. W rzeczywistości, każda wieś stworzyła sobie własny model migracji: z miejscowości Mońki, emigranci jadą so Glasgow w Szkocji, z Sokółki przenosimy się do Londynu, podczas gdy młodzi z Siemiatycz obrali sobie kierunek na Belgię.

Ta część kraju powszechnie znana jest pod pejoratywnym określeniem „Polska B”. Regiony wschodnie są w zbiorowej wyobraźni zacofane, „Polska” oznacza zachodnie regiony, które aż do 1918 roku były pod okupacją niemiecką, podczas gdy wschód był pod okupacją rosyjską. Jak zauważa badacz François Bafoil, niektórzy uważają, że różnice te są historyczne uzasadnione regionalnymi różnicami pomiędzy „rozwiniętym przemysłowo zachodem, a polską wsią, skupioną na małych gospodarstwach rolnych”. Istnieje kontrast między wartościami reprezentowanymi przez słynny tryptyk „Bóg, Honor, Ojczyzna”, wyznawany na na wschodzie, oraz otwartością i dynamizmem zawsze charakteryzującym zachodnie regiony. Analiza wyników wyborczych z października 2011 na podstawie map powiatów wydaje się potwierdzać tę hipotezę: zachód najczęściej wybiera Platformę Obywatelską (PO) i partie proeuropejskie. Liberałowie są tam u władzy od 2007, podczas gdy wschód pozostał wierny partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS) - bardzo nacjonalistycznej partii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zginął w katastrofie lotniczej w Smoleńsku w dniu 10 kwietnia 2010 roku. „Ludzie tutaj są jak ziemia; pracownicy są mało mobilni”, mówi Paweł Makowiecki, młody inżynier, który próbuje rozwijać nowe technologie informatyczne i telekomunikacyjne w Białymstoku. Ale nie jest łatwo stworzyć coś nowego, potrzeba wiele wysiłku, aby zmienić nastawienie ludzi. Unia Europejskadaje nam szansę, której nie można przegapić.”

Od czasu realizacji programu pomocy wspólnotowej dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej (PHARE) oraz Instrumentu Przedakcesyjnej Polityki Strukturalnej (ISPA), a później integracji Warszawy z Unią Europejską 1 maja 2004 r. do Polski płyną fundusze. „W ostatnich latach region doświadczył nadzwyczajnych zmian dzięki integracji europejskiej”, mówi socjolog Tadeusz Poplaski, wędrujący ulicami Białegostoku. „Nareszcie mamy środki, aby wykorzystać potencjał tych obszarów i dokonać dynamicznych zmian w regionie.” Miasto, które utrwaliło się w powszechnej wyobraźni jako szare i nudne robi sobie „makijaż z europejskiej kasy”. Budowlańcy bracują w deszczu i mgle, aby wreszcie zmodernizować deptak i rynek, który - całkowicie odnowiony – służy za miejsce koncertowania w okresie letnim. „Mamy modne kawiarnie i księgarnie, tworzy się przestrzeń społeczna, w której studenci mogą się spotkać i wymieniac poglądy, miasto oddycha ponownie. Drogi asfaltowe są jeszcze świeże, a w miastach na wschodzie, wśród odnowionych budynków i licznych kempingów wszędzie widać gwiaździste koło na niebieskim tle Unii Europejskiej. W Lublinie, „Stary Teatr” jest przygotowywany do ponownego otwarcia po kompletnym zniszczeniu przez pożar w 1986 r., a następnie porzuceniu na dwadzieścia lat. Najstarszy teatr w mieście wkrótce zaoferować ma ponownie szeroką gamę spektakli teatralnych i filmów. „Ten projekt ma ogromne znaczenie symboliczne, obrazuje odrodzenie Lublina”, mówi Krzysztof Latka, odpowiedzialny za strategię rozwoju gminy.

W latach 2007-2013, wydano 2,67 miliarda euro, 85% funduszy pochodzących z Programu Operacyjnego Rozwój Polski Wschodniej. Pięć województw wschodnich (Podlaskie, Lubelskie, Podkarparckie, Warmińsko-Mazurskie i Świętokrzyskie) otrzymało znaczną sumę na rozwój najważniejszych celów, takich jak wsparcie gospodarki, rozwój łączności internetowej, transportu i wspierania infrastruktury turystycznej. „Ta strategia odzwierciedla nasze chęci przyspieszenia rozwoju makroregionu” mówi Bożena Lublińska-Kasprzak, Prezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP). Przedsiębiorcy są bardziej optymistyczni, ponieważ nasze wsparcie pozwala im wykorzystać zalety dotychczas niewykorzystane zalety regionu. „W małej miejscowości Siedlce, Grzegorz Korciński, lat 25, stworzył firmę projektująca strony internetowe, na którą otrzymał 5000 euro dotacji z Unii Europejskiej. „To małe stypendium pozwoliło mi na zakup sprzętu i wynajęcie biura, pozostaje mi tylko znaleźć klientów” mówi z entuzjazmem.

Polski rząd stara się promować zalety obszarów wiejskich. Podlaska ziemia jest piaszczysta i niepłodna? Nie szkodzi. To czyni ją idealnym miejscem do wypasu bydła, a województwo produkuje obecnie prawie jedną trzecią mleka Polsce. Region jest słabo zurbanizowany i zalesiony? Te cechy przyciągnęły szwedzkiego giganta Ikea, który w czerwcu 2011 roku otworzył swoją fabrykę mebli w Orli - inwestycja ta warta jest 140 mln euro, a finansowana przez UE. Z powodu pewnej izolacji województwa Podkarpackiego amerykańska firma Sikorsky montuje i testuje w Mielcu wojskowe śmigłowce „Black Hawk”, a w swoim zakladzie zatrudnia ponad dwa tysiące osób.

Pełna lasów, jezior i bagien, bogata w niezwykłą przyrodę, wschodnia Polska oprzeć się może również na swoich walorach przyrodniczych by rozwijać turystykę. „Mamy trzy parki narodowe w województwie podlaskim, 70% powierzchni jest częścią sieci Natura 2000, mówi Jadwiga Bogucka-Skorochodzka, odpowiedzialna za zarządzanie subsydiami rolnymi w administracji regionalnej. To ogranicza inwestycje produkcyjne, ale może rozwijać zrównoważoną turystykę i zachowanie życia na obszarach wiejskich. Hostel Zagroda Kuwasy w miejscowości Woźnawieś, przyjmuje gości przez cały rok. Domki z bali, konie, jezioro, które ginie we mgle, tylko kilka godzin jazdy od Warszawy. Jarek, menadżer handlowy, przyjechał tu na seminarium z kolegami z pracy. „Dzisiaj świętujemy koniec konferencji - to naprawdę jest to idealne miejsce do pracy w dzień i odpoczynku w nocy” – mówi. Przy wejściu do hotelu, dyskretna tablica przypomina, że ​​projekt korzysta z dotacji unijnych.

Jest jednak zbyt wcześnie, aby powiedzieć, że region jest na zrównoważonej drodze rozwoju. „Wschód pozostał daleko w tyle za Polską z ostatnich dwudziestu lat. Terytoria te budzą się dzisiaj ze swojego letargu, ale większość zagranicznych firm, które chciały inwestować w kraju są już dawno zlokalizowane we Wrocławiu, Poznaniu i w Warszawie, i szybko się stamtąd nie ruszą” mówi Piotr Stec, dyrektor Polskiej Agencji Rozwoju Regionalnego (PAPP). W rzeczywistości, mówi ekonomista Wiktor Wojciechowski, ogromne fundusze strukturalne tylko pozornie stymulują wzrost. „Większość z tych pieniędzy jest inwestowana w infrastrukturę lub towary konsumpcyjne, a nie inwestycje produkcyjne. Miasto Zamość, w południowo-wschodniej części kraju mające przydomek „Padwa Północy” dzięki ogromnemu wsparci z funduszy strukturalnych wyremontowało śródmieście – klejnot architektury renesansowej i barokowej. Lecz gdy lato się końcu ulice i kamienice świecą pustkami. Stopa bezrobocia wynosiła tam około 13% na jesieni 2011, a miasto nie jest w stanie przyciągnąć wystarczających inwestycji w celu zapewnienia swoim mieszkańcom dobrobytu.

„Tak długo jak Europa daje nam pieniądze, możemy zbudować całą infrastrukturę której nam brakuje” potwierdza Czapski. „Każde wydane euro przyznane nam przez UE, rady lokalne i władze samorządowe, powinno zarobić dolara, a zatem w większości przypadków – pomóc w uzyskaniu kredytów. System ten zaczyna się załamywać w kontekście kryzysu zadłużenia w Europie, a niektórzy obawiają się ograniczenia pomocy europejskiej na lata 2014-2020. „Odbieranie dotacji to byłby prawdziwy cios” przyznaje Bogucka-Skorochodzka, ale nie załamuje się. „W naszym regionie wiemy, jak przetrwać. Najważniejsze jest to, żeby Bruksela kontynuowała politykę wsparcia, inaczej region popadnie w stagnację na długi czas”. Rzeczywiście, jeśli Unia Europejska stanowi olbrzymie źródło pomocy finansowej Polsce; lecz integracja Warszawy z Schengen wyeliminowała niejako z kraju wschodnich sąsiadów.

Trzydzieści kilometrów od Białymstoku, w gęstym lesie, prosta droga ginie we mgle. Tutaj kontrole policyjne są częste odkąd Polska przystąpiła do strefy Schengen 21 grudnia 2007 r. - granica stała się ścianą dla Białorusinów. Oprócz niekończących się procedur administracyjnych, muszą teraz mieć 60 euro, jedną czwartą swojego przeciętnego, miesięcznego wynagrodzenia, by zapłacić za wizę, nawet jeśli Rosjanie płacą tylko 35 euro. „Te granice są przeszkodą dla naszego rozwoju, mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku. Nasz region może jeszcze stać się bramą do Europy na Białorusi. Miasto ma dwa supermarkety - Auchan i Leroy Merlin – oba licznie odwiedzane przez Białorusinów przyjeżdżających na zakupy w Polsce.

Bobrowniki, sześć kilometrów ciężarówek oczekujących na odprawę celną; może upłynąć 12 godzin zanim przekroczą granicę. Dalej na południe, na parkingu stacji Terespol, kilka kilometrów od miasta Brest, mieszkańcy sprzedają wódkę i papierosy pochodzące z Białorusi. Władze przez lata przymykały oko na ten mały przemyt. „Mieliśmy problemy z korupcją”, przyznaje Marcin Czajka, rzecznik prasowy urzędu celnego w Białej Podlaskiej. „Ponad stu urzędnikom, między 2008 i 2009, postawiono zarzuty. Potrzeba czasu, aby zmienić ludzkie nastawienie”. Według polskich władz, ponad 8 mld papierosów zostało nielegalnie przemyconych do Polscki w samym tylko 2010 i mimo nowoczesnego sprzętu, finansowanego przez Zachód, 50% tego ruchu przechodzi przez Lubelszczyznę. „Znajdujemy głównie tytoń i podrabiane ubrania ukryte w oponach i ścianach pojazdów,” potwierdza strażniczka celna, której oczy przyklejone są do ekranu rentgenowskiego skanera badającego białoruską ciężarówkę. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2011 r. odnotowano 21 000 przestępstw celnych, na samych tylko przejściach granicznych z Białorusią i Ukrainą. Przemycane towary trafiają za ścianę Schengen, lecz ludzie często pozostają za nią uwięzieni.

„Odkąd Polska weszła do strefy Schengen, widzimy mniej Ukraińców i Białorusinów, potwierdza pan Czapski, ale ważne jest, aby nie cofnąć Europy do stanu z 1945 roku. W 2008 r. Polska opracowała system kart, który pozwala ukraińskiej ludności na swobodnege przemieszczanie się w promieniu 30 kilometrów od granicy. Strona białoruska ratyfikowała podobne umowy, ale ich realizacja jest opóźniona po wyborach prezydenckich z grudnia 2010, po których aresztowano podnad 600 opozycjonistów. „Stosunki między Unią Europejską a władzami Białorusi pogorszyły się po represjach, które nastąpiły po wyborach, mówi Wojciech Komonczuk, badacz z Ośrodka Studiów Wschodnich w Warszawie. Prezydent Aleksander Łukaszenko, który ma zakaz wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, korzysta z tych napięć by karmić swoją machinę propoagandową.

Mniejszość polska na Białorusi, szacowana na 200 000 do 400 000 osób, wydaje się być postrzegana przez dyktatora jako zagrożenie. Federacja Polaków na Białorusi (ZPB), grupa działająca na rzecz promocji polskiej kultury, działa na Białorusi nielegalnie od 2005 r. a jej członkowie regularnie są aresztowani. „Retoryka władzy jest prosta: państwo białoruskie jest dziedzicem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, a prezydent Łukaszenko jest w stanie walczyć z Polakami i /faszystami/,  którzy chcą, tak jak w 1920, zdemontować Białoruś” – twierdzi Wojciech Komonczuk.

Pod koniec wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku, po klęsce Armii Czerwonej pod Warszawą, Rosjanie zostali zmuszeni do oddania terytoriów na zachód od Mińska, w tym miasta Wilno, Grodno, Brześć i Lwów. Zostały one pod kontrolą sowiecką po 1945 roku, gdy Stalin wyznaczył granicę opartą na „linii Curzona”, której nazwa pochodzi od nazwisdka brytyjskiego ministra spraw zagranicznych, który zaproponował granicę po pierwszej wojnie światowej. Ta sama linia wciąż wyznacza wschodnią granicę Polski, odcinając od macierzy terytoria które przez stulecia znajdowały się w sercu rozległego imperium, powstałym w XVI wieku, w wyniku unii polsko-litewskiej, jak i sojuszu Austro-Węgier i Imperium Osmańskiego. Charakteryzowała je wielka różnorodność narodów i religii, mieszających się na skrzyżowaniu szlaków handlowych, które prowadziły od ​​Bałtyku do Morza Czarnego.

„Granice nie przestają się zmieniać. Bez opuszczania domu, mój pradziadek mieszkał w pięciu różnych krajach: w Rosji Carskiej, w Polsce, ZSRR, w Niemczech i ponownie w Polsce” wzdycha dziennikarz Jarosław Iwaniuk, który pracuje w Białoruskim Radiu Racja, stacji z siedzibą w Białymstoku, która nadaje dla 2,5 miliona osób z Białorusi. „Staramy się pomóc rodzinom, które są rozdzielone, pozostać w kontakcie” mówi, ale regionalna tożsamość zanika. „Polak, Rosjanin, Bialorusin, w Radiu Racja każdy ma prawo do wypowiadania się w swoim języku, i wszyscy są nawzajem rozumieją. „Dla nas nigdy nie było granicy” wyjaśnia antropolog Tomasz Sulima. Dawniwej ludzie w regionie nie określali się w kategoriach opartych na języku lub religii; byli po prostu lojalni wobec króla Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Tomasz Sulima walczy o spisanie i udokumentowanie języka podlaskiego, dziś dialektu białoruskiego, nadal żywego po obu stronach granicy. „Organizujemy koncerty, tradycyjne święta, staramy się uświadomić ludziom, jakie są ich korzenie. Z wyjątkiem tych kilku inicjatyw, mamy ograniczony kontakt z sąsiadami z Białorusi. Białystok zdecydowanie odwrócił się w stronę zachodu”. „Mieliśmy sporo kontaktów z Grodnem, ale od czasu wyborów prezydenckich w 2010, wszystko się zmieniło” - potwierdza Pan Tadeusz Truskolaski. „Dzisiaj patrzymy w kierunku Warszawy i państw bałtyckich”

Dalej na południe, studenckie miasto Lublin ma możliwość otwierania się na wschód w ramach „Partnerstwa Wschodniego”, inicjatywy rozpoczętej w 2009 roku. „Rozwijamy wymiany ze Lwowem i innymi miastami zachodniej Ukrainy”, mówi Michał Karapuda, dyrektor miejskiej strategii kulturalnej. Jesteśmy w sercu dużego centrum w kosmopolitycznej Europie, i to bez wątpienia nie jest przypadek, że unia polsko-litewska, z której zrodziła się Rzeczpospolita Obojga Narodów, została podpisana właśnie tutaj, w 1569 roku. Lublin - kandydat niezadowolony z wyboru Europejskiej Stolicy Kultury 2016, przygotowuje się do obchodów swojego 700-lecia w 2017 r., w ramach tych obchodów znajdzie stworzonych zostanie wiele projektów transgranicznych, takich jak „Łączność ponad granicą” który skupi się na wzmocnieniu współpracy i utworzeniu teatru muzycznego po obu stronach granicy. „Miasto staje się centrum kulturalnym pierwszego rzędu. Cenimy naszą wyjątkowość i musimy stać się swoista stolicą”, mówi Karapuda.

Dotacje dla dawno zapomnianych regionów są marginesem polityki unijnej. Ale te tereny powoli odzyskują swoją tożsamość, a wraz z nią zyskują szansę na dobrobyt, kiedy łagodzą się granice dzielące Polskę na części. W swoim biurze w ratuszu Białej Podlaskiej, Andrzej Czpaski zaczyna przerysowywać mapę Europy: „Jesteśmy na linii kolejowej, która biegnie od Lizbony do Władywostoku, gdzie pewnego dnia możemy się spotkać w interesach, i wrócić do domu. Dla dawnych ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego znaleźć się centralnej pozycji, to szansa na to, by region stał się swoistą obronną limes przed częścią świata zdominowaną przez Moskwę i postrzeganą jako niestabilna i wroga, lecz jednocześnie być centrum otwartej przestrzeni, dla wymiany myśli i idei, bez względu na granice przyszłej UE.

Pudełko z mniejszościami

Na końcu leśnej drogi wzdłuż jeziora dojeżdżamy do Sejn, miasta o sześciu tysiącach mieszkańców, kilka kilometrów od granicy litewskiej. Na głównej ulicy znajdują się kościół katolicki, cerkiew, nieco później „Biała Synagoga”, która świadczy o tym, że ​​miasteczko miało przed II Wojną Światową dużą społeczność żydowską. „Miasto Sejny zostało zbudowane dzięki różnorodności kulturowej jego mieszkańców”, mówi Bożena Szroeder, z Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”. Założona w 1991 roku organizacja zbiera i przetwarza ślady tej historii, poprzez promocję dziedzictwa kulturowego mniejszości w północno-wschodniej Polsce. „Ludzie, którzy tu mieszkają muszą wiedzieć, kto zbudował mury domów, w których mieszkają”.

Trochę dalej na wschód znajdują się Bohoniki, w pobliżu granicy z Białorusią. Stoi tam tatarski meczet z XVIII wieku, który w 2005 roku został całkowicie odnowiony przez Polskie Ministerstwo Kultury, władze regionalne i Stowarzyszenie Muzułmanów Podlaskich, pomimo faktu, że większość muzułmanów z tego miejsca od dawna spoczywa na wiejskim cmentarzu. Województwo Podlaskie jest kulturową mozaiką o niezwykłym dziedzictwie polsko-litewskiego Imperium. „Polacy, Litwini, Białorusini, Niemcy, Tatarzy, Podlasianie, Żydzi... wszyscy żyliśmy razem w pokoju przez wieki, każda społeczność miała swoje własne tradycje, ale wszystkie populacje dzieliły wspólną tożsamość regionalną”, mówi Paweł Makowiecki. W Białymstoku celebruje się też postać Ludwika Zamenhofa, człowieka, który w końcu XIX wieku wymyślił esperanto, przed olbrzymią falą mordów i wysiedleń po II wojnie światowej, zanim Stalin ustalił nową granicę między Związkiem Radzieckim i Polską.

Dziś w Polsce 97% ludności twierdzi, że jest wyznania katolickiego, lecz na północnym-wschodzie kraju wciąż trwa wielokulturość, karmiąca nacjonalistyczną paranoję. W ostatnich latach nastąpił wzrost nietolerancji i ksenofobicznych aktów. „Musimy cierpliwie wyjaśniać nasze podejście, tłumaczyć, że nie chcemy okradać ludzi z ich tożsamości. Ludzie tu mają tendencję do wycofania się do swoich społeczności”, mówi Bożena Szroeder.

W sierpniu 2011 roku dwujęzyczne znaki w granicznej wsi Puńsk (Punskas w języku litewskim), w której 80% z kilku tysięcy mieszkańców to Litwini, zostały zamalowane. Jakoby w odwecie, jak powiedzieli nam mieszkańcy, za nowelizację ustawy o litewskiej oświacie, która od lipca 2011 r., wprowadziła obowiązkowe nauczanie w języku litewskim kilku przedmiotów w szkołach mniejszości, zwłaszcza Polskiej. „Wydarzenia tego typu są rzadkością”, mówi Jan Wojczulis, zastępca burmistrza. „Drutu kolczasty i wieże strażnicze, charakterystyczne dla granicy radzieckiej zostały w Puńsku usunięte, pozostawiając wykroty w pobliskim lesie. W przeciwieństwie do sąsiedniej Białorusi, ruch graniczny jest już wolny dla mniejszości po obu stronach granicy. „To duży krok naprzód”, żartował burmistrz, „wystarczy wysunąć nogę, aby znaleźć się na Litwie”.

Poniżej do pobrania plik z oryginalną (francuską) wersję językową.