Tylko spokój może nas uratować

Tylko spokój może nas uratować

Litwini z Sejneńszczyzny nie staną się zakładnikami napięć, a miejscowi samorządowcy powinni powstrzymać się od prób ingerowania w politykę międzynarodową. Tak w skrócie można opisać stanowisko wiceszefa sejmowej komisji spraw zagranicznych Roberta Tyszkiewicza, który 20 lipca gościł w Sejnach.

Dlaczego poseł przyiechał właśnie do Sejn, aby rozmawiać o sytuacji polskiej mniejszości na Litwie? Zaprosił go przewodniczący rady powiatu Andrzej Szturgulewski. - Nie chcemy, żeby nasza ocena sytuacj i mnlejszości polskiej na Litwie wpłynęła na mniejszość litewską w Polsce. Takich sąsiadów mogą nam tylko pozazdrościć w innych województwach - mówi Szturgulewski o motywach organizacji spotkania. Życzyła go sobie część radnych powiatu, zainteresowanych żywo sprawą polskiej pisowni nazwisk Polaków na Litwie, oświaty mniejszościowej i innych problemów, z jakimi borykają się tamtejsi Polacy. W sali teatralnej ZSO w Sejnach przeważali samorządowcy. I do nich głównie zwracał się poseł Tyszkiewicz. - Jestem zwolennikiem tego, aby samorząd w kwestii dialogu międzynarodowego odgrywał rolę wyłącznie łączącą.

Tylko rządy i parlamenty mają właściwe instrumenty do poruszania kwestii międzynarodowych - powiedział, nawiązując do decyzji większości radnych powiatu (ośmiu głosowało "za"), którzy rok temu wysłali do Sejmu RP i ministra spraw zagranicznych list - stanowisko. Apelowali w nim, aby Polska jak najszybciej doprowadziła do uznania przez Litwę potrzeby pisania imion i nazwisk Polaków w ich ojczystym języku. Poseł potwierdził, że najważniejsze osoby w państwie pracują nad tym i prosił o zaufanie do nich i ich kompetencji.

- Najgorsze relacje w Europie mamy w  obecnej chwili z Litwą i wcale nas to nie cieszy. Perswazja, zachęta, brak wizyt naszego prezydenta i premiera na Litwie to nasze metody. Nie możemy zmusić Litwinów do zmiany prawa na zbliżone do naszego - mówił poseł. Jako przykład długiego i żmudnego nadawania praw mniejszości podał sytuację Polaków w Niemczech.

Ostrzegał on też, że podjęta przez powiatowych radnych próba ingerencji w dyplomatyczny spór między Polską a Litwą może nie przynieść nic dobrego poza tym, że polscy Litwini poczują się zakładnikami sporu.
- Kiedy samorząd przyjmuje i wysyła taką petycję, może to mieć reperkusje lokalne. Proszę o refleksje i pewną wrażliwość w tej sprawie, żeby nikt nie poczuł się pod pręgierzem - mówił Tyszkiewicz. Uczestnicy spotkania mieli przeciwstawne opinie na ten temat. Były prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Marian Auron przedstawił problem przejmowania polskich uczniów przez litewskie szkoły, z jakim boryka się znany mu starosta Niemenczyna w rejonie wileńskim (60 proc. mieszkańców stanowią Polacy). W odpowiedzi dyrektor ZSO Andrzej Małkiński replikował, że nie kto inny, jak właśnie starosta Niemenczyna skontaktował sejneńską szkołę z zaprzyjaźnionymi litewskimi placówkami, z którymi obecnie prowadzi ona kilka owocnych projektów. - Współpraca jest wzorowa. To media i politycy eskalują napięcie - mówił Małkiński, zyskując poparcie obecnych na sałi litewskich przedstawicieli.

Polska chciałby litewskiej wzajemności w kwestii pisowni nazwisk mniejszości, tablic z nazwami ulic i miejscowości. Póki co, ogólnokrajowe media nagłaśniają niepokojące incydenty, jak ten z litewskiego TV-show, w którym młodzi ludzie zerwali polskojęzyczną tabliczkę z domu we wsi Ejszyszki (rejon solecznicki). Pozostaje mieć nadzieję, że zamalowanie sprayem tablicy "Boksze-Boksai" w gminie Puńsk to tylko chuligański wybryk, a nie próba rewanżu. Taką nadzieję ma wójt gminy Puńsk Witold Liszkowski, który stawia na to, że sprawcą mógł być ktoś przyjezdny. Policjanci prowadzą dochodzenie w tej sprawie, a jego wyniki nie są jeszcze znane.

(M)
1.08.2011, Źródło: Przegląd Sejneński