Architekt Londynu, Bartosz Staszczyszyn, "Lampa", 7-8/2006

Architekt Londynu, Bartosz Staszczyszyn, "Lampa", 7-8/2006

Na czwartej stronie okładki Jan Gondowicz tak opisuje fabułę Ostatniego konia Pompei: Przez Londyn, który znamy z Powiększenia Antonioniego snuje się melancholijny Słowak na urlopie demoludowej realności. (...) Spełnia się w czystej radości patrzenia. W Londynie przebywa na stypendium, które lada dzień dobiegnie końca. Wraz z nim skończy się pozwolenie na pobyt w krainie mgłą i mlekiem płynącej, a zarazem „urlop od demoludowej rzeczywistości”. To jedna z głównych bolączek bohatera, który na owym urlopie chciałby przebywać jak najdłużej. Tymczasem włóczy się po mieście, przechadza po urokliwych uliczkach angielskiej stolicy, zalicza kolejne bary i hotele. Na swojej drodze spotyka wielu przypadkowych ludzi, z których nieliczni wdzierają się w świat słowackiego imigranta. Kiedy ich nie ma, pozostaje sam, choć jak sam mówi: dotychczas nawet ja nie byłem osamotniony, gdyż byłem ze sobą, a to jest towarzystwo, którego nigdy nie mam dosyć. Osamotnienie zaczynałem odczuwać dopiero teraz, kiedy wbrew własnej woli przystąpiłem do gry, znalazłem się wśród ludzi.

Vilikovsky opisuje przestrzeń międzyludzkiej gry, świat, który jest wypadkową wielu ludzkich wyobrażeń. Bohater jego powieści to demiurg-miniaturka, człowiek, który chce zapanować nad światem, na nowo stworzyć go, precyzyjnie określić jego ramy. Jego domena ma być wyobraźnia: nie ma znaczenia, czy jej owocem jest tani film pornograficzny, który ma zrealizować, czy wyimaginowane dialogi z nagimi paniami zdobiącymi rozkładówki „Playboya”, czy może naukowy wywód o słowiańskiej uczuciowości Josepha Conrada, który jest dla zagranicznej wycieczki. Słowacki bohater próbuje dostrzegać nowe elementy w opisanym już świecie. Jest „spóźnionym modernistą w świecie, który staje się postmodernistyczny”, jak zauważa Gondowicz.

Choć powieść Vilikovsky'ego zrazu jawi się jako seria niepowiązanych ze sobą epizodów, ma ona dokładnie przemyślaną kompozycję. Otwierają ją i zamykają fragmenty opowiadań publikowanych w czasopismach literackich. Raz jest to socrealistyczna miniaturka o chłopcu opuszczającym swą socjalistyczną ojczyznę i poniewczasie żałującym swej decyzji, innym razem melancholijny i poetycki szkic zawierający apologię marzenia i wyobraźni. Konstrukcyjna klamra domyka tę powieść, lecz czyni to tylko pozornie, bowiem Ostatni koń Pompei to powieść świadomie rozbuchana, opowieść o próbie rozumowego okiełznania świata, ujarzmienia go poprzez słowo. Tyle tylko, że ów świat nie daje się zamknąć – nie ma możliwości uchwycenia go w konkrecie, zamknięcia w bursztynowej kuli. 

Bartosz Staszczyszyn, „Lampa”, lipiec-sierpień 2006

Pavel Vilikovsky Ostatni koń Pompei  przeł. Piotr Godlewski, Pogranicze, Sejny 2006