Czesław Miłosz i płaska kraina wzięta z wody i płomieni...

Czesław Miłosz i płaska kraina wzięta z wody i płomieni...

Artykuł Andrzeja Kasperka o związkach Czesława Miłosza z Żuławami, opublikowany przez "Dziennik Bałtycki" 9 XII 2011.

Czesław Miłosz żył dziewięćdziesiąt trzy lata. Jego pobyt na Żuławach w tym długim żywocie to tylko chwilka, mgnienie oka zaledwie. Czy zatem warto zajmować się tym epizodem z życia noblisty? Tak, bo te kilka dni, które tu spędził, zaowocowało  trzema wierszami i artykułem.

Delta Wisły pojawia się w utworze Grób matki (1949), Żuławy (1950) oraz w wierszu Z nią (1985). Występuje w nich postać matki. Można ją często spotkać w jego poezji. Zawsze jest czule wspominana, jako ta „jedyna, mądra i sprawiedliwa”. To jej obecność „w wiosce pod Gdańskiem” zdecydowała o tym, że Żuławy trafiły do polskiej poezji.

W 1944 Miłosz znalazł się w Krakowie. Jego rodzice i brat Andrzej byli jeszcze ciągle na Wileńszczyźnie zajętej przez Sowietów. Jako przedstawiciele polskiej inteligencji o ziemiańskim rodowodzie  narażeni byli na aresztowanie i wywózkę na Sybir. W sierpniu ’45 poeta wysyła  utrzymany w alarmistycznym tonie list: „Moi najdrożsi[…]Błagam was piszcie czy depeszujcie i przyśpieszajcie natychmiast swój przyjazd, bo sprawy są wielce pilne, po prostu paznokcie ogryzam z niecierpliwości”. Wreszcie rodzina przybywa i zostaje osiedlona w „zapadłym zakątku w delcie Wisły”. To określenie  pochodzi z reportażu Na Żuławach opublikowanego w krakowskim „Dzienniku Polskim” w grudniu 1945 roku.

Nie było wówczas łatwo dostać się do Drewnicy. Żuławy zostały zalane przez wycofujących się Niemców, wysadzono wały wiślane. W Gdańsku trzeba było wsiąść na statek. Jeden z przystanków był w wiosce Drewnica, która o dziwo ocalała wśród potopu.

Miłoszowie zajęli dom (dziś numer 115), który leży blisko rzeki. Wygląda jak samotna wyspa otoczona polami rzepaku i zbóż. Zagroda holenderska w typie wzdłużnym i zabudowania gospodarskie. Obok mały park, piękna aleja lipowa, kuta brama. Pewnie było to bogate gospodarstwo.

Reporter  zauważa: „Ale gdzie są repatrianci ze wschodu, ten najlepszy, najwierniejszy ziemi element? Smutna prawda. Repatrianci rolnicy nie przyjeżdżają. Jest ich w gminie 9 rodzin. Na tutejszy teren kierowane są transporty z litewskiej S.S.R. W tych transportach przyjeżdża ludność miejska”. Ani słowa o swej rodzinie. Używa oficjalnego określenia „repatrianci”, choć wszyscy zdawali sobie sprawę, że dla tysięcy kresowiaków przenoszonych na Ziemie Odzyskane, to nie był powrót do ojczyzny, tylko z niej wyrwanie.

Miłosz przyjeżdża 18 listopada. Trudno o gorszą porę na zwiedzanie Żuław. Ich przyrodzona melancholia zostaje jesienią jeszcze podwojona. Jeśli dodamy do tego powódź, powojenny chaos, to otrzymamy obraz okropny. Ale w jego tekście tego  nie ma. Mamy opis ciekawego regionu, tak podobnego do „Flandrii uwiecznionej na płótnach Piotra Brueghla”. Pojawia się marzenie, żeby „usnąć tu snem zimowym, pod kraciastymi pierzynami […] i w tym długim zimowym śnie wypocić z siebie wspomnienia wojny”. Widzi krainę bogatą w tłuste czarnoziemy, porządne budynki, wiatraki. Komuś wychowanemu na Kresach Żuławy, nawet zdewastowane,  musiały imponować swym bogactwem. Jednak to pierwsze wrażenie zostaje skorygowane. Urodzajne pola zarosły bodiakiem i burzanem, zamieniły się w step. Stodoły są puste, nie ma elektryczności, pełno dezerterów i szabrowników. Osadnicy muszą  spać w stajni, żeby im konia nie ukradli. Brak ziarna na zasiewy, nie ma ropy do traktora. Karabin trzeba trzymać na podorędziu, bo po okolicy włóczą się maruderzy.

Przyjazd do żuławskiej wioski to szczęście  spotkania z najbliższymi. Ale radość zostaje zmącona, bo matka jest chora. Okoliczności zachorowania wyjaśnia poeta w przypisie do wiersza Z nią: „W domu została tylko jedna stara Niemka, która właśnie zachorowała na tyfus i nie miała nikogo, kto by się nią zajął. Moja matka, wbrew perswazjom, pielęgnowała ją, zaraziła się tyfusem i umarła”. Wtedy jeszcze rodzina nie wiedziała, że stan jest tak ciężki. 22 listopada 1945 roku matka poety umiera. Wiadomość o tym zastanie Czesława po powrocie z odwiedzin. W liście pisze ze smutkiem: „Czuję się winien, że bagatelizowałem chorobę Matki. Teraz wydaje mi się, że była w apatii i w niezwyczajnej u niej niechęci do życia”. Tę myśl powtórzy później: „po prostu nie chciała żyć i to było widoczne. Zaważyło w tym również oderwanie od stron rodzinnych”.

Warto poświęcić tu trochę miejsca na ustalenie daty śmieci. Weronika Miłosz została pochowana na katolickim cmentarzu w Żuławkach, wtedy zwanych Żuławy Książęce. W parafii jest stara Księga zmarłych. Znajdują się w niej dwa zeszyciki założone pod koniec wojny. Proboszcz napisał, że in istis libellis provisoriis (dokumentach tymczasowych) będzie notował zgony Niemców i Polaków. Pierwszy wpis brzmi: „Veronica Miłosz, Żona inżenjera Miłosza, umarła 22. listopada 45 r, 57 lat mająca w Drewnicy, pochowana 26 listp. w Ks. Żuławach † na Typhus”.  Staraniem rodziny w 1975 roku zmarłą ekshumowano i złożono na cmentarzu  w Sopocie. Nie wiadomo, dlaczego napis  na płycie nagrobnej głosi, że „zm[arła] 8.12.1945”.

Miłoszowie próbowali w Drewnicy prowadzić farmę. Latem 1946 Andrzej pisał do brata, że udało się zaorać i obsiać całą otrzymaną ziemię. Nie byli w sprawach rolniczych przecież ignorantami. Jednak nic z tego nie wyszło. Zbiory były liche a plaga myszy zniszczyła to, co  zebrano. W 1946 przenoszą się do Sopotu. Poeta odwiedzał tam bliskich i w 1949 pojechał jeszcze raz na Żuławy, aby pomodlić się nad grobem matki. Zaszedł też do domu nad Wisłą. Jego nowy właściciel – Władysław Starek - wspominał potem, że „Czesiek” wpadł na parę godzin wieczorem. Zapamiętał, że był podobny do brata Andrzeja. Zachował o Miłoszach dobre wspomnienia: „Bardzo zgodnie żyli. Inteligencja, ale potrafili rzepak cepem młócić. Wspaniali ludzie, nie mieli w sobie pychy”.

Obrazy, które poeta przechował pod powiekami, powróciły później w Ameryce, Wspomnienie krainy, która przygarnęła jego rodzinę, rozbitków z wojennej zawieruchy. Ziemi, w której pochowano jego matkę:

„O jakże huczy w te jesienne noce

Morze u ujścia Wisły. Grzmot napełnia

Płaską nizinę pod rzędami wierzb

I wiatr północny czesze suche trawy,

Dyszy w burzanach i sypie się szkło

Z rozbitych okien martwego kościoła.

[…]

W pobliżu miejsca gdzie są połączone

Ziemia i resztki tej co mnie zrodziła.

Samotność wieczna, krzyk wędrownych ptaków,

I bezustanny, głuchy oddech morza.”

Zastanawia mnie, skąd się tu wzięły burzany? W czasie sesji naukowej „Czesława Miłosza Północna strona” zorganizowanej marcu br. staraniem prof. Małgorzaty Czermińskiej w Gdańsku znalazł się referat  Miłosz na Żuławach… Jego autor - prof. Feliks Tomaszewski - zestawia ten wiersz z Sonetami krymskimi. Coś jest na rzeczy, ale myślę, że słowa: burzany, step i bodiaki pojawiające się wielokrotnie w wierszu i reportażu miały inny sens.  Były próbą oswojenia tego północnego krajobrazu, nadania mu waloru czegoś bliskiego, już znanego, choćby z poezji. Mickiewicz tłumaczył czytelnikom, iż tak nazywają „wielkie krzaki ziela, które w czasie lata kwiatem okryte nadają przyjemną rozmaitość płaszczyznom”. Miłosz pewnie chciałby, żeby przybysze ze Sztejń, Opitołoków i Świętobrości poczuli się tu bardziej u siebie - w Drewnicy, w Książęcych Żuławach… Ta ziemia to teraz step, ale przecież „bardzo urodzajny, wspaniały, zdrenowany”. Swój wiersz Żuławy kończy słowami:

„Człowiekowi jak życzyć? Niech będzie szczęśliwy.
Niech własną ręką stworzy niestworzone dziwy,
Nie złoto, niechaj gwiazdę marzenia wyorze.
W ciemnozielony ogród niechaj myślą zmieni
Krainę płaską wziętą z wody i płomieni”.

Wiele tu nadziei, że uda się odbudować  rolnictwo i ponownie człowiek weźmie w panowanie ten kawałek ziemi wydarty morzu. Pejzaż płaskiej krainy został zapamiętany i uwieczniony, wszedł do polskiej literatury.

Od 1989 roku w domu przytulonym do wiślanego wału mieszkają państwo H.J.Czeladkowie. Od lat każdy grosz wkładają w jego remont. Obejście jest zadbane, cisza tu i spokój. Idealne miejsce do odpoczynku, dlatego też gospodarze myślą o agroturystyce. Kwatera „U Miłoszów” pewnie przyciągnie letników. W domu zostało trochę pamiątek po przybyszach z Wileńszczyzny. Są to przede wszystkim książki, trochę zdjęć. Muzeum Żuławskie w Nowym Dworze Gdańskim planuje stworzenie stałej ekspozycji poświęconej temu epizodowi w biografii noblisty. Powstał  projekt, aby uczcić pobyt poety tablicą pamiątkową umieszczoną na domu, w którym zmarła jego matka. Ta wspólna inicjatywa filologów z Uniwersytetu Gdańskiego, społeczników z Klubu Nowodworskiego oraz Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego powinna zakończyć się w przyszłym roku erygowaniem tablicy i sesją naukową.

W artykule cytuję wiersze Cz. Miłosza, fragmenty  jego reportażu oraz  Listy do rodziny. Korzystałem z tekstów: A. Franaszka Miłosz. Biografia, W. Kassa  Aj, moi dawno pomarli, eseju F. Tomaszewskiego Miłosz na Żuławach i Żuławy Miłosza oraz artykułu J. Legawskiego Taka wolność (autora proszę o kontakt).