Czesław Miłosz. Lekcje

Czesław Miłosz. Lekcje

Kończący się Rok Miłosza wieńczy Wydawnictwo FORMA krótkim tomikiem esejów Anny Frajlich. Teksty, które pierwotnie ukazały się w nowojorskim Przeglądzie Polskim, nie roszczą sobie krytycznoliterackich pretensji ani nie rozkładają dzieła noblisty na czynniki pierwsze.

Bliżej im do wspomnień, pełnych ciepła, niosących ze sobą rodzaj hołdu, aczkolwiek dalekiego od hagiografii. Równie daleko tej książce do publicznego dyskursu, jaki toczył się w Polsce chociażby po śmierci poety. Do tych żenujących zupełnie prób zohydzenia tej wybitnej osoby, na przekór złotej zasadzie de mortuis nihil nisi bene.  Do nagannej nagonki rozpętanej wokół pochowaniaCzesława Miłosza na krakowskiej Skałce. „Niech Skałka pozostanie Skałką, a nie turystyczną "atrakcją", z sarkofagiem Miłosza jako "elementem promocji miasta"” – pisali tak zwani prawdziwi Polacy. Warto zauważyć, że nawet stulecie urodzin poety i obchody Roku Miłosza są raczej przemilczane w mediach. Mimo że o dorobku poety nie wiemy wciąż zbyt wiele.

Książka Anny Frajlich zapełnia tę lukę, Jak pisze autorka w posłowiu: „Czesław Miłosz był i zostanie jednym z najwybitniejszych przedstawicieli swego pokolenia, nie tylko w skali polskiej, ale i światowej. Jego dorobek poetycki, eseistyczny, translatorski i krytycznoliteracki obejmuje niezmiernie szeroki wachlarz form i zagadnień. Osiągnął taki stopień oryginalności i samowiedzy, że na polskiej scenie literackiej nie dorównuje mu nikt. Śmierć zamknęła to dzieło. Ta książka to mój prywatny hołd”.

Anna Frajlich pozostaje świadoma, że nie wszystkim było z Czesławem Miłoszem „po drodze”. Pisze nawet w pewnym momencie: „Gwiazda nie tylko świeci, czasem parzy tych, którzy zbliżają się zanadto”. Ale tak bywa właśnie z osobami, w których płonie ognisko geniuszu.

Na niespełna pięćdziesięciu stronach znajdziemy pięć tekstów, z których ostatnim jest wiersz „Czytając Spotkanie Czesława Miłosza”. Książeczkę dopełniają wplecione między teksty fotografie. To bardzo osobista książka, czego zresztą autorka nie kryje. Jednocześnie trudno mówić o monograficznym charakterze dzieła tak skromnego objętościowo. I z tym mam pewien problem, bo wszakże ciężko stawiać zarzut czemuś, co jest z góry określone i uprzedzone, a jednak trochę rozczarowuje. Nie poziomem treści, nie jakimiś formalnymi brakami. Tylko i wyłącznie skalą.

Niewątpliwą zaletą jest natomiast wyjątkowy zupełnie obraz poety nakreślony przez osobę, która znała go osobiście i wielokrotnie z nim rozmawiała. Tego waloru nie przebiją przecież opasłe opracowania autorstwa skrybów, którzy znali Miłosza tylko z biblioteki.

Dla miłośników Miłosza to bez wątpienia pozycja obowiązkowa w księgozbiorze. Pozostali na pewno z zaciekawieniem spojrzą na wielką postać odartą z koturnowych szat, w jakie odziali ją krytycy.


Autor: Krzysztof Maciejewski   Data: 29.11.2011