"Czesław Miłosz - życie i twórczość"

"Czesław Miłosz - życie i twórczość"

Czesław Miłosz, poeta, eseista, tłumacz, prozaik, laureat literackiej nagrody Nobla w 1980 roku, jeden z najważniejszych pisarzy XX wieku, urodził się 30 czerwca 1911 roku w Szetejniach (Litwa), zmarł w Krakowie 14 sierpnia 2004 roku. Syn Aleksandra Miłosza i Weroniki z Kunatów, brat Andrzeja Miłosza - zmarłego w 2002 roku dziennikarza, autora filmów dokumentalnych. Dwukrotnie żonaty - z Janiną Dłuską (zm. 1986; owocem tego małżeństwa są dwaj synowie - Antoni i Piotr Miłoszowie) oraz Carol Thigpen (zm. 2002). Ukończył gimnazjum w Wilnie oraz studia prawnicze na Uniwersytecie Stefana Batorego w tymże mieście. W latach 1935-1939 pracował jako urzędnik w Polskim Radiu.

Niemiecką okupację spędził w Warszawie, biorąc udział w podziemnym życiu literackim. Po wojnie - jako dyplomata Polski Ludowej - wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował m.in. jako attaché kulturalny w ambasadzie w Waszyngtonie. W roku 1950 został przeniesiony do Paryża. Podczas świątecznego pobytu w Warszawie władze odebrały mu paszport, chcąc zatrzymać go w kraju. Gdy udało mu się go odzyskać, wrócił do Francji, by w lutym 1951 roku poprosić o azyl polityczny. W Polsce aż do Nagrody Nobla jego nazwisko obłożone było zapisem cenzorskim.

W latach 1951-1960 mieszkał we Francji, współpracując m.in. z paryską "Kulturą", emigracyjnym miesięcznikiem redagowanym przez Jerzego Giedroycia. W roku 1960 otrzymał zaproszenie na wykłady z University of California w Berkeley, wkrótce też ta amerykańska uczelnia zaproponowała mu stałą pracę. Zawód profesora slawistyki wykonywał do roku 1980, czyli do otrzymania Nagrody Nobla. Rok później po raz pierwszy od trzydziestu lat przyjechał do Polski, m.in. spotykając się z Lechem Wałęsą. Pod koniec życia zamieszkał na stałe w Krakowie, gdzie zmarł. Spoczywa w Krypcie Zasłużonych klasztoru oo. Paulinów na Skałce w Krakowie.

Jako poeta debiutował w roku 1931 w piśmie "Alma Mater Vilnensis". Opublikował kilkanaście tomów wierszy, dwie powieści, liczne książki eseistyczne i wspomnieniowe. Przekładał poezję (przede wszystkim z języka angielskiego, m.in. T.S. Eliota i Walta Whitmana), eseje (m.in. Simone Weil) oraz Księgi Biblijne (m.in. Księgę Hioba, Apokalipsę, Ewangelię wg św. Marka).

  • Rajski ogród

Przyszedł na świat w majątku ziemskim w Szetejniach w pobliżu Kiejdan i Kowna - na terenie etnicznie litewskim, zamieszkałym przez wiejską ludność litewską i ziemiaństwo spolonizowane, przywiązane jednak (przynajmniej w najbliższym środowisku przyszłego poety) do tradycji wielonarodowej, tolerancyjnej jagiellońskiej I Rzeczypospolitej, na równych prawach łączącej Koronę z Wielkim Księstwem Litewskim. Do ksiąg urzędowych został zapisany jako poddany cara Mikołaja II, trwało bowiem jeszcze rosyjskie Imperium Romanowów - państwa takie jak Polska czy Litwa miały dopiero odzyskać niepodległość.

Położone nad rzeką Niewiażą, Szetejnie (po części sportretowane później w Dolinie Issy) należały do dziadków Miłosza ze strony matki - Józefy z Syruciów i Zygmunta Kunata. Pokolenie rodziców przyszłego poety należało już jednak do inteligencji, warstwy utrzymującej się z własnej pracy. W 1913 roku ojciec Miłosza - inżynier, absolwent politechniki w Rydze, zostaje zatrudniony w Krasnojarsku. Na Syberię, gdzie Aleksander, niespokojny duch, nie tylko wznosił wiadukty kolejowe, ale też polował za kołem podbiegunowym, podąży również Weronika z małym Czesiem, który na całe życie zapamięta błyszczący lakier widzianego po raz pierwszy w Petersburgu automobilu. Gdy ojcowski kontrakt dobiega końca, rodzina wraca na Litwę, gdzie zastaje ją wiadomość o wybuchu I wojny światowej. Aleksander zostaje zmobilizowany i jako oficer trafia do rosyjskiego pułku saperów. W 1915 roku na froncie wschodnim triumfy odnosi niemiecka ofensywa, a rodzina Kunatów ucieka z Szetejni do Wilna. "Pierwsza moja świadomość przyszła z wojną - oceniał pisarz w Rodzinnej Europie. - Wysuwając głowę spod peleryny babki, zapoznawałem się z grozą: ryk gnanego bydła, panika, gęsty kurz na drodze, ciemny horyzont, na którym błyskało i dudniło."

Weronika wraz z Czesławem, a wkrótce też drugim synem - urodzonym w 1917 roku Andrzejem, postanawia towarzyszyć mężowi przemieszczającemu się wraz z frontem. Trafiają aż pod Moskwę, gdzie są świadkami mordowania oficerów po wybuchu rewolucji październikowej. Ojcu Miłosza żołnierze szczęśliwie zapewniają bezpieczeństwo, rodziny - która z czasem trafia do estońskiego Dorpatu - nie omija przecież strach nocnych rewizji. "Przerażenie na twarzach kobiet, wrzask brata w kołysce, całe ubogie sanktuarium czy nora rodziny przewracane do góry nogami - wszystko to nie jest zdrowe dla dziecięcego serca" - wspomni później poeta. Z początkiem 1918 roku Dorpat zajmują Niemcy, a Miłoszowie pękającymi w szwach pociągami wracają długo do domu. Na stacji w Orszy Cześ o mało się nie gubi - w ostatniej chwili bolszewicki komisarz przyprowadza chłopca przerażonym rodzicom.

Siódme urodziny obchodzi już w Szetejniach, które po latach tułaczki jawią mu się jako ziemski raj. Wycina leszczynowe gałęzie na łuki, bawi się w Indian, w zakamarkach ogrodu chowa przed matką, która chce go nauczyć pisać, a przecież - jest tego pewien! - on nigdy sztuki tej zgłębić nie zdoła. Długie godziny spędza natomiast chętnie na ceratowej kanapie, pożerając znalezione w dworskiej bibliotece czasopisma i książki - paryskie żurnale mód i Iliadę, Szekspira i pierwsze wydanie Ballad i romansów, powieści Mayne Reida i Fenimore'a Coopera...

Idylla, choć - jak będzie wspominał - da mu swoisty bagaż szczęścia na resztę życia, trwa tylko kilka miesięcy. Aleksander wstępuje do polskiego wojska, o Wilno - w latach 1918-1920 przechodzące wielokrotnie z rąk do rąk (litewskich, polskich, bolszewickich) - toczą się walki, a Weronika z dziećmi bądź przenosi się do miasta, chcąc być bliżej męża, bądź ucieka na wieś przed nadchodzącym zagrożeniem. W międzyczasie chłopiec przystępuje do pierwszej komunii, rozpoczyna - wkrótce porzuconą - naukę w szkole podstawowej, ale najczęściej wszystko jest płynne: wchłaniane oczyma dziecka obrazy zniszczenia i okrucieństw, ich kontrast ze stabilnym, zanurzonym w bogactwie przyrody wiejskim życiem w Szetejniach, staną się z czasem budulcem Miłoszowej poezji. Tymczasem szala wojennego powodzenia przechyla się na stronę Piłsudskiego, Armia Czerwona cofa się spod Warszawy, a ułani szablami ustalają przynależność państwową Wilna, choć miasto pozostanie kością niezgody w stosunkach między Litwą a Polską. Zdemobilizowany Aleksander zakłada w Wilnie firmę "Budmost", a jego starszy syn zostaje gimnazjalistą. Do litewskich Szetejni Weronika i Czesław przekradać się będą przez zieloną granicę.

  • Naphta i Settembrini

Gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta w Wilnie, w którym Miłosz rozpoczął naukę w roku 1921, to dla przyszłego autora Rodzinnej Europy ważna część intelektualnej biografii. W polu widzenia wrażliwego chłopca pojawią się problemy, z którymi przez dziesięciolecia zmagać się będzie dojrzały twórca.

Nieprzyzwyczajony do funkcjonowania w grupie, niechętny rytuałom podrostków - będzie określać siebie poprzez opozycję. Najpierw zostanie uczniem lepszym od innych, później - radykalniejszym od nich outsiderem i buntownikiem. Jeszcze później - odczyta swoje powołanie poety, a związane z nim poczucie odmienności towarzyszyć mu będzie do końca życia. Istnienie na przekór większości szybko też nabierze cech politycznych - przeważającą część swego otoczenia młody Miłosz postrzegać będzie jako poddaną endeckiej ideologii i bogoojczyźnianemu bałwochwalstwu. On sam będzie zawsze całkowicie immunizowany na nacjonalizm czy antysemityzm, z czasem określając siebie jako obywatela Wielkiego Księstwa, duchowo bogatszego od "rdzennych Lechitów".

Na początku nauki najważniejsze były jednak inne namiętności: atlasy ptaków, zgłębianie tajników Linneuszowskiej systematyki, kustoszowanie w szkolnym Kole Miłośników Przyrody. W czwartej klasie wygłasza swój pierwszy odczyt: o ewolucji, doborze gatunków, Karolu Darwinie i stopniowo natura zaczyna odsłaniać przed nim swe demoniczne oblicze. Zobaczy w niej horror niezmierzonego cierpienia i odtąd rozdarty będzie między fascynacją pięknem i przerażeniem okrucieństwem. Dziesięciolecia później napisze: "Gdyby stopić wosk w uszach, motyl na igliwiu, / Żuk napoczęty przez ptaka, zraniona jaskółka / Leżałyby pośrodku koncentrycznych kół / Wibrującej swojej agonii" [Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada].

Okrucieństwo świata każe chłopcu pytać o Stwórcę, o możliwość pogodzenia obrazu dobrego Ojca z głębokim skażeniem dzieła. Z wypiekami na twarzy Miłosz zgłębia podręcznik historii Kościoła katolickiego, poznaje dzieje herezji, przede wszystkim myśl manichejską z jej złym Demiurgiem, któremu poddany jest widzialny świat, z uwięzieniem drobin duchowego światła w ciemnej materii, myśl bardzo wyraźnie odpowiadającą wrodzonemu mu wyczuleniu na zło i niezwykle wrażliwemu, udręczającemu go sumieniu. Wtedy też stanie się Miłosz przedmiotem swoistej psychomachii, toczonej przez szkolnego łacinnika, humanistę Adolfa Rożka i prefekta, nauczyciela religii, księdza Chomskiego, którą po latach ukaże jako Mannowski spór między Settembrinim a Naphtą. Wierzący w rozum, w jasne antyczne dziedzictwo Rożek i nienawidzący materii, cielesności, "średniowieczny" Chomski... Choć z nauczycielem łaciny zwiąże go sympatia, z księdzem zaś gwałtowny spór, to jednak ten drugi będzie z czasem dla Miłosza ważniejszy, jego przerażenie złem uzna on za głębsze niż (naiwny?) optymizm racjonalisty.

W połowie gimnazjum przyszły Noblista przechodzi głęboki kryzys osobisty - uczy się coraz gorzej, na lekcjach polskiego czuje się odosobniony, protestując przeciwko "marnotrawieniu czasu" na czytanie Sienkiewicza. Występuje z harcerstwa, bo mierzi go patetyczna i narodowa atmosfera, spiera się ze szkolnym prefektem i odmawia chodzenia do spowiedzi, skoro jej odbycie musi być pisemnie potwierdzone. Na pewne zagubienie mogła mieć wpływ samotność podrostka. Firma ojca zbankrutowała, Aleksander dostawszy posadę powiatowego inżyniera wraz z żoną i młodszym synem mieszka od 1927 roku w Suwałkach (a od roku 1935 - w Głębokim): szesnastoletni Czesław zostaje w Wilnie sam i sam musi mierzyć się z demonami.

Częściowe uspokojenie przyszło na krótko przed maturą, gdy przez Stanisława Stommę (przyszłego działacza katolickiego, publicystę, współpracownika "Tygodnika Powszechnego") zostaje wciągnięty do tajnej organizacji "Pet", zrzeszającej młodzież intelektualną o liberalnym nastawieniu (wśród jej członków byli też m.in. Teodor Bujnicki i Antoni Gołubiew). Po latach będzie się Miłosz zastanawiał nad ewentualnymi wpływami na to środowisko wileńskiej masonerii, wtedy jednak ważne było co innego - odkrycie dusz pokrewnych, intensywna wymiana myśli, zapisywanych przez młodych ludzi w "Zielonej Księdze".

W roku 1929 Miłosz zdaje "egzamin dojrzałości", a wybrany przezeń temat pracy maturalnej zapowiada jeszcze jeden kluczowy temat jego przyszłej twórczości. Fragment sonetu Adama Asnyka służy mu za pretekst do rozprawki o heraklitejskiej "rzece czasu". Wspominał później: "niepokoił mnie sekret powszechnego ruchu, w którym wszystko łączy się ze wszystkim, wszystko wzajemnie się warunkuje, wyłania się z siebie i siebie przezwycięża, nic nie poddaje się sztywnym definicjom". Za czas jakiś fascynacja ustąpi dogłębnie przeżytej niezgodzie na przemijanie, zaś autor poematu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada za swe zadanie uzna uchronienie drobin egzystencji przed roztopieniem w strumieniu czasu.

  • Klub Włóczęgów

Naturalnym wyborem dla przyszłego poety byłyby studia polonistyczne i rzeczywiście Miłosz zapisuje się na Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Stefana Batorego. Już jednak po kilku dniach zmienia kierunek studiów na prawo - polonistykę uznaje za "wydział matrymonialny", dobry dla panien poszukujących męża, co najwyżej - dla przyszłych nauczycieli, a więc wyśmiewanych przez pewnego siebie gimnazjalistę "belfrów". W jakimś stopniu, może na poły świadomie, obawiał się też zarabiania na życie pisaniem (a w konsekwencji rozmieniania się na drobne w publicystyce) oraz "zbyt wczesnego" odkrycia literackich ambicji. W tym geście widać także istotne cechy charakteru Miłosza: pewną skrytość, niechęć do ujawniania własnych zamiarów, być może odziedziczoną po matce "litewską" powściągliwość, którą chętnie przeciwstawiał "słomianemu ogniowi" mieszkańców Mazowsza czy Galicji.

Prawo studiuje ze zmiennym szczęściem, było ono zresztą na uniwersytecie wileńskim traktowane interdyscyplinarnie, wnosząc do edukacji przyszłego pisarza elementy socjologii, antropologii, ekonomii. Jednocześnie zapisuje się do Koła Polonistów, by wkrótce stworzyć (wraz z m.in. poetami Teodorem Bujnickim i Jerzym Zagórskim, oraz publicystami Henrykiem Dembińskim, Stefanem Jędrychowskim i Jerzym Putramentem) środowisko grupy literackiej i pisma "Żagary", ostro przeciwstawiające się mainstreamowi życia literackiego, a więc poetyce Skamandrytów i hierarchiom ustalanym przez warszawskie, redagowane przez Mieczysława Grydzewskiego "Wiadomości Literackie". Żagaryści czuli się przedstawicielami awangardy, ważniejsze było jednak dla nich (a z pewnością dla Miłosza) połączenie niechęci wobec ewoluującego w latach 30. na prawo życia politycznego II Rzeczypospolitej z nieraz radykalnymi poglądami lewicowymi, a przede wszystkim z podskórnym przeczuciem nadchodzącej historycznej katastrofy.

Wstępuje też Miłosz do Akademickiego Klubu Włóczęgów, bractwa studenckich nonkonformistów, których łączyło zamiłowanie do wędrówek i niechęć do nacjonalistycznych korporantów. I tu spotyka się ze Stefanem Jędrychowskim, późniejszym dygnitarzem Polski Ludowej, a także z Lechem Beynarem, czyli przyszłym pisarzem Pawłem Jasienicą. Dzięki tym więziom Miłosz znajduje się w środku ówczesnego młodego wileńskiego życia intelektualnego, stykając się zarówno z tymi, którzy jak Dembiński, Putrament czy Jędrychowski lewicowe ciągoty zamienią wkrótce na stalinowską ortodoksję, jak i tymi, którzy - jak Stomma - współtworzyć będą oblicze nowoczesnego katolicyzmu. Awanturniczemu duchowi Klubu Włóczęgów zawdzięcza też Miłosz imponującą rozmachem wyprawę do Paryża w roku 1931, dokąd - wraz ze Stefanem Jędrychowskim i Stefanem Zagórskim - chciał dotrzeć drogą wodną. Kajaki młodych wilnian zatonęły na Renie, jednak oni sami dotarli do stolicy Francji, zaś Zachód odsłonił im się w bogactwie kulturowego dziedzictwa, ale też w społecznej nierówności i przeczuciu przyszłego faszyzmu.

Wtedy to Czesław po raz pierwszy spotkał swego krewnego - Litwina z wyboru, a zarazem francuskiego poetę Oskara Miłosza, który w prywatnej korespondencji wystawi mu z czasem nader pozytywną cenzurkę. Później Miłosz dziwił się, jak mógł znaleźć uznanie w oczach Oskara - jakby w relacji z nim odkrywała się jego najlepsza cząstka, bo jednocześnie był wtedy zawęźlony, pełen młodzieńczych rozterek. Gimnazjalne i studenckie wakacje spędza często w Krasnogrudzie koło Sejn, majątku swych wywodzących się z rodziny Kunatów ciotek - Gabrieli oraz Janiny. Latem przyjmowano tu letników z Warszawy, do obowiązków gospodarzy należało zabawianie gości - celebrowane posiłki, tańce, lekka konwersacja, prawdziwe piekło dla przeżywającego męki nieśmiałości młodzieńca. Dręczony kompleksami, a jednocześnie pogardzający salonowym towarzystwem, włóczy się ze strzelbą na ramieniu po okolicy, zabija namiętności fizycznym wysiłkiem, intensywnym pływaniem dopracowuje się szmerów w sercu... Wreszcie zakochuje się w jednej z letniczek, by, doświadczywszy zdrady, stanąć na krawędzi samobójstwa.

  • Czarny Ariel

Młodzieńcze rozterki znajdują też odbicie w wyborach ideologicznych. Scena polityczna lat 30. stopniowo się radykalizuje, coraz większe obszary zagarniają nacjonalistyczna prawica i podporządkowani Moskwie komuniści - coraz mniej jest miejsca dla tych, którzy nie odnajdują się w żadnym z obozów. Na arenę życia publicznego młody Miłosz wkracza w roli komunizującego demagoga - publicysty oskarżającego kapitalizm o wyzysk, społeczny establishment o umysłową płytkość, narodowy szowinizm, antysemityzm, literatów zaś o humanistyczne złudzenia, które powinny ustąpić sztuce zaangażowanej w walkę społeczną - choć od sowieckiej ortodoksji znacznie bliższy mu będzie kropotkinowski anarchizm.

"Sztuka jest narzędziem. Powiedzmy to sobie jasno, bez ogłupiania się wiarą w jej nadprzyrodzone pochodzenie. Sztuka jest narzędziem w walce społeczeństw o wygodniejsze formy bytu" [Bulion z gwoździ] - pisał w 1931 "czarny Ariel poezji społecznej" (tak nazwie go później Stanisław Bereś). Wczesne manifesty Miłosza (wraz z publicystyką z okresu tuż przedwojennego przedrukowane w tomie Przygody młodego umysłu, Kraków 2003) budzą dziś pewne niedowierzanie. Trzeba jednak pamiętać o historycznym kontekście - nędzy czasów Wielkiego Kryzysu, antyżydowskich zamieszkach, polskiej prowincjonalnej stagnacji i zainteresowaniu, jakie budził Związek Sowiecki - kraj terroru, ale też olbrzymich społecznych i gospodarczych przemian, wreszcie o trudnej dziś do przyjęcia brutalności życia publicznego. A także o tym, że u źródeł Miłoszowskiego radykalizmu tkwi przede wszystkim wypowiadana z całym młodzieńczym napuszeniem niechęć do ludzkości przyziemnej, pożądliwej i trywialnej, utopijne marzenie o społeczeństwie artystów, dla których najważniejsze są kwestie ducha. Za butą ideologa kryją się także lęki chłopca, który myśli, że wyśmieją go i upokorzą dorośli. Wreszcie: kryzys wiary w Boga - gwaranta ładu świata i sensu życia.

Wyraźnie widać to w jego poetyckim debiucie, Poemacie o czasie zastygłym (1933). Choć został zapamiętany jako przykład antykapitalistycznej agitacji, to jego sensy są o wiele głębsze. Wymiar społeczno-polityczny splata się z filozoficzno-egzystencjalnym, nieraz w jednym utworze sąsiaduje z sobą przeczucie nicości kosmicznej, zagrażającej światu i ludzkiej egzystencji oraz zobaczeniejako nicości systemu kapitalistycznego, zdominowanego pożądaniem pieniądza; obok filipik skierowanych przeciwko właścicielom łódzkich szwalni i przewidywań społecznego przewrotu, znajdziemy tu wiersze o charakterze religijnego dramatu, gwałtownego sporu z Bogiem lub świadectwa niewiary. Ich bohater żyje w świecie chaotycznym i nieustannie zagrożonym katastrofą, w świecie, którego nie można przeniknąć i w pełni zrozumieć. Otaczająca go rzeczywistość jest twarda i szczelna, niebo nad nim jak pancerz - nie przepuszcza żadnych sygnałów. W świecie materii nie ma żadnej luki, którą można by uciec spod jej rządów, umknąć rozpadowi i śmierci.

Myślenie o Bogu prowadzi bądź do oskarżenia go o obecność w świecie zła, cierpienia, śmierci, bądź też do częściowego lub całkowitego zakwestionowania boskiej obecności. Takie przeświadczenie sprawia, że rytuał Mszy traci swój religijny sens, stając się jedynie artystyczną kreacją. Pierwszy ogłoszony drukiem wiersz Miłosza nosił tytuł Kompozycja i przedstawiał Mszę jako przedstawienie teatralne. W Podróży zaś bohater wyznaje: "pustka nad nami króluje".

  • Ziarno bez rdzy

W 1934 roku młody poeta kończy studia z tytułem magistra prawa, z którego nigdy nie zrobi użytku. Wkrótce wyjeżdża do Paryża, na stypendium Funduszu Kultury Narodowej. Podejmuje jednocześnie jedną z najważniejszych życiowych decyzji - zrywa z ukochaną kobietą, co zasadniczo wpłynie na jego przyszły los. Po latach ówczesny wybór będzie mu się jawił jako alternatywa "zwykłości" i powołania - stania się członkiem ziemiańskiego środowiska oraz poddania się temu głosowi (boskiemu? diabelskiemu?), który domagał się wyłączności. Dwudziestotrzyletni Miłosz bał się "normalności", "pochwycenia". Na starość zgodził się na porównanie ówczesnego siebie do bohatera dziecięcej lektury, doktora Muchołapskiego, który spóźnia się na własny ślub, ścigając rzadki okaz owada. W jego przypadku odpowiednikiem owadów była oczywiście literatura. Wybiera (z całym bagażem wyrzutów sumienia) pewną linię losu, by po dziesięcioleciach powracała doń niepewność słuszności tego wyboru: "wywiało mnie / Za morza i oceany. Żegnaj, utracony losie. / Żegnaj, miasto mego bólu. Żegnajcie, żegnajcie" [W mieście].

Paryski pobyt na przełomie 1934 i 1935 roku był dla przyszłego autora Trzech zim niewątpliwie kształcący. Miłosz poprawia znajomość francuskiego, słucha wykładów z tomizmu (czego efekty pojawią się w późniejszych esejach o sztuce), jest na wieczorze autorskim Paula Valéry... Uczęszcza na obrady Międzynarodowego Kongresu Pisarzy w Obronie Kultury, które nie pozostawiają mu złudzeń: dostrzega komunistyczną manipulację, ale też brak dla niej przekonującej alternatywy. Coraz wyraźniej widzi tragiczną przyszłość Europy.

Najważniejsze są jednak spotkania z Oskarem Miłoszem. Później przez dziesięciolecia będzie starał się opisać, kim był wtedy dlań autor Ars Magna. Ukazuje go jako duchowego mistrza, który wskazał możliwość religijnego postrzegania świata, przedarcia się przez zasłonę materii, dostrzeżenia ukrytego sensu zdarzeń, boskiego planu, którego częścią jesteśmy. Umożliwił odróżnienie religijnego obrzędu od mistycznej żarliwości i dramatycznej wiary. Nakazywał kochać ludzi - bez złudzeń i mimo wszystko, co z czasem pozwoliło egotycznemu młodzieńcowi znaleźć w sobie zdolność do prawdziwego współczucia. Wskazywał też drogę artystyczną, pozwalającą uniknąć pułapek marksistowskiego czy darwinistycznego nihilizmu, mówił, iż rezygnując z podporządkowania się literackim modom, można nawiązać dialog z Bogiem. Dzięki temu spotkaniu od połowy lat 30. w twórczości autora Drugiej przestrzeni będzie trwale obecna perspektywa religijna, przekraczająca antyklerykalne i antymieszczańskie urazy. Stanie się on obrońcą wiary w istnienie wyższego porządku, nadziei, że świat, który znamy, nie jest jedyny, że miliardy niepowtarzalnych ludzkich istnień nie giną w ciemnych wodach nicości.

W Paryżu powstają też wiersze, które wejdą w skład tomu Trzy zimy (1936) - najbardziej chyba zdumiewającego zbioru w twórczości Miłosza. Oto pomiędzy często niedojrzałą, ułomną dykcją Poematu o czasie zastygłym z jednej strony, z drugiej zaś nowym językiem, jakim Miłosz zaczął się posługiwać w wierszach pisanych około roku 1943, powstają utwory z gruntu odmienne, pełne poetyckiego, wizyjnego rozmachu, pisane czasem w artystycznym transie, gęste od obrazów i metafor.

Choć istotne jest tu przeczucie historycznej czy kosmicznej katastrofy, spustoszonego krajobrazu z "krematoriami niby białe skały", na pierwszy plan wysuwa się rozrachunek z sobą, z własnym egoizmem, odejście od świata cielesności w poszukiwaniu cząstki nieśmiertelnej, w dążeniu do rozmowy z Bogiem. Bohater Ptaków, choć skażony chłodem miłości własnej, jest jednocześnie obdarzony religijną żarliwością: "Ty, może już ostatni z nosicieli kary, / z tych, którym wolno schodzić na dno gorejące, / jak Dante przed Panterą bronić swojej wiary - / sidło szczęścia już nigdy ciebie nie oplącze". Bohaterka Pieśni chce odnaleźć w sobie obronę przed nicością, "choć jedno ziarno bez rdzy, / choć jedno ziarno, które by przetrwało".

  • Terror wschodzącego słońca

W połowie 1935 roku Miłosz wraca do Wilna, by wkrótce zacząć urzędniczą pracę w rozgłośni Polskiego Radia. Angaż zawdzięczał Tadeuszowi Byrskiemu, reżyserowi związanemu z wileńską "Redutą". Z Byrskim i jego żoną Ireną złączy poetę wieloletnia przyjaźń, będzie cenił w nich uczciwość i pasję, a także bliski samemu sobie rodzaj wiary. Niedługo później Byrski i Miłosz staną się bohaterami denuncjacji w "Małym Dzienniku", gdzie oskarżono Radio o tolerowanie kryptokomunistycznej agitacji. Pod koniec roku 1936 Miłosz zostaje zwolniony, otrzymuje jednak propozycję przeniesienia się do Warszawy, którą składa mu Halina Sosnowska; związana z piłsudczykami członkini dyrekcji Radia, starająca się przeciwdziałać rosnącym wpływom prawicowym.

Miłosz zdąży jeszcze odbyć podróż do Włoch, by w roku 1937 rozpocząć pracę w warszawskim Biurze Planowania Programów Centrali Polskiego Radia. Jak wspominał, robił błyskawiczną karierę, wciągając do tej pracy także Józefa Czechowicza i Bolesława Micińskiego - w tych latach swych najbliższych przyjaciół. Przez Micińskiego poznaje z kolei Tadeusza Juliusza Krońskiego, późniejszego "Tygrysa".

Przede wszystkim jednak spotyka osobę, z którą zwiąże swe życie. Janina Dłuska pracowała w dziale kadrowym radia i była żoną Eugeniusza Cękalskiego, reżysera filmowego, bliskiego środowisku "Startu". Nieco lewicowa i antyklerykalna, duchowo wybredna, stawiająca innym wysokie wymagania, będzie osobą, z którą Miłosza połączy przyjaźń i miłość. Sam poeta wspominał po latach, że na początku traktowali ten związek jako "poznanie się wyższych umysłów" i windowali go w sferę idealną, co u niego samego brało się zapewne z lęku przed tzw. normalnością, no i oczywiście z pychy, przekonania, że jest się przeznaczonym do wyższych celów.

Jest w tych latach Miłosz nadal czynny jako publicysta, ale w jego postawie zachodzi zasadnicza zmiana. Atakuje zarówno komunistycznych ideologów, sprowadzających sztukę do propagandy, jak i awangardowych estetów, odcinających poezję od realnego życia. W obu wypadkach artysta ponosi klęskę - jego dzieło jest albo kłamliwym artykułem, albo popisem sprawności swego twórcy. Nadzieję dostrzega w religii, ona może być ratunkiem dla człowieka przed demonami historii i dla sztuki przed nudą piekła estetów. "My wszyscy pragniemy wiedzy metafizycznej, czyhamy na chwilę poznania, na nagły błysk objawienia, który odkryje sens, zagubiony bezpowrotnie sens świata i naszego życia na ziemi" - deklaruje w eseju "O milczeniu". Ostatnią sierpniową noc 1939 roku spędza na dachu kamienicy na Dynasach, w której mieszkali z Janką, jako dyżurny ostrzegający przed nalotami. Po latach, w Traktacie poetyckim, zapisze zobaczone wtedy spotkanie robotnika i prostytutki: "Dyżurny nie wie, jak unieść tę litość. / Wspólnej ich doli nie umie wyrazić. / Mała kurewka i robotnik z Tamki. / Przed nimi terror wschodzącego słońca".

  • Rozmyślania o czasie pożogi

We wrześniu 1939 roku rozpoczyna się wojenna tułaczka. Przypadkowo rozdzielony z Janką, niezmobilizowany, zostaje razem z innymi pracownikami Radia ewakuowany z Warszawy. Kolumna wozów dociera do Lublina (gdzie Miłosz po raz ostatni widzi Czechowicza), a później Lwowa. Wtedy, w ciągnącej do rumuńskiej granicy "la caravane Potocki", Miłosz spotyka Jana Tarnowskiego, związanego z warszawską bohemą. Ten ma auto i benzynę i - podobnie jak autor Trzech zim - nie chce uciekać z Polski. Próbują wrócić do stolicy, gdy 17 września widzą pierwsze samoloty z czerwoną gwiazdą. Zawracają, by w ostatniej chwili dotrzeć na most w Zaleszczykach.

Do końca roku mieszka Miłosz w Bukareszcie. Wiedzie mu się nieźle, jednocześnie jednak przeżywa ból rozdzielenia z ukochaną oraz - podzielaną przez wielu - wściekłość obywatela, którego państwo, wbrew buńczucznym zapowiedziom władz, rozpadło się jak domek z kart. Trzeba tu dodać, że reakcja Miłosza na wybuch wojny i upadek państwa była złożona: obok oczywistego odczucia tragedii, była w niej ulga wyzwolenia od zawodu urzędnika, w którym poeta dostrzegał zasadniczy fałsz (nazwie siebie z tego okresu ewangelicznym celnikiem). Na wyższym poziomie fałsz ten dostrzegał w całym gmachu II Rzeczypospolitej, pełnym patriotycznych frazesów, imperialnych rojeń i kastowej wręcz hierarchii, w której robotnika i ministra dzieli niewyobrażalna przepaść. W pisanym wkrótce potem artykule "Rozmyślania o czasie pożogi" wojnę ukazuje jako "godzinę prawdy". Wojna zdejmuje cały gmach międzyludzkiego obrządku, stawia nas naprzeciwko siebie nagich i prawdziwych.

Z Bukaresztu pisze do Kowna, do Juozasa Keliuotisa, zaprzyjaźnionego redaktora litewskiego tygodnika "Naujoji Romuva", prosząc o pomoc i proponując współpracę. Keliuotis wysyła mu z neutralnej Litwy dokument podróżny, a Miłosz zdobywa sowiecką wizę. W styczniu 1940 przez Ukrainę i Białoruś wraca do Wilna - wtedy stolicy jeszcze niepodległej Litwy. Chce ściągnąć z Warszawy Jankę, by razem z nią przez neutralną Szwecję dostać się na Zachód, ale z planu nic nie wychodzi. Publikuje artykuły w wileńskich gazetach, wyrabia sobie litewski dowód, ale z zapisem polskiej narodowości. W połowie czerwca do Wilna wjeżdżają sowieckie czołgi. Miłosz wie, że jeśli pozostanie w granicach bolszewickiego imperium, wkrótce czeka go obóz lub pisanie wiernopoddańczych ód i nie zastanawia się długo: w lipcu przekrada się do Warszawy, gdzie odnajduje Jankę.

Handlują papierosami i złotem, ale próbują też sił na innym rynku: razem z Jerzym Andrzejewskim przygotowują podziemną edycję wierszy Miłosza, tomik opatrzony pseudonimem Jan Syruć. Później Miłosz opublikuje też antologię Pieśń niepodległa, przełoży m.in. Drogami klęski Maritaina, Jak wam się podoba Szekspira i Ziemię jałową Eliota, wreszcie zostanie agentem literackim znanego jeszcze z wileńskiego akademika Władysława Ryńcy, wojennego bogacza, który założył firmę transportową, spekulował na czarnym rynku, a zarobione pieniądze inwestował, m.in. kupując rękopisy książek. Janka i Czesław razem z Andrzejewskim tworzą w latach okupacji nierozłączne trio, popijające wódkę, błaznujące dla oswojenia strachu, czytające Balzaka i dyskutujące. Wtedy powstają adresowane do autora Ładu serca listy-eseje, opublikowane dopiero w 1996 w tomie Legendy nowoczesności. Miłosz i Andrzejewski wspólnie bywają u Jarosława Iwaszkiewicza na Stawisku, odwiedzają Kazimierza Wykę w Krzeszowicach.

Jest to też czas przyjaźni z Ireną i Tadeuszem Krońskimi. "Gdyby nie on, być może moja usilna praca nad pozbyciem się lirycznej obolałości (i tym samym postawy politycznej narzucanej przez otoczenie) nie zdałaby się na nic. Ten katalizator był dla mnie niezbędny" [Rodzinna Europa]. Wpływowi Krońskiego, bezlitośnie kpiącego z romantyzmu i patriotycznej tromtadracji, przypisywał później Miłosz przełom, jaki w 1943 roku zaszedł w nim, kiedy do końca uprzytomnił sobie ostateczny kres Polski przedwojennej, konieczność przygotowania się na zupełnie nowy rozdział - wyznaczany wpływem Rosji. W poezji natomiast będzie to odejście od wpływów francuskich, zainteresowanie Eliotem i literaturą anglosaską, czyli, generalnie rzecz biorąc, odejście od subiektywnego symbolizmu i skupienia na psychice twórcy na rzecz zainteresowania obiektywnie istniejącym światem, na komunikatywności, ironii...

Autor Trzech zim zajmuje w tym czasie postawę zdecydowanie inną niż poeci młodsi o dekadę, jak Baczyński, Gajcy, Trzebiński. Dla młodszych Miłosz czy Andrzejewski to intelektualiści rozszczepiający włos na czworo w czasie, który domaga się daniny krwi. Starszym poeci roczników 20. jawią się odurzeni narodowo-religijną ideologią umęczonej Polski, trwoniący życie własne i innych.

Kulminacją tych różnic jest postawa wobec powstania warszawskiego, w którym Czesław Miłosz uczestniczy jedynie jako cywil. Po licznych perypetiach, opisanych w Rodzinnej Europie, Miłoszowie trafiają do wioski Janisławice, skąd Czesław wysyła prośbę o pomoc do Jerzego Turowicza, przyszłego twórcy "Tygodnika Powszechnego". W odpowiedzi nadchodzi zaproszenie i poeta z żoną i teściową trafia do podkrakowskich Goszyc. Tu spędza jeden z najbardziej koszmarnych Sylwestrów w życiu. Wyjąwszy Turowicza i jego żonę Annę, z którymi wiązać go będzie wieloletnia przyjaźń, świat ziemiańskiego dworu oczekującego na nadejście frontu widzi Miłosz w barwach apokaliptycznych, jako ostateczny kres duchowej i intelektualnej formacji, która nie umiała odpowiedzieć na współczesne wyzwania, zakonserwowawszy się w XIX-wiecznej formie. Z drugiej strony - w opowiadaniu Koniec legendy Miłosza z niechęcią sportretował przebywający w Goszycach prozaik Jan Józef Szczepański, z którym poeta wiódł wtedy spór na temat form patriotyzmu i sensu walki powstańczej.

Gdy 17 stycznia 1945 roku okolice zajmują wojska sowieckie, Miłosz dociera pieszo do Krakowa. Publikuje wiersze i artykuły m.in. w "Odrodzeniu", "Dzienniku Polskim", czy "Przekroju", a publikacje te są odbierane jako akces do "nowej rzeczywistości". W tym czasie rodzice wraz z bratem repatriują się, trafiając do wioski Drewnica pod Gdańskiem. Zajmują poniemiecki dom, w którym pozostała chora na tyfus stara Niemka. Wbrew ostrzeżeniom rodziny, Weronika Miłoszowa pielęgnuje cierpiącą. Zarażona, umiera w grudniu 1945 roku. Przed śmiercią zdążył ją jeszcze odwiedzić Czesław - matka była już wtedy chora, oboje mieli świadomość ostatniego spotkania. Związany był z nią o wiele bliżej niż z ojcem - odległym, a później nieco lekceważonym przez ambitnego syna. Będzie ją wspominał jako osobę przywiązaną do Litwy, swej "małej ojczyzny", skomplikowaną, skłonną do zabaw, a skrywającą głęboką, nieobrzędową religijność.

Przed śmiercią dała mu błogosławieństwo na wyjazd z Polski; bo wtedy, pod koniec roku, zbliżał się finał prowadzonej od kilku miesięcy gry o wyrwanie się z powoli zaciskającej się sieci. Wykorzystując dawne wileńskie kontakty, Miłosz zdobywa posadę dyplomaty. W grudniu wraz z Janką lecą do Londynu, tu czekają na statek mający zawieźć ich do Ameryki, a tłumacz Ziemi jałowej spotyka się m.in. z Eliotem. Echo ówczesnych dylematów pojawi się później - z bagażem ironii - w wierszu: "Kiedy już jesteś w piekle, bądź diabłem co spycha / W kocioł biedną duszyczkę, która piszczy rzewnie. (...) Lepiej chyba być diabłem niż duszyczką? Pewnie" [Sobie samemu do sztambucha na Nowy Rok 1950].

  • Ocalenie

Już po wyjeździe autora z Polski ukazuje się tom Ocalenie z wierszami takimi jak Walc czy Campo di Fiori. Zawarte w kilku utworach pożegnanie z Polską przedwojenną było chłodne, przeszłość jest dla Miłosza zamknięta. Silniej oddziałuje rzeczywistość okupacyjna, zamknięta w gorzkich obrazach kraju spustoszonego i zniewolonego. Stosunkowo niewiele jednak w tym zbiorze patosu, martyrologii, widać raczej bunt przeciwko społecznym zobowiązaniom poety, jak w wierszu W Warszawie, gdzie z niechęcią mówi się o roli "płaczki żałobnej", choć więzi ze zmarłymi odrzucić nie sposób.

Miłosz zmienia język, na pierwszym planie znajdzie się teraz nie autoteliczność sztuki, komplikacja, metaforyzacja poetyckiego przekazu, ale przeciwnie - komunikatywność, staranie się o to, by wiersz pomieścił w sobie treści intelektualne, filozoficzne, duchowe. Powstaje program literacki, mający na celu odzyskanie przez poezję centralnego miejsca w życiu duchowym czytelnika, które utraciła wskutek rosnącej subiektywizacji oraz zmitologizowanej awangardowości.

Efektem "przełomu" są m.in. dwa cykle poetyckie: Świat (poema naiwne) oraz Głosy biednych ludzi, będące przykładem artystycznie efektywnego uproszczenia języka, zdyscyplinowania wizji poetyckiej, wierności konkretowi. Zarazem są to dwie przeciwstawne wizje rzeczywistości. Dziecięcemu bohaterowi Świata... otaczająca go rzeczywistość jawi się jako uporządkowana, bezpieczna, nasycona sensem i symbolicznymi znaczeniami, odwzorowująca boski zamysł. Warunkiem dostrzeżenia tego planu zdaje się być filozoficzna wiara w prawdziwość świata, pokora, znalezienie dla siebie miejsca w hierarchicznej strukturze bytów. Głosy... to zapis rzeczywistości naznaczonej przez okrucieństwo, śmierć, zło. Odnajdujemy tu m.in. Piosenkę o końcu świata (apokalipsa, która może zaskoczyć nas w każdej chwili), Kawiarnię (śmierć rówieśników, przyjaciół, niejednoznaczna sytuacja ocalonego) czy wiersz Biedny chrześcijanin patrzy na getto, który po latach stał się punktem wyjścia dla sławnego eseju Jana Błońskiego Biedni Polacy patrzą na getto i dyskusji o problemie naszej współodpowiedzialności za Holokaust. Zło - dodajmy - wsącza się do ludzkich dusz i Miłosz zaczyna z ironią portretować zakłamanie współczesnego mu człowieka, ukazuje duszyczki lękliwe, niepewne, znieprawione.

Ocalenie to wreszcie początek drogi, którą Miłosz kroczyć będzie przez następne dziesięciolecia, a której patronować będą maksymalistyczne oceny z wiersza Przedmowa: "Czym jest poezja, która nie ocala / Narodów ani ludzi? / Wspólnictwem urzędowych kłamstw, / Piosenką pijaków, którym za chwilę ktoś poderżnie gardła, / Czytanką z panieńskiego pokoju".

  • Żelazna kurtyna

Na początku 1946 mały statek towarowy z Czesławem Miłoszem i Janiną Cękalską na pokładzie zawija do portu w Nowym Jorku, gdzie wita ich Aleksander Hertz. Miłosz pracuje w polskim konsulacie, wkrótce zostaje awansowany i przeniesiony na stanowisko attaché kulturalnego w ambasadzie w Waszyngtonie. Na podstawie artykułów w "New York Timesie" przygotowuje dla zwierzchników analizy sytuacji politycznej w Stanach, organizuje prelekcje, wystawy, koncerty. Przede wszystkim udaje mu się doprowadzić do ufundowania przez Warszawę katedry literatury polskiej na uniwersytecie Columbia, którą obejmuje znany Miłoszowi jeszcze z Wilna profesor Manfred Kridl. W nocy oraz wczesnym rankiem intensywnie pracuje - powstają tłumaczenia, recenzje, omówienia publikowane w prasie krajowej, później zebrane w tomie Kontynenty (1958).

Ameryka zachwyca swą przyrodą, poza tym jednak jest dla przybysza szokiem. Z warszawskiego piekła autor Głosów biednych ludzi zostaje przeniesiony do dostatniego i spokojnego świata, który trwa, jakby nic się nie wydarzyło. Nie potrafi się z tym pogodzić: Stany jawią mu się jako świat materialny, niemal pozbawiony duchowości, dla artysty - miejsce wygnania.

A jednocześnie nie ma złudzeń co do rzeczywistości polskiej, zwłaszcza po spędzonych w kraju wakacjach 1949 roku, gdy spotkana znajoma wyjaśnia: "A my tu niewolnicy jesteśmy". Jest więc rozdarty, czuje obrzydzenie do kapitalistycznych Stanów i strach przed komunistyczną Polską. Rozpatrując tę sytuację na wyższym filozoficznym poziomie: nie akceptuje ani trwania materialnego bytu, ani historycznego ruchu, niszczącego każdą formę. Odnawia kontakt z mieszkającym w Paryżu Krońskim, apologetą Zmiany i Ruchu (a może tylko konformistą, przygotowującym się do powrotu do komunistycznej Polski?), wdając się z nim w zaciekłe dyskusje: "W Ameryce sprzeciw odrzucał mnie w stronę ruchu, tu, w rozmowach z nim, na stronę bytu, i próbowałem postawić diagnozę. Kto powierzy się tylko ruchowi, zniszczy siebie. Kto zlekceważy ruch, zniszczy siebie też, tylko inaczej. Takie jest, mówiłem sobie, samo sedno mego przeznaczenia, przez całe życie - nie móc zadowolić się ani jednym, ani drugim i chwilami tylko chwytać jedność tych przeciwieństw" [Rodzinna Europa].

Dla żony Miłosza po przyjściu na świat w 1947 roku ich pierwszego syna, Antoniego, priorytetem staje się bezpieczeństwo rodziny. Bezpieczeństwo, a więc trzymanie się jak najdalej od Rosji, Polski i w ogóle Europy, którą - jak wtedy sądzono - Stalin lada chwila oczyści żelazną miotłą. Nagminne były ucieczki z placówek - mógł tak też zrobić Miłosz, mając pewne możliwości spokojnego urządzenia się. A jednak lojalność, a przede wszystkim może niechęć do Ameryki, nie pozwalają mu wtedy na emigrację. Kiedy otrzymuje przeniesienie do Paryża i polecenie przyjazdu do Warszawy, mimo podejrzeń, że może to być podróż z biletem w jedną stronę, daje nura w paszczę lwa, zostawiając w Waszyngtonie spodziewającą się drugiego syna Jankę.

Później wspominał, że była to świadoma gra: przyjechać do Warszawy, by udowodnić komunistom lojalność i wygrać przedłużenie pobytu poza Polską. Pokerowe zagranie o mało nie skończyło się klęską. Władze odbierają mu paszport i zatrzymują w stolicy. Zrozpaczony, kołacze o pomoc u różnych drzwi. Wreszcie, dzięki wstawiennictwu Natalii Modzelewskiej i jej męża, ministra spraw zagranicznych Zygmunta Modzelewskiego, dostaje zgodę na podróż do Paryża. Wyjeżdża 15 stycznia 1951 roku. Pięć dni później w Stanach rodzi się jego drugi syn, Piotr; zwierzchnicy Miłosza nie pozwalają poecie udać się do Stanów, by być przy porodzie. Przyszły autor Zniewolonego umysłu już się nie waha. 1 lutego idzie z walizką do siedziby emigracyjnego miesięcznika "Kultura" w podparyskim Maisons-Laffitte (pierwszy kontakt ze współtwórcą pisma, malarzem i pisarzem Józefem Czapskim nawiązał Miłosz jeszcze w Ameryce), gdzie uzyskuje schronienie. Poeta prosi o azyl polityczny we Francji. Ku jego bolesnemu zaskoczeniu, jako byłemu komunistycznemu dyplomacie rząd amerykański odmawia mu wizy. Między ojcem i resztą rodziny zatrzaskuje się żelazna kurtyna.

  • Historia pewnego samobójstwa

Staje się przedmiotem zaciekłych ataków. Z jednej strony władze i krajowi literaci piętnują go jako zdrajcę i sprzedawczyka. Z drugiej - większość emigracji widzi w nim konformistę, byłego aparatczyka, a może nawet prowokatora czy szpiega. Nie był Miłosz mistrzem układnej taktyki, pozwalającej bezpiecznie przeczekać. Przeciwnie - świadomie lub instynktownie prowokował. Miast pokajać się za współpracę z reżimem, w pierwszej emigracyjnej publikacji, opublikowanym w "Kulturze" artykule "Nie", zarzuca wychodźcom polityczną i intelektualną anachroniczność, zaś w statusie emigranta widzi dla siebie artystyczne samobójstwo. Wskazuje jednak także rację nadrzędną: niemożność kłamstwa, które musiałby praktykować, chcąc zachować w kraju uprzywilejowaną pozycję.

Przeżywa dramat uwięzienia w sidłach polityki. Nie ma pewności, czy podjął słuszną decyzję; może rzeczywiście skazał się na "śmietnik historii"? Chce zapisać własne doświadczenie i obserwacje, a także zapewne uspokoić się kieratem pracy: tak powstaje Zniewolony umysł (wyd. 1953), klasyczna pozycja sowietologii, studium motywacji, jakie skłaniają intelektualistów ku komunizmowi i nieraz nieświadomych oszustw, jakimi samych siebie łudzą. Książka zapoczątkuje do dziś żywy spór: czy do nowej władzy przyciągało pisarzy - jak uważał Miłosz - "heglowskie ukąszenie" czy też - jak dowodzili jego liczni adwersarze - tylko strach i oportunizm? Sam redaktor "Kultury", Jerzy Giedroyc w koncepcje Miłosza nie do końca wierzył i był to jeden z wielu powodów, dla których wspólne życie pod dachem "Kultury" nie układało się idyllicznie.

Miłosz zaprzyjaźnia się wtedy z również pracującym w "Kulturze" Zygmuntem Hertzem oraz z Józefem Czapskim. Ten ostatni podsuwa mu dzieła Simone Weil, które dla Miłosza staną się ważną intelektualną pożywką, a także poznaje z osobą, która w latach udręczenia stanie się dlań prawdziwą ostoją. To Jeanne Hersch, filozof, uczennica Jaspersa, z którą podróżuje po Francji i Szwajcarii. Dzięki namowom Hersch, z którą wiąże Miłosza romans, powstaje w 1952 roku powieść Zdobycie władzy, polityczno-historyczny fresk, nagrodzony Prix Littéraire Européen (1953). Nagroda ta zapewniła poecie środki na sprowadzenie do Europy rodziny.

W roku 1953 ukazuje się też tom Światło dzienne, poświęcony przede wszystkim kłamstwu i podłości, które zatruwają serca "dzieci Europy" w wieku rozszalałych ideologii. Na pierwszy plan wysuwają się moralne obowiązki pisarza. W wierszu Do Jonathana Swifta pisze: "i szczera wściekłość opromienia / rozliczne moje obowiązki", w Traktacie moralnym deklaruje: "wiersz mój chce chronić od rozpaczy". Te wątki podnosi i rozszerza późniejszy o trzy lata Traktat poetycki. Kreśląc esencjonalną historię poezji Młodej Polski i Dwudziestolecia, Miłosz podkreśla zamiar przywrócenia wierszowi intelektualnego ciężaru. Poezja musi stanąć wobec naczelnych problematów epoki i sam Miłosz tak właśnie postępuje, pytając czy heglowski Duch Dziejów jest tożsamy z Duchem Ziemi, czyli - jak chcą marksiści - historią rządzą bezlitosne i niepodważalne prawa, przeciwko którym wola jednostki nic nie może. Wobec filozoficznej doktryny opiewającej ruch, unicestwiającej trwałość bytów i jednostkową substancjalność, obowiązkiem poety staje się obrona "gwiazdy zarannej", a więc nieśmiertelnej duszy, boskiej cząstki, nadającej nam godność. Pojawia się tu inne od heglowskiego rozumienie historii - nie jako żywiołu unieważniającego sens życia pojedynczej osoby, ale przeciwnie - kulturowej ciągłości, pamięci konstytuującej człowieczeństwo, dziedzictwa, które pisarz powinien podjąć, wsłuchując się w głosy umarłych. Droga do wyzwolenia z Historii biegnie poprzez historyczność, z heraklitejskiej rzeki - poprzez jej nurty. Wiersz Notatnik: Brzegi Lemanu podważa nieuchronność opozycji między byciem i zmianą, przynosząc słynny fragment: "Godzisz się co jest / Niszczyć i z ruchu podjąć moment wieczny / Jak blask na wodach czarnej rzeki? Tak".

Wydaje się, że wpływ Krońskiego (początkowo inspirujący, potem jednak bez wątpienia destrukcyjny) zostaje wreszcie zrównoważony. Związek z Jeanne Hersch oraz roztropna mądrość pisarza i filozofa Stanisława Vincenza, z którym Miłosz odbywa długie alpejskie wędrówki, pomagają mu odzyskać emocjonalną równowagę, wyzwolić z przekonania, że nie ma wyjścia poza marksistowski sposób widzenia świata. Odtąd w coraz mniejszym stopniu będzie się Miłosz zajmował Ideologią. W coraz większym - Rzeczywistością.

Nie bez znaczenia było też połączenie się z rodziną. Latem 1953 roku Miłoszowie zamieszkują w Bons nad Lemanem, by wkrótce przenieść się do tańszego domu w Brie-Comte-Robert, odległego od Paryża o godzinę jazdy autobusem. Żyją bardzo skromnie, często kupując żywność w sklepiku na kredyt. W 1956 roku za pożyczone pieniądze kupują dom w innym podparyskim miasteczku - Montgeron. Tam po raz pierwszy odwiedza ich późniejszy wieloletni przyjaciel Czesława, młody poeta Zbigniew Herbert.

Międzynarodowy sukces Zniewolonego umysłu mógłby skłonić Miłosza w latach 50. do trzymania się tematyki politycznej. On jednak postępuje zgoła przeciwnie. Pisze Dolinę Issy (1955), po części autobiograficzny obraz dojrzewania młodego chłopca pośród litewskiej przyrody, metafizyczny traktat o złu. Powieść (podobnie jak późniejsza eseistyczna Rodzinna Europa [1958], próba samookreślenia się wobec Zachodu, ustalenia własnej duchowej geografii) jest wyraźnym gestem zwrócenia się do korzeni, by stamtąd zaczerpnąć sił, uwolnić się od "chimer umysłu". Ma więc też funkcję terapeutyczną: po okresie poetyckiego skurczenia, w jakiejś mierze podporządkowania poezji dyskursowi, przychodzi czas zaczerpnięcia oddechu.

Powstają utwory, które złożą się na opublikowany w 1962 tom Król Popiel i inne wiersze, wśród nich m.in. ważny wiersz Nie więcej, mówiący o ograniczeniu poezji, niepotrafiącej zatrzymać widzialnego świata, oraz znakomite Rozmowy na Wielkanoc 1620 roku, gdzie podszeptom diabła, roztaczającego wizje nieprzemożonej nicości, przeciwstawia się naiwną, ale ratującą wiarę w boską wszechmoc i dobroć. W wierszu Pornic, u początków nowego rozdziału swego życia, Miłosz pisał: "Prosiłem Boga żeby zrobił ze mną co zechce / I mówiłem mu, że jestem wdzięczny / Nawet za bezsenność kiedy huczy przypływ / I rachunek życia".

  • Czarodziejska góra

W 1960 roku Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley proponuje Miłoszowi wykłady, poeta uzyskuje wreszcie amerykańską wizę i pod koniec tego roku wraz z rodziną znajduje się znów w Stanach. Status visiting lecturer zostaje wkrótce zamieniony na zatrudnienie pełnoetatowe i od 1961 roku niedoszły student polonistyki używa tytułu Professor of Slavic Languages and Literatures, po raz pierwszy od dawna mając zabezpieczony codzienny byt.

Wykłada polską literaturę i dramat, ale zainteresowania własne i studentów każą mu poszerzać pole działania. Zajmie się literaturą rosyjską, szczególnie Dostojewskim, łącząc analizę powieści z tematyką filozoficzną i religijną, a w ostatecznej konsekwencji dowodząc młodym Amerykanom substancjalnego istnienia Zła. We wspomnieniach studentów jawi się nie tylko jako nauczyciel, ale też duchowy przewodnik, wnoszący do ahistorycznej Ameryki bagaż XX-wiecznego europejskiego doświadczenia.

Stopniowo buduje też własną pozycję literacką - najpierw jako tłumacz polskiej poezji (ważna dla amerykańskich czytelników antologia Postwar Polish Poetry z 1965 oraz wybór wierszy Zbigniewa Herberta), później poeta. W 1973 wychodzi anglojęzyczne wydanie jego wierszy, w 1976 otrzymuje Guggenheim Fellowship, dwa lata później The Neustadt International Prize for Literature. Apogeum tego procesu będzie oczywiście literacka Nagroda Nobla w roku 1980.

Między wyjazdem do Kalifornii a chwilą triumfu w Sztokholmie minęły jednak dwie dekady: dwadzieścia lat mozołu, cierpliwości, rozgoryczeń. Zyskując zawodową stabilność i względny kalifornijski komfort, poeta stracił poczucie przebywania we wspólnocie pisarzy i czytelników posługujących się tym samym kodem i językiem. Świadom siły, jaką daje jego poezji polszczyzna, nie próbował pisać wierszy po angielsku, mając jednocześnie poczucie, że pisze w pustkę - od czytelników w Polsce oddzielony odległością i cenzurą, od Polonii - odmienną intelektualną formacją.

Samotność. Picie do lustra i listy wysyłane do samego siebie. Dosłownie kilku korespondencyjnych przyjaciół (Zygmunt Hertz, krytyk i eseista Konstanty Jeleński - czytelnik idealny, Jerzy Turowicz). Grizzly Peak w Berkeley przedstawiony jako wierzchołek - w tak zatytułowanym wierszu - Czarodziejskiej góry, na którym przyjdzie dokonać żywota. I jak zwykle pracowitość, upór: "Aż minęło. Co minęło? Życie. / Teraz nie wstydzę się mojej przegranej. / Jedna pochmurna wyspa ze szczekaniem fok / Albo sprażona pustynia, i tego nam dosyć / Żeby powiedzieć yes, tak, si. (...) Tylko z wytrwałości bierze się wytrwałość. / Gestami stwarzałem niewidzialny sznur. / I wspinałem się po nim i trzymał mnie".

Pisze poświęconą Stanisławowi Brzozowskiemu książkę Człowiek wśród skorpionów (1962), powstają kolejne tomy esejów: Widzenia nad Zatoką San Francisco (1969), Prywatne obowiązki (1972) i Ogród nauk (1979). W Ziemi Ulro (1977) opisuje datującą się od Oświecenia desakralizację kultury, rosnący rozdźwięk między religią, wierzeniami ludowymi, wyobraźnią poetycką a nauką, racjonalnym opisem świata, który z człowieczego Domu zmienia się w pozbawiony wyższego sensu, rządzony prawami fizyki i prawdopodobieństwa, nieludzki mechanizm. W tytułową ziemię Ulro, a więc opisany przez Williama Blake'a obszar, którym włada zimny rozum, zaś zamieszkująca go jednostka traci przysługującą jej metafizyczną tajemnicę.

Sprażona kalifornijska pustynia, niezmierzony ocean to znaki jeszcze jednego amerykańskiego doświadczenia. Nigdy wcześniej Miłosz nie był tak mocno wystawiony na świat całkowicie nieudomowiony, radykalnie obcy. W tomach z lat 60. (Gucio zaczarowany, 1965; Miasto bez imienia, 1969) powracają zapisy konfrontacji z nicością, obrazy kruchości człowieczeństwa. Ratunkiem staje się szczegół, konkret, fragment wspomnienia lub kroniki, drobina bytu wyłowiona z pamięci i przeciwstawiona pustce. Poeta staje się przewodnikiem obrzędu Dziadów, przywołującym zmarłych, wsłuchującym się w ich głosy. Wobec nie-ludzkiego łączy nas wszystkich, żywych i umarłych, łańcuch współczucia, czułość, czyli tendresse, odczuwana, "kiedy ściska w gardle dlatego, że istota na którą patrzę jest tak bardzo krucha, ranliwa, śmiertelna" [zapis Tendresse z tomu Nieobjęta ziemia].

Mimo wszystko w tych latach pojawia się też ton akceptacji życia i świata. "Życie to jest szczęście" - ten urywek pochodzi z tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada (1974), bodaj czy nie najwspanialszego zbioru wierszy Miłosza. Tak czysty język, tyle wspaniałych wierszy! Oeconomia divina z wizją świata zdesakralizowanego i pozbawionego ontycznej podstawy, a obok O aniołach, dający jednak nadzieję i wskazujący moralny obowiązek, Zadanie dobitnie kreślące zamiar poety - wykraczania poza konwencję nihilistycznej epoki, pozwalającej posługiwać się jedynie "skrzekiem karłów i demonów", gdy słowa czyste i dostojne są zakazane. I oczywiście tytułowy poemat, w olśniewającej formie splatający szereg Miłoszowskich wątków i kulminujący wzruszającymi Dzwonami w zimie, dającymi nadzieję odwrócenia śmierci, apokatastazy i jednocześnie wyznającymi, że jest to nadzieja nam niedostępna: "Nagle umilknie warsztat demiurga. Nie do wyobrażenia cisza. / I forma pojedynczego ziarna wróci w chwale. / Sądzony byłem za rozpacz, bo nie mogłem tego zrozumieć".

  • Księga Hioba

Początek pobytu w Kalifornii to czas względnego spokoju i rodzinnej harmonii. Miłoszowie najpierw wynajmują mieszkanie, później kupują dom na Grizzly Peak. Czesław odnosi uniwersyteckie sukcesy, Janka, dotąd poświęcająca ambicje zawodowe na rzecz rodziny i pracy męża, teraz ma nadzieję na jakieś filmowe projekty. Później spokojny świat rozpadł się.

W latach 70. młodszy syn Piotr wybiera się do pracy na Alaskę. Pod wpływem pobytu tam wpada w ciężką wieloletnią depresję, w dramatyczny sposób wpływającą na życie całej rodziny. Równocześnie choruje Janka - nowotwór w kręgosłupie doprowadza do prawie całkowitego paraliżu. Następne lata (aż do śmierci w 1986 roku) spędzi uzależniona od opieki, stopniowo pogrążając się w nerwicach i stanach lękowych.

W tym czasie najbliższym przyjacielem i powiernikiem Miłosza staje się ks. Józef Sadzik, paryski pallotyn, który namawia go na tłumaczenie z greki Ewangelii św. Marka. Później poeta uczy się hebrajskiego, by przełożyć Psalmy. Tłumaczyć będzie, że wybrał właśnie Psalmy, bo ich krótka forma umożliwiała częste odrywanie się od biurka, czego wymagała opieka nad chorą. Pomyślmy przez chwilę o Miłoszu przechodzącym od łóżka sparaliżowanej żony do gabinetu, w którym czekają Psalmy, a później Księga Hioba.

Z czasu smutku nie do końca wyrywa go nawet Nagroda Nobla, choć niewątpliwie musiał mieć w 1980 roku poczucie satysfakcji. Grudniowy wieczór w Sztokholmie zasadniczo zmienia sytuację Miłosza w Polsce: oto możliwe stają się wydania jego książek, a latem 1981 roku - pierwsza po 30 latach wizyta. Miłosz dostaje wtedy doktorat honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w Gdańsku spotyka się z Lechem Wałęsą i stoczniowcami. W społecznym oczekiwaniu staje się - obok Papieża i Wałęsy - nieledwie symbolem polskości, co dla twórcy zmagającego się z "lechickością", pełnego dystansu wobec wielu polskich postaw - było sytuacją bardzo niewygodną.

Zapisuje w tych latach zdania gorzkie: "Kosmos to znaczy ból bredził we mnie niezrozumiałym językiem" [Język], "chodzimy nad piekłem / oglądając kwiaty" [Czytając japońskiego poetę Issa (1762-1826)], "a miesiąc mego życia jest Chagrin" [Chagrin]... W Hymnie o Perle (1982) i Kronikach (1987) podtrzymuje wątek zadumy nad heraklitejską rzeką, trwaniem przeszłości. Z pełną mocą powie raz jeszcze: "Prawdziwy wróg człowieka jest uogólnienie. / Prawdziwy wróg człowieka, tak zwana Historia" [Sześć wykładów wierszem].

Rewelacją tej dekady będzie jednak tom Nieobjęta Ziemia (1984), realizacja marzeń o "formie bardziej pojemnej", wspaniałe zaczerpnięcie tchu, ponowne erotyczne zachwycenie światem, imponujące bogactwo wcieleń i wizji. Wielość tematów (od jednostkowej świadomości i relacji między dwojgiem ludzi, poprzez splot ducha i cielesności, realność danego nam świata aż do skrywającego się Boga) i dykcji sprawia, że tom ten - łączący wiersze, tłumaczenia, komentarze, cytaty - jest rodzajem Miłoszowskiej summy. To tutaj powiedział: "trudziłem się dążąc do wykroczenia poza moje miejsce i poza mój czas, szukając tego, co jest Rzeczywiste". Tutaj zapisał: "Chciałbym, żeby każdy i każda wiedzieli, że są dziećmi Króla / i byli pewni swojej duszy nieśmiertelnej, / to znaczy wierzyli, że co najbardziej ich własne jest nie do zniszczenia" [Elegia dla Ygrek Zet].

  • Stróż brata swego

W zbiorze Druga przestrzeń [2002] umieścił Miłosz krótki wiersz: "Jeżeli Boga nie ma, / to nie wszystko człowiekowi wolno. / Jest stróżem brata swego / i nie wolno mu brata swego zasmucać, / opowiadając, że Boga nie ma". Na poły poważna forma skrywa niezwykle poważną treść, w formie maksymy streszczając wielki nurt tej poezji.

Sobie samemu zawsze jawił się jako ktoś odmienny od otoczenia. Odszczepieniec, zdrajca ziemiańskiego klanu, z trudem nawiązujący więzi, może nawet pochodzący z innego świata obserwator, zdumiony ludzkimi obyczajami. Wielokrotnie przywoływał figurę czystego dziecka, które nie akceptuje świata dorosłych, rządzonego zwierzęcymi instynktami, dziecka, które boi się, że kiedyś stanie się takie jak oni. Dla bohatera poematu Ksiądz Seweryn z Drugiej przestrzeni dzieckiem jest także człowiek ufający Bogu, postawiony wobec ludzkiej większości - ludzi cynicznych i niewierzących, a w finale napisanego pod koniec życia Traktatu teologicznego Matka Boska objawia się właśnie dzieciom. Bycie innym to w dziele i życiu Miłosza także wysokie wymagania stawiane bliźnim, a nieraz i pogarda wobec nich.

Ale siła oddzielająca od innych ma tu także swoją przeciwwagę. To zachwyt, "podnoszący nad moją ułomność", który każe pokłonić się przed wspaniałością świata, ale też przed pięknem drugiego człowieka. Przed dziadkiem Zygmuntem Kunatem, przed Oskarem Miłoszem, Jeanne Hersch, Jerzym Turowiczem, Janem Pawłem II... Zachwycić się, oznacza nie tylko stwierdzić, że coś mi się podoba, ale też przekroczyć granice egotycznego "ja". Zachwyt jest pokorą, rodzajem modlitwy.

Oddzielenie, pogarda wiążą się oczywiście z miłością własną, pychą. W późnej twórczości Miłosz obsesyjnie powraca do tematu rozliczenia się z "grzechem samolubnej pychy". Jeżeli grzeszyłem miłością własną, nie potrafiłem dać uczucia innym, to czy jest coś, co okupi moje winy? Czy spełniałem zamysł potęgi, która tak, a nie inaczej ułożyła mój los? Czy byłem do czegoś przeznaczony?

Zachwyt pozwala przeciwstawić się nihilizmowi, duchowi pustki, kusicielowi, który podszeptuje, że nasze życie i świat pozbawione są sensu, że czeka nas tylko zimna otchłań. Poddać się diabłu to może najgorszy grzech w Miłoszowskim świecie. On sam zawsze pozostawia pole dla nadziei, nawet za cenę bycia "niemodnym". Nie łamać ducha innym, nie szydzić, zwłaszcza jeśli wie się, że ratunkiem większości z nas jest nie dość odważne myślenie - to jego etyczny postulat. Rozpacz to grzech, z którym należy walczyć - narzucaniem sobie obowiązków, usilną pracą. Stąd sprzeciw Miłosza wobec tych, którzy zdają mu się w rozpaczy rozmiłowani - jak Beckett czy Larkin. Siebie samego nazwie z dużą dozą autoironii "mistrzem pokonanej rozpaczy" [Sztukmistrz].

A przecież w ostatnich latach zaczął jakby powątpiewać, czy ta poetycka i duchowa strategia była słuszna. Pojawiały się znaki zapytania, prowadzące ku znakomitemu wierszowi To z tomu o tym samym tytule, wskazującemu nieustanną obecność zwątpienia, trwogi, skrytych pod jasną afirmacją świata. Poprzez ten wiersz można by spojrzeć na całą twórczość Miłosza, opisać ją w dynamicznym napięciu między dwoma biegunami: rozpaczą i nadzieją, pychą i zachwytem, suchością serca i ocalającym zdziwieniem.

  • Czas darowany

Okres po roku 1989 to najpierw kolejna wizyta w Polsce, później coraz dłuższe pobyty i wreszcie przenosiny do Krakowa - ostatniej przystani. To zarazem czas frapującego twórczego wigoru. Wychodzą wtedy m.in. kolejne zbiory wierszy: Dalsze okolice (1991), Na brzegu rzeki (1994), To (2000), Druga przestrzeń (2002), książki eseistyczne: Rok myśliwego (1990), Szukanie ojczyzny (1992), Piesek przydrożny (1997), Życie na wyspach (1997), O podróżach w czasie (2004), Spiżarnia literacka (2004); wspomnienia: Abecadło Miłosza (1997), Inne abecadło (1998). Także wspomniane już Legendy nowoczesności, obszerny tom korespondencji Zaraz po wojnie (1998) i antologia Wyprawa w Dwudziestolecie (1999)...

Tej aktywności sprzyjał związek z Carol Thigpen (w 1992 zwieńczony ślubem), młodszą o trzy dekady Amerykanką, doktorem nauk humanistycznych na Emory University w Atlancie. Miłosz mówił, że pogodna, jasna żona to najlepsza przeciwwaga dla jego depresji, że Carol to był "czas darowany". Chyba nikomu z tych, którzy ją znali osobiście, pełną energii i witalności, nie przyszło do głowy, że odejdzie ze świata przed swoim mężem: 16 sierpnia 2002 roku. Miesiąc później zmarł brat poety - Andrzej Miłosz.

Jakby pod koniec życia ręka losu zabierała poecie najbliższych, by wreszcie ogołocić go z pewności ciała, każąc temu poecie światła, marzącemu o wiecznym świetle zatrzymanego czasu, napisać: "Teraz pięć moich zmysłów powoli zamykasz, / I jestem stary człowiek leżący w ciemności" [Modlitwa]. Zmarł w swoim krakowskim mieszkaniu przy ulicy Bogusławskiego, 14 sierpnia 2004 roku.

Autor: Andrzej Franaszek, marzec 2011, www.culture.pl