Daniel Kac nie żyje

Daniel Kac nie żyje

30 października 2005 roku zmarł nasz Autor – pisarz i tłumacz Daniel Kac. Tak niedawno – rok temu - cieszyliśmy się z wydanego w Wydawnictwie „Pogranicze” dzieła Jego życia, na temat największego, żyjącego poety żydowskiego, Abrahama Sutzkevera Wilno Jerozolimą było...

Miał 97 lat i tak wiele jeszcze planów twórczych. Był człowiekiem wielce zasłużonym dla kultury żydowskiej, laureatem nagrody im. Łukasza Hirszowicza za rok 2003, przyznawanej za działalność naukową, artystyczną lub edukacyjną, upamiętniającą obecność, kulturę i losy społeczności żydowskiej w Polsce, ufundowanej w ŻIH. Jury nagrody uhonorowało Go „za wkład pisarski w upamiętnienie żydowskiego życia kulturalnego w Polsce, a w szczególności literatury żydowskiej i jej twórców”.

Byłam na uroczystości uroczystość wręczenia nagrody 26 października 2004 roku. O godzinie 13.00 w galerii Żydowskiego Instytutu Historycznego w Błękitnym Wieżowcu przy Placu Bankowym przy ul. Tłomackie mała salka z trudem pomieściła gości oficjalnych, a przede wszystkim przyjaciół Laureata. Daniel Kac nie mówił o sobie. On dziękował. Dziękował wszystkim i każdemu z osobna za pomoc w jego pracy. Był ociemniały, swe książki dyktował i redagował na taśmie magnetofonowej, potrzebował więc cudzych oczu i potrafił być wdzięczny. Kiedy podeszłam się przywitać, wziął moje dłonie w swoje i powiedział: „Dobrze pani zrobiła, że pani przyszła”. Miał dar nadawania znaczenia każdej chwili. Nekrolog Żydowskiego Instytutu Historycznego żegna w Zmarłym „Przyjaciela”. To nie retoryka. Z emocjonalnego, pisarskiego stylu Daniela Kaca, z Jego serdecznych i ciepłych relacji ze mną w okresie pracy nad książką Wilno Jerozolimą było i potem, jestem pewna, że pozostawił wielu przyjaciół zasmuconych Jego odejściem.

Na Cmentarzu Komunalnym na Powązkach (dawny Wojskowy), 3 października o godzinie 14.30, w domu pogrzebowym, wypełnionym żałobną muzyką Jana Sebastiana Bacha, stała jasna trumna w otoczeniu jesiennych kwiatów. Trudno mi było oddać się medytacji, szarfa przy wiązance od Wydawnictwa Pogranicze, jaką położyłam na podeście, nie oddawała prawdziwego żalu, jaki czułam w związku ze śmiercią Daniela Kaca. Myśli pobiegły do tego jedynego spotkania z Nim, w Jego domu, gdy omawialiśmy Wilno idące do druku. Jako dla autora było dla Niego ważne każde słowo, jako gospodarz martwił się, czy smakuje mi przygotowany specjalnie dla mnie poczęstunek. Lubiłam Jego późniejsze telefony w sprawie recenzji książki, spotkania w programie II Polskiego Radia, pamiętam fragment opisu Wilna cytowany w tej audycji, ten sam, jakiego ostateczny kształt ustalaliśmy wspólnie podczas redagowania książki. Tak bardzo żałowałam, że tekst książki Daniela Kaca nie osiągnął zamierzonej przez Autora doskonałości, co stało się przyczyną Jego i mojej zgryzoty. Przepełnione duchowością, nieunikające wzruszenia, nie zaś filologicznie wierne – tłumaczenia Daniela Kaca Kol nidrej czy Wierszy z morza śmierci, w swej prostocie są przejmujące.

Daniel Kac był świadkiem tragicznego losu swego pokolenia, cudem ocalałym z Holocaustu, dlatego całe życie dawał świadectwo tego losu, badając cenne epizody historii i literatury żydowskiej. Był pełen pokory wobec swych bohaterów, mówiąc „niech mi wybaczą, jeśli niedokładnie powtórzyłem ich słowa”, pełen wątpliwości co do swych „słabych literackich pleców”. Ale miał też poczucie misji: „Jeśli nie ja, to kto? Kto poza mną w Warszawie równie dobrze zna język żydowski, by mógł dotrzeć do głębi tej poezji?”

Natan Gros, analizując pisarstwo Daniela Kaca, pisał: „W 1998 roku ukazała się jego urocza książka Koncert grany żywym, poświęcona rodzinnemu miasteczku Kolki koło Łucka. Z wielką miłością opisuje Daniel Kac swój dom rodzinny, rodzinę, życie miasteczka w dni powszednie i święta, portretuje rzemieślników, klezmerów, talmudystów, spotyka się z mieszkańcami Kolek, których znał jako mały chłopiec, dziś w Baltimore czy Nowym Jorku […] W poetyckiej wizji skrupulatnego dokumentalisty odkrywamy nowy świat, duchową i uduchowioną twarz miasteczka. Daniel Kac jest przy Stryjkowskim jednym z rzadkich, niezwykle ważnych pośredników szerzących kulturę i wiedzę o Żydach polskich wśród czytelników polskich i to nie tylko tych, którzy zupełnie Żydów nie znają, ale i tych, byłych sąsiadów, którzy znali ich od zewnątrz, spotykali, handlowali z nimi, ale de facto niewiele o nich widzieli…”.

Na pogrzebie Daniela Kaca było tylko jedno przemówienie – Jego siostrzeńca, który łamaną polszczyzną poprosił kogoś o tłumaczenie swoich słów, które wypowiedział po angielsku. „Był on nie tylko moim wujem, czy nawet kimś, kto zastępował mi ojca, ale też jedynym z ocalałych z Zagłady, kto mnie łączył z zamordowanym pokoleniem. Był nie tylko osobą mi bliską, ale i bardzo mądrą – jego umysł funkcjonował jak wielka, wielotematyczna biblioteka”.

Jedna z recenzji Natana Grossa dotycząca dorobku Daniela Kaca nosi tytuł Co widział niewidomy Daniel? Jestem pewna, że dzięki Niemu, my, jego czytelnicy, mieliśmy możliwość zobaczyć więcej - a przede wszystkim więcej zrozumieć i odczuć dzięki Jego wrażliwości.

Ewa Biernacka