Ekshibicja, Jakub Winiarski, "nieszuflada.pl", 19 lutego 2009

Ekshibicja, Jakub Winiarski, "nieszuflada.pl", 19 lutego 2009

Ekshibicja (Kazimierz Brakoniecki, "Glosolalie")

1.
W wierszu Kazimierza Brakonieckiego "*** (Jak opisać kogoś...)" czytamy: "Jak opisać kogoś kogo nie ma / i nigdy nie będzie?" "Jak opisać kogoś kogo nie ma / kto cię wypełnia i tobie się powierza?" "Jak pojąć kogoś kogo nie ma / jak w niego wierzyć jak go kochać / wszędzie i nigdzie?". Koniec cytatu. Zbiór, z którego cytat pochodzi: "Glosolalie". Jeśli próbować zrozumieć tytuł najnowszej książki Kazimierza Brakonieckiego dosłownie, musiałoby chodzić o uzyskanie przez poetę "daru języków", który to talent św. Paweł uważał za "mniejszy", ale dość istotny, zwłaszcza przy nawracaniu.

Chodziłoby zatem o mówienie przez autora "Europy minor" językami "obcymi" i wyrażanie się niezrozumiałe, sposobem trudnym do rozszyfrowania. I wszystko to trzeba by traktować oczywiście w kontekście eschatologii, teologii, spraw wiary i wieczności, ponieważ "glosolalia" to termin ze słownika religii. W gruncie rzeczy jest to interpretacja niedaleka to od prawdy. Trzeba ją tylko odrobinę skorygować. W tomie wierszy Brakonieckiego chodzi bowiem nie tyle o języki całkiem obce i w jakikolwiek sposób perwersyjnie niezrozumiałe, lecz o pewien sens metaforyczny pojęcia tytułowego, o metaforyczne tego terminu zastosowanie. Kazimierz Brakoniecki napisał bowiem do swojej obszernej księgi kilkadziesiąt wierszy swoim, rzecz jasna, językiem, po polsku i zrozumiale, tyle że na czas pisania tego wyjątkowego z wielu względów tomu zmusił on ten swój język do wypowiedzenia treści, jeśli tak można powiedzieć, zapośredniczonych, dopiero od niedawna "własnych", a to dlatego, że związanych głownie ze zmarłymi matką i ojcem. Że jest to wszystko jedną wielką historią rodzinną Brakoniecki w żadnym miejscu nie stara się przy tym ukryć. Wręcz przeciwnie - ostentacyjnie dociska pedał ekshibicjonistycznego wyznania do dechy i w dwóch przynajmniej miejscach przyznaje, że o to mu właśnie chodzi: o ekshibicjonizm, który wydaje mu się tutaj jedynym właściwym środkiem wyrazu. Można się z tym zgadzać lub nie, na pewno jednak robi wrażenie konsekwencja poety.

2.
Motto do "Glosolalii", pochodzące z pism kontrowersyjnego, wpływowego dziś i na pewno też nietuzinkowego terapeuty Berta Hellingera, przygotowuje na zetknięcie z taką historią rodzinną: "Kto odrzuca swoich rodziców, / Ten odrzuca samego siebie." A dalej? Dalej wygląda to jak jeden długi wiersz, który się wiele razy zaczyna i który ma wiele tych samych albo podobnych fragmentów, a wszystkie one służyć mają pokazaniu procesu przeżywania i oswajania straty, pracę żałoby, pokazanie walki z samym sobą o przyznanie się do spraw najboleśniejszych, a wreszcie zdać relację z prób pogodzenia z życiem, które niekoniecznie musi okazać się możliwe. I wygląda to także na nieco szaloną, czy może lepiej powiedzieć oszalałą z bólu próbę przeprowadzenia rozmowy ze zmarłymi, której z oczywistych dość przyczyn nie da się już przeprowadzić i dla której przeprowadzenia "mimo wszystko" jedyną szansą okazuje się pismo, wiersz, cykl bardzo szczerych, miejscami naturalistycznie brutalnych, miejscami delikatnych liryków. Co ciekawe, w wierszach tych raz mówi się przy tym z poziomu dojrzałości i dorosłości, jak w liryku "*** (Podniosłem ci powiekę)", gdzie czytamy: "Nie jestem skrzywdzonym dzieckiem / nie jestem młodzieńcem upokorzonym / jestem dojrzałym mężczyzną do umierania / i świat proszę o wybaczenie". (W tym samym wierszu bohater liryczny mówi też o sobie, co ważne: "ja - skóra ściągnięta z ojca / oglądana pod czarne światło".) A innym razem można przeczytać skargę i jęk ekspresjonistyczny w formie, a infantylny (zresztą celowo, bo i w ten sposób, zdaje się sugerować poeta, coś można obnażyć i ukazać) w treści: "Ten stan jest spoza: gryźć ściany kościołów / święte obrazy zajadać się Bogiem Nadzieją / i zachorować na raka wszechobecnej śmierci / Wyrzygać dziejami które uniemożliwiają życie! / Wyrzygać religiami które uniemożliwiają życie / Wyrzygać rodzinami które uniemożliwiają życie / Wyrzygać zapomnieć dać się zakopać" (z wiersza "Pożegnanie z Matka w kościele św. Teresy w Wilnie"). Jak widać, skala emocji jest tutaj bardzo rozległa. Czy może być jednak inaczej, kiedy tematem głównym jest niezgoda na umieranie i śmierć, a tematami nie mniej istotnymi: próba znalezienia własnego miejsca w sytuacji nowej i - dla wrażliwości bohatera lirycznego tej książki - ekstremalnej?

3.
Bohater tomu Brakonieckiego jest naznaczony. Sam o sobie mówi w nieco romantycznej manierze: "*** (We śnie ujrzałem...): "Żyję twoim życiem umarłym / ja ateistyczny mistyk litery-przyrody / i próbuję zrozumieć życie wieczne / które chciałbym aby obyło się beze mnie / ale co z tobą matko wierzącą po śmierci / we mnie zrobić?" Zaś w wierszu "Logos" pyta: "Kto mówi we mnie za mnie?" i wpada w swój temat, jak gdyby wzorował się na kołomyjkach innego wielkiego ekshibicjonisty naszej liryki współczesnej, Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego: "Nie widziałem / umierania mojej matki / właśnie do szpitala szedłem". Na koniec zaś słyszymy klasyczne głuche echo wyznania znowu bardzo romantycznego: "Umarła / Jestem swoją matką martwy / Na nic nie liczę / urodziłem się z martwym językiem / wiary". Ta gra własnym statusem postrzeganym między życiem a śmiercią, ta niepewność co do własnego statusu to jeszcze jedno pole napięć w tomie Brakonieckiego. Ale to, że bohater, narrator jest tu naznaczony, wyjątkowy (chociaż on sam twierdzić będzie, jak w liryku o nieusuwalnym poczuciu winy "*** (Zawiodłem cię ojcze...)": "piszę gówniane wiersze ekshibicjonistyczne") to jeszcze nic. Najciekawsze, a zarazem najbardziej ekstremalne wyznanie tomu, to te miejsca, w których poeta pisze o tym, że matka była dla niego nie kim innym jak Jezusem. Próbkę tego mamy w wierszu "*** (Przyszedłem do szpitala...)", gdzie czytamy: "wiedziałem że byłem Piotrem i zaparłem się / ciebie matko mój umarły Jezusie". Bardzo ryzykowne są te fragmenty i wyglądają na swoiste bluźnierstwo. Bo czyż nie bluźniercze są wersy: "byłaś jedyną moją ziemską religią / żywym Jezusem" (z wiersza "*** (Kto cię będzie ubierał...)")?

4.
Śmierć. Umieranie. Proces umierania. Współczesny, zeświecczony, na tle rzeczywistości szpitalnej. Do tego wiele wyznań, wiele słów gorzkich, wersów próbujących zrozumieć - siebie i parę rodziców. Ale także pytania odwieczne: Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Pytania najbanalniejsze z banalnych, ale też - ciągle bez odpowiedzi. Przynajmniej dla tych, którzy deklarują się ateistami, czy, jak bohater "Glosolalii", "ateistycznymi mistykami". Kazimierz Brakoniecki nie stawia tych pytań wprost, trudno jednak nie odnieść wrażenia, że stale o nich właśnie myśli, stale ma je na uwadze. Na pytanie "skąd przychodzimy?" odpowiada kilkoma lirykami, w których, jak na przykład w "*** (Zdjęciu matki i ojca...)" stara się o odtworzenie historii własnej rodziny. Ponieważ jednak najbardziej interesuje go przeciwstawienie historii powszechnej i zewnętrznej tego, co można by nazwać historią życia emocjonalnego najbliższych, pisze on w jednej z takich "kronik": "Matka - ufna żyjąca uczuciowa wyobraźnią / Ojciec - poniżony megaloman sarmacki / Ona - oczekująca czułości i więzi / On - opryskliwie zamknięty i psychopatyczny" (wiersz "*** (Co ich ze sobą zetknęło?...)"). Każdemu, kto uznałby taki sposób pisania za zbyt prosty, Brakoniecki odpowiada w wierszu "*** (Powtarzam się zapominam)", gdzie stwierdza: "Piszę dziennik osobisty / epoki zmierzchu rodziny". I dodaje: "Piszę dziennik śmiertelny". I jeszcze: "piszę w poetyce natręctw / nie jestem wyzwolony / ani pogodzony / uczę się na pamięć / przyszłej tragedii / aby nie stchórzyć / aby pamiętać / i przebaczać / sobie // Powtarzam się zapominam / umrę". Jest to być może szantaż emocjonalny, mający na celu zduszenie w zarodku wszelką krytykę, która koncentrowałaby się na estetyce wierszy Brakonieckiego, lecz nawet jeśli to szantaż, to podany w sposób bardzo konsekwentny.

5.
"Obudzenie": "Mówiłem Bóg / myślałem śmierć // Mówiłem Jezus / myślałem Matka // mówiłem Nieskończoność / myślałem nicość // nie mówię / nie myślę / Jestem pusty / wewnątrz i zewnątrz // Doskonały do czystej miłości". W tekście tym, ostatnim w "Glosolaliach" mamy ślad przejścia, sygnał pogodzenia, gest pojednania - poetycko interesujący. Trudno tylko powiedzieć, czy autentyczny, czy raczej wymuszony przemyślaną konstrukcją tomu.

Jakub Winiarski, "nieszuflada.pl", 19 lutego 2009

Kazimierz Brakoniecki, "Glosolalie", Fundacja Pogranicze, Sejny 2008