Gabinet Pana Jerzego.

Gabinet Pana Jerzego.

Jechać do Warszawy, na Żoliborz, do Jerzego Ficowskiego! W jakie przestrzenie? Czy tam się mieszka czy już się gnieździ, jak na tych ulicach z jego opowieści, po których - w miarę oddalania się od dworca kolejowego - coraz bardziej zstępuje się do rzeczy martwych, zarośniętych egzystencją na bocznym torze. Przecież nie jadę do Drohobycza, Czerniowiec czy Koloszwaru, gdzie pod skorupą sowieckiej patyny gnieżdżą się schulzowskie "stare mieszkania, przesycone emanacjami wielu żywotów i zdarzeń - zużyte atmosfery, bogate w specyficzne ingrediencje znaczeń ludzkich - rumowiska, obfitujące w humus wspomnień, tęsknot..." Jadę do zgładzonego Miasta, na Żoliborz, do nowej kamienicy, gdzie przez domofon anonsuję swoje przybycie. A jednak tuż za progiem, gdy Pani Bieta prowadzi do gabinetu, czuję narastającą obecność rzeczy nie należących "od korzeni do dnia dzisiejszego".

Powszednia rzeczywistość nabiera takiego spiętrzenia, że w każdej chwili może eksplodować w mit, jeśli tylko Gospodarz zechce odkryć rąbki tajemnic skrytych w zakamarkach udomowionej przestrzeni. Jest w gabinecie fotel, niby ten ze Strzelcowizny, o którym bajędy augustowskie mówią, że nasz Pokutny w nim siadał, nie więcej zajmując miejsca niż kot jakiś mizerny. A wokół pajęcza gęstwina odniesień przedmiotów rozmaitych ku Panu Jerzemu, korespondencji serdecznych, znaczeń ukrytych, szeptów niezamilkłych, znaków tajemnych, związków emocjonalnych, które niepostrzeżenie mogą stać się przyczynowo-skutkowymi.odarz zechce odkryć rąbki tajemnic skrytych w zakamarkach udomowionej przestrzeni. Jest w gabinecie fotel, niby ten ze Strzelcowizny, o którym bajędy augustowskie mówią, że nasz Pokutny w nim siadał, nie więcej zajmując miejsca niż kot jakiś mizerny. A wokół pajęcza gęstwina odniesień przedmiotów rozmaitych ku Panu Jerzemu, korespondencji serdecznych, znaczeń ukrytych, szeptów niezamilkłych, znaków tajemnych, związków emocjonalnych, które niepostrzeżenie mogą stać się przyczynowo-skutkowymi.

Skąd u tego, który widział zagładę całego Miasta sypiącego się w gruzy i całego Narodu obracającego się w popiół, ta wiara w trwanie? Skąd ta pasja gromadzenia przedmiotów i uległość wobec wstępowania w związki serdeczne z nimi? Skąd ten gabinet na Żoliborzu, bogaty trwaniem rzeczy i pamięcią o odciśniętych w nich, "na podobieństwo kopalnych paproci", historiach? Czy nie lepiej nauczyć się obojętności w stosunku do tego, co w każdej chwili może przestać istnieć? Czy jednak może, ot tak, na zawsze, zanieistnieć coś, co trwało w całej rzeczy oczywistości? "Dawne jest dożywotne" - odpowiada poeta.

Miał dziadka, który "wierzył w nieprzemijalność stołu, amarantowego obrusa z pluszu, okien dobrze opatrzonych na zimę..." Wnuk po latach przyznaje mu rację poprzez zapamiętanie, "będące niczym innym jak przypomnieniem." 

Pan Jerzy jest jak nocne motyle, którym okno swego gabinetu pozostawia otwarte - skrywają swoje wspaniałe barwy w ciemności, skąd nigdy nie wyjdą na światło dzienne. On również nie puszy się w świtle dnia. Drzwi swego gabinetu cierpliwie pozostawia otwarte... dla entomologów-archeologów natrętnych, gotowych kopać w tej gabinetowej studni bez dna, by doświadczyç, jak “głęboka warstwa neolitu ożywia martwotę powierzchni”.

Wiedziałem, że gdy razem z Bożeną Szroeder i Wieśkiem Szumińskim zaczniemy dopraszać o uchylenie rąbka tajemnicy różnych wykopalisk gabinetowych, Gospodarz zwróci naszą uwagę nie na drogocenności i obrazy mogące osiągać wysokie ceny na rozmaitych aukcjach, lecz na przedmioty znacznie bardziej powszednie i zagadkowe. Wszak to "nie w siódmej sferze, ale pod powłoką pospolitości, w powszednim dniu, w rzeczach zwyczajnych" skrywa się owa niezgłębialna dziwność istnienia, którą kiedyś Witkacy odszkiwał u Schulza: "w miejscu, w którym każdy czułby się jak więzień, czuje się człowiek pod sugestią Schulza jakby w ciągłej podróży..." Tak i my czuliśmy się w gabinecie Pana Jerzego, gdy uchylał rąbka tejemnicy dobrodziejstw swego inwentarza, podczas tego cichego rytuału "mityzmu dziecięcego", a więc "przenoszenia się życia w rzeczy". 

Krzysztof Czyżewski