Jerzy Ficowski, "Słowo Żydowskie" 17-31 maja 2006

Jerzy Ficowski należał do pokolenia, które od brzemienia czasów wojny nigdy nie mogło się wyzwolić. Zawsze jednak uważałem go za kogoś w tym pokoleniu wyjątkowego, innego, w sposób bardzo własny, swoisty patrzącego na świat. Już od pierwszego tomiku, od "Ołowianych żołnierzy" (1948 r.), a te wiersze pojawiły się w prasie w roku 46, zaskakiwała wizja poety trochę śniona, trochę kontrastowa, trochę z teatru marionetek. Następne lata przyniosły nowe tomy, ale jednocześnie, co w przyszłości będzie tak ważne w twórczości Ficowskiego, pojawiają się przekłady i eseje, temat cygański, temat żydowski, wiersze słynnej Papuszy, tom "Cyganie na polskich drogach". Ficowski także dla naszego wojennego pokolenia odkrywał Schulza, czytałem jego eseje i komentarze Schulzowi poświęcone, a także prozę pisaną pod jego wpływem. Najważniejsze były jednak oczywiście wiersze.

Ukazują się kolejne tomy: "Moje strony świata", "Amulety i definicje", "Pismo obrazkowe", wreszcie, już w 82 roku, w Oficynie Wydawniczej "Nowa" tom "Gryps". Ficowski jest już członkiem KOR-u, do którego wciągnął go jego przyjaciel Jan Józef Lipski i swoją rolę, walkę o Polskę wolną, traktuje z ogromną powagą. Nigdy jednak nie przestaje w jego twórczości istnieć pamięć o wojnie, o Zagładzie. W roku 1980 ukazuje się w podziemiu tom "Odczytanie popiołów". Jest to cykl wierszy o Zagładzie ilustrowanych akwafortami Marca Chagalla wykonanymi specjalnie do zadedykowanych mu strof. 

Dokładnie przed rokiem, odpowiadając na ankietę "Słowa Żydowskiego", Ficowski pisał: Przeżyłem Holokaust. Cudzy. Sam byłem poza zasięgiem jego rażenia. I ten fakt również sprawia, że ja ocalały czuję się jakoś współwinien ich krzywd i zagłady, co zobowiązuje mnie do tym ściślejszego sojuszu i braterstwa Żydów, z ich rozpaczą, radością, nadzieją. 

Czuł się świadkiem, przeżywał bezradność świadka i starał się w swych wierszach pamięć o umierających, mordowanych uczynić konkretną, przekazać dziś żyjącym obraz chwili, przerażający, z trudem mieszczący się w wyobraźni. Jak śmierć sześcioletniej, żebrzącej na Smolnej w roku 1942, albo Wniebowzięcie Miriam zimą tego samego roku. 

Był także tłumaczem. Chciał ocalić od zapomnienia poezję ludową polskich Żydów, przygotowując antologię "Rodzynki z migdałami". Przełożył "Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie" Icchaka Kacenelsona. 

Miał 82 lata. Pisał o swoim pokoleniu, ...że występują jeszcze rzadkie okazy. Do końca życia nie przestał być świadkiem wzywającym do zachowania pamięci. 

"Słowo Żydowskie" 17-31 maja 2006