Józefa Hieronima Kajsiewicza wędrówka. Artykuł z "Almanachu sejneńskiego" Krzysztofa Tura

Józefa Hieronima Kajsiewicza wędrówka. Artykuł z "Almanachu sejneńskiego" Krzysztofa Tura

Z cyklu "Biografie sejneńskie", o wybitnym kaznodzieju, współzałożycielu zakonu zmartwychwstańców

7 grudnia 1812 roku w Giełgudyszkach na Litwie przyszedł na świat Józef Hieronim Kajsiewicz, przyszły wybitny kaznodzieja. Pierwsze nauki młody Hieronim pobierał w szkole elementarnej w Rosieniach. Tu też przystąpił do Pierwszej Komunii świętej.


W latach dwudziestych rodzina Kajsiewiczów przeniosła się do Klejw, gdzie ojciec Hieronima, Dominik, przyjął w dzierżawę dobra Borewiczów; (Kajsiewiczowie w dobrach klejwejskich zamieszkiwali do roku 1840). 

1822 roku Kajsiewicz rozpoczął naukę w szkołach sejneńskich: najpierw w szkole elementarnej, później w sześcioklasowym gimnazjum, gdzie uzyskał świadectwo dojrzałości z wyróżnieniem (1829).

Kiedy Kajsiewicz chodził do szkoły w Sejnach, potrafił na zawołanie - jak twierdzi Leonard Niedźwiecki - ułożyć do 300 wierszy na dowolny temat i pisać dla kolegów okolicznościowe poemata. Często błądził konno albo pieszo nad brzegami Marychy, składał podczas wypraw odę lub sonet deklamowany później ku radosnemu zadziwieniu sióstr i znajomych. W szkole uchodził za rewolucjonistę i ucznia wyjątkowo krnąbrnego. Niegdyś w sejneńskiej szkole wygrał z Leonardem Niedźwieckim, prymusem, który wysmarował na tablicy: "W pustkach najgłośniejsze echo" i Kajsiewicz okropnie się przejął, że to do niego Leonard pije, więc natychmiast na tej samej tablicy wypisał poemat polemiczny wierszem. 

Rok 1829 

Po maturze Kajsiewicz rozpoczyna studia prawnicze na Królewsko-Warszawskim Uniwersytecie. Uczęszcza również na wykłady literatury polskiej prof. Osińskiego i Brodzińskiego, którym też dawał do oceny swoje wiersze. Ogłosił nawet w "Dekameronie" (1830) kilka drobnych utworów. 

29 listopada 1830 roku Kajsiewicz wraca z jakiegoś balu we fraku i w białych rękawiczkach, aż tu nagle konny oficer krzyknął mimojazdem z siodła: "Kto w Boga wierzy, niech biegnie do arsenału po broń, bo Moskale naszych mordują! Kajsiewicz pobiegł, wstąpił do Gwardii Akademickiej przy dyktatorze Chłopickim, a później - jako gwardziście - wolno mu było wejść na podporucznika do nowo tworzonych pułków. 

19 lutego 1831 roku 

Kajsiewicz zostaje cztery razy cięty w głowę w bitwie pod Nową Wsią. Kozacy zabrali go z pobojowiska do niewoli. Dzięki komu znalazł się w Puławach w lazarecie wojskowym, leczony przez nadwornych lekarzy księstwa Czartoryskich i we wszystko hojnie opatrywany - nie wiadomo. Kajsiewicz twierdzi, że rosyjski kapitan, który nadzorował rannych jeńców w lazarecie, był ludzkim człowiekiem i ryzykował własną karierą, ponieważ okazywał polskim żołnierzom wiele serca. 26 lutego 1831 roku oddział pułkownika Łagowskiego odbił lazaret w Puławach i uwolnił jeńców. Kajsiewicza przeniesiono do szpitala w Radomiu. Tu wylizał się z ran, z wyjątkiem cięcia przez oko i policzek. Rana ropiała ciągle, na emigracji też. 

24 września 1832 roku 

Kajsiewicz pisze w liście do Jana Koźmiana: "Mickiewicz kontent z moich ostatnich poezyj. Bardzo mnie cieszy, bo Adam, wiesz, nie pochlebia i wiesz, że często mię burczał". 
Mickiewicz traktował Kajsiewicza jak młodszego brata bądź jak syna. Pomagał mu. Wynajdywał dlań pieniądze, by on mógł spokojnie składać poemata, wykłócał się z Jałowieckim w drukarni, a najważniejsze - nawrócił Kajsiewicza na katolicyzm. 

10 lutego 1833 roku 


Na posiedzeniu Dozoru Naukowego, które odbyło się w pokoju hotelowym przy Louis le Grand 1833 roku, Mickiewicz wysuwa kandydaturę Hieronima Kajsiewicza do zapomogi Towarzystwa Naukowej Pomocy. Kajsiewicz jako młody, zdolny i obiecujący poeta otrzymał wkrótce od Towarzystwa kwotę w wysokości 200 franków. Wiersze pisał z zapałem i prawie bez przerwy. 

Rok 1833

W drukarni Pinard w Paryżu ukazują się Sonety Hieronima Kajsiewicza. 

16 maja
 w "Pielgrzymie Polskim" Mickiewicz pisze entuzjastyczną recenzję: Duch wojenny , przebijający się coraz mocniej w nowszej literaturze, wcielił się i w formę sonetu poświęcaną nie już tylko miłostkom; ten duch ożywia wszystkie prawie "Sonety" Kajsiewicza, poety-żołnierza. Są to obrazki, uczucia, brane z okolic życia, w których mieszkała dusza poety, albo wyciągnione z jej głębi; wszystkie osobiste, własne, oryginalne. W stylu obozowym raczej niż szkolnym, pełno jest niepoprawności, pełno dysharmonij, nawet błędów gramatycznych, ale wszędzie rodzimy kruszec błyszczy, choć jeszcze nie wyrobiony i nie wypolerowany. Styl Kajsiewicza jest to pęd zrywającego się ptaka, który zrazu świszcze skrzydłami i ćmi się w oczach, nim dosięże właściwej sobie wyższej sfery i rozwinie lot bystrzejszy i łagodniejszy dla oczu. Już w niektórych sonetach poeta sfery tej dosięgnął. 

17 maja 1833 roku

Kajsiewicz zapukał do drzwi domu Adama Mickiewicza. Otworzył mu służący mówiąc: O tej godzinie w niedzielę Pan Mickiewicz zawsze jest na mszy świętej. - Słowa te dźgnęły go jak oścień. "Te słowa uderzyły mnie - pomyślałem, że religia musi być poważną sprawą, jeśli Mickiewicz chodzi do kościoła". [...] 

Kajsiewicz usnął. Nad ranem ujrzał Najświętszš Pannę w kościele Salomonowym, motyw dobrze znany i popularny, szczególnie w malarstwie włoskim. Najświętsza Panna była bez Dzieciątka Jezus. Wstała, podeszła do Kajsiewicza i rzuciła mu garść grubych sztuk złota, mówiąc: "Służ mnie, a będziesz miał wszystko". 

Kajsiewicz napisał po latach, że obudził się rankiem cały spłakany ze szczęścia i usłyszał dzwony na Anioł Pański. Semenenko - jak wierny Soroka - przypomniał mu, że to święto Matki Boskiej Gromnicznej, a więc natychmiast pobiegł zapalić szeregi świec u świętego Stefana na Górze. 

24 maja 1836 roku 

W liście do Leonarda Niedżwieckiego Kajsiewicz pisze: Żyję nadzieją i wspomnieniem. Wspomnieniem czepiam się pieluchów i kolebki; a nawet niekiedy silę się przypomnieć co z czasów , kiedym w łonie matki mieszkał. Postrzegam się ą z figur dominujących na tym panoramicznym obrazie. Nie przyjaźń nasza szkolna, zawiść artystowska, nie konkurencja kupiecka dziwnie mi dziś przyjemne nastręcza marzenia. Walki moje trybunickie z profesory przenoszę nad wojny konwencyjno-językowe, w których miałem czas niejakiś udział na Taranie: bo tamte mniej śmieszne, mniej wstydne [...] 

Pamiętam, żeś ty mnie nawracał na Mickiewicza, mnie zbuntowanego rozprawą Śniadeckiego. Bóg ci zapłać. - Ale wkrótce niestosowne towarzystwo, "samki", o których mówiłeś, starły ostatki wstydu niewiestności młodzieńczej, ten pyłek aksamitny na kwiatach. [...] Teraz ci pora wytłumaczyć, dlaczegom sonety pisał. 

Śnił mi się raz dom mój i rodzice, jakbym do Polski wrócił; i sonet we śnie ułożyłem tak, że przebudziwszy się, przepisałem. 

29 listopada 1849 roku

Kajsiewicz wygłasza kazanie o duchu narodowym: Miłość Ojczyzny nie ogranicza się do tęsknoty do ziemi samej, ale szczególniej objawia się w miłości współobywateli. I zaprawdę, jeśliśmy winni kochać wszystkich ludzi, tak iż właściwie dla Chrześcijanina nie ma cudzoziemca, tym bardziej winniśmy kochać naszych rodaków. Cała miłość, którą mamy dla nas samych, dla naszych rodzin i przyjaciół, skupia się w miłości Ojczyzny, w której szczęściu mieści się szczęście wszystkich. Toteż nie ma pokoju, nie ma wesela dla dobrego obywatela, kiedy Ojczyzna jego jest pognębiona. 

26 lutego 1873 roku

Hieronim Kajsiewicz, współzałożyciel zakonu zmartwychwstańców, umiera w Rzymie. W 1957 roku jego prochy złożono w kościele przy Via San Sebastianello. 

Wszystkie cytaty listów Kajsiewicza pochodzą z książki Krzysztofa Rutkowskiego Stos dla Adama (Warszawa 1994). 
Krzysztof Tur, "Almanach sejnński" nr 1, 2002r.