Ludzki wymiar śmierci, Edwin Bendyk, "Polityka - czytelnia"

Ludzki wymiar śmierci, Edwin Bendyk, "Polityka - czytelnia"

Bohaterowie książki Grigorija Kanowicza to Żydzi zamieszkujący jedno z litewskich miasteczek. Akcja rozgrywa się w latach 1939-41. Niepodległe państwo litewskie, podobnie jak wschodnie obszary Polski, zajmuje Armia Czerwona, za horyzontem słychać już pomruki burzy, która przyniesie Zagładę. Żydzi Kanowicza o tym jeszcze nie wiedzą. Na razie przyglądają się przerażeni zaprowadzaniu porządków sowieckich: wywózce na Sybir burżujów (żydowscy właściciele fabryk), zagrabianiu majątków, panoszeniu się hołoty, która z dnia na dzień objęła najwyższe stanowiska w miasteczku: komunistyczny agitator i nierób Mejłach Bloch został burmistrzem, dobrze zapowiadający się krawiec, a jednocześnie pragnący ziszczenia raju na ziemi Aron Dudak obejmuje placówkę NKWD. Świat się wali, przestają obowiązywać odwieczne zasady, niczym już uczciwość, prawo, szacunek. A przecież najgorsze dopiero ma nadejść.

Historyczna warstwa Nie odwracaj twarzy od śmierci będzie dla polskiego czytelnika niezwykle interesująca. Żydowski pisarz sam zmaga się z trudną materią wydarzeń i postaw, które często do dzisiaj są podstawą oskarżeń wobec dawnych współmieszkańców Litwy, Polski, Białorusi. Nierzadko przecież słyszy się o radości, z jaką Żydzi witali wkraczającą Armie Czerwoną, jak ochoczo współpracowali z NKWD denuncjując sąsiadów.

Książka Kanowicza jest doskonałą odpowiedzią na te zarzuty. Tak, byli Żydzi, którzy rzucali kwiaty przed sowieckimi czołgami, byli i tacy, co grabili cudzy majątek i pakowali sąsiadów do transportów jadących na Daleki Wschód. Tyle tylko, że ich ofiarami byli także Żydzi. Podział nie przebiegał wzdłuż linii narodowościowej, czerwony terror realizowała międzynarodówka szumowin.

Kanowicz przypomina, że nie możemy mówić o zbiorowej winie. Wina jest zawsze indywidualna, podobnie jak śmierć, która zrównuje przy końcu wszystkich: i wielkich władców, i zwykłych biedaków. W książce Kanowicza śmierci jest pełno, opowieść zaczyna się od zgonu starego Szachny, obciążonego lekkim szaleństwem miejskiego grabarza i kończy pogrzebem jego zmarłego w trakcie porodu wnuka, Efraima. Ale, jeśli można tak napisać, jest to śmierć bardzo ludzka, w naturalny sposób wpisana w naszą egzystencję. Z taką śmiercią można się pogodzić, zapanować nad nią rytuałem pogrzebu, żałoby, modlitwy.

Książkę kończy opis ubogiej stypy po maleńkim Efraimie:

„Na stole stała jeszcze jedna filiżanka. Ale nikt jej nie zauważył.
Dla Efraima, dla wnuka.
Danuta będzie z niej piła herbatę codziennie – dopóki nie przyleci anioł, który przewróci filiżankę, i nie roztrzaska jej w drobny mak.
A anioł już leci”.

To już zapowiedź czasów, kiedy śmierć stała się Zagładą i całkowicie straciła ludzki wymiar.

Edwin Bendyk, Czytelnia.onet.pl, 2001.12.20

Grigirij Kanowicz, Nie odwracaj twarzy od śmierci, Sejny 2001, Fundacja Pogranicze.