Magiczny Świat Miłosza

Magiczny Świat Miłosza

Tylko do niedzieli 18 grudnia było można doświadczać w Państwowym Muzeum Etnograficznym niecodzienną wystawę, zainspirowaną poezją Czesława Miłosza. 

Wystawa była niezwykle ciekawą impresją artysty i tancerza japońskiego Rui Ishihara, który zamieszkawszy w Polsce przed dwoma laty, twórczo przetwarza swoje doświadczenia. Ekspozycja w bardzo sensualny sposób przedstawiała krajobraz dzieciństwa opisany przez Czesława Miłosza w cyklu dwudziestu wierszy „Świat. Poema naiwne”. Widzowie mogli m.in. odpocząć na jednym z litewskich pagórków, rozkoszując się zapachem miodu i siana oraz obserwować spektakl światła i cienia, rozgrywający się na otaczających ich przedmiotach. Na wystawie można również było zapoznać się z twórczością noblisty, a nawet stworzyć własny utwór w specjalnie do tego przeznaczonym Miejscu Kreacji. Rui Ishihara, wraz ze scenografką wystawy Chie Piskorską nawiązując do kultury swojego kraju, przeprowadzali widza duchową ścieżką do świata sztuki pozwalając mu na odkrywanie i rozkoszowanie się niepowtarzalną chwilą tzw. Ichigo Ichie.

10 grudnia o godz. 19.00 nazwiedzających czekała dodatkowa niespodzianka - koncert skomponowanego przez Mieczysława Litwińskiego na okazję wystawy utworu. "Iki" swoje eteryczne brzmienie zawdzięczał przede wszystkim niezwykłemu instrumentarium.

Wystąpią:
Saba Litwińska - głos, gwizd

Mieczysław Litwiński - głos, harmonium

Mikołaj Pałosz - wiolonczela

Anna i Arkadiusz Szafraniec - harfa szklana

Wstęp wolny

Więcej szczegółów na:
www.praktycy.org/milosz

Bez zobowiązań

Nie każdy ma okazję tak przeczytać Miłosza: uważnie, ale bez zobowiązań – literackich, krytycznych, czy narodowych. Świat. Poema naiwne jest jednym z najczęściej komentowanych utworów Miłosza, a dramatyczny kontekst jego powstania jak i rozbudowany intelekt autora pozwalają się w nim doszukiwać śladów i inspiracji filozoficznych oraz teologicznych wyrosłych z pnia kultury europejskiej. I tak wytarta dotykiem dłoni drewniana klamka ogrodowej furtki, kwitnące piwonie i mikroskopijne makowe światy małych piesków szczekających na księżyc stają się metaforą metafizycznej wizji świata, nad losem którego czuwa zewnętrzna siła, będąca źródłem zarówno jego sensu jak i urody.

Rui Ishihara pozwala się zwieść naiwnie dziecięcemu idiomowi wierszy Świata i podąża za własną intuicją. Czytany przez niego poemat jest opowieścią sensualną, która stanowi swego rodzaju medytację poświęconą rzeczywistości. Artysta komunikuje się z tekstem i z nami na uniwersalnej płaszczyźnie zmysłów, nie abstrakcyjnej sferze języka, który w przestrzeni międzykulturowej nie jest najoczywistszym środkiem porozumienia. Czyni z poematu tekst bardziej metapoetycki, to znaczy taki, który opowiada sobą o sobie, reinterpretowane motywy prowadzą w głąb własnej przestrzeni, nie jakiegoś idealnego ‘poza’, ale właśnie intrygującego i równie nieskończonego ‘wewnątrz’.

Można powiedzieć, że niektóre obrazy, rysunki migoczących cieni zostały wprost przeniesione z tekstu Miłosza, jak ten: „Kiedy już dęby w zieleń się przybiorą/ A lipa cieniem zakryje pół grzędy,/ Świat ginie w dali za niebieską korą,/ Pocięty liśćmi w cętkowane zęby”. Razem z dziećmi – bohaterami utworu możemy przemierzyć tajemniczą drogę: „Żółte, skrzypiące i pachnące pastą/ Stopnie są wąskie – kto idzie przy ścianie,/ Może bucikiem celować spiczasto,/ A przy poręczy noga ledwie stanie”. Wskazana nam droga, przemierzona bez butów, wytyczona płasko położonym drewnem, oprócz tego, że jest nawiązaniem do japońskiego rytuału oczyszczenia, prowadzi nas nie pnącymi się w górę schodami do biblioteki ojca, centrum zapisanej mądrości, ale w głąb samego poematu, którego możemy dotknąć, spróbować, zobaczyć i powąchać. Swoista, użyta przez Miłosza perspektywa drobiazgu krystalizuje się tutaj w zapachu siana i kuli miodu, którego kolorem przetykane są wersy Miłosza: oprócz żółtych schodów natykamy się u progu furtki na żółty jaśmin błyszczący niczym latarenka, zaś obraz kontynentu europejskiego, który dzieci oglądają w atlasie, przypomina ascetyczną i wyszukaną, pełną światła kompozycję ikebany: „Ogromna woda białym lustrem lśni się./ A na niej ziemia złotawym padołem/ Nurza się w morzu jak tulipan w misie”. Zaś cały poemat przypieczętowany jest przez emblemat słońca – kulą światła, która zawiera w sobie wszystkie kolory i tajemnice rzeczywistości.

Czasem droga najmniej oczywista okazuje się tą właściwą. We wstępie do swojego tłumaczenia haiku Czesław Miłosz napisał, że „(…) w jakimś sensie Świat jest też orientalny”. Zawdzięcza to czytanej intensywnie w czasie okupacji Fletni chińskiej w przekładzie Leopolda Staffa z 1922 roku. Ta lektura była jego pierwszym wtajemniczeniem w kulturę Dalekiego Wschodu, która potem przywiodła go i rozkochała w epifanicznej formie japońskiego haiku. Możemy się domyślać, że tym, co Miłosz wskazałby tutaj jako orientalne byłby ukryty porządek rzeczy, mini traktat o materii, rzeczywistości dotykalnej, tak swojskiej w jej wiejskich realiach z jego dzieciństwa i zarazem tak sugestywnej w oczywistości i prostocie swojego istnienia jak w japońskiej poezji. Oprócz całego swojego historycznego uwikłania Świat znajduje się na początku epifanicznej drogi poezji Miłosza, którą potem konsekwentnie podążał. Jest zapowiedzią tego, co stało się później obsesją poety: doświadczania świata, wchłaniania rzeczy, umiejętności partycypowania w świecie, rozpoznawania jego różnorodnej struktury.

Jednak wbrew pozorom nie chodzi tylko o to, żeby teraz przeczytać Miłosza „po japońsku”. Raczej o to, żeby stworzyć inną niż jesteśmy przyzwyczajeni przestrzeń spotkania z dziełem i dać okazję do innego sposobu uczestniczenia w tekście. Język fachowy jest w stanie objaśnić nam zawiłe znaczenia kryjące się w tych wierszach, ale nie może skontaktować nas z dziełem, sprowokować do twórczej i autentycznej konfrontacji. Przeniesienie czytelniczych wrażeń w fizyczną przestrzeń odczuwania jest interpretacją o jakiej marzyłby niejeden poeta, o której marzyłby na pewno Miłosz, wielki poszukiwacz sensualnej strony świata, balansujący między nielicznymi momentami iluminacji a chwilami rozpaczy, kiedy świat ukazywał się jako odległy i nie do zdobycia bronią tak ubogą jak ograniczające nas zmysły. Rui Ishihara pozwala się zatem zwieść naiwnie dziecięcemu idiomowi tych wierszy, jednak taka lektura bynajmniej nie jest działaniem naiwnym, ani gestem lekkomyślności; raczej pewnego rodzaju aktem odwagi i kontemplacji, momentem zachwytu, który każe zawłaszczyć coś dla siebie, sprywatyzować i znaleźć drogę do pełniejszego jego rozumienia i posiadania.

Anna Pytlewska - badacz literatury, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu, ukończyła także studia polonistyczne i doktoranckie na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, przygotowuje rozprawę doktorską pod tytułem Poetyckie dialogi Czesława Miłosza i Tadeusza Różewicza.