"Na miłość czekam ze spokojem przecie..." - wiersze Attili Józsefa, Beata Przymuszała, "Akcent" 4/2005

"Na miłość czekam ze spokojem przecie..." - wiersze Attili Józsefa, Beata Przymuszała, "Akcent" 4/2005

Twórczość Attili Józsefa nie jest w naszym kraju szeroko znana, choć polskie przekłady jego wierszy są w obiegu czytelniczym od lat czterdziestych (1). Tom, który właśnie wydało "Pogranicze", zawierający wybór liryków w tłumaczeniu Jerzego Snopka, może wreszcie pozwoli dostrzec tę poezję, wzbogacając nasze myślenie o literaturze europejskiej XX wieku.

Los 
Jeśli spojrzymy na życiorys węgierskiego poety, to szybko dostrzeżemy elementy tworzące mityczny obraz autora nierozumianego, człowieka żyjącego na uboczu. Temu mitowi rzadko się József wymyka, choć z drugiej strony jego los nie pozwala się zamknąć w stereotypowe formuły. A więc samotnik, ale jednocześnie ktoś, kto nie marzy o niczym innym, jak o spotkaniu z drugą osobą. Buntujący się indywidualista, który niemal proroczo ostrzega przed czającymi się jeszcze w ukryciu zagrożeniami lat dwudziestych i trzydziestych minionego stulecia. Wielbiący życie "ogrodnik", chcący żeby, "gdy świat dojdzie do zatraty" miał "na grobie kwiaty" ("Będąc ogrodnikiem"), który w końcu jednak sam życia się pozbawia (popełnił samobójstwo w 1937 roku mając 32 lata). Jeśli dodamy do tego jeszcze walkę z biedą i nasilającą się chorobą neurasteniczną, romans z komunizmem i porażki miłosne, to odkryje się przed nami życiorys osoby, która nieustannie szuka możliwości przekroczenia własnego losu. 

Poezja 
I to właśnie "przekraczanie", wychodzenie poza to, co jest, stanowi istotny element zarówno życia, jak i twórczości. Bo pisanie poezji to przecież nic innego, jak właśnie szukanie sensu, budowanie obrazu świata, który zawiera w sobie więcej, niż można dostrzec w pierwszej chwili. 

Zwraca na to zresztą uwagę sam tytuł wyboru: "Olśnienie", a dobitnie potwierdza wiersz napisany w formie dialogu poety z człowiekiem, który "nie jest niezadowolony, choć nie jest zadowolony": 

Wie wszystko, co ja wiem, ale nie stamtąd wie, 
skąd ja. 
Widzi ptaka? - Tak, że pierze szybuje, a szkielet trwa w bezruchu 
na szczycie łysej, trzeszczącej gałęzi - 
Pojęcia to dla niego zimne metale, które najlepiej 
obserwować z oddali. 

("Dokąd ma się zwrócić człowiek...") 

József posiada poetycką zdolność "widzenia razem". Pod tym pojęciem rozumieniem nie tylko zdolność syntezy, ale przede wszystkim dostrzeganie tego, co istotne. Brak dystansu pozwala mu "wejść w środek rzeczy". Patrząc na to samo, może ukazywać różnorodne znaczenia. Umysł i serce uzupełniają się w poznawaniu, pokazują drogę do całości. Ten, który widzi osobno, zna jedynie "jednolotne słowo" - posługuje się językiem wyczerpującym się na określaniu konkretu. Nazywa to, co materialne, analizuje szczegóły - "widzi świat w proszku". Ta Mickiewiczowska fraza pojawia się nieprzypadkowo. Sposób, w jaki Attila József myśli o poezji, ma wiele wspólnego z romantycznym jej postrzeganiem. Poezja staje się rodzajem poznania, ale nie wiąże się ona z "czuciem", przeciwstawionym "zimnemu rozumowi"; wprost przeciwnie - jest wyrazem ich połączenia. 

Dziecko 
Trzeba jednak podkreślić, iż ta umiejętność patrzenia, dostrzegania głębi, nie jest czymś łatwym i oczywistym. Częściej przecież widać to, co jest teraz i co bardzo boli. W przejmującym wierszu zatytułowanym tak właśnie - "Bardzo boli" - pojawia się obraz całego stworzenia dotkniętego cierpieniem. Wszystkie możliwości uśmierzenia bólu wydają się być niewystarczające, a jego narastanie powoduje poczucie całkowitego osamotnienia. Ból egzystencjalny i fizyczny oddaje symboliczny wizerunek opuszczonego niemowlęcia: 

...a dzieciątko, 
potrząsające swą grzechotką, 
pozostawione samo sobie. (...) 


Osierocone albo porzucone dziecko, istota bezbronna która nie potrafi żyć sama nie tylko w sensie fizycznym, ale - co w poezji Attili Józsefa jeszcze bardziej istotne - w wymiarze psychicznym i duchowym, stanowi jeden z ważniejszych symboli w tej poezji. Przy czym myślę tu o symbolu w sensie Ricoeurowskim, o znaku łączącym w sobie wymiar pozajęzykowy i językowy - to, co nie może zostać do końca wyrażone i to, co zostało już wyrażone. Taki symbol uczy nas zgłębiania tajemnic życia poprzez wypowiedziane słowa. 

W pierwszym momencie, a zwłaszcza po poznaniu życiorysu Józsefa, istnieje pokusa (narzucająca się niemal od razu!) wyboru psychoanalitycznego modelu lektury. Tym silniejsza, iż sam poeta pozostawał wielbicielem Freuda, poświęcił mu nawet jeden z utworów. Można więc czytać te wiersze jako jako wyraz "nieprzepracowanej" żałoby po śmierci matki (osierociła go, gdy miał 14 lat), a w buncie przeciwko Bogu odnajdywać trop uczuć syna, który został pozostawiony przez ojca (wyjechał za pracą, gdy Attila József miał 3 lata). Problem nie polega jednak na tym, by odrzucać psychologiczne uwarunkowania, lecz by się do nich nie ograniczać. Stanowić one mogą punkt wyjścia, ale nigdy nie powinny być punktem dojścia. 

Samotność 
Samotność rzeczywiście staje się u Józsefa niemal obsesją. Temat powraca w licznych wierszach kierowanych do matki oraz w... poezji miłosnej. 

Matka jest adresatką utworów pełnych złorzeczeń i żalu: złorzeczeń - bo: 

Jesteś, matko, oszustką niepojętą, 
twa zdrada nie zna miary! 
Wszak porzuciłaś w miłości poczętą, 
w bólu zrodzoną okruszynę wiary. 
Oszustką jesteś! Wszystkie twoje dary 
ukradłaś przecież w godzinie ostatniej...
 
("Późne żale") 

i żalu, ponieważ: 

Od tygodnia tylko o mamie 
ciągle myślę: serce się łamie... 
Ze skrzypiącym koszem w ramionach 
szła na strych jak skromność wcielona.
 
("Mama") 

Rozpiętość emocjonalna tych wierszy, powroty do wspomnień, są wyrazem doświadczenia, które nie tylko wywarło ogromny wpływ na pozostawione dziecko, ale wciąż stanowi istotny element jego życia. Choć właściwie powinnam napisać - istotny element niemożności życia: rana po matce nie goi się przecież. I to naznacza sposób myślenia, przeżywania świata. Ten, który jest sam, musi sobie radzić tak, jak potrafi. 

Miłość 
Paradoksalnie jednak, mimo wrażenia niemal egzotycznego pogrążenia się we własnym bólu i jakby wbrew silnym tendencjom indywidualistycznym, nie znajdziemy w tej poezji słów sugerujących zgodę na los, na trwanie w samotności. W jednym z ostatnich wierszy, w którym padają (choć nie wprost wyrażone) słowa oskarżające Boga o pozostawienie człowieka samemu sobie, pojawia się przesłanie wskazujące jednak na trop nadziei: 

Na miłość czekam ze spokojem przecie. 
Niezłomna wierność drogę mi odsłania 
w pustej otchłani, na tym ciemnym świecie.
 
("Na czworakach") 

Wiersze Józsefa niemal "pisane samotnością" są bowiem równocześnie apoteozą miłości. I to apoteozą bezgraniczną i bezkrytyczną. 

W tym właśnie kontekście ważny staje się symboliczny wymiar tęsknoty za bliską osobą. Symboliczność, obejmując doświadczenie życiowe, otwiera zarazem inną perspektywę jego oglądu. Widać to niezwykle wyraźnie w jednym z piękniejszych, moim zdaniem, wierszy Józsefa, w "Odzie", będącej zarazem pochwałą ukochanej i opisem piękna świata, który dzięki miłości odsłania swoją tajemnicę. Spotkanie z kobietą przeobraża więc jednocześnie rzeczywistość i mężczyznę, zostawia w nim ślad - "rzeźbi" jego myślenie i postrzeganie. Spotkanie wypełnia ranę; pozwala odnaleźć sens ("twe istnienie wszelką istność wypełnia"). I może nie warto byłoby poświęcać temu wierszowi tyle uwagi,gdyby nie pojawiająca się w ostatniej części "Pieśń poboczna": 

Pociąg ciągnie, za tobą jadę, 
może jeszcze dziś cię odnajdę, 
może twarz płonąca ochłonie, 
może cicho tak powiesz do mnie: 

pluszcze przyjemnie woda, wykąp się! 
Oto ci ręcznik niosę, otrzyj się! 
Skwierczy mięsiwo w ogniu, rzuć się na nie! 
Gdzie leżę, tam jest twe posłanie.
 

Pochwała jest więc skierowana w stronę przyszłości, pozostaje oczekiwaniem. Samotność oznacza szukanie, wiarę, że sens istnieje, tylko został zagubiony. Podróż pociągiem stanowi metaforyczne wskazanie na konieczność przekraczania własnych granic, ukazuje drogę, jaką każdy z nas musi przebyć, by odnaleźć - dzięki miłości - inny wymiar świata. 

Ten właśnie wymiar można dostrzec, kiedy umie się patrzeć "głębiej" - w tym też znaczeniu twórczość Attili Józsefa jest "dogłębnie" metafizyczna. Tajemnicą świata jest miłość, a József odkrywa ją na drodze cierpienia spowodowanego brakiem drugiej osoby. Paradoks polega na tym, iż buntując się przeciwko (własnemu!) obrazowi Boga, tak naprawdę w swych wierszach dotyka Jego istoty... Jakby wciąż żywy pozostawał w nim wizerunek Stworzyciela z jednego z wczesnych utworów: 

Od moich trosk ja ciebie chronię, 
mój Boże, kocham cię ogromnie. 
Wyjdziesz handlować na ulicę, 
to ja pomogę tobie krzyczeć.
 
("Mój Bóg") 

To przecież niezwykle subtelnie ukazana relacja z Bogiem - Osobą, której pragnie się pomagać, bronić i z którą chce się rozmawiać... Jednym słowem - którą się kocha. 

Kultura 
Poezja jako poznawanie tajemnicy, twórczość jako nieustanne przekraczanie samego siebie, szukanie innej osoby i innego wymiaru widzialnego świata. Na początku podkreśliłam, iż ten wybór poezji węgierskiego autora jest ważny w kontekście literatury europejskiej. Tłumacz Jerzy Snopek w posłowiu wskazuje na inspiracje surrealistyczne i bliskość z Józefem Czechowiczem (widoczną zwłaszcza w wierszu "Nie wiem": "...uspokój się to tylko wieczór, / czego się boisz, mój maleńki?"). Z polskim poetą łączy go jednak bardziej przeczucie nadciągającej katastrofy, o której wyraźnie mowa w wierszu odczytanym Tomaszowi Mannowi podczas jego wizyty na Węgrzech.Ten utwór jest także istotny ze względu na swe przesłanie - mówi o wierze w literaturę, w siłę kultury: 

...zechciej się rozgościć 
i opowiadaj, choć my pamiętamy 
każde twe słowo, mów, że jesteś z nami 
i że my wszyscy tu jesteśmy z tobą, 
bo ty wiesz lepiej, czym jest ludzka godność. 
Ty wiesz - poeta blagą się nie plami, 
głoś prawdę zamiast realnością mamić. 
Niech blask słów twoich mózg nam oświeci, 
samotni w mroku brodzimy jak dzieci. 

("Powitanie Tomasza Manna") 

Poezja, która mówi prawdę - podczas gdy opisy rzeczywistości mogą łudzić - staje się jednocześnie środkiem zapewniającym przetrwanie i ukazującym nowy szlak wśród mroku. W swojej wierze w kulturę Attila József wpisuje się w łańcuch poetów szukających oparcia przed nadciągającą (czy już później istniejącą) ciemnością w powrocie do podstawowych wartości - ludzkiej godności, miłości i twórczości. 

Gdyby szukać bliskich mu poetów pośród polskich autorów, to prócz wspomnianego Czechowicza warto zastanowić się nad Aleksandrem Watem. Cierpienie nie pozwalające zapominać o sile uczucia, wadzenie się z Bogiem, wiara w poznawczą wartość poezji. Tych powinności jest dużo - i mimo oczywistych różnic (jak chociażby problem judaizmu i pokuty za komunizm u Wata) - te podobieństwa prowokują do myśłenia o wspólnych losach dwudziestowiecznych poetów... 

Także dlatego - ale przecież naprawdę nie tylko dlatego - warto przeczytać "Olśnienie"! 

(1) Jeszcze w czasie II wojny ukazał się tom tłumaczony przez Tadeusza Fangrata ("Szukam kogoś. Wybór poezji", Budapeszt 1942). Po wojnie Fangrat ponownie dokonał wyboru utworów Józsefa ("Wiersze wybrane", Warszawa 1956), natomiast później ukazał się przekład zbiorowy - "Poezje wybrane". Wyb. i wstęp A. Nawrocki, Warszawa 1975. Utwory Józsefa znalazły się także w "Antologii poezji węgierskiej", Warszawa 1975. 

Beata Przymuszała, "Akcent" 4 (102)/2005

Attila József Olśnienie, Sejny 2005, Fundacja Pogranicze.