Nowa mapa Polski - "Kurier Poranny" 24.05.1997

Przez trzy dni (18-21 maja) w Klasztorze Wigierskim i Sejnach polscy pisarze, krytycy, redaktorzy pism kulturalnych dyskutowali o sytuacji, w jakiej znalazła się polska kultura po 1989 roku. Było to - jak napisał w zaproszeniu do dyskusji Krzysztof Czyżewski, szef Fundacji Pogranicze - pytanie o tożsamość, o to, jakiej Polski chcemy, a także o nasze dziedzictwo kulturowe. 

Organizatorzy "Spotkania na pograniczu", poza dyskusją, zaproponowali uczestnikom przedstawienie Dybuk wedle dramatu Szymona An-skiego w wykonaniu Teatru Sejneńskiego, wystawę fotografii z pobytu w wioskach w okolicach Lidy na Białorusi oraz wystawę Żydzi w malarstwie i rysunku Karola Kostura.

Pomysł i zakres zamierzonej dyskusji był imponujący. Zaproszeni zostali twórcy ze wszystkich stron kraju: m.in. poeta litewski Sigit Birgiel, łemkowski - Petro Murianka, piszący po białorusku Jan Czykwin, poeci i prozaicy polscy (Ryszard Kapuściński, Paweł Huelle, Jan Leończuk, Jerzy Kronhold, Grzegorz Musiał, Anna Piwkowska, Piotr Sommer, Wojciech Wencel, Wojciech Darski) oraz krytycy (Leszek Szaruga, Jan Błoński, Rafał Grupiński). Do klasztoru przybyli również redaktorzy pism z całego kraju: od wychodzącego na Śląsku "Fa-Artu" i "Opcji" po "Tytuł" (Gdańsk), "Kresy" (Lublin), "Borussia" (Olsztyn), "Czas Kultury" (Poznań), "Kartki" (Białystok), "ResPublica Nowa" i "Literatura na Świecie" (Warszawa). 

Energia na wyczerpaniu 

Polskim fenomenem jest powstanie po 1989 roku z oddolnej inicjatywy dużej ilości pism literackich oraz kiełkowanie inicjatyw, które związane są z ideą "małych ojczyzn", z odradzającymi się regionami. Jednak, jak stwierdził Krzysztof Czyżewski, energia, która pobudzała ludzi do aktywności, jest już na wyczerpaniu. Najwyższy czas szukać nowych perspektyw, pytać, co dalej. Zwłaszcza, że większość pism ukazuje się dzięki społecznictwu ich redaktorów, borykających się z nieustannym brakiem pieniędzy na działalność. Kto będzie budował tożsamość prowincji, jeśli pisma przestaną się ukazywać? 

Nie wszystkie głosy brzmiały jednak tak pesymistycznie. Jan Błoński co prawda zauważał groźbę standaryzacji świata, zwracał uwagę na brak wspólnej pamięci, lecz upatrywał w tych zjawiskach wyzwania dla literatury, która winna rekonstruować, rozpoznawać przeszłość. Stwierdził, że mimo trudności w sferze literacko-kulturalnej następuje stałe polepszenie. 

Jeszcze bardziej radykalne stanowisko zajął Leszek Szaruga. W swojej książce Dochodzenie do siebie postuluje on napisanie Polski na nowo, odzyskanie pustych miejsc ("nie tylko naszej historii, lecz także przestrzeni, w której przyszło nam żyć"), rewizję dotychczasowych hierarchii literackich. Zdaniem Szarugi pisma literackie odbudowują tożsamość prowincji. A czy będą istniały, zależy w dużym stopniu od determinacji ich redaktorów, dla których wzorem winien być Jerzy Giedroyc. 

Dość istotny był nurt wypowiedzi pełnych obaw co do przyszłości Polski, czy nie stanie się ona aby krajem neoendeckim. 

Prowincja i centrum 

Zgodnie twierdzono, że w ostatnich latach nastąpiła jakościowa zmiana w kulturze prowincji. To właśnie tam powstaje duża część znaczących utworów literackich, istnieje ferment intelektualny. Mimo to w istocie decentralizacja się nie dokonała, bowiem zjawiska kulturalne są oceniane z warszawskiej perspektywy. Media centralne, zwłaszcza telewizja, tylko okazjonalnie wykazują zainteresowanie kulturą powstającą poza dużymi ośrodkami. A jeśli już zajmuje się problemami prowincji, nie dąży do przedstawienia racji, lecz kontrastowania problemu i ciekawostek. 

Dużo uwagi poświęcono rozwojowi kultury na prowincji. Jak się wydaje, wielką rolę do odegrania mają animatorzy kultury, zachęcający do uczestnictwa w niej. Bowiem, jak zostało powiedziane, zagraża nam kultura odbioru, która wypiera kulturę uczestnictwa. Stajemy się biernymi konsumentami wytwarzanych wartości, nie współuczestniczymy w ich powstawaniu. Dla sporej części społeczeństwa jedynym kontaktem ze sztuką i źródłem informacji jest telewizja. 

Z globalnej perspektywy 

Drugi dzień obrad rozpoczął się od obszernej wypowiedzi Ryszarda Kapuścińskiego, który problematykę poruszaną podczas spotkania przedstawił w perspektywie globalnej. Jego zdaniem idea regionalizmu w świecie się ożywiła. Wynika to z przyczyn ekonomicznych (regiony słabsze organizują się, by bronić się przed silniejszymi) oraz kulturalnych (poszukiwanie tożsamości). Koniec XX wieku charakteryzuje się narastającym kryzysem państwa, bowiem formuła państwa narodowego się przeżyła, a zarazem istnieje tendencja odwrotna, czyli tworzenie się nowych organizmów państwowych (na przykład rozpad ZSRR czy Jugosławii). Na zanik formuły państwa narodowego wpływ mają wielkie korporacje przemysłowe, międzynarodowy system finansowy i rewolucja elektroniczna, dzięki której jest możliwy system komunikacji poziomej (telewizja satelitarna), niezależnej od centrów władzy państwowej. Innym symptomem przekształceń jest coraz większa ilość wpływowych organizacji pozarządowych. 

Jak twierdzi Kapuściński na naszych oczach tworzy się nowy obraz świata, w którym nastąpił kryzys ideologii. Słowem - mniej rządu, więcej społeczeństwa. Idei regionalizacji jest przeciwna biurokracja i nacjonalizm państwowy. Jednak przykład Rosji, w której Kreml ma coraz mniej do powiedzenia w poszczególnych, zwłaszcza odległych guberniach, pozwala przypuszczać, że jest to tendencja nieodwracalna. 

Co jest, co będzie 

Spotkanie w klasztorze wigierskim było, jak się wydaje, wstępem do opisania inwentarza działalności kulturalnej, którą zainspirowały przemiany po 1989 roku. Okazało się, że istnieje niezwykle silny nurt oddolny, który sprawia, że nawet w pasywnych dotąd regionach zaczynają ukazywać się pisma poświęcone kulturze. Dyskusyjna wydaje się być teza, że powinny one interesować się przede wszystkim swoją "małą ojczyzną" i promować miejscowe zjawiska kulturalne, owszem, to też, ale nie można zamykać się na zjawiska kulturalne z zewnątrz. Można było również odnieść wrażenie, że niektórym redaktorom lepiej wychodzi redagowanie pism niż mówienie o nich. I tak na przykład postmodernistyczna perspektywa Cezarego Kędera wydaje się być nieprzekonywująca - wynika bowiem z fascynacji ideą, która przestała wystarczać do opisu zjawisk otaczającego świata. 

Niestety, poza deklaracjami, że należy przemyśleć rolę inteligencji w nowych warunkach, z dyskusji niewiele wynikło. Można sądzić, że jej temat był zbyt obszerny i ogólny, by z dwudniowej wymiany zdań wyciągać jakieś wnioski. Ale, jak powiedział Krzysztof Czyżewski, najważniejsze jest to, że spotkanie w ogóle się odbyło, i wiemy, że powinniśmy sobie pomagać. A jaka będzie przyszłość, czas pokaże. Dość zgodnie twierdzono, że jest nieprzewidywalna. 
(jen) 

"Kurier Poranny" 24.05.1997