O dziewczynce Krasnogrudzie i gorącym kamieniu.

 O dziewczynce Krasnogrudzie i gorącym kamieniu.

Baśń Janiny Osewskiej z udziałem Hani Makowskiej i Miłosza Ramela.

Janina Osewska

O dziewczynce Krasnogrudzie i gorącym kamieniu

Współpraca:

Hanna Makowska i Miłosz Ramel

Ilustracja: Wiesław Szumiński

Za górami, za lasami, w pięknej krainie pośród pagórów,

pomiędzy którymi przepływała nadprzyrodzona energia, stał dwór

w którym mieszkała Krasnogruda. Była szczęśliwa ze swoimi

rodzicami i bratem. W towarzystwie krasnala Tupila biegała nad

pobliskie jezioro, zbierała zioła i kwiaty na łąkach, tuliła drzewa,

piła ze strumieni. Pewnego razu zobaczyła bordowy kamień w

szare pręgi z plamami przypominającymi oczy. Wiało od niego

gorącem. Nigdy wcześniej go nie widziała. Jak się tutaj znalazł?

Była zaniepokojona tym tajemniczym odkryciem. Już chciała go

dotknąć, ale jej przyjaciel Tupil zawołał:

– Nie dotykaj tego kamienia! Przeczuwam, że przyniesie on

wiele nieszczęścia! – zawołał i wskoczył na but dziewczynki.

Posłuchała ostrzeżenia i postanowiła wrócić do domu.

– Tupilu, Tupilu czy słyszysz ten płacz dochodzący zza

wzgórza, za którym jest mój dom?

– Tak słyszę Krasnogrudko i obawiam się, że zwiastuje on coś

złego – przytaknął krasnal ściszając głos i zasłaniając duże ze

zdziwienia oczy swoimi małymi piąstkami.

Pełna obaw Krasnogruda i jej przyjaciel Tupil chcieli jak

najszybciej dotrzeć do rodziny. Biegli przez łąkę, która za każdym

kolejnym krokiem stawała się coraz bardziej niepodobna do łąki.

Główki maków i rumianków opadły, a z ich płatków spadały łzy.

Zieleń stawała się ciemna i miejscami szara. Nad łąką nie wisiały

skowronki. Zielone oczy dziewczynki od tego widoku zaczęły też

zmieniać kolor. Stawały się szare i smutne. Im bliżej domu tym

widok otoczenia był coraz bardziej zaskakujący. Nawet drzewa,

których żywa zieleń cieszyła dziewczęce oczy traciła barwę, a

liście sprężystość. Tylko tysiącletni dąb stał niezmieniony.

Krasnogruda, która kochała drzewa, kwiaty, zioła i ptaki, nie

rozumiała tego, co się dzieje. Tupil też milczał. Słychać było tylko

głos dochodzący od strony starego dębu:

– Uwierz w swoje siły! Pomożemy ci, bo człowiek sam nie

wiele może zdziałać! – dochodziły słowa od strony drzewa.

Zdziwiona Krasnogruda słyszała podobne słowa od swoich

rodziców. Zawsze wtedy, gdy wątpiła w swoje plany. Ale

dlaczego powtarzał je dąb? Dlaczego mówił „pomożemy”, a nie

„pomogę”?

Ale teraz nie było czasu na zastanawianie. Złe przeczucia

goniły przyjaciół do domu.

Widok, jaki zastali wokół domostwa był smutny. Wszystko, co

żyło powoli umierało. Stawało się szare i nieruchome. Tylko od

bordowego kamienia biła poświata i wiało gorącem. Kiedy weszli

do przedsionka i dalej w głąb domu, okazało się że wszystko jest

w nim zszarzałe, jakby obumarłe. Było pusto. Umierały kwiaty na

parapetach, wyschła woda w wiadrze i obrazy na ścianach

straciły kolory. Biblioteka pełna książek z kolorowymi okładkami

również była smutnoszara. Trzeba było szukać pomocy.

Zrozpaczona Krasnogruda wybiegła w poszukiwaniu rodziny.

Kiedy w obejściu nie znalazła ani rodziców, ani brata swoje kroki

skierowała ku bordowemu głazowi. Ten gorący kamień zwany

wcześniej przez okolicznych Niezgodą wydzielał toksyczną

energię. Każdy, kto go dotknął umierał i zamieniał się w plamę na

kamieniu. Nawet rośliny i zwierzęta. Krasnogruda spostrzegła na

nim trzy nowe plamy. Była pewna, że powstały one po śmierci jej

rodziców i brata. Skamieniała w sobie. Stała bezradnie patrząc

wokół, kiedy nagle usłyszała miękki i przyjazny głos:

– Zrób eliksir Zgody, zrób go z wód natury – podpowiada

krasnal.

– Nie ma z czego, bo wyschła woda w źródle, drzewa nie

wydzielają soków, jezioro jest jak szkło twarde – odpowiedziała

Krasnogruda.

– Chodźmy do dębu, pewnie tam jest woda, bo tylko dąb

pozostał zielony – odpowiedział Tupil. Ale Krasnogrudka płakała.

Od płaczu straciły barwę jej rude włosy i zmyły się piegi, które

dotąd dodawały jej urody. Gdy dąb usłyszał rozmowę, a potem

płacz przyjaciół, wysłał w ich kierunku zielone pasmo energii i

przemówił:

– Dlaczego płaczesz? – do uszu dziewczynki dochodziło

pytanie.

– Gorący bordowy kamień jest przyczyną mojej rozpaczy –

powiedziała Krasnogruda.

– Wejdź do mnie i opowiedz, co się stało. Może będę mógł ci

pomóc – powiedziało drzewo i otworzyło drzwi do swojego

wnętrza.

Przyjaciele spojrzeli na siebie pytająco. Drzewo otwiera drzwi?

Po chwili namysłu weszli do jego środka. Tam, wszystko to co na

zewnątrz objęte martwotą, było żywe: zioła, strumienie, kwiaty.

Ptaki grały koncert: puszczyk na flecie, błotnik na kazoo,

myszołów wraz z dzięciołem na werblach, szpak na gwizdku, kos

na trąbce, a szare wróble i sikorki bogatki tańczyły w rytm.

Widząc piękny świat wewnątrz drzewa Krasnogruda zapytała:

– Co mam zrobić, aby świat w którym żyłam nabrał barw i by

ożyła moja rodzina?

Znajdź tego, który wyrwał część serca drzewa i porzucił jako

kamień przy drodze.

Przekonaj też gorący kamień zwany przez ludzi Niezgodą, aby

wrócił do serca drzewa. Jest jego częścią i tutaj jest jego miejsce.

Ale to on sam musi chcieć przemiany. Tak, jak ty jej chcesz.

– Dobrze, opowiem mu o naszej rozmowie, ale to nie

wystarczy. Potrzebuję soku drzewa do zrobienia eliksiru Zgody–

powiedziała Krasnogruda. Tupil kiwał głową, przytakiwał kręcąc

w palcach swoją długą brodę, a pod nosem mruczał: jak

Niezgodę zmienić w Zgodę?

– Damy ci sok, a ja wydłużę moje gałęzie, które jak ręce

przeniosą kamień do serca drzewa – powiedziało.

Krasnogruda zrobiła eliksir Zgody i pobiegła do gorącego

kamienia. Opowiedziała mu o rozmowie z drzewem i polała

przygotowanym eliksirem. Kamień ostygł, stracił pręgi i plamy.

Wydłużone gałęzie dębu wzięły go na ręce i przeniosły do serca

drzewa wypełniając w nim wyrwę. Serce się scaliło. Jeden

warunek został spełniony. A jak odnaleźć człowieka, który zranił

serce drzewa? Zastanawiała się Krasnogruda. Odpowiedzi

szukał też jej przyjaciel w czerwonej czapce. Kiedy tak zadumani

szli brzegiem jeziora ujrzeli sędziwego starca pochylonego nad

taflą zastygłej wody. Wrócił z dalekiej wyprawy po złote runo.

Miał, jak ten dąb, wyrwę w sercu. Teraz dopiero zrozumiał swój

błąd. W młodości bardzo kochał ten stary dąb miłością

bezwzględną. Przytulał się i czerpał dobrą energię. Kiedy

postanowił wyruszyć w podróż chciał zabrać ze sobą część serca

drzewa. Jego egoistyczne nastawienie spowodowało, że płynąca

z niego negatywna energia weszła do wnętrza bordowego

kamienia. Teraz, biorąc jezioro, Krasnogrudę i Tupila na świadka,

przeistaczał się w Człowieka Który Zrozumiał. Rozpoczęła się

przemiana Niezgody w Zgodę.

Z chwili na chwilę otoczenie zaczęło nabierać barw. Szare

drzewa wypuściły liście, zazieleniła się łąka przez którą wiodła

ścieżka do dworu. Dotąd skamieniałe jezioro teraz muskane

lekkim wiatrem zaczęło falować. Dwór ożył obecnością rodziców

Krasnogrudy i jej brata oraz starca, który dostał imię Zgoda.

Krasnal Tupil polubił starca i często zasypiał na jego bucie.

Od tej pory wszyscy mieszkańcy żyli szczęśliwie. Byli gościnni

i przyjmowali w swoje progi licznych gości, którzy zwabieni

opowieścią przybywali z różnych stron świata by porozmawiać ze

starcem i dębem, który swoją ptasią orkiestrę ulokował w pobliżu

domu Krasnogrudy. Dziewczynka rosła, ale dalej biegała po łące.

A łąka otwierała dla niej swoje tajemnice.