Odmienność, Mirosław Łesyszak, "Sycyna"

Odmienność, Mirosław Łesyszak, "Sycyna"

Odmienność 

(...) Dwie nie przystające do siebie rzeczywistości - dwór "panów" oraz otaczające go siedziby włościan - zostały przedstawione w powieści z brutalną wnikliwością. Są one jednakowo mroczne -zasiedlone przez rozmaitych odmieńców (jurny ojciec, ciotka panicznie bojąca się mężczyzn, potężna i silna służąca Antośka, wreszcie krążąca od wsi do wsi "głupia" Zocha. W świecie tym nie ma miejsca na wyrozumiałość, życzliwość, miłość. Próżno by szukać w nim także śladów tolerancji. Odmienność to słabość, która zasługuje na biologiczne unicestwienie, bez względu na to, czy jest nią defekt fizjologiczny, pragnienie odczucia własnej podmiotowości czy też niemożności przystąpienia do spowiedzi (bo ksiądz Litwin wyrzuca Polaków ze świątyni).

W oczach bohaterki przestrzeń tego świata rozpada się na dwie kontrastowe sfery. Dom w Juryszkach to teren, gdzie toczy się nieustająca wojna, gdzie nie może liczyć na jakąkolwiek sprawiedliwość. Z kolei przestrzeń rozpościerająca się poza granicami dworu to obszar nacechowany dodatnio. Oferuje on wolność, kusi iluzją ucieczki, uchyla niesprawiedliwe wyroki kręgu domowego. To "świat" i jego przedziwni nieraz mieszkańcy widzą w brzydkim kaczątku z Juryszek istotę ludzką. Okoliczni chłopi, jak i "ludzie drogi" - wędrowni kupcy, żebracy, grajkowie, wydrwigrosze postrzegają jej odmienność jako coś wielkiego i wyjątkowego. Kategorie swojskości i obcości tracą więc ostrość, stają się bezwartościowe jako narzędzia porządkujące rzeczywistość. To co domowe jawi się jako bezduszne i okrutne. Ucieczka w świat obcy staje się wtedy wybawieniem. Taki podział przestrzeni znajduje odbicie w mowie bohaterów powieści. To język "państwa" z dworu pełen jest wulgarności, demaskuje agresję, a chwilami nienawiść członków rodzinnego kręgu. Tworzy charakterystyczny kontrast w zestawieniu ze śpiewną i malowniczą, choć równie dosadną, mową "chamów" z okolicznych wiosek. 

Trudno byłoby w literaturze polskiej znaleźć podobnie surowy, a jednocześnie tchnący autentyzmem obraz. Jedynym porównywalnym pod tym względem utworem mogłyby chyba być Wertepy Leopolda Buczkowskiego. 

Powieść Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz w niebanalny sposób mówi o sprawach ważnych i bolesnych: o dziewczęcych marzeniach, tęsknocie i wielkim pragnieniu miłości. A jednocześnie maluje obraz wydarzeń przełomowych dla dziejów świata w XX wieku. Epizody obu wielkich wojen, okupacji, przemian ustrojowych oglądamy z perspektywy mieszkańców typowej "placówki" na kresach. Rodzące się nacjonalizmy widziane oczami bohaterki układają się w opowieść o prawdziwym, nie poddanym mitologizacyjnym zabiegom, świecie kresowej Polski. 

Podjęcie tematu obciążonego w literaturze polskie stereotypowymi skojarzeniami, pojawiającego się w utworach pisarzy tej miary co Konwicki, Kuśniewicz, Miłosz, wymagało sporej odwagi. Efekt wart jest jednak wyrazów uznania. 

Mirosław Łesyszak, "Sycyna" 12.03.1995

Teresa Lubkiewicz-Urbanowicz, Boża podszewka, Sejny 1994, Fundacja Pogranicze.