Paweł Huelle, Krasnogruda

Paweł Huelle, Krasnogruda

Gdy schodziłem w dół, do jeziora, słyszałem
Dźwięk miedzianych trąbek i buczenie trzmiela.
Słońce. Słońce. A pod nim obłoki.
Sierpień. I była niedziela.

Dwór w zieleni pokrzyw.
Łopian. Lebioda. Pokrzyk Belladonna.
Kościółek litewski. Droga bita żwirem.
Wioska starowierców. Wileńska madonna.

I brzmiały naraz różne głosy.
Kobiety. Dzieci. Mężczyźni. I księża.
Także Poeta czytał z ganku wiersz
O miłości, co wszystko zwycięża.

Przeklęte niech będą słowa – „popiół”, „zapomnienie”
Tak jak „nicość” i „pustka” – śpiewali chasydzi
Wirując na klepisku. Jaśniała gwiazda Wenus. 
Pachniało zboże Wszyscy byli żywi.

Gdy wracałem szosą do domu, widziałem
Nad łąką bociany i klucze żurawi.
Świerszcze. Świerszcze. Nad nimi obłoki.
Sierpień. I Mesjasz, który nikogo nie zbawi.