Prawdy ukryte na powierzchni, Dorota Krawczyńska, "Czytelnia Polityki"

Prawdy ukryte na powierzchni, Dorota Krawczyńska, "Czytelnia Polityki"

Prawdy ukryte na powierzchni

Książka Grossa, łączy w sobie cechy historycznego opisu i analizy konkretnych wydarzeń, jak i traktatu historiozoficznego o uniwersalnym charakterze. O tym, jak ważna to książka, będziemy się z czasem coraz dobitniej przekonywać.

Sąsiedzi, najnowsza książka Jana Tomasza Grossa, opowiadająca o mordzie na żydowskiej społeczności miasteczka Jedwabne pod Łomżą, dokonanym w roku 1941 przez ich polskich sąsiadów, stanowi w niejednym względzie kontynuację rozważań zawartych w jego poprzedniej książce, czyli w wydanej przed dwoma laty Upiornej dekadzie 1939-1948, noszącej podtytuł Trzy eseje o stereotypach na temat Żydów, Polaków, Niemców i komunistów. Rozpatrywane tam kwestie i stawiane tezy znajdują w nowej książce potwierdzenie i dopełnienie (między innymi teza o wpływie postaw antysemickich na bezwzględność sankcji wobec Polaków pomagających Żydom, również ta mówiąca, iż najłatwiej jest stosować brutalne represje wobec grupy izolowanej we własnym społeczeństwie, czy wreszcie postulat uwzględniania pomijanych do tej pory w opisie stosunków polsko-żydowskich podczas drugiej wojny postaw społeczeństwa polskiego). Jest to jednakże tylko jeden z aspektów tej książki, łączącej w sobie cechy historycznego opisu i analizy konkretnych wydarzeń, jak i traktatu historiozoficznego o uniwersalnym charakterze. O tym, jak ważna to książka, będziemy się z czasem coraz dobitniej przekonywać. Na razie spróbujmy jedynie wydobyć pytania, jakie Gross stawia bez nadziei na rychłą odpowiedź. Pierwszą zasadniczą kwestią jest problem prawdy faktów, prawdy historycznej, która z mozołem toruje sobie drogę do świadomości zarówno społeczeństw, jak i poszczególnych osób. Otóż Gross czas, jaki minął od momentu złożenia zeznań przez jednego z nielicznych ocalałych jedwabnieńskich Żydów, Wasersztajna w 1945 roku, do procesu sądowego, który miał miejsce w 1949 roku, porównuje z czasem, jaki upłynął od chwili zetknięcia się historyka z tą relacją do momentu, w którym zrozumiał, co w niej właściwie zostało powiedziane. Okazuje się, iż prawda o tych wydarzeniach leżała, by tak rzec, na wierzchu, nieukrywana i możliwa do potwierdzenia przez ludzi, którzy to pamiętają (a nawet przez ich dzieci czy wnuki). Takich prawd ukrytych na powierzchni może być wiele, tylko nikt o nie nie pyta. Wystarczy jeden bodziec, a tamy pękają, milczący zaczynają mówić. Wiedza o wydarzeniach, z którą żyją od lat, okazuje się trudna do udźwignięcia, tym bardziej że świadkom-uczestnikom nie jest dany przywilej zapomnienia. Z mechanizmem tym mogliśmy się zetknąć choćby w przypadku prywatnego śledztwa, jakie prowadził Henryk Grynberg, chcąc odnaleźć miejsce, w którym leżał jego zamordowany przez sąsiada ojciec. Poszukiwania miejsca i osób, które mogły coś o tym wydarzeniu powiedzieć, stały się podstawą filmu Miejsce urodzenia, a następnie książki zatytułowanej Dziedzictwo. To samo doświadczenie stało się udziałem pisarza izraelskiego, Arona Appelfelda, który odwiedził po pięćdziesięciu latach swoją rodzinną wioskę niedaleko Czerniowic, gdzie w 1941 roku miejscowi zamordowali sześćdziesięcioro Żydów. Pytani o te wydarzenia mieszkańcy wsi nie chcieli nic mówić. Dopiero gdy okazało się, że Appelfeld jest stamtąd i cudem wtedy się uratował, zaczęli odpowiadać na pytania. Okazało się, jak wspomina pisarz, że to, co próbowali przed nim ukryć, było doskonale wszystkim wiadome i przekazywane następnemu pokoleniu. „I dlatego – pisze Gross – myślę, że szczegółowa pamięć o tej epoce przechowywana jest w każdej miejscowości, w której wymordowano Żydów”. Pamięć konserwowana przez strach i, być może, poczucie winy.

Sprawa Jedwabnego nie była w żadnym stopniu utajniona. Do dyspozycji historyków pozostawało wiele źródeł: wspomniane już zeznania świadka Samuela Wasersztajna, akta łomżyńskich procesów, Księga Pamiątkowa jedwabnieńskich Żydów, wreszcie zapisy rozmów z mieszkańcami Jedwabnego poczynione na użytek filmu dokumentalnego. Znane są nazwiska osób i przebieg wydarzeń, jakie miały miejsce 10 lipca 1941 roku. Wiadomo, że tego dnia mieszkańcy Jedwabnego (prawie połowa męskiej populacji) skwapliwie wyręczyli Niemców, dokonując na swoich żydowskich sąsiadach bestialskiego, masowego mordu, poprzedzonego torturami, a zwieńczonego spaleniem pozostałych przy życiu w jednej z chłopskich stodół. Próżno u Grossa szukać pytań o naturę zła, retorycznych zawołań: „jak mogli?”, „ludzie ludziom” etcetera. To, że mogli, wiemy. Wspomniane są niemal analogiczne wydarzenia w leżącym nieopodal Radziłowie, przywołane tużpowojenne pogromy w Krakowie i Kielcach. Podążając za autorem, który rekonstruuje przebieg tamtych wydarzeń, czujemy obecność i innych pytań. Niektóre zostają sformułowane, inne pozostają nie wypowiedziane. Jednym z tych, które autor zadaje sobie (i nam), jest pytanie o motywy. Gross zastanawia się, na przykład, czy takie fakty jak euforyczne powitanie Armii Czerwonej przez żydowską (choć przecież nie tylko) ludność miasteczka, w powiązaniu z krwawym rozgromieniem konspiracyjnej organizacji antyradzieckiej przez NKWD w 1940 roku, miały związek ze zbrodnią dokonaną na Żydach w 1941 roku. Kreśli także obraz przedwojennych stosunków polsko-żydowskich na tym terenie, przedstawianych przez żyjących tam ludzi jako poprawne. Zastanawia się nad konsekwencjami ideologii endeckiej, która mogła mieć wpływ na postawy miejscowej ludności wobec Żydów. Wreszcie rozpatruje kwestię materialną – chęć zagarnięcia żydowskiego mienia: skazani na Zagładę Żydzi znikają, pozostawiając swój nietknięty dobytek. Odpowiedzi na te pytania nie do końca jednak pozwalają wyjaśnić samorzutny zryw mieszkańców Jedwabna. Choć nie można ustalić, czyją inicjatywą była antyżydowska akcja, wiadomo, iż Niemcy dali Polakom wolną rękę i osiem godzin na „załatwienie sprawy”.
Wiadomo także, że sugerowali, aby pewną ilość Żydów-rzemieślników jako użytecznych pozostawić przy życiu i że tak się nie stało. Kolejne zasadnicze pytanie, jakie pojawia się w książce, to pytanie o rolę Niemców w tych wydarzeniach. „Panami sytuacji w Jedwabnem byli oczywiście Niemcy. I tylko oni mogli podjąć decyzję o wymordowaniu Żydów. Mogli też w każdej chwili tej zbrodni zapobiec (...). I nie uczynili tego. (...) należy pamiętać, że gdyby Jedwabne nie zostało zajęte przez Niemców, innymi słowy – gdyby nie było inwazji Hitlera na Polskę, to Żydzi jedwabnieńscy nie zostaliby wymordowani przez swoich sąsiadów”. Czy ta prawda, jak ją określa Gross, niebanalna, zmniejsza odpowiedzialność prześladowców? Strach i, być może, poczucie winy kazały oskarżonym podczas łomżyńskiego procesu tak formułować zeznania, aby odpowiedzialnymi za zajście uczynić Niemców i tylko ich. Taka też pozostaje prawda o tych wydarzeniach w oficjalnej społecznej świadomości, której wyrazem są napisy na pomnikach w Jedwabnem. Na jednym z nich mowa jest o ludności żydowskiej zgładzonej przez gestapo i żandarmerię hitlerowską (notabene Gross pisze wcześniej: „Swoistej ironii żydowskiego losu należy zapewne przypisać, że posterunek żandarmerii w Jedwabnem okazał się najbezpieczniejszym miejscem dla Żydów tego dnia”. Na drugim pomniku poświęconym pamięci osób zamordowanych przez hitlerowców, NKWD i UB w latach 1939--1956 o Żydach nie pisze się wcale. Zważywszy, iż nie byli oni ofiarami żadnej z wymienionych formacji, można za Grossem uznać, iż napis ten jest bezwiednie wystawionym świadectwem popełnionej zbrodni. Pojawia się tu kolejna istotna kwestia, kwestia tworzenia narodowej tożsamości. Autor pyta o składowe tożsamości, o to, czy można ją dowolnie kształtować, wybierając dla odpowiadającego nam obrazu jedynie pewne elementy z historii, nawet nie tylko pozytywne, ale bezpieczne, czy też takie, które od razu dają się zrównoważyć. Przym tu rozważania zawarte w Upiornej dekadzie. Gross wspomina tam o ocenzurowanym raporcie Karskiego, będącym w takiej właśnie złagodzonej formie symbolem „tożsamości eliminującej”. „W polskiej historiografii, która powstała już po wojnie zarówno w kraju, jak na emigracji, w publicystyce i pamięci zbiorowej utrwalił się taki obraz okupacyjnych stosunków polsko-żydowskich, do jakiego relacja Karskiego nie pasuje”. To samo zjawisko polegające na dopasowywaniu lub równoważeniu można zaobserwować według Grossa na przykładzie przemówienia Jana Józefa Lipskiego, wygłoszonego w czterdziestą rocznicę powstania w getcie warszawskim, w którym po słowach dotyczących obojętności społeczeństwa polskiego wobec żydowskich cierpień następuje akapit poświęcony bohaterstwu tych, którzy pomagali; po przypomnieniu czarnej karty szmalcownictwa następuje uwaga, iż ofiarami denuncjacji padali także Polacy. Nie w tym rzecz, jak mniemam, aby zaprzeczać temu, czemu zaprzeczać nie trzeba – chodzi o mechanizm tworzenia własnego wizerunku na użytek swój i innych. Nie jest to tylko polska specyfika. Wystarczy wspomnieć dyskusję, jaką wywołała parę lat temu w Niemczech książka Dawida Goldhagena Hitler’s Willing Executioners. Ordinary Germans and The Holocaust (polskie wydanie Gorliwi kaci Hitlera. Zwyczajni Niemcy i Holocaust). „Książka uderzyła w ważny składnik niemieckiego życia publicznego – pisał Wojciech Pięciak („Gazeta Wyborcza” z 31.05/1.06.1997 roku) – w powojenny konsens na temat sposobu wypowiadania się o okrucieństwach nazizmu. Konsens ów polegał na wyraźnym przeciwstawianiu dwóch rzeczywistości społecznych: po jednej stronie byli naziści, po drugiej zwyczajni Niemcy, którym odebrano wolność i w których imieniu – acz bez przyzwolenia społecznego – reżim hitlerowski dokonał swoich zbrodni”. Dla funkcjonowania tego konsensu stworzony został odrębny słownik ściśle oddzielający Niemców od nazistów. Goldhagen słownik ten rozbił, pisząc o Niemcach-mordercach.

Obraz tożsamości zbiorowej musi, jak powiada Gross, sprostać próbie jakości, którą stanowić mogą niewygodne pytania. Czy to, co wydarzyło się w Jedwabnem, angażuje naszą zbiorową tożsamość? Czy opinia publiczna w Polsce jest w stanie poszerzyć swoją wiedzę dotyczącą wydarzeń drugiej wojny i cierpień, jakie stały się udziałem polskiego narodu, o wiedzę o cierpieniach zadawanych Żydom przez Polaków? Czy wreszcie fakty samorzutnych i dobrowolnych prześladowań jakich niejednokrotnie doświadczali Żydzi ze strony swych polskich „sąsiadów”, prześladowań, których ekstremum stanowił mord w Jedwabnem, nie są zasadniczym powodem trwałego urazu Żydów do Polaków, urazu, który zdaje się być głębszy od tego, jaki odczuwają oni wobec Niemców? Wszystkie te pytania, pojawiające się w ostatniej książce Jana Tomasza Grossa otwierają pole dyskusji.

„Nie chcemy mieć nic wspólnego z okropnością. Czujemy jednak, że kala nas ona jakoś, bezcześci. Dlatego wolimy o tym wszystkim nie mówić. Albo mówimy tylko po to, aby odeprzeć oskarżenie. Oskarżenie, które nieczęsto pada, ale wisi niejako w powietrzu”. To słowa Jana Błońskiego z eseju Biedni Polacy patrzą na getto, eseju, który stał się zaczynem głośnej, publicznej debaty o poczuciu winy (a raczej jego braku), o odpowiedzialności (a raczej o tym, że nie chcemy być odpowiedzialni). Błoński słowami o współwinie i współudziale, o zaniechaniu powinności świadka dotknął głęboko skrywanych odczuć, uderzył w czuły punkt społecznej tożsamości, uświadamiając właśnie jej eliminujący charakter. Spazmatyczne reakcje obronne pojawiają się zawsze w obliczu trudnych pytań (które przecież nie są równoznaczne z oskarżeniem) jako wyraz niezgody na poszerzanie zakorzenionej w świadomości społecznej wiedzy, dotyczącej wydarzeń drugiej wojny o pewne, nie komponujące się z nim, fakty. Tak się nieszczęśliwie składa, iż owe fakty pojawiają się w tych punktach, w których polska historia wojny i okupacji przecina się z żydowską. I choć Gross pisze, że nie było dwóch historii, świadectwa dobitnie wykazują ich istnienie.

Książka Grossa dotyka jeszcze jednej niezwykle istotnej kwestii. Chodzi mianowicie o postulowane przez autora nowe podejście do źródeł historycznych tego okresu. Tragedia jedwabnieńskich Żydów, ten swoisty wstęp do Zagłady, „każe nam przemyśleć na nowo olbrzymią problematykę wojennej i powojennej historii Polski”. Każe uwzględnić skrywane na powierzchni prawdy o postawach społeczeństwa polskiego wobec Żydów i zachowaniach będących konsekwencją tych postaw. Nakazuje też radykalną zmianę podejścia do źródeł, z – jak to określa Gross – wątpiącego na afirmujące, ponieważ „prawda o zagładzie społeczności żydowskiej może być tylko tragiczniejsza niż nasze o niej wyobrażenie na podstawie relacji tych, którzy przeżyli”. 

Dorota Krawczyńska – polonistka, sekretarz redakcji „Tekstów Drugich”

Jan Tomasz Gross Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka. Sejny 2000, Fundacja Pogranicze.