Rajska cisza, Agnieszka Kłos, Styczeń 2012, Odra.

Rajska cisza, Agnieszka Kłos, Styczeń 2012, Odra.

Historia lubi płatać nam figle. Ostatnie strony dramatu Tadeusza Słobodzianka „Nasza klasa” wypełnia krótka summa jedynego świadka traumatycznych wydarzeń we wsi Jedwabne. Marianna (Rachelka) została zamknięta w domu spokojnej starości i spędza swój czas przed telewizorem na oglądaniu programów o zwierzętach. W przeciwieństwie do ludzi - zwierza się - świat przyrody nie zna nieuzasadnionego okrucieństwa i nie znajduje przyjemności w zabijaniu, a medialna rzeczywistość jest przewidywalna i bezpieczna. Podobne spełnienie w kontakcie z mediami znajduje Lena Grigoleit, bohaterka książki Ulli Lachauer „Ulica Rajska”. Przywiązana do radia, nasłuchuje głosów z dalekiego świata, a kiedy skończy się jej bateria, będzie szukać kontaktu z bocianem i księżycem.

W odrzuceniu ludzkiego świata jest coś więcej niż tylko gest zranionych ludzi, obie bohaterki dokonują radykalnego oskarżenia cywilizacji, która pogruchotała im kości.

Podobieństwo między bohaterkami obu lektur zamyka się także w rozpaczliwym poszukiwaniu kogoś, kto zrozumie ich życie. I choć w pogoni za słuchaczem straciły wiarę w jakąkolwiek sprawiedliwość na świecie, potrafią nadal mówić o nim ze spokojem. Zaskakująco czule, przytomnie, właściwie bez goryczy. Zdrowy rozsądek - jak udowadnia Lachauer - pozostaje w człowieku na miejscu nawet wtedy, gdy dzieje mu się nienormalna krzywda, a człowiek uznany przez innych za wtórnego analfabetę, okazuje się geniuszem narracji.

Książka Lachauer, mimo że opowiada dzieje „pruskich Litwinów” nad Niemnem, nie jest wcale książką o historii, ale o pamiętaniu. Jest rozprawą z pamięcią głównej bohaterki, która w swoim wielkim monologu odtwarza stopniowo dramaturgię zachowania we wsi między dwiema wojnami. Siła tego monologu leży w słowie mówionym, nieoszlifowanym, pozostającym z dala od wszelkiej propagandy i dydaktyki. Jest to wielka kreacja życia, bo bohaterka książki Lachauer, co należy podkreślić, istniała naprawdę. Autorka uwiedziona jej żywym językiem, melodią i wyrazami, których na próżno szukać w słownikach, postanowiła ją nagrać. Początkowo miała powstać audycja radiowa lub reportaż telewizyjny. W końcu powstała książka. Bohaterka nie dożyła jej wydania w Niemczech. Nie doczekała również wielkiego sukcesu komercyjnego własnej spowiedzi. Historia ponownie zakpiła sobie z ludzkiego losu.

Czy „Ulica Rajska” jest reportażem? O pojęciu prawdy w kontekście historii pisała intrygująco Hannah Arendt, podkreślając znaczenie „prawdy rzeczowej”. Ma ona związek z wydarzeniami, okolicznościami, w których są wmieszani różni ludzie, by zostać koniec końców ustalona przez świadków. Arendt zadała fundamentalne pytanie dla tego typu rozważań: jak odróżnić prawdę od interpretacji i opinii na jej temat. „Czyż - pytała Arendt - pokolenia historyków i filozofów nie dowiodły niemożności ustalenia faktów bez interpretacji, skoro najpierw trzeba je wyłowić z chaosu zwykłych zdarzeń (a zasadami wyboru z pewnością nie są dane rzeczowe) i uformować w relację, o której dopiero z pewnej perspektywy można będzie powiedzieć, że nie ma nic wspólnego z początkowym zdarzeniem?”

Skoro dyktat świadków kończy się wraz z ich śmiercią, szczególnie ważni są pisarze, którzy dokonują przetworzenia ich relacji. Nie działają wbrew prawdzie, raczej zgodnie z zasadami portretowania „kształtu czasu”, a ten jak wiadomo pełen jest zakłóceń, zniekształceń, deformacji, pominięć i zabrudzeń. Ta „transmisja” cudzych doświadczeń i emocji, jak w książce Lachauer, jest być może daleka od obiektywnej lekcji historii, ale przynajmniej wiarygodna - w przeciwieństwie do restrykcyjnych metod dokumentacyjnych.


Agnieszka Kłos, Styczeń 2012, Odra.

Ulla Lachauer, Ulica Rajska, tłum. Maria Przybyłowska, Wydawnictwo Fundacja Pogranicze, 2011.