Wolność, czyli walka o każdy dzień, Karina Obara, "Gazeta Pomorska", 12 kwietnia 2006 r

Wolność, czyli walka o każdy dzień, Karina Obara, "Gazeta Pomorska", 12 kwietnia 2006 r

Rozmowa z Fatosem Lubonją , publicystą, pisarzem i wolnomyślicielem albańskim.

- W 1937 roku Hodża oskarżył pana o szerzenie zgniłego, zachodniego ducha i dywersję ideologiczną. Zamknięto pana na 17 lat w więzieniu. Jak się pan teraz czuje na tym Zachodzie? 
- Bardzo wiele w Albanii się zmieniło. Otworzyła się na świat przestała żyć w izolacji, jak to miało miejsce w czasie stalinizmu i maoizmu. Podczas rządów Hodży nie było mowy o respektowaniu praw człowieka, po 1991 roku jednostka odzyskała swe prawa, z możliwością swobodnego przemieszczania się. Stopniowo pojawiać się zaczęła wolność słowa, rozkwitła literatura. 
Wyszedłem z więzienia mając 40 lat i nie bałem się już, że ponownie utracę wolność. Upadek komunizmu był końcem okresu, który już nie miał szans powrotu. Nie można jednak powiedzieć, że potem zwyciężyła wolność, bo walka o wolność oznacza walkę o każdy dzień. Pierwszy okres po '91 roku, upadku dyktatury to był okres zastoju. Tajne służby, cenzura w mediach wciąż były obecne. 
- W jakim stopniu Albańczycy brali przykład z polskich doświadczeń transformacji? 
- Polska była punktem odniesienia, ale nieco inaczej transformacja przebiegała w Albanii. Polacy w odróżnieniu od nas nie żyli przecież w tak bardzo totalitarnym państwie. W Polsce istniały zalążki instytucji demokratycznych: pluralizm myśli, Solidarność, dysydenci jak Michnik. Tego u nas brakowało. Lata 90. porównywałem w Albanii do lat 80. w Polsce. Dopiero wtedy bowiem pojawił się u nas jakiś jawny opór ze strony intelektualistów. Pamiętam czas kiedy Polska miała problem z autorytaryzmem Wałęsy i Adam Michnik, który najpierw go popierał, odsunął się od niego. To jednak był dobry przykład dla nas, że autorytaryzm zawsze może pojawić się ponownie i intelektualiści muszą przeciwko niemu walczyć. 
- Świat albański jest podzielony politycznie. Czy nie boi się pan utraty tej z trudem odzyskanej wolności w obliczu chaosu, nadmiaru partii? 
- Nasi politycy nie widzą siebie jako przeciwników politycznych, lecz jako wrogów. Wszelkimi sposobami chcą zniszczyć przeciwnika. Albania jednak bardzo się uodporniła na takie zapędy, bo nie udaje się w polityce eliminacja przeciwnika w obliczu chęci europejskiego otwarcia. Opozycja musi być. Albańczycy zaś muszą uczyć się dialogu. Nie ma już mowy o powrocie do zniewolenia. 
Dostrzega pan jednak podobieństwa w działaniach politycznych albańskich polityków i polskich parlamentarzystów, gdzie partie polityczne zamiast być przeciwnikami, stają się wrogie? 
- To syndrom krajów, które dotknął totalitarny ustrój i teraz mamy do czynienia z odbiciem totalitarnej mentalności polityków. Każda partia identyfikuje tylko siebie z prawdą, nie przyjmuje drugiej połowy prawdy przeciwnika. Partie, które wyszły z komunizmu w rzeczywistości nie są przedstawicielami wszystkich warstw społecznych, brak im wobec tego odpowiedzialności za czyny. Nie mają więc poparcia całego społeczeństwa, stąd walka staje się dla nich łatwiejsza aniżeli próby ugody. 
- Ale ma pan wrażenie, że jesteście teraz bliżej Europy? 
- My ciągle zmierzamy ku Europie. To nie tylko nasza aspiracja, ale nawiązywane kontakty gospodarcze. Wydaje się jednak, że Europa szybciej sie rozwija, a Albania za nią nie nadąża. Im bardziej się zbliżamy, tym bardziej Europa się oddala, ale trzeba iść. Sama Europa ma jednak wiele sprzeczności, którymi oddala Albanię od siebie, np. rasistowskie i nacjonalistyczne tendencje, które narastają, wybuchają, a to sprawia, że niepewny staje się plan europejski, a to ma wpływ na całe Bałkany. 
- Jakie więc widzi pan zagrożenia, które mogą przeszkodzić wejściu Albanii do Unii? 
- Zastanawiam się, czy jesteśmy na tyle odpowiedzialni, aby to się stało szybko. Brak nam bowiem doświadczenia w budowaniu państwa prawa. Sytuacja gospodarcza jest u nas bardzo niepewna, bo towarzyszy jej w wielki stopniu czarny rynek związany z przestępczością. Zdaniem naszych sąsiadów Greków i Włochów, powinniśmy przyśpieszyć wejście Albanii do Europy, aby zmiany gospodarcze i demokratyczne procesy postępowały szybciej. Ta opcja jest dobra dla Albanii, ale stanowi większe zagrożenie dla Europy, biorąc pod uwagę jak bardzo wzrósł strach starych krajów europejskich wobec emigrantów. 
- To znaczy, że obawia się pan zalewu Europy Albańczykami po wejściu do Unii? 
- Już jedna trzecia uciekła. Nasi sąsiedzi boją się albańskich przestępców i korupcji. Na to trzeba znaleźć sposób. Albańczycy z jednej strony są, a z drugiej strony nie są nacjonalistami. Nie jest to jednak tak silne uczucie, aby nienawidzić innych. W naszej retoryce politycznej często używa się jednak nacjonalistycznych argumentów. Wychodząc z reżimu, który był najmniej tolerancyjny w Europie, w Albańczykach stworzył się pewien sposób myślenia, który sprawia, że nie jest im łatwo być tolerancyjnymi, ale ta nietolerancja dotyczy raczej wewnętrznej walki politycznej. W czasach Hodży nacjonalizm był siłą samoniszczalną, odgraniczył Albanię od świata , w imię jedności narodowej Albańczycy niszczyli samych siebie. To jednak uodporniło narod na nacjonalistyczne slogany. 
- A jak się żyje przeciętnemu Albańczykowi teraz? 
- Większość ludzi mieszka na wsiach. Oprócz tego co sami produkują na przeżycie mają symboliczna pensję w wysokości 10, 15 dolarów miesięcznie. Bardzo często zaś otrzymują pomoc finansową od rodziny, która wyemigrowała. W miastach jest za to wielu nauczycieli i lekarzy, których dochód miesięczny to jakieś 200 dolarów, podczas gdy ceny towarów są porównywane do Zachodu. 
- Jak za taką sumę mogą przeżyć? 
- Sporo lekarzy i nauczycieli bierze łapówki aby przeżyć. Dwadzieścia procent ludzi to ci, którzy w galopujący sposób się wzbogacili na spekulacji związanej związanej z prywatyzacją, na przemycie, korupcyjnych powiązaniach. Partia, która doszła do władzy miała hasło: czyste ręce i pewnie odnosiłaby sukcesy, gdyby reprezentowały ją nowe twarze i chęć dialogu, o który trudno w albańskim życiu politycznym. Właśnie w braku dialogu, słabym zainteresowaniu życiem politycznym mieszkańców, bo tylko trzydzieści procent ludności Albanii bierze udział w wyborach, upatruję naszych niepowodzeń. Obawiam się też, że mój los to los Kasandry, bo nie raz już przepowiadałem co się z nami stanie. 


Rozmawiała Karina Obara Gazeta Pomorska, 12 kwietnia 2006 r

karina.obara@pomorska.pl

Fatos Lubonja , Albania - wolność zagrożona, Sejny 2005, Fundacja Pogranicze.