Żydowskie surfowanie do Boga

Żydowskie surfowanie do Boga

Co ma kalifornijska psychodelia do chasydzkich modlitw? Dlaczego muzyka jemeńska pomaga w zrozumieniu Biblii? Gitarzysta Raphael Rogiński zaprezentuje w weekend na Tzadik Poznań Festivalu dwa nowe, niezwykłe programy.

W sobotę Rogiński zagra żydowską surferską muzykę religijną, m.in. z Maciem Morettim i Barłomiejem Tycińskim, liderami Mitch & Mitch. W niedzielnym finale piątej edycji festiwalu usłyszymy muzykę Żydów z Jemenu. Towarzyszyć mu będą: chicagowski perkusista Michael Zerang oraz klarneciści Wacław Zimpel i nestor nowojorskiej awangardy jazzowej Perry Robinson.

Rozmowa z Raphaelem Rogińskim*

Jędrzej Słodkowski: Nie jestem surferem, ale domyślam się, że surfing może dostarczyć przeżyć równie głębokich co modlitwa. Skąd to połączenie?

Raphael Rogiński: Od jakiegoś czasu pomieszkuję w Izraelu, gdzie deska jest popularna. Kiedyś zobaczyłem w gazecie wzmiankę o zespole grającym surferską muzykę żydowską. Spodobało mi się to połączenie, bo już wcześniej w Cukunfcie grałem trochę surfowych dźwięków. Zacząłem badać temat i odkryłem, że istnieje odłam chasydów, którzy uprawiają surfing. Poznałem rabina, który propaguje pływanie na desce. To sprawa nieoczywista, bo w chasydyzmie uprawianie sportów jest właściwie zakazane, ponieważ stymuluje popęd.

Czy dla tych chasydów surfing jest rodzajem praktyki religijnej?

- W chasydyzmie jest wiele dróg zbliżenia do Boga. To nurt szalenie plastyczny. W judaizmie chasydzkim wszystko, co się wydarza, jest kodem do pewnej całości. Możesz więc robić najdziwniejsze rzeczy, żeby zbliżyć się do punktu, od którego zaczniesz robić rzeczy ważne. Ci chasydzi wybrali deskę, ale rzucającym się w oczy przykładem są chasydzi bracławscy, którzy grają rock and rolla, jeżdżą "ogórkami", żyją jak hipisi. Kabała mówi, że siłą twojej religii jest ciągłe niedowierzanie, a negowanie swojej wiary jest wpisane w bycie człowiekiem prawdziwie religijnym. Chasydzi z Kocka w szabat zapalali światło, choć nie można tego robić. A że nie można się za dużo ruszać, robili fikołki na rynku. Chasydzi z innego odłamu zadawali pytanie o czystość, doprowadzając się do orgazmu podczas modlitwy, aby zbliżyć się do żeńskiego pierwiastka tworzącego świat.

Motywy do tego projektu zaczerpnąłem z nigunów, chasydzkich melodii, które znalazłem w południowo-wschodniej Polsce i na Ukrainie. Za podstawę służy rockabilly i prosta amerykańska muzyka surferska rodem z lat 60. Na niej się wychowałem i do dziś ją uwielbiam, choć może mniej Beach Boysów, a bardziej kalifornijską psychodelię. Surferski rock genialnie łączy się z żydowskimi motywami! I to nie powinno nas dziwić, przypomnijmy ścieżkę dźwiękową do "Pulp Fiction". Motywy, które wszyscy tak uwielbiamy, pochodzą przecież z Libanu. Napisał je Dick Dale, amerykański gitarzysta libańsko-polskiego pochodzenia. Jako pierwszy wplatał egzotyczne skale w surfową muzykę.

- Moją religią jest praktycznie każda kultura. Koniec końców żadna religia zorganizowana nie zasłużyła na tyle piękna, ile stworzyli dla niej ludzie. Łatwiej dostać się do nieba, niż być człowiekiem. W tym zespole kontynuuję mój generalny spór z byciem człowiekiem religijnym, w takim pojęciu tego słowa. Nie przestaję dziwić się sytuacji, w której gram muzykę żydowską w kraju, w którym Żydów nie ma. I muzykę multikulturową w kraju monokulturowym. Odkąd po części mieszkam w pełnym różnych kultur Izraelu, trochę to napięcie rozładowałem. Chcę pokazać, że możemy szukać siebie, robiąc najdziwniejsze rzeczy. Surfowanie może dać nam więcej niż czytanie Biblii, Tory czy Koranu.

Grałeś już muzykę Żydów afrykańskich. Dlaczego zająłeś się muzyką Żydów z Jemenu?

- Żydzi z Jemenu zachowali przedziwną muzykę, niepodobną do jakiejkolwiek innej. Została nawet wpisana na listę dziedzictwa UNESCO. Na jej podstawie bada się muzykę starożytnego Izraela, a więc biblijną! Te ziemie były tak nieatrakcyjne, tak odizolowane, że przez wiele stuleci tamtejsza kultura, prymitywna, pasterska nie ulegała zmianie. Możliwe, że nie było nawet instrumentów bardziej skomplikowanych niż grzechotki. Stąd obecność w muzyce jemeńskiej instrumentów takich jak np. taca z metalowymi kulkami. 

Michael Zerang, z którym zagram w Poznaniu, był w Jemenie z Peterem Brötzmannem [saksofonista, jeden z tuzów europejskiego free jazzu]. Nagrali nawet płytę z jemeńskimi muzykami. Nie było łatwo, bo kiedy chcieli grać z Berberami, pozostali odmawiali, tłumacząc, że Beberowie to psy i z nimi się nie gra. Samych Żydów w Jemenie jest dziś najwyżej 400.

Czy muzyka jemeńska jest popularna w Izraelu?

- Ta kultura miała ogromny wpływ na współczesny Izrael. Wbrew pozorom nie tylko polscy Żydzi budowali ten kraj. Kiedy powstał Izrael, pojawił się problem: jaki ma być folklor tego kraju? Nie mógł być oparty ani na kulturze jidysz, ani sefardyjskiej. Musiał być nowy. Zaczęto zastanawiać się, czym właściwie jest muzyka Izraela? Kompozytor Emmanuel Zamir pojechał na pustynię do Berberów, żył wśród Palestyńczyków, ale wybrał się też do Żydów jemeńskich. Spisywał tematy, grał z nimi na flecie, komponował, porównywał. Rezultaty, do których doszedł podczas badań folkloru, były najbliższe właśnie muzyce jemeńskiej.

*Raphael Rogiński - rocznik 1977. Kompozytor, gitarzysta, animator sceny niezależnej działający na rzecz odnowienia muzyki i kultury żydowskiej w Polsce. Lider zespołu Cukunft (żydowska muzyka weselna), muzyk tria Shofar (chasydzki free jazz) i wielu innych projektów, w których gra bluesa, free jazz, swing, muzykę klasyczną, afrykańską i cygańską

Jędrzej Słodkowski
Źródło: Gazeta Wyborcza, 24.07.2011