Ach, wyjechać do Sejn

Ach, wyjechać do Sejn

Szłam na ten spektakl z poczucia obowiązku, bo dzieci, bo pogranicze kultur i narodów, bo zapraszają studenci Uniwersytetu Powszechnego w Teremiskach i Fundacja Edukacyjna Jacka Kuronia, bo sprawa ze wszech miar słuszna. Za dużo już w życiu widziałam, żeby dzieci z Sejn, miasteczka położonego gdzieś na końcu świata, mogły mnie czymś zaskoczyć. A jednak zdarzają się rzeczy niezwykłe i to był ten przypadek.

Już same dzieci były niezwykłe. Piękne w swojej naturalności, swobodnie i radośnie odsłaniały przed nami historię swojego miasta. A miasto też okazało się niezwykłe, bo może i leży na końcu świata, ale za to w miejscu, gdzie spotykają się różne kultury. Tu przez wieki żyli razem Polacy, Litwini, Żydzi, Niemcy, Rosjanie Staroobrzędowcy, Cyganie, Białorusini, a każdy miał swoje zwyczaje i obrzędy.
Przez krótkie scenki, opowieści, piosenki, jak przez dziurke od klucza, podglądamy dawne Sejny. Oto młodzież która nie siedzi w domach i nie ogląda telewizji, bo jeszcze jej nie ma, tylko spotyka się i śpiewa piosenki. Odbywają się śluby i huczne wesela, rodzą się dzieci. Dziecko żydowskie, ocalone przez polską rodzinę, ginie potem z rąk Niemców razem z matką. A żal po tym dziecku zostaje w polskiej rodzinie na długie lata. Trudne karty historii mieszają się ze zwyczajnym, ale barwnym życiem. Oto Cyganie przyjechali i rozbijają się na dzień lub dwa pod lasem. W mieście, gdzie od wieków żyją obok siebie ludzie różnych kultur, nie ma potrzeby mówić o tolerancji, tu różnorodność jest oczywistością. Tu nawet dziady kościelne mają swoje miejsce.

A jak te dzieci to robią, że w jednej chwili przemieniają się w dziady odpustowe, w drugiej w dorodne panny na wydaniu i młodych kawalerów, to ja już nie wiem. Tu jest właśnie ta niezwykłość największa, ten cud, który zapewne wynika z ciężkiej pracy całego zespołu i miłości do tego co się robi.
Jak oni to zrobili, że do tej pory myślę o małym chłopcu, który szmuglował gęsi przez granice, bo na tym można było nieźle zarobić, ale w nocy spadł śnieg i gęsi zostawiły ślady? Co było dalej? Nie wiem, jego głos zniknął w ogólnym gwarze, bo każdy opowiadał swoją historię, bo każdy opowiadał swoją historię i dlatego do dziś wraca do mnie ten chłopiec sprzed kilkudziesięciu lat i niepokój, czy wszystko się dobrze skończyło. Jak oni to zrobili? Nie mam pojęcia, to trzeba zobaczyć.
Od lat sejneńskie dzieci prowadzone przez niezwykłych dorosłych poznają historię swoich rodzin, spisująją i robią z nią coś, co pozwala dostrzec, jak głęboki sens kryje się
w życiu i prostych codziennych sprawach. Jak oni to zrobili, że przez moment obudziło się we mnie wielkie pragnienie, żeby pojechać do Sejn i tam zamieszkać, bo chyba tam jest centrum świata, a nie tu gdzie każdy idzie swoją drogą i nie ma czasu oglądać się za siebie.

Hanna Samson
Recenzja spektaklu "Kroniki sejneńskie" w miesięczniku "FOYER", lipiec, sierpień 2005