Alicja Giełzak: Wiersze

Alicja Giełzak: Wiersze

Pochodzący z Almanachu Sejneńskiego (tom 5) wybór wierszy, autorstwa Alicji Giełzak.

ŻYCZENIA

Niech mnie Pan Bóg broni,
Żebym poszła do nieba,
W którym nie ma koni.

W którym nie ma maków,
Gdzie nie zakwita gryka,
I nie słychać ptaków.

Spraw więc, Panie Boże,
Zamawiam to u Ciebie,
Polną drogę przez zboże.

A gdy będą poziomki czerwone,
Niech je aniołowie zbiorą
I wsypią w moje dłonie.

Proszę, bądź tak dobry,
Dołóż jeszcze do tego
Wyspę oraz bobry.

A na wodnej tafli
Niech nurkują perkozy
I nie zabraknie czapli.

Niech pies czasem zaszczeka,
Zrozumiesz Panie chyba
Zwykłego człowieka.

W dniu gdy mnie zabierzesz, Boże,
Myślę, że nie zapomnisz
O dwóch tęczach na jeziorze.

Łódź, 22 stycznia 1997

BRZOZA

Pierwsza rozwijasz swoje liście,
szata twoja biało-zielona,
patrzysz na drugi brzeg jeziora
lekko nad wodą pochylona.
Twoje wiotkie zielone warkocze
łatwo wiatrowi ulegają.
Ty nadal jasna, młodzieńcza,
gdy inne drzewa ciemnieją.

Letnie burze, jesienne wichry,
pędzą białą pianą ku tobie,
fale podmywają twoje stopy,
czy również ku twojej ozdobie?
Oglądają cię ptaki i chmury,
lecące wysoko nad tobą,
także księżyc, gdy jego pełnia –
schyliłaś się mocniej nad wodą.

Broniłaś się długo, wytrwale,
dno jeziora miękkie, zielone,
widać cię przez spokojną wodę,
wśród gałązek ryby zdziwione.
Znikł cień, nie ma śladu, więc już nic?
natura cierpliwie walczyła.
Jesteś garstką jeziornego mułu –
to prawda, żeś kiedyś tu była?

Łódź, maj 1998

ŁUBINY

Nie sadził was holenderski ogrodnik, ni siał,
Zasiał was wiatr co wiał.
Nie użyźniacie pól, nikogo nie karmicie,
Wy świat zdobicie.
Fioletowa bordiura wzdłuż długich leśnych dróg
Na podłożu z mchów.
Gdzie krowa trawę skubie kępką wyskoczycie,
Lasu nie opuścicie.
Nikt nie kosi pola łubinu przy Przewięzi
Bóg dał kolor tej ziemi.
Dzielicie się miejscem z poziomkami w rowach
Aż hen do Tobołowa.
W wazonie bezradne omdlewacie w niewoli,
Bez słońca i świerków woni.

Łódź, marzec 2000

CZAPLA

Zatrzepotało na gałęzi
Szara jak kora topoli
Rozciągnie dwa łuki skrzydeł
Wygnie szyję i odleci

Dlaczego gdzie ruch, gdzie ludzie
Przy wiejskim sklepie i drodze
Wskoczyła na wyższą gałąź
Z wysiłkiem i chybotliwie

Tak daleko od szerokich trzcin
Życiodajnych wód jeziora
Nie powie czy chce pomocy
Jeśli pomoc to jaka, czym

Żar z nieba bez opamiętania
Ledwo dyszą ludzie i drzewa
Czy wytrzyma do wieczora
Czy uniknie przeznaczenia

Co z nią – nie widać – odfrunęła?
Jedna gałąź zwisa miękko – jej szyja
Czy kolonia gniazd nad wodą
Brak jednej zauważyła?

Serwy, czerwiec 2001

SAUNA WE FRĄCKACH

Zagroda, pelargonie,
Zmierzch, prowadzi ścieżka,
W ciemnym lesie tonie.

Widać – chata pod strzechą,
Zapach dymu się snuje,
Przycupnęła nad rzeką.

Osmolone bierwiona,
Ogień rozgrzał kamień,
Izba mgłą wypełniona.

Zanim dotknie kamienia,
Chluśnięta z beczki woda
W parę się zamienia.

Szatki szybko zrzucone,
Gwoli, hm… moralności,
Płcie ściśle rozdzielone.

Para ciało rozgrzewa,
Serce jest zszokowane,
Kroplisty pot oblewa.

Rózgi smagają ciało,
Jak gdyby tego piekła
Było jeszcze za mało.

Gdy czujesz – dosyć tego –
Skaczesz do zimnej rzeki,
Dla ciała to nic złego.

Jeden raz to za mało,
Trzeba rozkosz powtórzyć –
I dziesięć by się zdało!

Czarna izba, lekkie ciało,
Czarna noc, Czarna Hańcza,
Boże, jak żyć się chciało!

Łódź, maj 1999
(działo się w latach siedemdziesiątych na Suwalszczyźnie)

KANAŁ AUGUSTOWSKI

Miał łączyć, nie łączy,
Czasem jednak z cicha,
Do Niemna powzdycha.

Plecionka z faszyny,
Upłynął ponad wiek,
Nadal ochrania brzeg.

Zielone pasemko,
Muskane wiosłami,
I ptaków skrzydłami.

Poziomki się skubie
Po prostu z kajaka,
Gdzież swoboda taka?

Do kamiennej śluzy
Siklawa się wciska,
Szumi i tryska.

Wrota już otwarte,
Woda je popycha,
Śluzowy dotyka.

Wyżej albo niżej,
Jeziora szerokie,
Podłużne, głębokie.

Dwuwiekowe sosny,
Czas tutaj leniwy,
Ocalały dziwy.

Łódź, 1 stycznia 2000