David Krakauer with Klezmer Madness!

David Krakauer with Klezmer Madness!

David Krakauer & Socalled 
with Klezmer Madness! 

David Krakauer - klarnet, klarnet basowy, głos 
Sheryl Bailey - gitara elektryczna 
Will Holshouser - akordeon 
Nicki Parott - bas 
Trevor Dunn - bas 
Michael Sarin - perkusja 
Socalled - sampler, sequencer, głos 
99 Hooker - głośnik 
Philip Shaw Bova - Echoplex

David Krakauer ponownie wyłania się z zamierającej dziś pierwszej fali ruchu Odrodzenia Muzyki Klezmerskiej. Jak zwykle, jego kolejna propozycja łamie wszelkie reguły i rwie granice dawnego zaszufladkowania. To już nie jest muzyka kopiowana ze starych nagrań, to już nie jest muzyka naszych babć i dziadków, ... chyba że co niektórzy lubują się w remixach i samplach tradycyjnych melodii chasydzkich. Po raz pierwszy do równorzędnego szeregu zaprasza Socalleda, młodego żydowskiego architekta hip-hopowego beatu. 

Dziesięcioletnia edukacja muzyczna Davida Krakauera doprowadziła, że w wieku 21 lat... był muzykiem kompletnie zagubionym. Jeszcze wcześniej zdaje sobie sprawę, że najważniejszą rzeczą dla instrumentalisty jest znalezienie sposobu na wybrzmienie swego unikalnego głosu. "Dlatego też oddałem się całkowicie muzyce jazzowej", wyjaśnia Krakauer. "Podziwiałem takich muzyków jak Coltrane i Sidney Bechet ze względu na unikalność brzmienia, którą sobie wypracowali. Słyszałeś w radio jedną nutę i wiesz, że to Coltrane. Nie mogło być mowy o żadnej pomyłce i to bardzo zawsze u Coltrane ceniłem. W tym samym czasie myślałem sobie, co mógłbym zrobić, w jaki sposób mógłbym stworzyć swoje oryginalne brzmienie". I właśnie to poszukiwanie jest ciągłym dziełem muzyki Davida Krakauera.



 
fot. Steve Meyer


Dlatego też przebiera po klapach i dmie w klarnet jak szalony, nie tylko po to, aby wydawać agresywne i pełne emocji i ekspresji dźwięki, ale żeby "włamać się w instrument", szuka prawdziwego brzmienia klezmerskiego. Krakauer mówi – "Kiedy gram muzykę klasyczną, używam kompletnie innych stroików, inaczej układam usta, dźwięk jest bardziej okrągły, bardziej ciemny, bardziej ułożony. W muzyce klezmerskiej używam stylu, który umożliwia mi wkładanie olbrzymiej ilości energii w grę w połączeniu z giętkością tembru brzmienia. Daje mi to o wiele większe możliwości wyboru w palecie dźwięków. Mój głos klezmerski jest bardziej szorstki, gardłowy, wtedy bardziej krzyczę, jestem w stanie wydawać "dźwięki skrajne". To brzmienie jest w stanie przebić stal." 

"Kiedy wcześniej nagrywałem z Kronos Quartet (The Dreams and the prayers of the Isaac the Blind, komp. Osvaldo Golijov – przyp. tłum.), zastanawiałem się, czy nie używać brzmienia bardziej klasycznego. Podczas prób nie byłem z tego zadowolony, więc zmieniłem stroik na klezmerski i wtedy to członkowie Kronos entuzjastycznie zakrzyknęli, to jest to! Wtedy rozpętałem brzmienie klezmerskie i tak właśnie powstało to nagranie". 

"Zawsze wybieram te same stroiki do klarnetu, używam tej samej firmy i rozmiaru, ale każdy z nich jest inny. Niekiedy wybieram tylko dwa z dziesięciu w opakowaniu, niektóre lepiej brzmią w muzyce klezmerskiej, bardziej ekspresyjnie, bardziej po ludzku". Jesteśmy na prostej drodze ku filozofii muzyki klezmerskiej Davida Krakauera. Jeśli nie ma doiny, nie ma muzyki klezmerskiej, Krakauer potwierdza: "Doina jest formą muzyczną pochodząca z tradycji rumuńskich pasterzy i pieśni kantoralnych. W doinie bardzo silnym jest element duchowy, ale też wpływ tradycyjnej muzyki ludowej. Ziemia połączona z duchem. Sacrum i profanum. To brzmienie smutnego i bolesnego płaczu, ale doina wpływa też na modulację i ornamentację w melodii. Ktoś z kręgów uniwersyteckich zwrócił mi uwagę, że moja muzyka klezmerska jest wypaczona. Odpowiadam – to nie jest brzmienie klezmerskie z lat 20., przede wszystkim zależy mi na tym, aby utrzymać żywotność tej tradycji muzycznej. Niektórzy bardzo technicznie podchodzą do tej muzyki – mijają się z sensem, nie znajdą nigdy esencji klezmerskiego brzmienia. Ja zawsze będę bronił muzyki klezmerskiej przed ustawieniem w gablocie muzealnej – czyli przed jej śmiercią".



 
fot. Steve Meyer



Artystyczny związek z Socalldem rozwija się już od kilku lat i jest kolejnym krokiem w poszukiwaniach Davida Krakauera. "Kiedy w 2001 roku Socalled dał mi swoje pierwsze chałupnicze nagrania, początkowo byłem bardzo sceptyczny. Ale bardzo spodobał mi się ten chłopak robiący swoją dziwaczną, szaloną, dziką, czasem poszatkowaną muzykę. Nie chodziło mu o nakładanie na siłę jednego stylu na drugi. Z tego wychodziło coś zupełnie osobliwego, ja na pewno nie mógłbym usiąść za samplerem i robić beaty. Podobało mi się, że ten młody nastolatek już wtedy znalazł swoje brzmienie, a na to musiałem odpowiedzieć. Socalled powiedziałby tak: "W hip-hopie chodzi głównie o wyrażenie siebie, chcę mówić o sobie jako Żydzie tu i teraz". 

Krakauer miał możliwość przygotowania trzech młodych kompozytorów do koncertu w nowojorskiej sali Merkin Concert Hall, jednym z nich był właśnie Socalled. Razem umieścili wspólne nagranie na poprzedniej płycie The Twelve Tribes i późniejszej koncertowej Live in Krakow. W międzyczasie często razem koncertowali, Bubbemeises jest świadectwem pierwszego wspólnego dzieła. 

"Nasza współpraca wygląda mniej więcej w ten sposób: Socalled przychodzi i mówi: ‘mam beat’, wtedy ja w reakcji piszę coś swojego, poźniej to wszystko łączymy, przenosimy to wspólnie w inny wymiar. Moimi inspiracjami, według których piszę partytury są tacy artyści jak James Brown czy Count Basie, ale też muzyka współczesna i Bóg wie co jeszcze. Dla nas najbardziej interesujący w pracy jest proces, w wyniku którego bierzemy na warsztat np. Jamesa Browna, dokładamy siebie i otrzymujemy zupełnie coś nowego. Tak właśnie ostatnio pracuję z Socalldem i Klezmer Madness. Wszystko to proces artystyczny. Puryści na pewno powiedzą: nie jest to jazz, nie jest hip-hop, to też nie jest klezmer, więc czym to jest do diabła? Ja odpowiadam – to jest właśnie to!". 


Artykuł pochodzi ze strony www.rockpaperscissors.biztłumaczenie - Michał Moniuszko

Więcej szukaj w zbiorach CDKP