Joanna Kulmowa, Strumiańskie wędrowanie

Joanna Kulmowa, Strumiańskie wędrowanie

seria BIBLIOTEKA KRASNOGRUDY,
rok wyd. 2004,
ISBN 83-86872-53-5,
stron 189,
oprawa miękka,

cena: 18,00 zł.
Nakład wyczerpany

Książka jest zapisem 35 lat wiejskiego życia Joanny i Jana Kulmów, pisarki i reżysera tetralnego. W 1961 roku Kulmowie wyjechali z Warszawy i zamieszkali w leśniczówce w Puszczy Goleniowskiej. Opowieść to niezwykle barwna i emocjonująca, ukazująca wszelkie uroki życia w kameralnym środowisku ludzi, w bliskości przyrody. Zarazem w podtekście, poprzez nakreślenie - w literacko spójny sposób - relacji ze strumiańskimi sąsiadami, zaznaczony został wątek tworzenia nowej społeczności na Ziemiach Odzyskanych.

Książkę Kulmowej spośród publikacji o charakterze autobiograficznym wyróżnia wysoki poziom uwrażliwienia na sprawy ludzkie, jak też niesłabnący zachwyt nad wielkością i urokami przyrody. Nie brakuje tu subtelnego, błyskotliwego humoru autorki, filozoficznie zdystansowanej do siebie, jak i do przeciwności losu.

"Kulmowa demaskuje w swej narracji złudzenie osiadłości, podkreśla, że ludzkie doświadczenie jest doświadczeniem nomadów, że poczucie stabilności i zakorzenienia to raczej wyjątek niż reguła: "Wędruje nawet ten, kto nie wie, że go cień prowadzi. Wędrowny cień". Splątanie losów, sieć koligacji, w które wpisane jest ludzkie życie to najszerszy kontekst tej prozy spisanej swobodną, nasyconą liryzmem frazą. A jednocześnie - doprowadzona do współczesności - narracja Kulmowej jest jedną z bardziej interesujących literackich kronik obserwowanych z peryferyjnego oddalenia przemian życia Polski". (Leszek Szaruga)

O AUTORZE

Słowo od autorki:
Uczciwie chciałam napisać historię naszego wiejskiego żywota. Po ludzku, od pieca, od ucieczki naszej ze stolicy na podszczecińską wieś. Do Strumian. Na stałe.

Wiedziałam, jak to powinno wyglądać: że odkryłam cudowną rzeczywistość, że zachłysnęłam się przygodą nowego życia. Że pochłaniałam tę nowość dzień po dniu, rok po roku. Niezmiennie, kalendarzowo. Jednolicie. Jak właśnie pamiętnikarzowi wypada.
Jednolicie. Tak powinny wyglądać wspomnienia. Mocno osadzone w czasie i przestrzeni. Żeby i czytelnik w czasie i przestrzeni osadził się mocno.

Ale gdzie mi tam do jednolitości! Gdzie do jednolitości podszczecińskim ziemiom! Pogmatwały się na nich czasy i przestrzenie, przemieszały się niejednolitości w ludzkich duszach i dziejach. Duszach łemków, autochtonów, zaburzan, wielkopolan, wilniuków, pałuczan, kujawian... Jak w moich dziejach i duszy. Wszędzie tam natrafiałam na pogranicze.

Bo pogranicze jest od zawsze i we mnie. Pogranicze powagi i śmiechu, prozy i poezji, infantylizmu i dojrzałości, liryki i satyry. Rzeczywistości i urojenia. Tej ziemi pogranicznej, tym pogranicznym ludziom przywiozłam pogranicze własne.

Dlatego czas i przestrzeń kłębią się we mnie i w strumiańskich wspomnieniach. Nie znają linii prostej. Przestrzeń, co miała być jedną drogą, wikła się w sploty i węzły, moje, nie moje. Czas, który miał przyzwoicie biec przed siebie, huśta się na wahadłach zegarów moich, nie moich.
To nie jest pamiętnik. To jest pogranicze pamięci i zmyślenia. To jest wędrowanie przez te moje i nie moje czasy i przestrzenie.

Próbowałam kiedyś wytłumaczyć racjonalnym Francuzom, że zaczepieni jesteśmy w tym życiu na meldunku tymczasowym. Nie znali tego pojęcia, więc jakoś zrozumieć nie mogli ciągłego przez życie wędrowania. Że nawet trzydzieści pięć lat zaczepienia jest wędrowaniem - jeśli nie w przestrzeni, to w czasie. Dlatego ważne są drogi, sploty dróg, węzły dróg, wiodących przez granice, ponad granicami. Choćbyśmy te pogranicza mieli także i w sobie.


Recenzje:
Strumiańskich wspomnień czar, (eh)
Kulmowie ze Strumian, Agnieszka Szyszko, Tygodnik Suwalski, 20.04.2004