Krasnogruda nr 7. JOSIP OSTI: Żydzi w Bośni i Hercegowinie.

Krasnogruda nr 7. JOSIP OSTI: Żydzi w Bośni i Hercegowinie.

ROZDZIAŁ 1 

Urodziłem się i mieszkałem w Sarajewie, w którym nie tylko stykają się, ale i przenikają Wschód i Zachód, Europa i Orient; zżyłem się z jego mieszkańcami: Muzułmanami, Serbami, Chorwatami i Żydami, z ich zwyczajami i wszystkim tym, co sprawia, że jest to miasto szczególne, inne niż pozostałe miasta. Sam jestem, jak zapewne wielu sarajewian, "zlepkiem" przeróżnych kultur, czynią mnie one bogatszym, niż gdybym się urodził i mieszkał gdzie indziej. Niewiele jest miast, których panoramę zdobią kopuły meczetów, kościołów i synagog, miast, w których codziennie, nieraz jednocześnie, odzywają się dzwony kościołów katolickich i prawosławnych cerkwi, rozbrzmiewa głos muezina z minaretu. A jeszcze mniej jest takich, gdzie przeplatają się tak liczne i tak różnorodne tradycje, nie tracąc przy tym nic ze swej odrębności. 

I chociaż obecnie żyje w Sarajewie zaledwie około tysiąca Żydów, ich licząca niemal czterysta pięćdziesiąt lat obecność pozostawiła trwały, niezatarty ślad. (...)

SARAJEWSKA HAGADA 
Sarajewska Hagada jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej interesujących średniowiecznych iluminowanych rękopisów. Powstała, według znawców, w północnej Hiszpanii (wiele śladów wskazuje na Barcelonę lub jej okolice) w drugiej połowie XIV stulecia, by znaleźć się w bagażu jakiegoś Żyda wygnanego z Półwyspu Iberyjskiego. Po długiej i pełnej tajemnic wędrówce dotarła do Sarajewa. Między miejscem swego powstania a Sarajewem w 1609 roku na pewno była jeszcze we Włoszech, skąd prawdopodobnie, zmieniając właścicieli, dostała się (być może przez Split i Dubrownik) w ręce rodziny Kohenów. Przechowywana niczym relikwia, potwierdzała kulturową i duchową pozycję tej starej sefardyjskiej rodziny, której członkowie, z pokolenia na pokolenie, byli szanowanymi dostojnikami religijnymi; później stała się świadkiem jej skrajnego ubóstwa. Jeden z potomków został zmuszony do sprzedania księgi. Prawdopodobnie syn Józefa Kohena (jego imię widnieje na oryginale) sprzedał ją sefardyjskiej szkole religijnej, po czym za bardzo niewielką sumę odkupił Hagadę Kosta Herman. W ten sposób trafiła do Wiednia, skąd po utworzeniu Muzeum Ziemi powróciła do Sarajewa. W 1941 roku, zaraz po wkroczeniu niemieckich wojsk do miasta, pojawił się w muzeum oficer z żądaniem wydania rękopisu. Dyrektor nie uczynił tego, twierdząc, że nie zna miejsca jego przechowywania (według świadectwa rękopis znajdował się w szufladzie biurka dyrektora), po czym ukradkiem wyniósł Hagadę i ukrył w pobliskiej wiosce, gdzie pozostała do końca wojny. W ten sposób, mimo poszukiwań Niemców i późniejszych prób kradzieży, udało się ją uratować. Rękopisu Hagady nie spotkał los innych żydowskich dzieł sztuki zniszczonych w czasie wojny. Sarajewianie mogą być z tego dumni, ponieważ Sarajewska Hagada jest rzadkim i drogocennym przykładem szesnastowiecznej iluminacji ksiąg. 

Reprint Sarajewskiej Hagady cieszył wszystkich, którzy książkę traktują również jako dzieło sztuki. Studium Eugena Verbera towarzyszące Hagadzie (wydanej w 1983 roku przez belgradzkie wydawnictwo Prosveta i sarajewską Svjetlost) zapoznaje czytelników z jej treścią, genezą i kulturalno-historycznym znaczeniem. Było to pierwsze pełne wydanie tego bardzo znanego i cenionego w świecie dzieła. Verber opisuje zarówno tekstowe, jak i ilustracyjne partie Sarajewskiej Hagady, podkreślając jej osobliwości, a więc niewielkie różnice w tekście, przede wszystkim zaś osiem nowych stron, które zostały opublikowane po raz pierwszy; dzięki wnikliwym studiom i porównaniom okazało się, że stanowią one nierozdzielną część podstawowego rękopisu. 

Sarajewska Hagada jest hagadą paschalną, zbiorem opowieści, pieśni, tekstów modlitewnych i biblijnych, przeznaczonych do czytania w czasie największego święta żydowskiego Pesach, obchodzonego z okazji wyzwolenia ludu Izraela z niewoli egipskiej. Sarajewska Hagada została napisana w języku hebrajskim, w przeciwieństwie do późniejszych, powstałych w języku aramejskim, ladino bądź jidisz. Świadczy to o tym, że opowieści o wyzwoleniu z niewoli przekazywano z księgą w ręku i że ów zwyczaj, jak również błogosławieństwo wymawiane nad winem i chlebem, a także cały świąteczny rytuał, przetrwały setki lat. Pieśni pochodzące ze złotego wieku żydowsko-arabskiej kultury (X-XII w.) oraz zawarte w Hagadzie modlitwy na święto Pesach pozwalają poznać rytualne zwyczaje wspólnoty hiszpańsko-żydowskiej. Tego typu księgi były przeznaczone do użytku domowego, nie w synagodze; ta swoim przepychem dowodzi, że pochodziła z majętnego domu.Sarajewska Hagada, przecząc twierdzeniom historyków sztuki, jakoby w kulturze żydowskiej nie istniała sztuka figuralna, udowadnia, iż mimo kanonu zabraniającego przedstawiać postacie ludzkie, figuralność była zjawiskiem żywotnym przynajmniej w niektórych okresach jej rozwoju. Zdaniem Cecila Rota, Hagada jest świadectwem "zapomnianej żydowskiej sztuki zdobienia ksiąg w epoce klasycznej", a jej iluminacje "wierniej niż niejeden dokument zachowują ciągłość tradycji starych iluminowanych kodeksów żydowskich". Tak więc, dzięki wyjątkowej piękności, niewygasłemu blaskowi i przepięknej ornamentyce, w której przeplatają się rośliny i zwierzęta, sceny i postacie, herby, symbole i inicjały, Hagada, dzieło nieznanego artysty, przyczynia się do rozświetlenia zagadki zdobienia hebrajskich rękopisów. 

I choć widoczne są w niej wpływy zarówno szkoły włoskiej i francuskiej, jak też orientalnych miniaturzystów, dr Muhamed Karamehmedović w książce Pomniki. Czterysta lat od przybycia Żydów do Bośni i Hercegowiny podziela opinię Rota, iż jej autor był Żydem. "Sposób traktowania iluminacji, styl i żywa wyobraźnia różnią twórcę Sarajewskiej Hagady od współczesnych mu artystów chrześcijańskich; inaczej są też w tym dziele ukazane postacie, ekspresyjnie wyrażające szczególną atmosferę żydowskiej modlitwy, tragizm kilkusetletnich prześladowań i cierpień narodu żydowskiego". Hagada jest ponadto "niezwykłą, ilustrowaną encyklopedią ówczesnych obyczajów, strojów i wierzeń". Obrazy stworzenia świata, narodzin życia, wygnania z raju, sceny z Pięcioksięgu i obchodów święta Pesach w domach żydowskich, a także wspomnienie wyzwolenia z niewoli egipskiej, w których przeplatają się idylla i katastrofizm, przedstawione są bardzo sugestywnie, za pomocą skromnej, lecz harmonijnej palety. "W miniaturach tych artysta wyraża nie tylko swe własne uczucia, nie tylko swą bezsporną przynależność do wspólnoty żydowskiej i doskonałą znajomość jej historii oraz obrzędów religijnych, lecz potwierdza też własne możliwości malarskie, kulturę artystyczną, rozumienie przez siebie sztuki swojej epoki i złożonego konfliktu między idealizmem a realizmem w dojrzałym gotyku europejskiego Zachodu", pisze Karamehmedović, zwracają uwagę na interesujące zdobienia w samym tekście Hagady. 

Niezwykle piękną Sarajewską Hagadę, na której widać ślady upływu czasu, w sposób szczególny uszlachetnia kreślona wielokrotnie (ołówkiem i atramentem) niewprawną ręką dziecka cyfra 1; gdzieniegdzie tworzy jakby koronkę, podobną do koronki hebrajskiego pisma. Wartość Hagady tym bardziej podnosi fakt, iż uniknęła losu wielu Żydów. Jak niegdyś w Hiszpanii za czasów inkwizycji, lecz nieporównywalnie bardziej masowo, ginęli oni wraz ze swoimi księgami w płomieniach drugiej wojny światowej. Jakby los Żydów i ich ksiąg, skazanych na wygnanie, tułaczkę i płomienie został zapowiedziany już przez sam fakt, że za jedynego Boga obrali sobie Jahwe, boga wiatru, burzy i ognia. 

ROZDZIAŁ 2 

W Sarajewskiej Hagadzie znajdują się słowa: "Chwalić będziemy Cię nową pieśnią o naszym wyzwoleniu i wybawieniu dusz naszych", które, tak jak wiele innych, świadczą o wadze, jaką Żydzi (rzecz jasna - również sarajewscy i bośniaccy) przykładali do życia duchowego. Wiara, obrzędy religijne i święta sprawiały, że zarówno rodzinę, jak i całą gminę łączyły silne więzi przyjaźni i poczucia przynależności do wspólnoty. A wyzwolenie i zbawienie duszy były - i pozostały - tym, na czym Żydom w całej ich historii i w życiu codziennym szczególnie zależy. Pierwszym miesiącem księżycowym kalendarza hebrajskiego jest wiosenny miesiąc nisan, ponieważ jest to miesiąc wyzwolenia z niewoli egipskiej (właśnie to wydarzenie przywołują Żydzi w każde święto Pesach); święto Purim natomiast obchodzi się na pamiątkę wyzwolenia z niewoli perskiej. Modlitwy, czytanie ksiąg religijnych, zwłaszcza Biblii, śpiewanie pieśni synagogalnych i paraliturgicznych krzepiło wiarę, która broniła czystości serca, szlachetności i podniosłości myśli, uczyła miłości do ksiąg i literatury, umiłowania mądrości i wiedzy. Tylko nielicznym spośród wielu świąt żydowskich nie towarzyszą święte teksty lub stosowne pieśni. W czasie seeru, pierwszego wieczoru Pesach, czytana jest Hagada. Podczas tu bi-szwat śpiewa się biblijną pieśń o Rut. W Purim odczytywany jest fragment z Księgi Estery; poza przypomnieniem legendy o Esterze, wybawicielce Żydów, śpiewa się też dużo pieśni, istniał nawet cały ich zbiór - Coplas de Purim, które zebrał i wydał w Sarajewie w 1932 roku Hajim A. Papo. Szabat, sobota, dzień odpoczynku, jest także uważany za święto. Rozpoczyna się w piątek wieczorem pieśnią, a kończy w sobotę o zmierzchu czytaniem Hawdali i śpiewem. Sarajewscy Żydzi też zbierali się w czasie świąt w swoich świątyniach i domach, też modlili się i świętowali, póki nie nadeszły czarne dni, czas wojny, póki Niemcy i ustasze nie zaczęli ich zmuszać do noszenia oznak żydostwa, więzić, grabić, wywozić do obozów w kraju i poza jego granicami, masowo zabijać. 

Książka Avrama Pinty Żydzi Sarajewa oraz Bośni i Hercegowiny, opublikowana w 1987 roku w sarajewskim wydawnictwie Veselin Maslea, przynosi informacje o opuszczeniu przez Żydów Hiszpanii, przybyciu do Bośni i Sarajewa, o ich życiu w odrębnej dzielnicy Velika avlija (Wielkie Podwórze), zwanej kortiżo, o ich życiu duchowym, szkolnictwie i nauce, języku i literaturze, o sztuce, bibliotekach, prasie, różnego rodzaju stowarzyszeniach, życiu politycznym i o wspólnotach spoza Sarajewa, a także o wielu innych rzeczach, aż po holocaust drugiej wojny światowej. W przedmowie autor określa swoją pracę mianem notatek, dzięki którym chciałby uchronić od zapomnienia nie istniejący już dzisiaj świat. Bo nie ma już nie tylko tych Żydów, co przed wojną mieszkali w Sarajewie (w czasie czterech lat wojny zginęło i zmarło ponad 90 proc. ludności żydowskiej), ale też i źródeł informacji o nich, gdyż zniszczeniu uległy niemal wszystkie archiwa gmin żydowskich, a także inne materiały historyczne. 

Za motto swej książki wybrał Pinto fragment Wspomnień Winstona Churchilla: "Żydzi, na przekór temu, co świat uczynił przeciwko nim, wszystkim narodom pozostawili w spadku swój geniusz i swoją mądrość. Przesłanie, jakie ofiarowali ludności dzięki religii i filozofii, jest jakby latarnią morską wyznaczającą kierunek nowoczesnej wierze i kulturze". 

Historycy wahają się w ustaleniu dokładnej daty przybycia Żydów do Sarajewa. Wiadomo jednak, że pierwsza sefardyjska gmina żydowska powstała tu już w 1565 roku, a aszkenazyjska w 1879 roku, czyli tuż po aneksji Bośni i Hercegowiny. Wtedy to Aszkenazyjczycy ze wszystkich stron monarchii austro-węgierskiej zaczęli ściągać do Bośni. Nadal jednak Sefardyjczycy stanowili zdecydowaną większość ludności żydowskiej; liczba Aszkenazyjczyków nie przekraczała z reguły 15 procent. 

Pierwszą świątynię żydowską zbudowano w Sarajewie za zgodą sułtana, tak jak i getto, po 1581 roku. Spłonęła w wielkim pożarze 1697 roku, kiedy Eugeniusz Sabaudzki oblegał miasto. Nowa świątynia powstała dopiero w 1882 roku. Największą z dotychczasowych synagog wybudowano w 1891 roku w dzielnicy Bjelave, gdzie wówczas żyła większość sarajewskich Żydów. Wielka, nowa świątynia, wzniesiona w 1930 roku, tak jak i wszystkie poprzednie, powstała w stylu świątyń hiszpańskich, w stylu mauretańskim. Świątynia Żydów aszkenazyjskich, otwarta i poświęcona w 1902 roku, jest obecnie jedyną czynną synagogą nie tylko w Sarajewie, lecz w całej Bośni i Hercegowinie. 

Żydowskie synagogi służyły nie tylko nabożeństwom, religijnym obrzędom i modlitwie, gromadziła się w nich ludność gminy czy to z okazji smutnych, czy to radosnych uroczystości. 

O ile wśród Żydów nie było mężczyzn analfabetów, kobiety w zasadzie nie potrafiły ani czytać, ani pisać. Poza dziećmi rodzin bardziej majętnych, kształconymi w Stambule, dzieci sarajewskich Żydów uczęszczały do żydowskiej szkoły elementarnej zwanej meldar i wyższej szkoły - Talmud Tora (jesziwa) kształcącej rabinów. Początek austro-węgierskiej okupacji Bośni i Hercegowiny spowodował zmiany również w systemie szkolnictwa; odtąd Żydzi mogli kształcić się we wszystkich istniejących szkołach. Od początku tego wieku do szkół zaczęły uczęszczać również kobiety oraz te żydowskie dzieci, które dotychczas wykształcenie zdobywały w rodzinnym domu. Warto tu wspomnieć o prywatnej szkole Merkator, założonej przez Davida Leviego w 1924 roku, która miała status oficjalnej Akademii Handlowej i działała do 1941 roku. 

W roku szkolnym 1928/29 z inicjatywy mieszczącego się w Belgradzie Stowarzyszenia Wspólnot Żydowskich otwarto w Sarajewie Średnie Żydowskie Seminarium Teologiczne. Avram Pinto tak pisze o tym wydarzeniu: "Wybór Sarajewa nie był dziełem przypadku. Sarajewo miało tę przewagę nad pozostałymi większymi ośrodkami, że istniała tam najstarsza gmina żydowska w Jugosławii. W Sarajewie było kilka synagog i wielu duchownych, którzy wielce zasłużyli się społeczności żydowskiej prowadząc działalność wychowawczą, były też dwie gminy - sefardyjska oraz aszkenazyjska, i dwóch nadrabinów. Gmina żydowska w Sarajewie posiadała ponadto odpowiednie pomieszczenia dla tego typu szkoły.". 

W roku szkolnym 1939/40 rozporządzeniem ówczesnego ministra oświaty Jugosławii dr. Antona Koroca ograniczono, a właściwie zabroniono zapisu dzieci narodowości żydowskiej do pierwszej klasy szkoły średniej. W Sarajewie, mimo iż władze pozostały głuche na żądania cofnięcia tego dekretu, otwarto żydowskie gimnazjum. Wojnę przeżyło niewielu jego uczniów, z profesorów zaś tylko Avram Pinto. Świadek i badacz życia bośniackich Żydów, zawarł w swej książce bogactwo różnorodnych informacji. O bardziej znanych faktach i wydarzeniach pisano niegdyś obszerniej lub bardziej naukowo, podczas gdy mniej znane nadal pozostają zachętą dla przyszłych badaczy do poznania świata bośniackich Żydów. 

Pinto pisze między innymi o najrozmaitszych interesujących rękopisach, przede wszystkim o ljekaruach i pinkasach, a także o Sarajewskiej Hagadzie i Sarajewskiej megili. Ljekarue są to anonimowe sefardyjskie rękopisy opisujące sposoby sporządzania i stosowania leków. Powstawały poza zasięgiem oddziaływania bośniackich franciszkanów. Pinkas, który prowadziła każda gmina, był natomiast nie tylko swego rodzaju kroniką społeczności żydowskiej, ale też wszystkich jej instytucji zarówno humanitarnych, jak religijnych oraz świeckich. Sarajewską megilę, dzieło dobrze znane i popularne wśród tamtejszych Żydów, czytano przed wojną publicznie kilka razy do roku. Przetłumaczył ją z języka ladino Isak Samokovlija, pozostała jednak w rękopisie. 

Sarajewska wspólnota żydowska, pierwsza wśród bośniackich wspólnot, zaczęła zbierać księgi. W jej stosunkowo bogatym księgozbiorze najwięcej było ksiąg religijnych: biblii, talmudów, licznych komentarzy do midraszy, responsów, kabał - pisanych zarówno po hebrajsku, jak i w języku ladino, alfabetem raszi. Wśród nich znajdowało się wiele rękopisów. Za wzorem wspólnoty sarajewskiej wszystkie większe gminy żydowskie w Bośni i Hercegowinie zaczęły tworzyć własne biblioteki. Miało je pod swą pieczą towarzystwo kulturalno-oświatowe La Benevolencija. Z dużej liczby bardzo rzadkich ksiąg słynęła również biblioteka Średniego Żydowskiego Seminarium Teologicznego w Sarajewie. 

Krinka Vidaković w książce Kultura Żydów hiszpańskich na ziemiach Jugosławii, którą w 1986 roku opublikowało sarajewskie wydawnictwo Svjetlost, twierdzi, iż w czasach monarchii austro-węgierskiej w Bośni i Hercegowinie istniały 24 towarzystwa żydowskie, przeważnie sefardyjskie, mające swe siedziby głównie w Sarajewie. Wśród nich najważniejsze w dziedzinie kultury były: La Benevolencija, La Lira, Matatja, La Glorija, Tarbut, Klub Żydowski i Safa Berura. 

La Benevolencija zostało założone według niektórych źródeł (Pinto) w 1892 roku, według innych zaś (Vidaković) w 1894 roku jako towarzystwo humanitarno-charytatywne, które później przekształciło się w instytucję kulturalno-oświatową, działającą także poza Sarajewem, w całej Bośni i Hercegowinie. Towarzystwo to pomagało między innymi młodzieży żydowskiej w zdobywaniu wykształcenia na uniwersytetach w Zagrzebiu i Belgradzie, a także w Wiedniu, Grazu i Pradze... Trzydziestolecie jego istnienia obchodzono uroczyście w 1924 roku, wydano z tej okazji Księgę pamiątkową pod redakcją Stanislava Vinavera. La Benevolencija miało własną bibliotekę, za pośrednictwem swych członków zajmowało się zbieraniem żydowskiego folkloru, uczestniczyło również w tworzeniu sarajewskiego Teatru Narodowego. Poza księgą pamiątkową opublikowało wiele książek (Rocznik, Księgę pamiątkową Majmonidesa, pracę Jorja Tadicia Żydzi w Dubrowniku), wspierało finansowo wydanie tomu opowiadań Isaka Samokovliji Od wiosny do wiosny. Zaprzestało działalności w 1941 roku, by ją wznowić w 1991, kiedy w Bośni i Hercegowinie znów rozkwitły narodowe towarzystwa kulturalno-oświatowe (Preporod, Prosvjeta, Napredak). 

La Lira powstało w 1902 roku jako towarzystwo śpiewacze Żydów sefardyjskich, pielęgnowało tradycje muzyki oraz śpiewu świeckiego i synagogalnego, organizując także wieczory hiszpańskich romancy. Jego działalność została przerwana w czasie pierwszej wojny światowej, a z początkiem drugiej całkowicie ustała. 

Matatja, założone w 1923 roku, było towarzystwem żydowskiej młodzieży robotniczej, miało wyjątkowo aktywną sekcję teatralną, która wystawiła kilka utworów Laury Papo-Bohorety, między innymi jej najlepszy dramat Esterkę z 1930 roku. Celem La Gloriji, towarzystwa humanitarno-oświatowego, była pomoc ubogim żydowskim pannom na wydaniu; środki na ten cel zbierano organizując wieczory żydowskiego folkloru, zabawy oraz imprezy, na których recytowano wiersze i śpiewano pieśni, prezentowano scenki dramatyczne, a także wygłaszano wykłady. Towarzystwo Tarbut organizowało wykłady z dziedziny historii, filozofii i literatury, podczas gdy Safa Berura było swego rodzaju szkołą języka hebrajskiego. Klub Żydowski posiadał jedną z najlepszych czytelni w całym mieście, która prenumerowała około 50 dzienników i czasopism w różnych językach. Klub organizował również wykłady, wśród nich znalazł się wykład L. Bohorety na temat społecznej pozycji kobiety żydowskiej. Działalność wszystkich towarzystw żydowskich przerwała wojna, tak samo jak i ukazywanie się prasy żydowskiej. 

W czasach tureckich Żydzi w Bośni i Hercegowinie nie mieli własnej prasy, zaczęła ona wychodzić w okresie okupacji austro-węgierskiej. Pierwsze sefardyjskie gazety pojawiły się pod koniec XIX stulecia, redagowano je według wzorów salonickich, a drukowano alfabetem raszi w języku hebrajskim i ladino. W okresie międzywojennym zaczęła ukazywać się w Sarajewie prasa w alfabecie łacińskim, publikowano w niej też dodatki w języku serbsko-chorwackim i ladino. Owe stałe bądź periodyczne publikacje, które starały się odpowiadać na potrzeby środowiska i czasu, pozwalają najbardziej kompleksowo spojrzeć na stan ducha, na różnorodność zainteresowań, twórczość i życie Żydów w Bośni, stanowią też drogocenny materiał do badań nad językiem. 

Pierwszą gazetą Żydów w Bośni i Hercegowinie była "La Alborada" ("Zorza"); redagował ją Avram Kapon na przełomie 1900 i 1901 roku jako nową wersję pisma o tym samym tytule, które od 1898 roku wydawał w Rumunii, gdzie mieszkał (drukował ją wówczas w Bułgarii). Gazeta ukazywała się w języku ladino, teksty transkrybowano w alfabecie raszi, jednak po ukazaniu się 30 numerów, w drugiej połowie 1901 roku przestała wychodzić. 

W okresie międzywojennym w Sarajewie ukazywało się kilka żydowskich gazet ("Świadomość Żydowska", "Trybuna Żydowska", "Narodowa Świadomość Żydowska", "Życie Żydowskie" i "Głos Żydowski"), drukowano w nich teksty zarówno po hebrajsku, jak również w językach ladino oraz serbsko-chorwackim. Właśnie kwestia języka i - w okresie narodzin ruchu sefardyjskiego - problem syjonizmu lub asymilacji Żydów w środowisku, w jakim żyli, często przenikające się nawzajem, wpływały na publiczne polemiki i polaryzację prasy. 

"Świadomość Żydowska" była tygodnikiem kulturalno-politycznym o orientacji syjonistycznej, wychodziła w latach 1919-1924, po przerwie, do roku 1928 ukazywała się pod zmienionym tytułem "Narodowa Świadomość Żydowska". W tym samym czasie, od 1924 do 1928 roku, wychodził również tygodnik "Życie Żydowskie", a ich wzajemne, trwające cztery lata spory rozwiązano w ten sposób, iż zamiast nich zaczęto wydawać "Głos Żydowski". O ile w "Narodowej Świadomości Żydowskiej" przeważały informacje natury ogólnej i tematy polityczne, o tyle "Głos Żydowski" więcej miejsca poświęcał zagadnieniom kultury, języka i literatury. Wśród tekstów sarajewskich współpracowników "Głosu Żydowskiego" wyróżniały się utwory poetyckie, prozatorskie i przekłady Isaka Samokovliji. "Głos Żydowski", będący jakby syntezą tych dwóch pism, ukazywał się do 1941 roku. 

Podczas gdy "Głos Żydowski", w którym większość tekstów drukowano w języku serbsko-chorwackim, przyczyniał się do poznania mało znanej żydowskiej wspólnoty w Sarajewie i do wychodzenia jej z izolacji, w samej Hiszpanii coraz bardziej zaczęła dochodzić do głosu świadomość więzi łączących Sefardyjczyków - tych Hiszpanów bez ojczyzny - z Hiszpanią. Szczególnie zasłużył się w tym dziele Angel Pulido, profesor uniwersytetu, członek Akademii, poseł do parlamentu. Jego książka, Hiszpanie bez ojczyzny i rasa sefardyjska, opublikowana w Madrycie w 1903 roku i przesłana najwyższym instytucjom państwowym, spotkała się z dużym oddźwiękiem. Również Miguel de Unamuno, tak jak wielu hiszpańskich intelektualistów, uważał, że "dopóki Sefardyjczycy wyrażają swe najintymniejsze uczucia i tęsknoty w języku hiszpańskim, ich ojczyzną kulturową jest Hiszpania". Do umocnienia więzi między Hiszpanią a bośniackimi Sefardyjczykami przyczynił się też pobyt Ernesta Jimenesa Caballera w Jugosławii, w trakcie jego bałkańskiego tournée w 1929 roku, kiedy to ze wszystkich ośrodków sefardyjskich, jakie odwiedził, wyróżnił Sarajewo. Zjawisko europejskiego antysemityzmu zahamowało jednak proces dalszego pogłębiania tych więzi. 

Odpowiedzią na antysemityzm był syjonizm, żydowski ruch narodowy, który nie ominął Bośni i Hercegowiny. Coraz większe problemy Żydów z diaspory potęgowało pragnienie zamieszkania we własnym państwie, Palestynie, pragnienie istnienia jako wolny naród. To zaś, co się z nimi działo w czasie niezliczonych wygnań i pogromów, a zwłaszcza holocaustu, kiedy w wielu środowiskach niemal doszczętnie zostali unicestwieni, groziło wymazaniem wszelkiego śladu po nich, śladu, który najgłębiej odcisnął się w kulturze i sztuce, często bowiem wraz z nimi płonęły ich święte i świeckie księgi. 

Eksterminacja Żydów lub jak ją nazwał Hitler "ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" również w Bośni i Hercegowinie dokonała się przez wywiezienie ich do obozów koncentracyjnych, zagarnięcie mienia, likwidację instytucji religijnych i kulturalnych oraz zniszczenie najdrogocenniejszych zabytków sztuki. Naziści mieli specjalny oddział, tzw. Operacyjny Sztab Rosenberga, a także precyzyjny plan grabieży majątku i archiwów gmin żydowskich, synagog i innych instytucji. Tak więc zaraz po wejściu do Sarajewa nie tylko od razu zażądali wydania Sarajewskiej Hagady, lecz też natychmiast zabrali pinkas, który gmina przechowywała jako niezwykle cenne dzieło sztuki. Avram Pinto notuje: "Wielka sefardyjska synagoga była pierwszą ofiarą niemieckiego barbarzyństwa w Sarajewie. Niemcy w towarzystwie miejscowych szumowin przemocą sforsowali drzwi i weszli do środka: rabowali i wynosili z niej wszystko, co się dało wynieść. Rozbestwieni żołnierze strzelali z karabinu maszynowego do drogocennych żyrandoli, a na bimę rzucali granaty". W przedsionku świątyni spalono żydowskie księgi o wielkim znaczeniu kulturalnym i historycznym. W ten sam sposób zniszczono bogate archiwum, wielką hebrajską bibliotekę i małe muzeum, które znajdowały się w budynku rady gminy obok synagogi. Niemcy i ustasze ograbili, zburzyli i zniszczyli żydowskie świątynie również w innych miejscowościach Bośni i Hercegowiny. W Viegradzie i Visokim najpierw zamienili je w magazyny, a potem w stajnie, w końcu zaś spalili, natomiast w Banja Luce otworzyli w synagodze dom publiczny. 

Zagładę poprzedzała antysemicka propaganda. Już od pierwszych dni okupacji Żydów zmuszono do noszenia żółtych oznak, ograniczono również ich swobodę poruszania się, jednym słowem - postawiono ich poza prawem: wywożono do pracy przymusowej, a najczęściej do obozów śmierci, skąd wracali tylko nieliczni. W czasie drugiej wojny straciło życie około 90 procent żydowskich obywateli Bośni i Hercegowiny. Niemcy i ustasze nie oszczędzili nawet żydowskich cmentarzy, w wielu miejscowościach Bośni i Hercegowiny został więc wymazany ostatni ślad pobytu Żydów na tej ziemi. Dawne żydowskie święta już nie istnieją, ich miejsce zajęły "czarne dni". O tych pierwszych świadczą nieliczne zachowane księgi i dzieła, o drugich zaś książki tych, co przeżyli i tych, którzy współczuli ich tragicznemu losowi. 

ROZDZIAŁ 3 

Los języka hiszpańskich Żydów wyznaczył również dzieje ich literatury. Kiedy Hiszpania dostała się pod polityczny i kulturowy wpływ Arabów w drugiej połowie VIII wieku, świat arabski stał się czynnikiem inspirującym rozwój kultury żydowskiej, zwłaszcza literatury, przy czym ani ta kultura, ani literatura nie utraciły nic ze swej tożsamości i specyfiki. Nieco później nastąpił złoty wiek żydowskiej historii i kultury, z apogeum w XIII stuleciu. W połowie XV wieku, w wyniku antyżydowskiej polityki katolickiej królów Hiszpanii i działań inkwizycji, doszło do prześladowań Żydów i do zastoju lub wręcz regresu w rozwoju ich kultury, zarówno mniejszości, która przystała na przechrzczenie, jak i rozproszonej większości szukającej schronienia głównie w państwie ottomańskim. Spośród wartości, jakich nie można im było odebrać i jakie zabrali ze sobą, był ich język, dialekt żydowsko-hiszpański, zachowywany w czasie długiej, ryzykownej wędrówki i w nowych ojczyznach. Język ten przyjmowali również Żydzi osiadli w tych środowiskach od dawna. O zachowanie tożsamości narodowej i religijnej walczono przede wszystkim za pomocą hebrajszczyzny świętych ksiąg i obrzędów religijnych, ale tożsamość żydowska sefardyjskiej wspólnoty na Bałkanach przetrwała dzięki językowi ladino. Pod wpływem serbsko-chorwackiego i tureckiego, który w owym czasie był językiem oficjalnym, ten potoczny język Żydów doświadczył z czasem specyficznych przemian. Poza leksyką hebrajską, serbsko-chorwacką i turecką, po aneksji Bośni i Hercegowiny w 1878 roku znalazły się w nim również elementy niemieckie, coraz bardziej oddalając go od hiszpańskiego pierwowzoru. Po zagładzie Żydów w czasie drugiej wojny światowej język wspólnoty sefardyjskiej, którą od końca ubiegłego wieku powiększali przybysze z północy - Żydzi aszkenazyjscy mówiący po niemiecku, przestał niemal zupełnie istnieć. W ten sposób pod znakiem zapytania stanęło nie tylko przekazywanie, lecz wręcz dalsze istnienie zarówno żydowskiej tradycji ustnej, jak i pisanej twórczości literackiej w języku ladino, ponieważ wśród ofiar wojny znalazło się bardzo wielu pisarzy żydowskich, a większość ich książek i rękopisów została zniszczona i utracona na zawsze, tak jak znaczna część zgromadzonych zbiorów. Dzięki wysiłkowi nielicznego grona ocalałych Żydów, z których część bezpośrednio po wojnie wyjechała z kraju, udało się zebrać to, co się zebrać i zachować dało. 

Żydzi musieli dokonać wyboru pomiędzy trojakim złem: przyjęciem katolicyzmu, spaleniem na stosie i opuszczeniem Hiszpanii; ci, którzy zdecydowali się na emigrację i poszukiwanie nowej ojczyzny, byli troskliwymi strażnikami wiary, obyczajów i kultury. Spośród skarbów, jakie wzięli ze sobą na drogę, najbardziej wyróżniały się hiszpańskie romance. W nich trwała i na nowo rodziła się pamięć o ukochanej, choć niewdzięcznej Hiszpanii, przez długi czas były wzorem dla powstałych później sefardyjsko-bośniackich pieśni. Największe zasługi w gromadzeniu tych poetyckich perełek położył Samuel M. Elazar. Jego Żydowsko-hiszpańską romancę wydało w 1987 roku w oryginale (język ladino) i przekładzie na serbsko-chorwacki (pióra dr Muhameda Nezirovicia) sarajewskie wydawnictwo Svjetlost. Książka ta najpełniej spośród dotychczasowych prac przedstawia rozwój żydowsko-hiszpańskiej romancy i pieśni sefardyjsko-bośniackiej. We wstępie autor (pamiętając, iż o hiszpańskiej romancy pisali Ramon Menendes Pidal i dr Kalmi Baruh), podkreśla, że - na przekór zmianom, jakie niósł czas - zachowała się ona do dnia dzisiejszego. Jego zdaniem charakterystyczny dla romancy fragmentaryzm umożliwiał twórczą improwizację recytatora-śpiewaka; romanca była formą poetycką, w której znajdowały wyraz losy indywidualnego człowieka i całej wspólnoty sefardyjskiej. Jako zbieracz i badacz żydowskiego dziedzictwa literackiego zauważył, iż "z czasem zaczęły powstawać nowe pieśni sefardyjskie, w ciągu długiego okresu odchodziły one w tematyce i formie od oryginalnej hiszpańskiej romancy, a coraz bardziej zbliżały się kształtem i treścią do ludowej bośniackiej pieśni i sevdalinki, nie tracąc przy tym lokalnego, sarajewskiego kolorytu". Podczas gdy pieśni o charakterze liturgiczno-religijnym tworzyli przede wszystkim rabini oraz mężczyźni o wykształceniu religijnym, to przekazywały je (a być może i tworzyły) - kobiety. Pieśni religijno-biblijne, dydaktyczne i patriotyczne wykonywały głownie starsze niewiasty, a pieśni miłosne - młodsze. 

Gromadzeniem sefardyjskiej spuścizny kulturowej, przekazów ustnych, literatury ludowej i artystycznej w języku ladino zaczęli zajmować się żydowscy intelektualiści w drugiej połowie ubiegłego stulecia. Wcześniej zgromadzone zbiory w czasie drugiej wojny światowej uległy w większej części zniszczeniu; wraz z coraz słabszą znajomością tego języka utrudniało to prace związane z samym ich gromadzeniem. Każde więc dzieło, a zwłaszcza tak obszerne i wartościowe, jakim jest Żydowsko-hiszpańska romanca Samuela M. Elazara, stanowi pracę niezwykle drogocenną. Jej autor, obok tekstów poetyckich, zamieścił też objaśnienia i bibliografię źródłową oraz informacje o najwybitniejszych pisarzach, badaczach i zapisywaczach pieśni sarajewskich Sefardyjczyków. 

Tłumacz romancy i innych pieśni zebranych przez Elazara, dr Muhamed Nezirović, opublikował niedawno w serii Przyczynki do historii literatury Bośni i Hercegowiny (Svjetlost, Sarajewo 1992) książkę Literatura żydowsko-hiszpańska w Bośni i Hercegowinie. Zamieścił w niej najwartościowsze romance sefardyjskie, ale też po raz pierwszy jako filolog, badacz i tłumacz umożliwił bardziej kompleksowe spojrzenie na zbyt mało do tej pory znaną literaturę sefardyjską w Bośni. Po raz pierwszy szerszym kręgom czytelników została przedstawiona nie tylko ludowa, ale też artystyczna poezja, proza i dramat bośniackich Sefardyjczyków.

Neziroviciowi zależało na tym, "by czas nie zatarł przeszłości", podjął więc próbę ukazania sefardyjskiej wspólnoty w Sarajewie i w Bośni, wspólnoty mało znanej w świecie, przez wieki strzegącej tradycji wyniesionej z dawnej ojczyzny; zaprezentował zarówno literaturę ludową, jak i twórczość najwybitniejszych pisarzy: Isaka Samokovliji, piszącego po serbsko-chorwacku i Laury Papo-Bohorety, znanej raczej z nazwiska niż z działalności literackiej (pisała bowiem w języku ladino). Nezirović twierdzi, że Sarajewo było ważnym ośrodkiem nie tylko na Bałkanach, ale i w całym basenie Morza Śródziemnego, dodaje jednak, iż przedstawiciele wspólnoty żydowskiej, izolując się w przekonaniu o niewielkiej wartości tworzonych dzieł, częściowo sami przyczynili się do małej popularności tej literatury. W pewnym stopniu zjawisko to było też konsekwencją niezrozumienia ich języka; z powodu licznych turcyzmów i slawizmów stwarzał on coraz więcej problemów nawet samym Hiszpanom. 

We wstępie Nezirović pisze ogólnie o Sefardyjczykach, ich pochodzeniu i rozstaniu z Hiszpanią, będącą dla nich macochą i matką. Ów ambiwalentny stosunek znajduje wyraz we wstrząsających hiszpańskich romancach. Dochodzą w nich do głosu na zmianę nostalgia za dawną ojczyzną i pamięć o wyrządzonych krzywdach. Nezirović stwierdza też, że koniec ubiegłego i początek obecnego stulecia były okresem dużego zainteresowania sefardyjską twórczością ustną, realizowanego zwłaszcza przez zapisywanie romancy. Pierwsze z nich, zbiegiem okoliczności, opublikowano w Ameryce, a nie w Europie. Podkreśla rolę Manuela de Lary, który w Sarajewie zanotował 250 starych romancy, dzięki temu zajmuje ono pierwsze miejsce wśród innych ośrodków sefardyjskich; w dodatku zaś niektóre z tych utworów są prawdziwymi perełkami starej literatury. Nezirović śledzi również przemiany społeczne dokonujące się w Bośni. Nie omijały one przybyszów z dalekiej Hiszpanii, wpływając na ich życie i kulturę. Sefardyjczycy bośniaccy pochodzili prawdopodobnie z Aragonii i Katalonii, przywędrowali w te strony przez Dubrownik i Saloniki, osiedli w Sarajewie i innych miastach Bośni, przyjęli też niektóre z orientalnych zwyczajów miejscowej ludności. W swej literaturze wyrażali miłość do Bośni i Sarajewa, nazywając je nawet małą Jerozolimą. Zmiany po Kongresie Berlińskim w 1878 roku przyczyniły się do powszechnej europeizacji, w tym również europeizacji Żydów. W okresie międzywojennym, w latach 1918-1941 nastąpił rozkwit literatury sefardyjskiej w Bośni i Hercegowinie. Był to okres normalizowania ortografii, wydawania żydowskich czasopism, publikowania utworów literackich, wystawiania sztuk teatralnych, zbierania ustnej literatury, zakładania bibliotek i towarzystw kulturalnych... 

Nezirović, będąc przede wszystkim filologiem, szczególną uwagę zwraca na hiszpańsko-żydowski język ladino używany w Bośni, na stosunek intelektualistów sefardyjskich do tego języka, na wahania wokół jego nazwy i wątpliwości co do pisma. Nazwa żydowsko-hiszpański, jego zdaniem, pochodzi od Sefardyjczyków studiujących w Wiedniu, przyjęli ją sefardyjscy intelektualiści dla oznaczenia języka pisanego i mówionego. Język bośniackich Sefardyjczyków był z jednej strony skostniałą formą przedklasycznego języka hiszpańskiego, który przynieśli ze sobą z Półwyspu Pirenejskiego, z drugiej zaś zmieniał się pod wpływem naleciałości mowy nowego środowiska, bogatej w liczne zapożyczenia z innych języków. Rezultaty badań Nezirovicia różnią się od wyników prac starszych badaczy. Jeśli więc dyskusje o sefardyzmie i syjonizmie powodowały w Bośni zaostrzenie się kwestii języka hebrajskiego i żydowsko-hiszpańskiego, to zamykanie się w ramach pseudoojczystego języka (co zresztą skazywało go na powolną śmierć) powodowało, że tworzący w nim pisarze byli znani jedynie w wąskim kręgu sefardyjskich odbiorców; mimo to język ten istniał aż do czasu masowego wyniszczenia Żydów, po czym niemal bezpowrotnie zanikł. 

Ladino pozostał językiem dosłownych przekładów tekstów biblijnych z hebrajskiego na hiszpański, które zapisywano i drukowano alfabetem hebrajskim. Był to, jak twierdzi Nezirović, hiszpański z hebrajską duszą, my zaś moglibyśmy dodać - również z ciałem, ponieważ w piśmie posługiwano się alfabetem hebrajskim. Później dylemat, jakim alfabetem zapisywać język ojczysty?, został rozwiązany przez wybór alfabetu łacińskiego, czyli zasady fonetycznej. 

Większość bogatych księgozbiorów Sefardyjczyków, którzy kochali i kolekcjonowali książki zarówno religijne, jak i świeckie, została zniszczona w czasie ostatniej wojny. O stosunku Żydów do słowa pisanego świadczy fakt przytaczany również przez Nezirovicia: Żydzi nie darli ani nie palili uszkodzonych tekstów religijnych, lecz w trakcie specjalnej ceremonii zakopywali je w synagodze lub, jak w Sarajewie, na cmentarzu. Miejsce, gdzie dokonywano tego obrzędu, nazywa się genizą. 

pieśniami synagogalnymi i religijnymi istniały ich paraliturgiczne formy zwane complas, spotykane również wśród bośniackich Sefardyjczyków. Complas wykonuje się w czasie świąt: Chanuka (z okazji zwycięstwa Żydów pod wodzą Machabeuszy nad Grekami), tubiszwate (święta ziemi, płodów i kwiatów), Purim (na pamiątkę wyzwolenia z niewoli perskiej), Pesach (dla uczczenia wyjścia z Egiptu), szabatu (cotygodniowego dnia odpoczynku), a także innych uroczystości. 

Ustne opowieści ludowe zajmowały ważne miejsce w literaturze bośniackich Sefardyjczyków. Przekaz opowieści i bajek należał przede wszystkim do kobiet, lecz nie zapisywano ich później z taką samą gorliwością, jak czyniono to z romancami, uważanymi, tak twierdzi Nezirović, za najwartościowsze w całym dziedzictwie. Po wielu opowieściach zaginął więc ślad, a te, które pozostały, dowodzą, jak wielka była to strata. Sefardyjskie ustne opowieści ludowe noszą nazwę konsea i kuento. Pierwsze z nich pochodzą jeszcze z Hiszpanii, drugie opisują życie Sefardyjczyków w Bośni. 

Przysłowia (refrenes) stanowią ważny element żydowskiej literatury ludowej. Niektóre, zawarte między innymi w Biblii albo w Talmudzie, należą do najstarszych zapisanych przysłów na świecie. Przysłowia żydowskie, tak jak i wszystkie inne, są wyrazem zbiorowego doświadczenia przeznaczonego dla przyszłych pokoleń. Ich zbieranie rozpoczęto na początku tego stulecia. Wielu zbieraczy podzieliło los rabina z Travnika, Danijela Danona (zginął w obozie w Jasenovacu w 1942 roku), który zanotował 845 przysłów. Zebrane przez nich materiały zginęły albo zostały zniszczone zanim zdążyły ujrzeć światło dzienne. Nezirović w przysłowiach bośniackich Sefardyjczyków odnajduje ślady wpływów orientalnych i chrześcijańskich, zwracając uwagę na ich różnorodne pochodzenie oraz negując ich przynależność wyłącznie do tradycji hiszpańskiej. 

Podczas gdy o poezji w języku ladino, zwłaszcza o romancy, wiedziano co nieco, oryginalna proza i twórczość dramatyczna z powodu nieznajomości języka i braku przekładów pozostawała całkowicie nieznana. Tym cenniejsze wydaje się więc zainteresowanie, jakie tym rodzajom literackim poświęca Nezirović. 

Jakkolwiek tradycja inscenizacji scenicznych jest wśród Żydów bardzo stara, ponieważ scenki dramatyczne odgrywano zazwyczaj w czasie świąt, zwłaszcza w Purim, pierwsze przedstawienia teatralne bośniackich Sefardyjczyków, poprzedzone występami o charakterze amatorskim i dyletanckim, miały miejsce dopiero pod koniec ubiegłego stulecia. Poza tłumaczonymi wystawiano również oryginalne sztuki teatralne. Pierwszym dramatopisarzem był Leon Finci, autor utworu Żyd uchodźca napisanego na początku tego stulecia. Finci, jak i wielu innych jego rodaków, nie uniknął wspólnego losu, zginął zastrzelony przez ustaszy w 1941 roku. Chociaż przed nią byli autorzy adaptacji i oryginalnych sztuk teatralnych drukowanych i wystawianych na scenie (Kapon, Daen), Laura Papo-Bohoreta, urodzona w 1891 roku, zmarła w 1941, była najpłodniejszą i cieszącą się największym powodzeniem dramatopisarką. Nezirović wyraża żal, że sztuki tej znawczyni "kobiecego uniwersum i głębokiej wrażliwości kobiety sefardyjskiej", sztuki, których przesłanie miało charakter uniwersalny, nie zostały przełożone z języka ladino na serbsko-chorwacki lub jakiś inny język. Jej najwartościowszym utworem była Esterka. Szkic społeczny z naszych czasów w trzech aktach, będąca - jak pozostałe - "niewyczerpanym źródłem żywej, sefardyjskiej, bośniackiej mowy". 

Nezirović stwierdza, że również proza artystyczna powstająca w środowisku bośniackich Żydów, jako rodzaj literacki, który wśród Sefardyjczyków pojawił się bardzo późno, pozostała poza kręgiem zainteresowań badaczy literatury, choć w okresie międzywojennym w Sarajewie kwitło życie literackie. Faktem jest, że bośniaccy Sefardyjczycy nie mieli własnych powieściopisarzy, z powodzeniem jednak próbowali swych sił w noweli i opowiadaniu; jako gatunek literacki były one miarą ich talentu i umiejętności narracji. Spośród tych, co swoje opowiadania podpisywali pełnym nazwiskiem i tych, co pisali pod pseudonimem (a ich prawdziwa tożsamość na zawsze pozostanie tajemnicą), tak jak i w twórczości dramatopisarskiej w języku ladino wyróżnia się Laura Papo-Bohoreta, autorka kilku opowiadań o wyjątkowej wartości. Z powodu bariery językowej wielu prozaików pozostało nieznanych czytelnikom spoza kręgu żydowskiego, wielu też, z powodu przedwczesnej, gwałtownej śmierci nie udało się zrealizować ujawnionego lub przynajmniej rokującego nadzieje talentu. 

Centralne miejsce w swej książce Nezirović poświęca oczywiście żydowsko-hiszpańskim romancom (które "reprezentują najbogatszą i najwartościowszą część dziedzictwa bośniackich Sefardyjczyków", ponieważ "romance powstałe w Bośni zaliczają się do klejnotów całej sefardyjskiej twórczości ludowej"), a także ich gorliwym miejscowym i obcym zbieraczom; wśród nich miejsce specjalne zajmuje następca Pidala - de Lara. Nezirović wskazuje też na dostrzeżone w zbyt małym stopniu różnice pomiędzy romancą a poezją liryczną; wcześniej nie poświęcano jej wystarczająco dużo uwagi, a właśnie w utworach lirycznych widać różnorodne wpływy kulturowe oraz przenikające się nawzajem - zarówno słowiańską, jak orientalną - wrażliwość i uczuciowość. 

Poezja artystyczna w języku ladino pojawia się w ostatnich dziesięcioleciach ubiegłego wieku, pozostała jednak w cieniu pełnej blasku ludowej tradycji poetyckiej. Nezirović nie bez racji stawia pytanie o to, czy w poezji Haima Altarca (od niego bowiem zaczyna się nowoczesna poezja bośniackich Sefardyjczyków) chodzi o oryginały czy o przekłady, ponieważ jego symbolizm jest całkowitym przeciwieństwem ówczesnej poezji, z przeważającymi w niej uroczystymi i dydaktycznymi motywami. 

Książka Nezirovicia stanowi interesujący i pełniejszy od dotychczasowych wgląd w mało znany świat literacki bośniackich Sefardyjczyków - stworzony w języku żydowsko-hiszpańskim - zjawisko wzbogacające całą literaturę tego regionu. Szkoda, że nie wszystkie przekłady, zwłaszcza poezji, są jednakowo udane, by nas mogły przekonać (czy możliwy jest jednak dobry przekład?) o prawdziwym pięknie i sile tej literatury. 

Nezirović w niewielkim stopniu interesował się twórczością muzyczną bośniackich Sefardyjczyków, gdyż jako filolog i badacz literatury nie czuł się kompetentny w tej dziedzinie. Jednakże i on wskazuje na podobieństwo śpiewanej pieśni sefardyjskiej do sevdalinki, bośniackiej pieśni miłosnej, na melodyczne przekształcenie dawnego wzorca i tureckie refreny, czyli na wzbogacenie ludowej, hiszpańskiej pieśni lirycznej lokalnym kolorytem. O tym jednak dowiadujemy się więcej z książki Krinki Vidaković i Samuela M. Elazara oraz z tekstów muzykologa, Ankivy Petrović. 

Elazar twierdzi, że Sefardyjczycy, oddaleni od Europy, dłużej zachowali na Bałkanach oryginalność i piękno rzadkiej orientalnej melodyki, zwłaszcza w pieśniach miłosnych. Sami nawet nazywali swe sefardyjskie romance "naszymi sevdalinkami". Kamhi podkreśla, iż nowe sefardyjskie pieśni miłosne, w odróżnieniu od starych romancy, wyrażały "całą namiętność i tęsknotę Wschodu", a Krinka Vidaković przenikanie tureckich wpływów muzycznych do sefardyjskiej poezji śpiewanej wyjaśnia "faktem, iż w XIX wieku mieli już we własnej tradycji podobny typ pieśni, ukształtowany pod wpływem liryki tureckiej". Zdaniem Ankicy Petrović "wspólną cechą całej muzyki sefardyjskiej są jej orientalne korzenie i wyraźnie zaakcentowana linia melodyczna", mówiąc inaczej: "Muzyka ta w swej pierwotnej formie ma charakter orientalny". 

I chociaż na początku drugiej wojny światowej na długo ucichła pieśń bośniackich Żydów, w ostatnich latach możemy doświadczyć w jakimś stopniu jej specyfiki i piękna dzięki interpretacjom zespołu muzycznego Ladino, który coraz częściej występuje w Sarajewie. 

ROZDZIAŁ 4 

O tym, że Sarajewo to miasto leżące na styku różnych kultur, najlepiej świadczą jego cmentarze: muzułmańskie i prawosławne, katolickie i żydowskie, stare i nowe. Niemal każdego swojego gościa, zwłaszcza gdy po raz pierwszy przyjeżdża do Sarajewa, prowadzę na stary cmentarz muzułmański na Alifakovacu i stary cmentarz żydowski na Kovaiciach. Z Alifakovaca spoglądał na Sarajewo i opisywał je Andrić: "Obserwowane z tego miejsca, ze zbocza, miasto przemawia do nas swoimi budowlami, ogrodami i ulicami, które wyglądają jakby wykreślono je na stokach stromych wzgórz niczym na kartach na wpół otwartej księgi. Przed nami wyłaniają się mgliste fragmenty jego przeszłości." Znał je i opisywał w swoich książkach, dostrzegając "dwa oblicza miasta, jedno mroczne i surowe, drugie jasne i pogodne" albo jak sam mówi na końcu Spojrzenia na Sarajewo: "O jakiejkolwiek porze dnia i z jakiegokolwiek wzniesienia spojrzycie na Sarajewo, zawsze mimowoli pomyślicie to samo: to jest miasto. 

Miasto, które starzeje się i umiera, a jednocześnie rodzi i zmienia". Człowiek zaś jest tak stworzony, że w chwili zetknięcia się ze śmiercią, zjawiskiem niepodważalnym właśnie przez fakt istnienia cmentarzy, zaczyna myśleć o życiu. W utworze zatytułowanym Na żydowskim cmentarzu w Sarajewie Andrić opisuje jego typowe, żydowskie, niezgrabne, grubo ciosane nagrobki. Zarówno te, które, jego zdaniem, przypominają siedzące lwy, z hebrajskimi napisami, jak i te późniejsze, bardziej konwencjonalne, z napisami w języku hiszpańskim i serbsko-chorwackim. Mając w pamięci ten najpiękniejszy dla niego cmentarz muzułmański na Alifakovacu, wypowiada swe zdanie na temat miejsc wiecznego spoczynku: "Cmentarze mają znaczenie o tyle, o ile mówią o życiu świata, do którego należeli ci, co na nich spoczywają, a historia cmentarzy ma sens i uzasadnienie, o ile rzuci światło na drogę obecnych i przyszłych pokoleń". Snuje przy tym refleksję nad losem Żydów przybyłych z Hiszpanii do Sarajewa, gdzie żyli potem "w swego rodzaju getcie, tzw. Wielkim Podwórzu" (Velika avlija), będąc "hermetycznie zamkniętą wspólnotą"; między sobą rozmawiali po hiszpańsku, w synagodze i podczas obrzędów religijnych po hebrajsku, z pozostałymi mieszkańcami miasta po "bośniacku", a z przedstawicielami władz - po turecku. Andrić pisze dalej o cmentarzu, na którym wznosi się kamienna piramida - znak istnienia tych, co odeszli bez śladu, na niej zaś widnieje napis: "Żydom, poległym żołnierzom i ofiarom faszyzmu. - Jasenovac - Stara Gradika - Akovo - Jadovno - Loborgrad - Auschwitz - Bergen-Belsen"; jest to "symboliczny grób zgłoszonych i wytrzebionych naszych Sefardyjczyków". Po czym - fakt, że w nawiasie - dodaje: "W naszych czasach dali oni Bośni jednego z jej najlepszych pisarzy, głęboko ludzkiego Isaka Samokovliję". Właśnie Samokovlija, pochowany na tym sarajewskim cmentarzu, pisząc po serbsko-chorwacku, ukazał "świat, którego już nie ma", ukazał wielki dramat narodu żydowskiego. Jego dzieło, zwłaszcza opowiadania o tematyce żydowskiej, należą do najbardziej interesujących osiągnięć literatury Bośni i Hercegowiny, są najpiękniejszym i najtrwalszym pomnikiem wzniesionym ku jego czci i czci jego narodu, a otwarta księga, którą Andriciowi przypomina Sarajewo, jest jego księgą i księgą jego życia. Karty tej księgi są bowiem zboczami wzgórz wznoszących się nad Sarajewem. Na jednym z nich, tym zacienionym, leży stary żydowski cmentarz z grobem Samokovliji, widać stamtąd stronę słoneczną, gdzie znajdują się Bjelavy, stara część miasta, w której żyli bohaterowie jego opowiadań. 

Ja też mieszkam tam, gdzie niegdyś były warsztaty jego blacharzy, szewców i kołdrzarzy, sklepiki drobnych kupców i handlarzy starzyzną, nędzne domki sefardyjskiej biedoty, jego tragarzy i praczek, o które troszczyli się jego swaci i akuszerki, tam, gdzie krzyżuje się gęsta sieć uliczek i zaułków, gdzie biegały i hałasowały gromady biednych dzieci... Schodzę do miasta i wspinam się z powrotem tą samą drogą, którą o świcie szli do miasta, a o zmroku wracali jego Rafo, tragarz Samuel i inni. Może nawet zatrzymuję się i odpoczywam chwilę w tym samym miejscu, gdzie robili to oni. 

Stroma droga z Bjelav, którą z coraz większym trudem pokonywali bohaterowie Samokovliji, ludzie biedni, ludzie boży, jakby potwierdzała, że całe życie jest coraz trudniejszą wspinaczką i że człowieka, nim osiągnie szczyt, nim spełnią się jego sny i marzenia, zaskakuje śmierć i czeka cmentarz jako jedyna rzecz pewna na tym świecie. W Podwórzu starego Rafa, opublikowanym w 1927 roku, Samokovlija opowiada o Rafie, skazanym na łaskę sąsiadów, który po raz ostatni "z trudem wdrapał się na Bjelavy"*, po czym utrudzony wiekiem i życiem zasnął i umarł we śnie, żyjąc i umierając jak anioł. Był jednym z tych samotników, którymi Samokovlija interesował się najbardziej. Trzy razy próbowano Rafa ożenić, ale "jego ożenek nie doszedł do skutku". Żył z jałmużny, stale modląc się do Boga i dziękując mu za każdy drobiazg. Ale od chwili, gdy dowiedział się, że sąsiedzi ubezpieczyli go, co oznaczało, że porobili zakłady, iż umrze nie dalej jak za rok, coraz bardziej męczyło go pytanie, dlaczego to właśnie o jego życie robiono zakłady. Nie pozostało mu jednak nic innego, jak zdać się na łaskę losu i wierzyć niezachwianie, że wszystko jest w ręku Bożym, zapisane i przypieczętowane, że kroczy po Bożych ścieżkach i że wszystko dzieje się wedle sprawiedliwości Bożej. Życie i śmierć Rafa są potwierdzeniem dramatyzmu i ironii tej sprawiedliwości; tragedia i ironia splatają się bowiem nierozdzielnie w wielu opowiadaniach Samokovliji. 

Tragarz Samuel również należy do charakterystycznych dla tego pisarza utworów o tematyce żydowskiej. Jego druga bohaterka, Sarucza, tak jak i Samuel, pojawiają się w wielu opowiadaniach, łącząc je w swego rodzaju całość, która zapowiada nigdy nie zrealizowany, obszerniejszy zamysł powieści. Podczas gdy nikt z rodziny Saruczy, ani ojciec, ani macocha, ani brat nie zaprzątali sobie głowy jej zamążpójściem, zapomnianej dziewczynie "często z głębi duszy wyrywało się głuche westchnienie". Jednak jej długie, daremne oczekiwanie i liczne rozczarowania nie gasiły iskierki nadziei. Śmierć macochy, po której na jej barki spadło jeszcze więcej obowiązków domowych i słowa ojca Papucza o cierpliwości, bo "to istne nieszczęście, ale musimy jakoś wytrzymać", spowodowały, że "jakiś smutek ogarnął całą jej duszę". Okazja do zamążpójścia nadarzyła się z chwilą, gdy o jej rękę poprosił wdowiec, tragarz Samuel Maczoro, jeszcze jedna ze swoistej galerii postaci Samokovliji, które - mimo że żyły pośród radosnego hałasu sąsiedztwa - otaczał trudny do zniesienia smutek. Często wydaje się, że wokół nich płynie miód i mleko, że panuje szczęście i zadowolenie, Samokovlija jednak zagląda w skryte zakamarki ich osamotnionych i cierpiących dusz. Nie tylko jego tragarze, którzy noszą kosze pełne śliwek i ryb, ale i wszyscy główni bohaterowie pochylają się pod ciężarem trosk i nędzy, pod ciężarem życia. Możliwość otrzymania wraz z Saruczą dziesięciu dukatów posagu przeniosła Samuela z bezlitosnej rzeczywistości w świat marzeń o nowym i lżejszym życiu. Zaczął rozmyślać o porzuceniu ciężkiej pracy tragarza i otworzeniu sklepiku. Kiedy jednak brat Saruczy Jakub, w obecności zebranych w karczmie gości, rzucił kiesę z dziesięcioma dukatami, mówiąc, że Samuelowi zależy na nich, a nie na jego siostrze, Samuel nie wziął pieniędzy i ożenił się z Saruczą bez posagu. Jest to więc powieść o tym, jak tragarz Samuel stał się człowiekiem, pozostając nadal nędzarzem i nieszczęśnikiem. 

Dług Saruczy, opublikowany sześć lat później, w 1946 roku, kontynuuje, a właściwie jakby poszerza opowiadanie Tragarz Samuel. Samokovlija rozpoczyna tę opowieść przed ślubem pary dwojga głównych bohaterów - o którym w poprzednim opowiadaniu napisał, że odbył się w następnym tygodniu od opisywanych wydarzeń - od momentu, gdy Samuel rzucił kiesę z dukatami w Jakuba, brata Saruczy. Scena ta wywarła na niej wielkie wrażenie, napełniając ją złym przeczuciem, obawą, że zdarzy się coś, co zakłóci uroczystość zaślubin i zniweczy szczęście, o którym tyle śniła. A kiedy odbył się ślub i rozpoczęło się dla niej nowe i szczęśliwe życie, sama obarczyła się poczuciem długu i koniecznością jego zwrotu, ponieważ Samuel utracił dukaty, broniąc swej ludzkiej godności. Oddać je - oznaczało dla Saruczy rozchmurzyć czoło jej sinior Samuela i przywrócić "spokój swojemu sercu, szczęście swojej duszy". "Przyszywając łatę po łacie", Sarucza śniła o tym, jak to dzięki pracy w bogatych domach uzbiera i zwróci dukaty. Tak jak Samuel rozmyślał o sklepiku, tak i ona "zatracała się w swoich płonnych rojeniach". A kiedy o tym, co wymyśliła, powiedziała Samuelowi, on oświadczył, że nikt nie jest mu nic dłużny i że ona musi troszczyć się jedynie o dom i musi mu urodzić syna. Saruczę zaczęła więc dręczyć nowa troska: czy Bóg pobłogosławi jej łono. "Była zmęczona, bardzo zmęczona, jak wielu z tych, co w życiu walczą o odrobinę szczęścia, a to szczęście coraz bardziej się od nich oddala". 

W opowiadaniu Jak Rafael stawał się człowiekiem Samiokovlija kreśli postać syna tragarza Samuela, Rafaela, który był czeladnikiem u szewca Bibioki, ale marzył o tym, by zostać blacharzem i wyrabiać srebrne lampki chanukowe. Pisarz opowiada, w jaki sposób człowiek, mimo niesprawiedliwości i cierpienia doświadczanych z ręki majstrowej, został i pozostał człowiekiem. Uczyniły go nim jednak nie jej razy, lecz współczucie ich małej córeczki. 

Także w opowiadaniu Simcha. Opowieść o radościach spotykamy Rafaela Maczora, syna Samuela, tym razem jako wdowca, ciężko pracującego w swoim małym szewskim warsztacie. Dopóki nie ujrzał pięknej Simchy przechodzącej ulicą, jedyną jego radością były pochwały, jakie dostawał za naprawę butów. Samokovlija pisze o tym: "Takimi to drobnymi, skromnymi radościami żył ten szewc, smutny wdowiec, którego los doświadczył w swoisty sposób..." Uroda Simchy sprawiła, że nie potrafił już rozróżnić snu od jawy, a w tragicznej komedii pomyłek, niezręcznie namawiając sąsiada blacharza do wystąpienia w roli swata, doprowadził do tego, że blacharz poprosił o rękę Simchy dla własnego syna, którego dziewczyna darzyła odwzajemnionym uczuciem; w ten sposób w duszy Rafaela znów zagościł wielki smutek.

Krasnogruda nr 7, Sejny 1997, Pogranicze.