Regiony wielkiej herezji i okolice, "Gazeta Wyborcza", 10.07.2003

Regiony wielkiej herezji i okolice, "Gazeta Wyborcza", 10.07.2003

Zachował się tylko ułamek listów, które napisał Schulz. Nikt nie wie, jaka część olbrzymiej korespondencji pisarza przetrwała holocaust i wojnę, a nie została do tej chwili odnaleziona. Te, które zostały zebrał w jednym tomie Jerzy Ficowski 27 lat po pierwszym wydaniu. Jerzy Ficowski, od ponad półwiecza badający życie i twórczość autora Sklepów cynamonowych, przygotował rozszerzoną i uzupełnioną edycję korespondencji pisarza. To i tak ledwie fragment bogatej epistolografii prozaika z Drohobycza, której pełny zbiór liczył kilka tysięcy listów.

Fragment jednak bezcenny, mimo swej szczątkowości będący w wielu wypadkach jedynym źródłem informacji o biografii i twórczości pisarza. Epistolografia była bowiem kamieniem węgielnym pisarstwa Brunona Schulza, który - jak sam deklaruje w korespondencji do krytyka Andrzeja Pleśniewicza - "wyżywał się" w pisaniu listów i to za ich pośrednictwem przekroczył próg wielkiej literatury. Z listów do Debory Vogel, filozofki i wielkiej przyjaciółki pisarza, powstały Sklepy cynamonowe, o czym pisze w liście do innej swojej przyjaciółki Romany Halpern. Pierwszymi adresatami listów byli ludzie z najbliższego otoczenia Schulza, głównie zasymilowani galicyjscy Żydzi, co tłumaczy, dlaczego do naszych czasów zachował się tylko ułamek obfitej epistolografii pisarza. Listy podzieliły los swoich adresatów.Schulz chronicznie obawiał się samotności i niezrozumienia. Nieustannie towarzyszyło mu poczucie wykluczenia, w hierarchii miejscowej społeczności był figurą poślednią; Drohobycz cenił lekarzy, adwokatów, bankierów, bogatych kupców i nafciarzy, a nie nauczyciela rysunku i robót ręcznych, na dodatek zbyt delikatnego, by wyzwolić w sobie szacunek i posłuch u podopiecznych. "Oddalonego od bliższych przyjaciół i pokrewnych duchów miasteczko skazywało na intelektualną i artystyczną samotność, zaludnioną tylko przez tych będących w zasięgu ręki, z którymi rozmowy mogłyby choć w części zastąpić wymianę zapisanych myśli - pisze we wstępie do Księgi Jerzy Ficowski. - Bo właśnie listy i tylko one zdolne były w pełni przeciwdziałać osamotnieniu Schulza - człowieka pisma o wiele bardziej niż mowy". Bruno Schulz chciał relacji nie wprost, szukał partnera do rozmowy epistolarnej. Bezpośredni dialog go onieśmielał, pragnął interlokutora respektującego jego intymność, ukrytego za zasłoną z papieru pokrytego atramentem. "Potrzebny mi jest towarzysz - wyznał w liście do krytyka i pisarza Tadeusza Brezy. - Potrzebna mi jest bliskość pokrewnego człowieka, pragnę jakiejś poręki świata wewnętrznego, którego istnienie postuluję. Wciąż trzymać go tylko na własnej wierze, dźwigać go wbrew wszystkiemu siłą swej przekory - jest trudem i udręką Atlasa". Znalazł Schulz takich towarzyszy. Niestety, wiemy to z relacji osób trzecich lub fragmentarycznych wspomnień, same listy prawdopodobnie padły łupem wojennej i powojennej zawieruchy. Pierwszym wielkim interlokutorem Brunona Schulza był młodszy od niego o dekadę Władysław Riff. Poznali się w Zakopanem, gdzie ten nieźle zapowiadający się, a dziś zupełnie zapomniany prozaik leczył płuca. W 1927 r. śmierć przerwała kurację 26-letniego pisarza. Cały jego dorobek spłonął podczas dezynfekcji pensjonatu. Nigdy się nie dowiemy, jaki ślad w twórczości Schulza pozostawiła ta korespondencja. Znajomi Riffa twierdzili, że fragmenty Nocy wielkiego sezonu ze Sklepów cynamonowych są cytatami jego prozy. Schulz unikał rozmów o zmarłym przyjacielu...

"Gazeta Wyborcza", 2003.07.10

Jerzy Ficowski, Regiony wielkiej herezji i okolice. Bruno Schulz i jego mitologiaSejny 2002, Fundacja Pogranicze.