Sejneńczanie spotkali się z muzułmanami i Chorwatami z Bośni i Hercegowiny

Budowali most 

Młodzież polsko-litewska z Sejn wróciła z Bośni i Hercegowiny. W kraju, gdzie piętno wojny i przemocy odcisnęło się na najnowszej historii i życiu codziennym, pozostawali przez dwa tygodnie.

Poznawali dzieje konfliktów politycznych, etnicznych i religijnych z pierwszej ręki. Z rozmów z bośniackimi rówieśnikami, którzy podczas wojny mieli po trzy lata, i opowieści dorosłych świadków krwawych wydarzeń.

O śmierci i samobójstwie 

Pretekstem do rozmów z muzułmanami i Chorwatami z Mostaru była uruchomiona na dwa tygodnie Dziecięca Pracownia Teatralna. To właśnie podczas warsztatu teatru najlepiej było widać różnice między młodymi ludźmi.

- Ich etiudy były pozbawione radości. Pełne smutku, żalu, braku nadziei na przyszłość opowiadały o śmierci i samobójstwie - mówi uczestniczka warsztatów Urszula Fićko.

W porównaniu do nich, przedstawienia sejneńczan emanowały energią i radością.

- Chociaż w naszej historii były przecież podobne dramaty - dodaje Aleksandra Kotarska. - My już dużo zrozumieliśmy, że nie można żyć przeszłością. Wiemy, że pojednanie jest możliwe i to chcieliśmy im pokazać. Chociaż i dzisiaj spotykamy się z zawiścią.

Ruiny raju 

Choć zasięg warsztatowych spotkań wychodził daleko poza teatr, za każdym obracał się wokół jednego tematu - Starego Mostu.

- Wybraliśmy most, bo dopiero jak został zburzony, ludzie zrozumieli, że trwa wojna - mówi Bożena Szroeder z Ośrodka Pogranicze w Sejnach. - On tam stał niewzruszony od zawsze, nawet jak miasta jeszcze nie było.

Stary Most to symbol kryzysu w domu i świątyni. A Mostar jest dowodem na to, że wojna nie zna granic.

- Jeśli są takie miejsca na ziemi, gdzie bomby nie mają prawa wybuchać, to jest nim Mostar. Przed wojną to był raj na ziemi. Porażał swoją urodą, rosły tu figi, brzoskwinie i granaty - mówi Szroeder.

O tym, jak było przed ostatnią wojną, sejneńscy goście słuchali jak historii sprzed wieków, chociaż ledwo minęło 10 lat.

- Edna - jedna z kobiet żydowskiej gminy, mówiła, że sąsiad żył życiem sąsiada. Szanował jego religię i zwyczaje. Jak był post, to zanosił mu potrawy bez mięsa. Jak pożyczał pieniądze, to nawet po jego śmierci oddawał rodzinie - relacjonuje Joanna Rejmontowicz i dodaje - Tak było dawno temu w Sejnach.

Pod oknami groby 

Dla Aleksandry Tomal Mostar to wciąż magiczne miejsce. Pełne kontrastów.

- Czułam się jak w zaczarowanej krainie. Ruiny stoją obok willi, a z okien widać groby, pomiędzy którymi przechadzają się zakochani.

Sejneńczanie wspominają też spotkanie z budowniczym Starego Mostu. Opowiadał im związane z nim legendy. Przedstawił też swoje argumenty za odbudową Starego Mostu, chociaż początkowo uważał, że nie warto go wznosić. Takiego zdania jest większość mieszkańców. Pokazuje to, jak wielki jest rozłam w społeczeństwie.

Nowy most byłby symbolem odbudowy zaufania między ludźmi.

W mostarskich warsztatach brali też udział Anglicy. Niestety nie doszło do spotkania z mieszkającymi na wyspach dziećmi uchodźców.

Irena Poczobut, "Gazeta Współczesna", 10.08.2005