Krasnogruda nr 12. Podróże za horyzont, Radosław Romaniuk, "Nowe Książki", 24.04.2001.

Krasnogruda nr 12. Podróże za horyzont, Radosław Romaniuk, "Nowe Książki", 24.04.2001.

PODRÓŻE ZA HORYZONT 

Ludzie wiedzą, że ziemia jest okrągła, choć zwykle żyją tak, jakby była płaska, a za horyzontem nie było już świata - pisze białoruski poeta Uładzimier Niaklajeu. "Taka jest prawda: kogo obchodzi, że gdzieś za nieboskłonem nabrzmiewa problem białoruskości?" - pyta retorycznie w poświęconym problemom Białorusi i białoruskości numerze Krasnogrudy. Wycieczka za horyzont przynosi doświadczenie nieoczekiwanego literackiego i intelektualnego bogactwa, zarówno jeśli chodzi o utrzymane na wysokim poziomie - pozbawione martyrologicznego i histerycznego tonu - refleksje publicystyczne, eseistykę tak znakomitych autorów, jak Joanna Tokarska-Bakir i Sokrat Janowicz, czy obszerną część literacką. Dzięki szerokiemu spektrum autorów, niejednokrotnie sporo oddalonych od polsko-białoruskiej granicy, śledzimy różne optyki i diagnozy białoruskiej współczesności.

Moment historyczny, w jakim znajduje się państwo Białoruś i świadomość narodowa jego mieszkańców, został przedstawiony jako stadium rozwoju między BSSR a Republiką Białoruś, między członkiem internacjonalistycznego związku a podmiotem w międzynarodowej wspólnocie. Stąd też wypływa szczególny rodzaj optymizmu zamieszczonych tu publikacji. Narodowe państwo białoruskie przez wielu jeszcze do dziś postrzegane jest w kategoriach politycznego incydentu, niechcianego i upośledzonego dziecka, które nie jest w stanie samodzielnie żyć. Mimo to każdy spis ludności wykazuje, iż mieszkańcy Białorusi, pozbawieni znajomości historii, języka, wolnego dostępu do współczesnej białoruskiej kultury i literatury, pozbawieni w końcu elity przywódczej, uparcie deklarują białoruską narodowość. Siarhiej Dubawiec pisze o "świadomości genetycznej" Białorusinów. Narodowości nie da się odmienić, białoruskość staje się sprawą genów, przodków, którzy zasadniczo różnili się od Rosjan i Polaków. Ów fenomen rodzenia się narodu z narodu (czy raczej narodów) przedstawia łączący białoruską starożytność i współczesność szkic Sokrata Janowicza. 

Bogata, zajmująca niemal połowę objętości pisma, część literacka mówi wiele o miejscu sztuki w kręgu białoruskich spraw. Charakteryzując sytuację pisarzy reprezentujących mniejszość narodową Janowicz pisze: "Chcąc tego, czy nie, są oni wprost popychani przez adresatów swej twórczości do odgrywania roli liderów narodowości, bycia sumieniem narodu (...)". Stąd "luksus kapłaństwa słowa" łatwo zastąpić znacznie bezpieczniejszym (niezwiązanym z niebezpiecznym, wysokim i narowistym koniem sztuki) luksusem "kapłaństwa" narodowego. Czytając białoruskich pisarzy, dostrzega się to niebezpieczeństwo, jak też i próby uniknięcia go. Dość powiedzieć, że sam Sokrat Janowicz, obecny w kolumnach publicystyki i eseju, nie wzbogaca swą prozatorską twórczością nakreślonego przez Krasnogrudę pejzażu białoruskiej literatury. Znajdujemy w nim postaci inne: od klasyków (Arsieńniewa, Bykau), twórców średniego pokolenia (Razanau, Czobat), przez pisarzy i eseistów polsko-białoruskich obrzeży (Czykwin, Słobodzianek, Plutowicz, Seniuch, Pawluczuk), po białoruską awangardę (Astrawiec, Sidaruk, Mort, Wiszniou). Sprawia to wrażenie próby przedstawienia względnie pełnej panoramy współczesnej białoruskiej literatury, próby - należy dodać - na ile to możliwe udanej. 

Wracając do charakterystycznego problemu "narodowego kapłaństwa" sztuki, trudno nie zauważyć, że ów wymiar "kapłański" udaje się tylko wówczas, gdy powstaje sztuka na odpowiednim poziomie artystycznym i intelektualnym. Wiele mówi kontrast, jaki zachodzi między przedstawionymi utworami Bykaua i Razanaua - różnica nie tylko pokoleniowa. Proza Byakaua momentami utrzymuje się na poziomie alegorii obraźliwym dla inteligencji czytelnika. (Dom na chutorze odwiedza natrętny diabeł, namawiając rodzinę do integracji z wsią. Daje spokój dopiero, gdy gospodarz ozdabia chałupę biało-czerwono-białą flagą...). Razanau dotyka spraw narodowych, wychodząc w obszary problemów uniwersalnych; podróż furmanką przez las staje się metamorfozą drogi mieszkańców tej ziemi na sąd ostateczny. Zestawienie Na chutorze Bykaua i Leśnej drogi Razanaua może więc dostarczyć materiału do refleksji nie tylko twórcom białoruskim. 

Z kart pisma Krasnogruda "mówią" średniowieczne freski Cerkwi Zbawiciela w Połocku, obrazy Leona Tarasewicza, wysmakowane artystyczne projekty stron tytułowych, fotografie. (Tu, w imię jeszcze wyższego poziomu opracowania graficznego, wypadałoby zauważyć brak fotografii wschodniej Białostocczyzny. Esej Janowicza Pisarz białoruski w powojennej Polsce został nie wiedzieć dlaczego zilustrowany zdjęciami cmentarzy Grodna i Nowogródka). 

Podsumowując, podróż za horyzont dzięki Krasnogrudzie odsłania pejzaż taki, jakiego podróżując szukamy: barwny i piękny, na początku obcy, który w końcu staje się bliski i w jakiś sposób nasz. 

Radosław Romaniuk, "NOWE KSIĄŻKI", 24.04.2001

Krasnogruda nr 12, Sejny 2000, Pogranicze.