Gdybym miał w kilku zdaniach opisać o czym dokładnie jest ta książka, to miałbym trudności. Nie ma tutaj jednej linii fabularnej, w zasadzie żadnej nie ma. Są to po prostu opowieści autora ze swoje życia powiązane z bogatą historią Bośni. Nie brakuje tutaj odniesień do jego codzienności, do dawnych wojen i do współczesności. Historia Bałkanów, a Bośni przede wszystkim to odpalanie zapałek w prochowni. Przez wieki na tych terenach mieszały się ze sobą narody, kultury i religie. Był to ośrodek zapalny, w którym wiele wyjątkowych dla Europy i świata rzeczy się zaczęło. Autor również nawiązuje do tego, choćby pisząc o GavriloPrincipie, który zabił Arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, czym przyczynił się do wybuchu I Wojny Światowej.
Muszę pochwalić także tłumacza, Miłosza Waligórskiego, który sprawił, że książkę tę świetnie się czyta. To była naprawdę przyjemność śledzić ten tekst. Czułem, jakby autor siedział ze mną przy szklaneczce rakii i opowiadał o swoim życiu. Nawet w jednym z tekstów mamy zapis rozmowy autora z przyjaciółmi. Panowie dyskutowali wtedy o dawnym wezyrze zarządzającym Bośnia, a ja czułem się, jakbym siedział tam razem z nimi i przysłuchiwał się temu w napięciu, oczekując na moment by wtrącić własne trzy grosze do tej historii. Chociaż nie znam oryginalnego tekstu, to i tak wielkie ukłony dla tłumacza.
Trzeba także zauważyć, że teksty te, chociaż w zasadzie dość proste i życiowe, odnoszą się często w sposób metaforyczny do tęsknot autora, a przez niego także do naszych osobistych. Możemy tutaj spotkać choćby wyjątkowo ciekawy opis ludzi siedzących w dworcowej poczekalni. Mogłem sobie przypomnieć jak sam, jadąc tramwajem, zastanawiałem się kim są moim współpasażerowie i jakie mają problemy. Ta scena rozbawiła mnie i rozczuliła jednocześnie. Przykłady tego typu odniesień do rzeczywistości możemy tutaj mnożyć i to wszystko łączy się w przyjemną całość, którą chce się czytać.
Nie mamy tutaj politycznych manifestów ani przesytu krwawą historią Bałkanów i samej Bośni, ale autor także nie ucieka od tego tematu. Nawiązuje do tych gorszych czasów w sposób zrównoważony i ciekawy, przez co nawet ludzie, którzy stronią od wszelkiego kontaktu z historycznymi faktami, będą czytać z zaciekawieniem. Nie spotkają się tutaj ze ścianą dat i faktów, które rzeczywiście mogą odstraszać, a bardziej z tym, jak zwykli ludzie zareagowali na wydarzenia historyczne i jakie emocje nadal wywołują w nich rozmowy na ten temat.
Żeby była jasność, nie jest to książka idealna, a już na pewno nie jest pozycją dla każdego. Jeśli ktoś jest zwolennikiem książek z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem, z klasyczną fabułą czy bohaterami, to nawet nie ma po co sięgać po „Doniesienia z krainy ciemności”. Wydaje mi się, że trzeba mieć też jakieś pojęcie o tym, co działo się przez poprzednie stulecia w Bośni, żeby się w trakcie opowieści autora nie nudzić.
Zbliżając się powoli do podsumowania mogę stwierdzić, że bawiłem się przy tej książce naprawdę dobrze. Czytanie jej sprawiało mi przyjemność, a poruszone w niej wątki historyczne od zawsze uważałem za wyjątkowo interesujące. Świetnie było móc poznać je z perspektywy kogoś, kto urodził się na tych terenach. Jednak jest to tytuł z gatunku tych, po które sięga się raz kiedyś. Nie wyobrażam sobie, bym mógł za chwilę znów wziąć lekturę, gdzie autor po prostu snuje swoje opowieści, które nawet specjalnie się ze sobą nie łączą. Jeśli maiłbym komuś ją polecać, to czytelnikom, którzy lubią taki rodzaj literatury, takie gawędziarstwo, a przy okazji chcą się dowiedzieć czegoś o Bałkanach.