Recenzja tomu Maksyma Krywcowa "Talk-show Wojna"

Tomik_Krywcow_OKLADKA front

Zdarza się, że życie autora w żaden sposób nie jest powiązane z jego dziełami. Zdarza się też, że życie wpływa na nie zasadniczo. Warto wtedy poznać choć garść informacji biograficznych, by lepiej zrozumieć emocje ukryte między słowami. Szczególnie ważne to jest w przypadku poezji, a już w przypadku tomiku „Talk-show Wojna” obowiązkowe.

Zdarza się, że życie autora w żaden sposób nie jest powiązane z jego dziełami. Zdarza się też, że życie wpływa na nie zasadniczo. Warto wtedy poznać choć garść informacji biograficznych, by lepiej zrozumieć emocje ukryte między słowami. Szczególnie ważne to jest w przypadku poezji, a już w przypadku tomiku „Talk-show Wojna” obowiązkowe.

Wymieniony przeze mnie tomik należy do Biblioteki Poezji Ukrainy, której idea powstała w 2014 roku, gdy rozpoczęła się rosyjska agresja na Ukrainę. Autor, Maksym Krywcow, to poeta i żołnierz z Równego. Od 2022 walczył w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy. 7 stycznia 2024 roku zginął na froncie razem ze swoim kotem Darwinem. Poeta miał 34 lata.

Gdy uzbrojeni w takie informacje zaczynamy czytać zawarte w tomiku wiersze, czujemy grozę wojny jeszcze bardziej. Nie ukrywam również, że znalazłam sporo podobieństwa między Krywcowem a naszym wspaniałym Baczyńskim, który zginął w powstaniu warszawskim.

Wojna ukazana w wersji pop. Krywcow wie, że teraz trzeba szybko, barwnie, bez niuansów i światłocieni, bo współczesne społeczeństwo potrzebuje ciosu młotkiem a nie subtelności. Może więc wojna jako talk-show? A dlaczego nie? Goście wrócili z frontu, „ich oczy to ziemia”, Andrij nie ma nogi, Kola jako jedyny z oddziału przeżył („pojechałbym do przeszłości, żeby nie pozwolić iść chłopakom na tę pozycję”). A wy, odbiorcy tego programu „klaszczcie w rączki, póki jeszcze je macie”.

Gdy wybucha wojna, „lekcja pod tytułem Spokojne życie zakończona”, trzeba zapomnieć o leniwych porankach, biciu serca ukochanej dziewczyny przy uchu, trzeba walczyć z wrogiem, który też ma przeszłość i też ma marzenia. Przed wojną nawet „Usain Bolt nie ucieknie”, wojny wystarczy dla każdego. Nawet dla chłopczyka, który powinien rozpocząć szkołę, ale szkoła to dla niego schron przeciwlotniczy i strach w oczach. Czarne worki, w których są ciała, kiedyś postawne, pełne życia, teraz obłe kształty, których nie poruszy żaden oddech. „Człowiek się kończy jak kończy się chleb”. Wojna zaciera wspomnienia, odbiera przyszłość. Smrodu martwego ciała nie da się zmyć z dłoni. Poeta wymienia imiona przyjaciół, którzy zginęli – Arya Stark z „Gry o tron” liczyła tych, NA których chciała się zemścić, poeta liczy tych, ZA których musi się zemścić. Długa to lista: „kiedy mnie zapytają, czym jest wojna, odpowiem: imionami”. Tu nawet sny – identycznie jak u Baczyńskiego – nie dają wytchnienia. Dowód, że każda wojna, bez względu na to, na jakim froncie toczona, jest do siebie bardzo podobna.

Krywcow zestawia czas pokoju z czasem wojny. Kiedyś za „akt odwagi”, czyli leczenie zębów, oddawanie krwi dostawał nagrodę w postaci lizaka, teraz przelewa krew, a świat „w nagrodę zabiera sny”. Kiedyś, gdy się zasypiało, liczyło się owieczki, teraz liczy się granaty. Kiedyś zbierało się złom, by kupić cukierki, teraz zbiera się resztki towarzyszy boju i „nie ma na świecie niczego tak bardzo zimnego”.

Przedostatni wiersz opisuje z miłością rudego kota. Tego samego, który zginął razem z Krywcowem na froncie. W ostatnim poeta pisze: „moje ręce oderwane wyrosną fiołkami na wiosnę” – na cześć Maksyma Krywcowa nazwano nową odmianę fiołków…

Z pełną świadomością stwierdzam, że to jeden z lepszych tomów poezji, jaki czytałam w życiu. Ten mrok, gorzkie refleksje, brud i krew, a nie bogoojczyźniane frazesy, ten bezdyskusyjny talent, któremu – tak jak Baczyńskiego – nie dane było się rozwinąć. Czytałam ze ściśniętym gardłem, musiałam robić przerwy, bo ładunek emocjonalny był momentami nie do zniesienia. Koniecznie sięgnijcie po ten niepozorny, dwujęzyczny tomik – polecam z całego mojego wzruszonego serca.

Recenzja książki na stronie sztukater.pl