Fragment recenzji książki "Czas cudów" Catalina Doriana Florescu autorstwa Wojciecha Stanisławskiego:
"Dziecko, jak wiadomo, dostrzega zarazem więcej i mniej, co wiemy z okrzyku „Król jest nagi”. Nie widzi konwencji społecznych, tabu i zagrożeń – a jednocześnie przygląda się uważnie dorosłym, nieświadomym tego, że są przedmiotem obserwacji, i że z wysokości kolan czy pasa widać niesłychanie wyraźnie ich lęk, niepokój, zachwyt, zagubienie: to wszystko, co starają się ukrywać za gardą grymasu, rozmawiając z innymi dorosłymi. To niedostrzeganie konwencji umożliwia zadawanie kłopotliwych pytań, ale też dostrzeganie spraw, na które ślepniemy za sprawą konwenansu albo rutyny.
Ta wiedza bywa fenomenalnie wykorzystywana przez pisarzy, konsekwentnie opisujących świat „oczami dziecka” i dzięki temu ukazujących jego absurdy, zło czy śmieszność. Można tego próbować na różne sposoby, w konwencji humorystycznej (nieśmiertelny Mikołajek!), buffo (choćby Bora Ćosić z „Rolą mojej rodziny w światowej rewolucji”) lub całkiem serio („Zabić drozda” Harper Lee). A skoro tak, można również ukazywać oczami dziecka czasy nieludzkie. Tu również przykładów jest wiele – jednym z pierwszych jest wstrząsające opowiadanie „Sielanka Siaj” Henryka Grynberga z lat 60., jednym z lepszych – „Wroniec” Jacka Dukaja (napisany w konwencji baśni, ale decydująca jest optyka dziesięcioletniego narratora), jednym z najnowszych – przezabawna i przesmutna dylogia Estonki Leelo Tungai „Mała towarzyszka i dorośli” oraz „Mała towarzyszka i listy” (KEW, 2022-2024).
Dzięki Catalinowi Florescu mamy okazję spojrzeć z wysokości stołu, dachu, z którego podgląda się mieszkania w bloku naprzeciwko, brzegu banackiej rzeki na jeszcze jeden ludzki-nieludzki czas: na prowincję rumuńską lat 70. XX wieku."